W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica i żołnierz piechoty morskiej: Muzyczna podróż trwająca całe życie
dodane 19.06.2015 15:21:00 przez: Rafał
wyświetleń: 5497
Artykuł weterana USMC o emocjonalnej więzi z Metalliką, opublikowany przez portal Pop-Break. Od redakcji Pop-Break: poniższy tekst jest artykułem weterana Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych [USMC] Seana Rooney’a. Rooney, przyjaciel serwisu, naprawdę chciał wyrazić swoją miłość do Metalliki i to, jaki miała wpływ na niego, zwłaszcza w czasie jego misji na wojnie w Iraku. Artykuł przygotował dla nas Paddy - wielkie słowa podziękowania za tak obszerne tłumaczenie!


Irak; jesteś 20-letnim żołnierzem Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych na dwudniowym konwoju z Kuwejtu do Faludży, w sercu bitwy. Masz swój M16 wystawiony przez okno pasażera ucząc się, co naprawdę znaczy „jazda z flintą”. Twoje oczy są szorstkie i czerwone, oblepione piaskiem i brakiem snu. Myślisz, czy coś zobaczysz czy nie, i nagle słońce zachodzi, a „The Thing That Should Not Be” Metalliki gra w kółko w twojej głowie.

Moja podróż z Metalliką zaczęła się długo przed tym, jak nosiłem mundur i trwa do dnia dzisiejszego. Muzyka tego zespołu gra głębiej niż jakikolwiek metalowiec by przypuszczał. Widzicie, termin „metalowiec” stracił większość swojego znaczenia i pozytywnego wpływu na jego obecny kontekst. Będę próbował to sobie wytłumaczyć przez „Eyes of the Beholder” [Oczy Obserwatora]. Wybaczcie, nie mogłem oprzeć się tytułowi utworu.



Miałem 12 lat i posiadałem już szeroki wachlarz wiedzy muzycznej od mojego ojca. Był Black Sabbath (zawsze było Sabbath), Pink Floyd, The Cars, The Steve Miller Band, CCR, Stevie Nicks, Fleetwood Mac, disco, The Black Album i oczywiście, Dr. Dre. Tak, miał eklektyczne gusta. Tata miał te wielkie głośniki i sub-woofer w naszej piwnicy. Każdego dnia, kiedy większość ludzi w jego wieku włączała telewizor by obejrzeć mecz, mój tata wolał odlot ze swoimi piosenkami, a cała okolica dołączała do tego rytuału (ku ich rozczarowaniu, mogę sobie to wyobrazić).

Jako jedyne dziecko naturalnie byłem pod jego wpływem - robisz to, co robi twój ojciec i takie jest przeznaczenie, tak sądzę. Znałem wszystkie przystanki i przerwy i pauzy w melodiach każdej piosenki wymienionych wcześniej artystów. Sposób, w jaki linie basowe Geezera Butlera malowały kanwę dla bębnów Billa Warda w Black Sabbath, czy sposób, w jaki głos Ozzy’ego rozbija się przez głośniki i rozbija wszystkie emocje z kłującą dokładnością. Pomysł słuchania albumu i pochłanianie jego głęboko zakorzenionego przesłania nie był dla mnie stracony. Zacząłem słuchać muzyki w dużych kawałkach pięknego dźwięku, zamiast posiekanych bajtów radiowych. Muzyka była czymś więcej niż produktem czy moim hobby, to było wszystko, co naprawdę miałem przez kilka wieczorów. Widzisz to samo głośne słuchanie muzyki przez ojca, który był też alkoholikiem i pozostał nim do dziś. Jest dla mnie oczywiste teraz, kiedy siedzę tu w wieku 31 lat, że on maskował jakiś głęboko zakorzeniony ból muzycznym katharsis. Być może to jest definicja metalowca?

Wejście Adama - mojego kumpla z dzieciństwa, który wciągnął mnie w Metallikę. Dorastaliśmy w małym miasteczku w najmniejszym hrabstwie w stanie Nowy Jork - Rockland - i obaj żyliśmy w trudnych i rozbitych rodzinach, co sprawiło, że nasza więź muzyczna stała się bardziej znacząca i silna. Widzisz, Adam był w głębi duszy chłopakiem z Kalifornii, odkąd się tam urodził. Wiejska miejscowość, w której się wychowywał, nie odpowiadał mu. Pewnego dnia poszedłem na jego strych (tak, mieszkał na poddaszu, fajne to jest) i natknąłem się na stos płyt i kaset z logo Metallica, jakiego wcześniej nigdy nie widziałem (oczywiście oryginalne logo). Patrząc wstecz, to wyglądało jakby zespół wysłał Adama na misję, aby dostarczył dar metalu z Kalifornii do Nowego Jorku. To trwało 12 lat.

Wrzuciłem Master of Puppets do wieży i wcisnąłem play. Początkowa brzdąkająca gitara akustyczna w „Battery” w tym właśnie momencie zmieniła moje życie. Zdaję sobie sprawę jak poważnie to brzmi, a mimo to jest tak prawdziwe. Musicie zrozumieć, że muzyka była wszystkim, co miałem. Często bałem się wracać do domu z obawy przed tym, co mogę tam znaleźć. Jedynym ukojeniem było dla mnie siedzenie w moim pokoju, kiedy starałem się być tak cicho jak to tylko możliwe z moimi słuchawkami i zniknąć. Słuchając „Master of Puppets” otworzyłem środkową książeczkę okładki albumu i czytałem tytuły i teksty utworów. Po prostu usiadłem ze zdumienia, kiedy zauważyłem grafikę (coś, czego już nie robimy, prawda?). Trudno to wyjaśnić; kiedy „Master of Puppets” przechodził w „The Thing That Should Not Be”, mój umysł zaczął błądzić, podczas gdy moja chemia zmieniała się w tym samym momencie. Widzicie; ledwo zrozumiałem istotę znaczenia słowa „metalowiec”. Nie chciałem, aby pasowało do każdego typu. To był rok 1986 i szczyt sławy Metalliki prawdopodobnie minął - do końca życia będę podważał ten stereotyp. To brzmienie było odrodzeniem - było wyjątkowe. Czułem jakby album został stworzony dla mnie i tylko dla mnie. Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy zaczął się metalowy renesans w moim życiu. Oczywiście było naturalne pragnienie zdobycia całej ich muzyki, ale nie było to takie proste, jak dotknięcie kilku przycisków na swoim telefonie komórkowym w 1996 roku. Adam w końcu kupił Ride The Lightnig i …And Justice For All (moja ulubiona płyta ‘Talliki) i dalej kontynuowaliśmy satysfakcjonującą podróż w poznawaniu muzyki tego zespołu. Poczucie wspólnoty, w której większość metalowców rozwija się - okazało się nieistniejące w naszym mieście i to było oderwanie, które jak na ironię sprawiało, że czuliśmy to w pełni.



Kiedyś Adam i ja siedzieliśmy w bibliotece naszej szkoły średniej i udawaliśmy, że czytamy, więc mogliśmy rozmawiać o Metallice i pisklętach… wiem, kretyni. Przeglądaliśmy kilka przypadkowych książek, bez względu na treść, aż zauważyłem duże zgrubienie w grzbiecie tej książki w bibliotece. Odwróciłem kartkę i znalazłem starą kasetę …And Justice For All, która po prostu tam była. To było przeznaczenie - byłem zszokowany i uzależniony od tego cudu. To sprawiło, że te rzeczy stały się jeszcze bardziej osobiste i wzmocniły moje przekonanie, że ta muzyka była przeznaczona dla mnie.

Kiedy uzależnienie mojego ojca i sytuacja w domu pogarszały się, Adam i ja przenieśliśmy nasze muzyczne zajęcia do piwnicy mojej babci. Chcieliśmy grać naszą muzykę jak zespół bez instrumentów. Nagle mieliśmy setki płyt CD mojego ojca i do tego kilka naszych własnych. Woofery nigdy nie obsługiwały linii basowych Cliffa Burtona i gitar Jamesa Hetfielda, dyszały całkiem nieźle (chyba raz rozsadziliśmy jeden, ups). Uczyliśmy się wszystkich utworów Metalliki i rozszyfrowywaliśmy liryczne znaczenia, tak jak każdy fan to robił. Pamiętam część „To Live Is To Die”, który mogę opisać jako rodzaj kulminacji „ściany dźwięku”. Chciałem zabrać swoją deskorolkę na szczyt wzgórza z rozbrzmiewającymi słuchawkami i zacząć staczać się w dół, kiedy zacznie się ta część. Nawet czasem zamykałem oczy, rzucałem ręce do góry w powietrze, i w końcu czułem, że ŻYJĘ! (Tak, panie Hetfield, wiem jak to jest poczuć, że się żyje [how it feels to be alive], dzięki za zaproszenie!).

Wejście płyty Load Metalliki z 1996. Nie znałem zbyt wielu metalowców w moim mieście. Ci, których znałem nie siedzieli w Metallice jak ja i Adam. Myśleli, że pociąg Metalliki już odjechał, tymczasem my wychodziliśmy na tory i pozwalaliśmy muzyce rozjechać nas. Kiedy pierwszy raz usłyszałem Load, bardzo polubiłem brzmienie gitary i to było wszystko, co mogłem na ten temat myśleć. Myślałem, że okładka albumu była najfajniejsza, lubiłem płomienne tatuaże Kirka, a ich zdjęcie w garniturach na tylnej części okładki było hardkorowe. Ta płyta brzmiała jakby metalowa kapela jammowała w garażu po długiej nocy thrashu i refleksji. Zakochałem się w emocjonalnej niewinności tego albumu i to kolejny rewolucyjny moment w karierze Metalliki. To było dziwne włączyć wtedy MTV i być świadkiem śmierci grunge i hip-hopu niemal równocześnie.



Wszystkie dzieciaki nosiły czarne koszulki mówiąc mi, że muszę słuchać Death (R.I.P. Chuck [Schuldiner, założyciel Death - przyp. paddy]), Slayera i Children of Bodom. Tymczasem ja kołysałem się przy „Bleeding Me” (przecież to arcydzieło) sam w swoim pokoju w moimi własnymi myślami. Na pewno zakochałem się w tych zespołach, ale na pewno daleko mi było do skończenia z moja pasją do katalogu Metalliki. Ironia bycia „metalowcem” - zwykle to wiąże wspólnoty słuchaczy o podobnych zapatrywaniach. Jednak to poczucie wspólnoty nie było realne w naszym małym miasteczku. Nie chcieliśmy podążać za trendami, my pragnęliśmy czegoś innego i „wszystko inne było bez znaczenia” [nothing else mattered] (niestety, tytuły utworów Metalliki wciąż się skradają).

Po kolejnych kłótniach rodzinnych, skończyło się na przeprowadzce do Karoliny Północnej, kiedy wyszedł ReLoad. Szczerze mówiąc, pamiętam jak kłóciłem się z tym death metalowym kolesiem o to, czy „Devil’s Dance” był metalowy czy nie. I w końcu wygrał ten argument - wrócił do szkoły następnego dnia i powiedział mi, jak bardzo lubił ten utwór. Żyjąc w kraju - myślałem, że wiem, kim był wieśniak w Nowym Jorku, ale to szeroko otwarta przestrzeń sprawiła dalsze izolowanie, do którego prawie dążyłem w tym momencie. Szukałem przestrzeni artystycznej w dźwiękach. Odległość od wszystkiego w moim mieście dopasowała przełomowe dźwięki w utworach Metalliki, jak „Welcome Home (Sanitarium)” i pomogła mi absorbować siłę w przesłaniu zespołu. To było to, co trzymało mnie, kiedy nikogo nie było w domu.

Pamiętam, jak budziłem się po nocy typowych walk moich rodziców, ściskając okładkę albumu Ride the Lightning w moich rękach. Siedziałem wtedy w swoim pokoju i słuchałem „Fade To Black” na okrągło w bardzo niskiej głośności. Myślę, że znikałem z muzyką, ponieważ mnie chroniła. Metallica była moim pokrzepieniem w ciemności, byli moją nadzieją, moim dopingiem. W pewnym sensie, chłopaki byli postaciami mojego ojca, mimo że nigdy ich nie spotkałem. Zacząłem tworzyć po kolei te fantazje, aby uciec w moje otoczenie. W mojej wyobraźni, Kirk był fajnym wujkiem, który zabierał cię na gry i pozwalał oglądać filmy dla dorosłych. Lars pokazywał ci jak wpakować się i wyjść z kłopotów i stworzyć mocne zeznanie. Jason był duszą wszystkich szczerości, a Papa Het… był ojcem, którego nigdy nie miałem.



Znalazłem kolejnego samotnego, metalowego rozbitka w Karolinie i razem odkryliśmy Kill ‘Em All. Punkowa energia poczuła się odmładzająca i przysięgam, to naprawdę był rok 1983 w 1999 roku. Zacząłem szukać tego dźwięku w innych wykonaniach - tego nieustającego ducha thrashu, ale w aktualnym zespole mojej generacji. To było trudne zadanie. Na szczęście, dżentelmeni tacy jak Jon Schaffer z Iced Earth istnieją na tym świecie. Koncepcyjne historie Iced Earth były jak epickie dzieła, mimo że były bardziej oparte na fantastyce niż Metalliki. Katalog Iced Earth był po prostu genialny. I w końcu wszedłem w klasyczne akty jak Slayer czy Sepultura, ale nie wcześniej, dopóki byłem na to gotowy.

Co ciekawe, odkryłem Slayera przez Diabolus In Musica (nie jest ulubieńcem fanów wśród większości słuchaczy Slayera, z wyjątkiem tego fana). Absolutnie uwielbiałem nisko nastrojone gitary. Okładka była straszna jak diabli, a liryczne tematy czułem osobiście, tak jak lubię odczuwać moją muzykę. Inne zespoły podążały za nimi i to było cholernie niesamowite, ale szczerze mówiąc, nigdy nie dało się to odczuć tak dobrze, jak moje doświadczenie z tą płytą Metalliki. The Misfits weszło do gry, razem z nimi czasy Danzig i fantastyczna era Michale’a Gravesa. Nieziemski Deftones zmienił moje życie i stawali się coraz lepsi z każdym albumem. Po odkryciu zespołów takich jak System of a Down czy Tool - byłem „gotowy” poszerzyć moje horyzonty i docenić te różne style.

Krótko mówiąc, kwestie rodzinne doprowadziły mnie do Nowego Jorku, więc mogłem skończyć liceum. Adam wciąż tam mieszkał, ale nasze drogi się rozeszły. Trzy miesiące po skończeniu szkoły wyjechałem do obozu dla rekrutów. Metallica była w mojej głowie, kiedy maszerowałem i kiedy kładłem się spać. Żyłem tym i oddychałem tym - znaczenie muzyki zmieniło się z czegoś nieziemskiego i ogromnego na coś bardziej bezpośredniego i agresywnego (Taak, Metallica z pewnością może być też agresywna, pomyśl o „Dyer’s Eve”). Byłem teraz częścią czegoś - byłem żołnierzem Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Przeszedłem przez najbardziej rygorystyczne ćwiczenia, dostępne w siłach zbrojnych, aby zdobyć ten tytuł. Wciąż czułem się jak wyrzutek, ale byli tu inni tacy, jak ja teraz. Byli inni ludzie, którzy wiedzieli, że kiedy spadał riff w coverze Metalliki „Astronomy” - to było najsłodsze rycie na świecie. Przyjaciele, którzy szanowali grozę i okrucieństwo w „Leper Messiah”, „Of Wolf And Man”, „The Small Hours” czy „Am I Evil?”. Wspaniałą muzykalność w „The Shortest Straw”, „Harvester of Sorrow”, „The Four Horsemen”, „Sad But True” czy „Wasting My Hate” („Waste my hate on you, HEY!”). Epicki „The Outlaw Torn” - naprawdę namówiłem mojego kuzyna żeby posłuchał tego utworu i potem siedzieliśmy w milczeniu. Wymieniony na końcu, choć nie mniej ważny, niedoceniany sentyment „Escape”.



W tym momencie moja młodość dobiegła do nagłego końca. Zamieniłem moją Sony PlayStation na obsługę mojego karabinu M16A2 i koszulkę Slipknota na pustynne moro. St. Anger wypadł na dziwne czasy mojej kariery wojskowej, kiedy byłem jeszcze w Camp Lejeune, w Karolinie Północnej. Spędziłem lato 2003 roku słuchając St. Anger w koszarach, głównie sam, a nikt wokół mnie nie mógł wejść w to tak, jak ja. Pomyślałem, że dodatek DVD, gdzie Metallica gra cały album na żywo było cholernie genialne i rewolucyjne. To naprawdę zaszczepiło tego nowego pełnego zapału ducha, który wpłynął na koncerty Metalliki. Kawałek „Invisible Kid” był punkowo-rockowy jak diabli, a bębnienie Larsa było mocne i gwałtowne. St. Anger dokonał całkowitej deklaracji na temat naszych pokus i regeneracji, a nawet naszego dorastania. Niektóre z tych tematów zostały przeniesione na fantastyczny album zespołu z 2008 roku Death Magnetic. Jednak to był wciąż 2003 rok i marzyłem o spotkaniu ich pewnego dnia. Po prostu pójść na pieprzony koncert - to było moje marzenie, jednak czułem jakby nigdy miało się nie spełnić.

Po około roku stacjonowania w Karolinie Północnej, czułem się, jakbym nigdy się nie wdrożył, a tu nagle… moje nazwisko znalazło się na liście. Ktoś mi powiedział: „Niestety dziecko, idziesz na wojnę”. To wszystko było bardzo przypominające „Disposable Heroes” Metalliki. Pamiętam wejście na pokład samolotu, słuchając dziwnej mieszanki L.D. 50, Mudvayne, przeplatanych dźwiękami z …And Justice For All i Master of Puppets. To prowadziło nas z powrotem, ale to oczywiście nie koniec mojej opowieści. W tych ciemnych, cichych momentach, kiedy konwój się zatrzymywał, myślałem o wszystkim, co związane z Metalliką. Byłem przeszkolony i miałem swoją broń w gotowości. Miałem obowiązujące poglądy, byłem zdyscyplinowany i zorientowany na cel i to mnie olśniło - muzyka mnie prowadzi przez wszystko w moim życiu do tej pory. Muzyka pocieszała mnie, kiedy nikt inny nie mógł, i wysłuchiwała moich kłopotów, i dawała mi satysfakcję, kiedy starałem się to zrozumieć. Metallica ratowała mi życie od tej pory, i ja nie pozwolę, aby ktokolwiek mi je odebrał. To była długa, głośna i przerażająca wojna. Zaliczyłem dwie 7-miesięczne misje, wyszedłem z Korpusu w 2006 roku i nigdy nie spoglądałem wstecz.

Oto, gdzie moja historia staje się bardziej „przeciętna” i mniej metalowa, jak przypuszczam. Poślubiłem moją miłość ze szkoły średniej, skończyłem studia, urodziło mi się dwoje dzieci, uzyskałem tytuł magistra, i stałem się ojcem, którego nigdy nie miałem, dla dwóch cudownych chłopców. …A poza tym udałem się na kilka koncertów Metalliki! Jak myślicie, kto był pierwszą osobą, do której zadzwoniłem, że zobaczę mój pierwszy koncert Metalliki w Jersey w 2009 roku? Adam oczywiście. Nasze losy potoczyły się bardzo różnie, ale nie mogłem doświadczyć przeżycia tego koncertu bez niego. Rozmowa telefoniczna wyglądała tak: „Hej, chcesz przyjść zobaczyć Metallikę jutro?” Myślę, że była chwila wahania i w końcu padło „Tak”. Kolejny raz widziałem ich rok później w Madison Square Garden, gdzie Lamb of God, największy współczesny zespół metalowy, otwierał ich koncert. Było fajnie. Zgodziłem się, że Metallica i muzyka ogólnie mówiąc niemal uniosła mnie i byłem wręcz uskrzydlony. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Pewnego wieczoru po ciężkim dniu w pracy, otrzymałem e-maila z Met Clubu (fanklubu Metalliki) z wiadomością, że wygrałem upragnioną wejściówkę „Meet and Greet” na koncert „The Big 4” na stadionie Jankesów 14 września 2011 roku. ZWARIOWAŁEM! Skalałem z radości, waliłem głową o ścianę, a moja żona pomyślała, że jestem stuknięty. Miałem spotkać moich bohaterów! Miałem spotkać moją rodzinę! Miałem spotkać METALLIKĘ!!!!!!!!

Jednak dzień wcześniej, przez wydarzenia, będące poza moją kontrolą i wielkie nieporozumienie, zostałem zwolniony z pracy. Jestem jedynym żywicielem mojej rodziny, więc możecie sobie wyobrazić, jak bardzo mnie to dotknęło. Jakoś powiedziałem sobie, że mimo tego, co się dzieje w moim życiu, muszę zaliczyć ten koncert i uścisnąć ręce tych panów. Dali mi tak wiele, nawet nie wiedząc o tym, a ja podążałem za swoim wewnętrznym instynktem. Po przybyciu na koncert, stałem w „trzewiach” szatni Jankesów czekając w kolejce razem z 15 dzieciakami, na spotkanie Metalliki. To było cholernie poważne. To tam poznałem człowieka, który dał mi możliwość napisania tego artykułu, Anthony’ego Toto. Młody metalowiec, który natychmiast się do mnie przyłączył, a ja po prostu wiedziałem z rozmowy z nim, że jego metalowe korzenie były ocechowane gwiazdą ninja z [litery] M Metalliki.

Nie miałem pojęcia, co powiedzieć każdemu z członków zespołu, ale nie miałem tremy. Właściwie na metallica.com jest wideo z tego koncertu, a ja jestem w scenach z szatni. Rob Trujillo wyszedł pierwszy, a jego obecność i profesjonalizm szły przodem. Każdy wie, że jest miłym facetem, ale kiedy go spotykasz - jest taki szczery i miły dla fanów. Anthony i ja mieliśmy zadać to pytanie, które ja zadałem każdemu członkowi zespołu, czy mają zamiar grać swój instrumentalny „Orion”? Rob powiedział „Tak”. Kirk żartobliwie powiedział: „Rob ciągle gada i opowiada o tym gównie”. Kirk był zabawny; był taki, jak go sobie wyobrażałem. Zdaję sobie sprawę, że to ich obowiązek spotykać się z fanami i wyobrażam sobie, że to może być uciążliwy obowiązek, ale nie odczuwali tego nigdy w ten sposób. Niedługo potem rozmawiałem z Larsem Ulrichem o maleńkich lotniskach Nowego Jorku. Kiedy zapytałem go o „Orion” powiedział: „A może zagramy, bo TY chcesz to usłyszeć?” Teraz jestem pewien, że użył tego zdania wcześniej, ponieważ ten człowiek jest tak szczery i niesamowity i naprawdę mówi wprost do ciebie, bez pieprzenia bzdur. Kiedy jesteś podekscytowany, jest chętny do rozmowy z tobą; jest prawie tak wielkim twoim fanem, jak ty jego.

Również niezbyt długo potem James wszedł do pomieszczenia. James jest wyższy, niż zdawałem sobie z tego sprawę, i jest osobowością, która jest legendarna, jednakże chcę każdemu przypomnieć o tym, że wszyscy jesteśmy ludźmi. Ten człowiek był bardzo świadomy tego, jak wszyscy byliśmy w szoku - jak w szoku byłem ja, kiedy tam stał i rozmawiał ze mną (spójrzcie tylko na moje szalenie nerwowo mrugające oczy - wideo z meet and greet 6:48 [czarna koszulka z motywem MOP - przyp. paddy].



Ale zdołałem przeprowadzić wspaniałą rozmowę, która dotknęła serca wszystkiego co dotyczy Metalliki. Kiedy zapytałem Jamesa o „Oriona”, podwinął rękaw i wskazał na swój tatuaż i zaczął nucić linie basowe, napisane przez Cliffa Burtona. Miał wytatuowane zapisy „Oriona” na swoim ramieniu i nucił przesuwając jednocześnie palec. Powiedział: „Będziemy go grać, ale potrzebujemy piosenkarza”. Było oczywiste, że to żart, ponieważ jest instrumentalny, odpowiedziałem: „Wiem, że nie ma słów, ale zrobię je”. Wtedy stały się czary… obaj zaczęliśmy udawać, że trzymamy nasze wyimaginowane mikrofony i krzyknęliśmy „Orion” w tym samym momencie! To było połączenie, którego szukałem przez wszystkie te lata. Taka dygresja…

Nie byłbym tam, gdzie jestem bez drugiego solo w „Orionie”, bez podwójnego basu bębnów „One”, czy mocnego wokalu wygłaszającego „I Disappear”, „Through The Never” i „Fuel”. Od obłąkanych riffów i solówek w „Creeping Death” i „The Frayed Ends of Sanity” do brutalnej szczerości „Nothing Else Matters”. Metallica zawsze była dla mnie w nocy, kiedy było zimno, kiedy byłem ranny czy głodny, i niepewny, kiedy kłamałem. Czy byłem przerażony, rozlokowywany, sam, zdenerwowany, niezaradny, cierpiałem na PTSD [zespół stresu pourazowego], czy byłem po prostu człowiekiem, który był tam. Nawet, kiedy byłem zadowolony, prężny, i szczęśliwy; ci thrashersi z Bay Area podsycali moje siły. Piszę tą historię, jako podziękowanie dla członków Metalliki, a także jako osobiste przebudzenie ku sztuce słuchania muzyki. Sztuka ma być podziwiana, kwestionowana, osądzana, doceniana, dyskutowana, rozszyfrowywana, upodobana, uwielbiana, a przede wszystkim szanowana. Podziękowania dla członków Metalliki za umożliwienie mi pokonania moich zmagań, i podziękowania za umożliwienie mi określenia kim jestem w tym zwariowanym świecie. Jesteście prawdziwymi wyrzutkami, Metalliko, i dlatego świat jest szczęśliwy, szczególnie ja!

Sean Rooney
Weteran USMC
Ojciec
Mąż
Metalowiec! |m/|m/




Paddy
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 14
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
rademil
30.06.2015 01:26:24
O  IP: 94.254.133.41
Anonimka - wiesz to jest ta siła i ten chole... ORION. Zawsze daje kopa i odlot jednocześnie. Kochana musisz wygrać bo Metallica jeszcze przyjedzie do Polski a Ty masz obowiązek być pod sceną i usłyszeć od papy Heta, że wita Ciebie 20 latko w Metallica Family.
rademil
30.06.2015 01:20:39
O  IP: 94.254.133.41
Lewińska - podpisuje się pod tym co napisałaś.
Niby tyle kilometrów stąd. Inne myślenie. Inny świat. A emocje takie same.
Za to ich kocham!!!

Za to, że są zawsze w mojej głowie kiedy płaczę i się śmieję, kiedy krzyczę i kiedy milczę, kiedy świętuję i kiedy się smucę, kiedy wygrywam i przegrywam.
Ulfield
29.06.2015 19:45:59
O  IP: 89.229.28.211
Anonimnka trzymam kciuki, życzę wygranej :)
anonimnka
28.06.2015 06:14:44
O  IP: 78.8.1.85
okej. ja powiem -mam nadzieję nie nudzaco-krótko, i na temat. nie jestem żołnierzem.
W tym momencie jestem po 6 chemioterapii. przede mną jeszcze 7 i radioterapia. Mam nadzieję że obędzie się bez przeszczepu szpiku )Spokojnie, nie proszę o pieniądze :) . byłam na Big Four w Milovicach (Czechy) Jeden Jedyny raz w życiu. 2010r. 19 Czerwca. stałam bez picia, jedzenia, sikania 12 godzin. Wiem, pewnie to znacie, ja wtedy byam z siebie dumna. Nadal jestem. Metallica na której się wychowałam napieprzała przede mną wyciskając mnie z butów. Tata mnie zabrał. On też był ze mną ostatnie 2 miesiące w szpitalu. Ręce w górze, wrzask, brak tchu... marzyliśmy o tym. gdy dowiedziałam się 2 miesiące temu że : CHŁONIAK HODGKINA. - ziarnica złośliwa - powiedziano mi też, że to da się zaleczyć. Nie spodziewałam się, kto by się spodziewał? Dziewczyna 20 lat, praca, dopiero co własne mieszkanie, chłopak. Życie zaczynało się układać... Historia nie jest dokończona (jeszcze) i bez happy endu (też-jeszcze) . Ale chciałabym, tylko- żeby ktoś im powiedział jak wiele potrawią zrobić dla ludzi. Swoją historię ze szpitalami zaczęłam pod koniec grudnia 2014r. z książką o Cliffie Burtonie - Żyć znaczy umrzeć. Później poszło już z górki do diagnozy. Wiem jednak, że Metallica a w początkowych fazach ORION - pozwoliły mi stoczyć się nisko, ale nigdy nie na dno. Im bliżej dna, tym kolejne utwory dawały mi nadzieję. Wiem, że to nigdzie nie dotrze, mimo wszystko dziękuję Wam wszystkim, że jesteście, że Metallica w Polsce jest takim samym fenomenem jakim była kiedyś. Psychika swoje - ale póki co wyniki mam jak nigdy. Jak zdrowy człowiek. Trzymajcie za mnie kciuki, każde się przydadzą. Cześć!
Rumcajs
21.06.2015 22:49:42
O  IP: 77.234.40.182
*kojarzyć
Rumcajs
21.06.2015 22:48:20
O  IP: 77.234.40.182
komentarz nie na temat gdyż opinie o temacie chyba wyczerpane i nie ma co na siłę pisać, chyba że ktoś ma coś ciekawego do dodania. Pomysł z Rammsteinem pojawił się gdyż Meta do tej pry nie eksperymentowała z tym rodzajem muzyki, aczkolwiek 'I dissapera' z uwagi na pewne potywy mogło by pójść w kierunku muzyki Rammsteina gdyby ktoś chciał w tym kierunku to rozwinąć. Rozumiem że może muza Rammsteina dla wielu kojoażyć się z taki metal-disco ale gdyby Metallica dodała tego rodzaju graniu coś od siebie to mogłoby wyjść coś ciekawego.
_Just-ME
21.06.2015 20:30:19
O  IP: 80.51.59.19
Wybacz. Po prostu twój komentarz jest tak nie na temat i w ogóle wisi zaraz nad komentarzem jakiegoś bezmózga, więc miałem wątpliwości, ale pomysł popieram. Niech eksperymentują. Myślałem o czymś takim jak kiedyś coś wspominali o dubstepie (chyba na drugą edycję Orion Fest zaprosili nawet kogoś takiego?), ale nic nie wyszło z tego jak zwykle :P
Rumcajs
21.06.2015 15:05:41
O  IP: 77.234.45.130
Czemu mój pomysł ma być trollingiem ? Przecież eksperymentowali z country, skrzypcami itp to czemu by nie z muzyką taką jak gra Rammstein z wykorzystaniem sentyzatora. Nie mówię cała płyta ale 1 czy 2 kawałki, może przy okazji jakiegoś filmu. Byłoby ciekawie a i wielka gratka dla fanów.
Just-Me
21.06.2015 13:36:28
O  IP: 80.51.59.19
Rumcajs
Nie wiem czy jesteś trollem (tak twoja wypowiedź kompletnie nie w temacie wygląda), ale muszę przyznać, że to mogłoby być interesujące :P Przynajmniej Rammstein by im przypomniał o pirotechnice na koncertach ^^
Rumcajs
21.06.2015 12:18:16
O  IP: 77.234.45.130
Meta mogłaby w ramach eksperymentu zrobić ze 3 kawałki z Rammsteinem.
Marios
20.06.2015 00:05:31
O  IP: 89.151.18.192
Przeglądaliśmy kilka przypadkowych książek, bez względu na treść, aż zauważyłem duże zgrubienie w grzbiecie tej książki w bibliotece. Odwróciłem kartkę i znalazłem starą kasetę …And Justice For All, która po prostu tam była. To było przeznaczenie - byłem zszokowany i uzależniony od tego cudu. To sprawiło, że te rzeczy stały się jeszcze bardziej osobiste i wzmocniły moje przekonanie, że ta muzyka była przeznaczona dla mnie.

Muzyka Metalliki była także mi przeznaczona. Miałem jakieś 5-6 lat. W domu pojawił się kasprzak. Magnetofon był, ale nie mieliśmy czym sprawdzić jak działa. Nie było na chacie żadnej kasety. Poleciałem trzy piętra wyżej do starszego o rok kumpla, żeby pożyczył jakąś taśmę. Dał pierwszą z brzegu. Powiedział, że mogę ją zatrzymać. Odpaliłem na kasprzaku. Dobra, magnet sprawny. I kasetę rzuciłem na półkę. Był tam instrumentalny numer, który włączałem sobie zawsze, kiedy było mi mega smutno. Co to za zespół - nie miałem pojęcia. Po prostu słuchałem. Po paru latach, gdy świadomie zainteresowałem się Metallicą i poznawałem kolejne albumy, zdałem sobie sprawę, że znam dość sporo ich numerów! Okazało się, że na tej startowej kasecie były nagrane: na stronie A - cały Garage Days Re-revisited, a na stronie B - To live is to die.

Nie oszukałem przeznaczenia. Ta muzyka sama mnie znalazła.
Lewińska
19.06.2015 21:57:12
O  IP: 213.158.218.148
Artykuł rzeczywiście długi, jak na Overkill'owego niusa, ale fajnie się czyta, a w opowieści można odnaleźć wiele swoich emocji związanych z odkrywaniem muzyki Metalliki i samego zespołu jako KOGOŚ bliskiego. Te patetyczne określenia i porównania... jakże bliskie, znajome i prawdziwe ;)
Tak, "Bleeding Me" to arcydzieło :)

Pozdrowienia i podziękowania dla Paddy'ego ;)
a7xsz
19.06.2015 18:35:54
O  IP: 109.243.244.236
Nie wiem czy głośnym słuchaniem muzyki metalowej maskuję głęboko zakorzeniony ból.. ale ból to odczuwają sąsiedzi :) I szczerze nienawidzą Iron Maiden, Fear Factory i Avenged Sevenfold..
NIKT
19.06.2015 18:00:51
O  IP: 81.190.114.38
Bardzo ciekawa opowieść. Tekst niby obszerny ale na prawdę tak miło się czytało że mógł by być pięć razy dłuższy.
Paddy jak zwykle zrobił świetną robotę;) Dzięki!!
a7xszNieMogSięZalogZTegIP
19.06.2015 15:31:34
O  IP: 212.160.172.87
Pierwszy ! HA :D A przeczytam i odniosę sie do treści później :P
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak