W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Cliff Burnstein i Peter Mensch. 33 lata na szczycie. Wywiad [cz.1]
dodane 30.04.2016 00:45:33 przez: Marios
wyświetleń: 4294
Q Prime. Firma menadżerska, która dba o karierę Metalliki od 1984 roku. Wraz z nowymi porządkami w sposobie zarządzania zespołem i przejęcia chłopaków z rąk Jona Zazuli, nastąpiły także przetasowania w ekipie technicznej. Jem Aswad – dziennikarz portalu billboard.com, bardzo długo zabiegał o możliwość przeprowadzenia rozmowy ze sternikami Q Prime.


Przed Wami rozmowa z szefami Q Prime. Cliff Burnstein i Peter Mensch – duet, który pracuje ze sobą grubo ponad 30 lat. Poniżej pierwsza część wywiadu. Kolejne już niebawem.

Gdy pierwszy raz rozmawiałem z Peterem Menschem, robił sobie ze mnie żarty. Gdy po raz pierwszy gadałem z Cliffem Burnsteinem, krzyczał na mnie. Oni rozkręcają się coraz bardziej z biegiem lat. I wydaje mi się, że nie jestem jedyną osobą, która miała tego rodzaju początki z potężnymi założycielami Q Prime Managment, którzy odegrali niebagatelną rolę w sukcesie Metalliki, Def Leppard, Red Hot Chili Peppers i wielu innych.

Sporo z tych trzydziestu trzech współpracy, upłynęło na cichych działaniach gigantów branży muzycznej. Nie udzielają wielu wywiadów, rzadko pozują do zdjęć, uciekają od gazet i prywatnego rozgłosu. Ale każdego roku przez te trzy dekady, ich lista menedżerska, zgarnia miliony na trasach, promując albumy i sprzedając muzykę ze swojego katalogu.



Ich dyskretność przeczy temu, jak bardzo innowacyjna w zarządzaniu była to firma. Burnstein przyszedł ze świata reklamy. Zajmował się promocją, a w tatach 70. XX w. wyszukiwaniem talentów dla Mercury Records [do tego celu powołał wytwórnię Blank, która podlegała Mercury Records – przyp. Marios]. Peter Mensch od samego początku trudnił się zarządzaniem, i tak było na każdym etapie jego kariery. Najpierw wczesne menadżerowanie Aerosmith u boku Davida Krebsa, a następnie w wieku 26 lat, kierowanie karierą AC/DC.

Z początkiem lat 90, Q Prime stopniowo zaczynało brać na siebie obowiązki firm fonograficznych, zatrudniając menadżerów produktu i promocji radiowej. Działali tak do czasu, aż nie stali się wytwórnią dla kilku swoich topowych zespołów. Nie tylko Metalliki. Q Prime podjęło się negocjowania kontraktu Metalliki z Elektra Records. Dzięki temu działaniu, przejęli pełną kontrolę nad katalogiem Metalliki, co pozwoliło w 2012 roku uruchomić wytwórnię Blackened Recordings.

Biorąc pod uwagę ich niechęć do udzielania wywiadów, spotkało mnie wielkie zdziwienie, gdy pod koniec 2014 roku (a następnie pod koniec 2015), poprosiłem o wywiad dla Billboard’s Power 100. Powiedziano mi, że chcą się ze mną spotkać w biurze w Midtown 5 stycznia (2014) i 6 stycznia (2015). Za każdym razem spędziliśmy ze sobą po trzy godziny.

Rozmowa z nimi to jak pogawędka ze starym, dobrym małżeństwem, które faktycznie się lubi, uzupełniając wzajemnie swoje wypowiedzi. W związku z tym, ta wyczerpująca rozmowa, jest pełna pobocznych tematów, ale także obfituje we współczesne obserwacje tematów streamingu, wytwórni płytowych, czy zarządzania gwiazdami – Metallicą, Red Hot Chili Peppers, Muse, a także byłych klientów – The Rolling Stones, Def Leppard i Rush. Są tam też młodzi artyści – jak Dawes, czy Cage the Elephant.

Ich perspektywa jest ogromna i niepowtarzalna. Ten wywiad, to najobszerniejszy zbiór informacji o Q Prime. Nigdzie nie dowiecie się więcej.



Billboard: Dobra, zacznijmy od standardowych pytań. Jakie jest wasze największe osiągnięcie?

Cliff Burntein: Jeśli chodzi o ostatnie 32...

Peter Mensch:
...lata współpracy. Nie sądzę, że ktokolwiek mógłby teraz o tym mówić.

B: Gdzie spotkaliście się po raz pierwszy?

PM: Chodziłem do Brandeis University i byłem dyrektorem muzycznym stacji radiowej. Gdzieś między rokiem akademickim ’73-’74 albo ’74-’75, Cliff zadzwonił do mnie z propozycją promowania mojej stacji radiowej. Rozwalił się na mojej kanapie i staliśmy się przyjaciółmi. Jesteśmy nimi do tej pory. Jesteśmy najdłużej działającym duetem w branży muzycznej.

B: Czy istnieje jakaś piosenka lub koncert, które sprawiły, że chcieliście zacząć działać w branży muzycznej?

PM: Ja odkryłem to, będąc już w biznesie muzycznym. Pracowałem w koledżu w radio i zdałem sobie sprawę, że mogę dostawać darmowe akredytacje i bilety od firm fonograficznych. Było to w latach 70. Pomyślałem, że może być dużo zabawy.

CB: Nigdy nie chciałem działać w przemyśle muzycznym, ale zrezygnowałem ze studiów i dotarło do mnie, że muszę coś robić.

PM: A pisanie pracy z demografii, to nie było to.

B: Najtrudniejsza lekcja przemysłu muzycznego, której kiedykolwiek miałeś okazję się nauczyć?

CB: Jedno, czego nauczyliśmy się, obserwując ludzi: Nie zarządzaj jedną sprawą. Po czasie okazuje się, że zarządzają tobą. Wykonujesz polecenia innych. Trzeba urozmaicać.

PM: Następstwem tego jest to, że nie ma zbyt wielu menadżerów. Innymi słowy: Cliff i ja zarządzamy całością. Nie zarządzamy tak, jak robią to inne firmy, gdzie menadżerowie zajmują się tylko wyznaczonym sektorem w spółce.



B: Jak długo mieliście tylko jeden zespół? Zaczęliście od Def Leppard, prawda?

PM: Tak. Mieliśmy Def Leppard w 1982 roku, ale tylko przez pewien czas.

CB: Mieliśmy też The Waitresses, ale założenie było takie, żeby mieć jeden naprawdę duży zespół. I Def Leppard stali się naprawdę ogromni.

PM: W bardzo krótkim czasie.

CB: Mogliśmy po prostu powiedzieć: „Dobra, zajmujemy się tylko Def Leppard” Ale nie byliśmy w stanie przewidzieć, że na nagranie „Hysterii” (1987) będą potrzebowali trzy lata, że perkusista (Rick Allen) straci rękę (1984), a na końcu jeden z kluczowych członków umrze (Steve Clarke w 1990 roku). Gdybyś przewidział to wszystko, wtedy na pewno nie chciałbyś zajmować się tylko jednym zespołem.

PM: Pamiętaj, że my nigdy nie zaczynamy od podstaw. Gdy Def Leppard grali trasę z Billy’m Squier’em w 1983 roku, a grał z nimi każdej nocy, nie było tak, że przez siedem lat tułali się po barach. Atakujemy w odpowiednim czasie, i bum! Współpraca z Krebsem była rodzajem umowy. Był Def Leppard, Scorpions, AC/DC i niejaki Michael Schenker. Pokazałem listę Cliffowi i to była czwórka, którą mieliśmy.

B: Ale nie byliście w stanie zatrzymać nikogo, oprócz Def Leppard, prawda?

PM: No nie byliśmy. AC/DC nam podziękowało. Scorpions...

CB: Zdrajcy!

PM: Zdradziecki Scorpions pracował z Krebsem, a ja nigdy im tego nie zapomnę. Potem z Krebsa zrezygnowali i w połowie lat 80. znów mieliśmy szansę z nimi pracować. Wybrali Doc’a McGhee’a. To przez to, że stali się jeszcze bardziej zdradzieccy (śmiech).

B: Dlaczego AC/DC was wylali?

PM: Kto to wie... Nigdy mi tego nie powiedzieli.

B: Dlaczego Def Leppard osiągnęli sukces tak szybko?

CB: Kiedy odeszliśmy z Leber Krebs, mimo, że ich drugi album nie był tak udany jak pierwszy, w Ameryce zaczął się boom. Po roku okazało się, że Polygram podpisywał umowę z MTV – z Def Leppard nie przedłużono współpracy. Nie mieli żadnych teledysków, które można by puszczać w MTV. Jedyne co mieli, to wideo z koncertów, które robiliśmy my. W pierwszych miesiącach nie mieliśmy dostępu do MTV [kanał nie od razu był dostępny w Nowym Jorku], więc nie wiedzieliśmy, co się kurwa dzieje [w pozostałej części kraju]. I nagle płyty zaczęły bić rekordy sprzedaży, a ponoć nic się nie działo. To przez to, że MTV zaczęło grać „Bringin' on the Heartbreak”. Ten numer znaliśmy, rozkręcając naszą firmę.

PM: Dobrze, że mieliśmy Mutt’a Lange’a do wyprodukowania kolejnej płyty.

CB: Wiedzieliśmy, kiedy usłyszeliśmy „Photograph”, mimo, że było wiadome, że album wyjdzie za pięć, sześć miesięcy – że atakujemy, że mamy hit.

B: Czy coś was kiedykolwiek zafascynowało?

CB: Jest taka sprawa. Kiedy pracowaliśmy z The Rolling Stones [Q Prime zajęło się promocją trasy Steel Wheels w 1989 roku], kongresmen z Teksasu, nazwiskiem Mickey Leland, zginął w katastrofie lotniczej w Afryce. Znałem Ed’a Markey’a - kongresmena z Massachusetts. Zadzwonił do mnie i mówi: „Zostawił żonę i dwoje dzieci. Potrzebna im pomoc, a wiem, że pracujesz ze Stonesami. Mógłbyś załatwić gitarę z podpisem Keith’a Richards’a, żeby przekazać ją na aukcję na rzecz rodziny?”. Powiedziałem, że to trudne, ale zrobię, co będę mógł. Mieliśmy do czynienia głównie z Jaggerem, i prawdę mówiąc...to nie tak, że nie chcieliśmy gadać z Keith’em, tylko, że... no wiesz.

PM: Chcesz powiedzieć, że?

CB: Wiesz, trzeba podejść do tego we właściwy sposób. A wszyscy wiemy, jaką Keith ma reputację. Byłem bardzo zdenerwowany tym zadaniem. Wchodzę do garderoby Keith’a i mówię” „Keith, mam prośbę do ciebie. Dzwonił kongresmen Mickey Leland...” I dalej: „O, facet, który zginął w tej afrykańskiej katastrofie?”. Zna całą tę historię. Mówię o wdowie, dzieciach. Mówi: „Oczywiście. Co tylko chcesz”. To najwspanialszy facet.

PM: Moja ulubiona historia, a przynajmniej jedna z ulubionych ostatniej dekady. Historia kryjąca się za koncertem Led Zeppelin w 2007 roku i próbie wydania tego na dvd, bo [Członkowie Led Zeppelin] walczą między sobą. Jimmy [którego sprawami Q Prime miało zaszczyt zarządzać] zadzwonił do mnie i porosił o próbę rozwiązania tych problemów. Minęło pięć lat, kiedy ostatnio się tym zajmowałem. Potrzebował kogoś do miksowania nagrań. Poleciłem mu Alana Mouldera. Obserwowałem, jak Jimi dyryguje przy „Kashmir” i jak Moulder nakłada ostatnie poprawki. Rozjebało mnie to.



B: Macie jakieś hobby?

PM: Lubimy baseball. Byliśmy na Florydzie jakieś 25 razy na wiosennych treningach. Teraz częścią naszego hobby jest oglądanie. Rob Stringer – szef Columbia Records, jeździ z nami, bo też to lubi. Jest entuzjastycznie nastawiony, co i nas pokrzepia. Jest cały podminowany. To słodkie – Anglik w Nowym Jorku.

B: W latach ’90 zróżnicowaliście obszary muzycznego działania, by uniknąć ryzyka?

PM: Przez pierwsze dziesięć, dwanaście lat naszej kariery zarządzaliśmy w zasadzie tylko zespołami metalowymi. Każdy niemetalowy zespół nie chciał nas znać. Trudno było przekonać ludzi, że możemy robić coś innego. Odrzucili nas Gang of Four. Do tego zjedli wszystkie moje angielskie babeczki.

CB: Miałem spotkanie z Husker Du [w późnych latach ‘80]. Byli w końcowym etapie kariery. Szukali menadżera i wpadli do mojego mieszkania. Pogadaliśmy. Nie chcieli nikogo innego. Później Michael Azzerad wspomniał, odwołując się do naszego spotkania, że był to jeszcze jeden nieudany krok w ich karierze.

B: Ale prowadziliście przecież Screaming Trees [za czasów Q Prime przeżywali najlepszy okres w swojej karierze]

CB: Byli wyjątkiem. To był przełom.

PM: Screaming Trees byli tak zdesperowani, że potrzebowali jakiegokolwiek menadżera. Dosłownie wzięli pierwszych lepszych. Pojawiliśmy się u nich, stanęliśmy w drzwiach i już. Tak naprawdę nikt ich nie chciał, ponieważ nawet w czasach największych sukcesów, byli kapelą z drugiej ligi. Ale Trees nagrali wspaniałą płytę [„Sweet Oblivion” z 1992 roku].



CDN...


Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 2
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Predator lecz mów mi Andrzej
30.04.2016 11:49:42
O  IP: 82.143.187.35
https://radtrap.wordpress.com/2012/10/06/rock-illuminati-def-leppard/

Cała prawda o dwóch Panach, którym Lars i James zaprzedali duszę ;P
Vamike
30.04.2016 02:44:18
O  IP: 178.43.13.139
Bardzo merytoryczny wywiad ktory ukazuje nam zespół z nieznanej dotąd strony..Oby wiecej takich...To nic że udziela go jakiś stary dziad i anonimowy pajac...Jest świetny.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak