W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Q Prime: Zakres i sposoby funkcjonowania. Wywiad [cz.2]
dodane 07.05.2016 12:26:50 przez: Marios
wyświetleń: 4677
Przed Wami rozmowa z szefami Q Prime. Cliff Burnstein i Peter Mensch – duet, który pracuje ze sobą grubo ponad 30 lat. Poniżej druga część wywiadu, którą przeprowadził dla portalu bilboard.com Jem Aswad. Pierwsza część rozmowy tutaj.


Rozmowa odbyła się w dwóch trzygodzinnych sesjach. Ten wpis jest zakończeniem części pierwszej i początkiem drugiej (5 stycznia 2014 / 6 stycznia 2015). Autorowi długo zajęło udostępnienie obydwu części, ponieważ całą rozmowa została upubliczniona w marcu tego roku. Czerwonym kolorem pozwoliłem sobie zaznaczyć fragmenty, które mogą rzucić nieco więcej światła na miejsce, w którym teraz znajduje się wyczekiwany, nowy album Metalliki.




Bilboard: Q Prime jest dość innowacyjną firmą zarządzającą. Wszystko przez to, że przejęliście sporo funkcji wytwórni płytowej. Czy nadal macie tuzin pracowników, którzy pracują w waszych domach?

Peter Mensch: Tak. Mieliśmy tak przez wiele lat.

B: Czy kiedykolwiek prowadziliście rezerwacje w domu?

Cliff Burnstein: Myśleliśmy o tym. Prawie to zrobiliśmy.

PM: Kiedyś zdecydowaliśmy się na krótko wynająć gościa. Zdecydowaliśmy się zrobić to pierwszy raz. Wiesz, menadżerskie oddanie praw do produktu, bo Cliff sam nie dawał rady, żeby równocześnie robić okładkę do albumu i nadzorować resztę procesów, które wiążą się z wydaniem płyty. Potem zatrudniliśmy księgowego na trasę Def Leppard. Zastąpił mnie. To jest nasz sposób na rozwijanie.

CB: Patrzyliśmy na zeszyt z terminami, i było zbyt wiele zabukowanych dat.

PM: Menadżerów też obowiązuje prawo. My też mamy swój zeszyt.

CB: Tak, to niebezpieczne.

B: Zaczęliście, jak mówiliście, jeszcze zanim wystartowaliście z własną firmą. Dlaczego?

CB: Ponieważ zawsze czuliśmy, że moglibyśmy zrobić to lepiej u siebie. Że możemy poświęcić więcej uwagi. To wszystko. Nawet w najlepszych czasach Q Prime tak było.

PM: Inni mieli 20 zespołów i dwudziestu menadżerów.

CB: I teraz mają 40 kapel. My chcieliśmy skupić więcej uwagi nad każdym podopiecznym. Linda Walker - pierwsza product manager w Q Prime – wprawiała nas w zdumienie. Wyłapywała naprawdę małe niedoskonałości, których żaden z nas by nie dostrzegł. Była obsesyjna na tym punkcie, o wiele bardziej od nas. (Linda Walker w latach 1990 - 1994 była w związku z Larsem - przyp. Marios).

PM: Druga strona medalu jest taka, że dzięki temu, że przez ostatnie pięć, sześć lat współpracujemy z większą liczbą ludzi, możemy pozwolić sobie na zarządzanie przyległymi firmami. Najważniejsze jest to, by poświęcać uwagę temu, co robisz. Jeśli chcesz zająć się nowym zadaniem, musisz mieć menadżera produktu, ludzi odpowiedzialnych za sprzedaż i kogoś do działu promocji. To jest obopólna korzyść. Dzięki dużej firmie działają te mniejsze, a mniejsze mogą działać, bo mają wsparcie tej większej.

CB: Wspaniałą rzeczą [w posiadaniu własnego działu radiowego] jest to, że nie wpadasz w karuzelę zapętlenia, co stosują dzisiaj stacje radiowe. Zastanawiasz się, czy jesteś traktowany priorytetowo, czy jako jeden z priorytetów. Czy rzeczywiście pracują z twoim nagraniem, czy chcą się go pozbyć. Wychodzisz z zapętlenia tylko wtedy, gdy rezygnują z twojego nagrania. No chyba, że masz tam swoich ludzi.





B: Zamierzacie uruchomić własną firmę wydawniczą?

PM: Nie. Nie chcemy uruchamiać kolejnego przedsięwzięcia.

CB: Nauczyliśmy się jednej rzeczy będąc w tej branży. Myślę, że naszym kluczem do sukcesu było właściwie to, że nie jesteśmy chciwi. I tak mamy mnóstwo pieniędzy. Jeśli robisz to dobrze i masz odpowiednie zespoły, tak czy siak robisz na tym kasę. Dlaczego za wszelką cenę chcesz mieć na własność prawa do utworów twoich zespołów? A potem walczysz z kapelami z własnej stajni o każde małe cholerstwo. Po co to robisz? Dlaczego jesteś tak kurewsko chciwy?

PM: Tak jak powiedział Cliff, chcemy być po dobrej stronie. Jeśli mamy kontrakt z zespołem, to rzucamy wszystkich ludzi, których mamy, by pomóc kapeli. I umowa trwa tak długo, jak długo chcesz, byśmy byli twoim menadżmentem. Minutę po rozwiązaniu umowy, zabierasz wszystkie prawa do swoich nagrań ze sobą.

CB: Jeśli jesteś właścicielem własnych nagrań, wydajesz je we własnym zakresie, albo szukasz firmy wydawniczej, bo my się tym nie zajmujemy.

PM: Chociaż możemy oczywiście pociągnąć dla ciebie za odpowiednie sznurki, jeśli chcesz kontrakt wydawniczy.

B: Ale wasza firma, zasadniczo finansuje nagrywanie utworów?

PM: Jasne. Dawes mają z nami umowę wydawniczą, z Baroness to samo, przy Silversun Pickups finansujemy nagranie płyty. Nie potrzebujemy wytwórni płytowej. Radzimy sobie w inny sposób. Sprzedanie nagrań nie trwa dzisiaj dłużej, niż cztery telefony. Mamy umowę dystrybuowania niektórych z naszych działań. Otrzymaliśmy zgodę od Metalliki, by zacząć współpracę z iTunes i Spotify. Kontrolujemy to co miesiąc.

CB: Pamiętaj o tym, że Metallica posiada na własność prawa do swoich nagrań, mają własną wytwórnię. Tego rodzaju współpraca – cokolwiek chcesz robić - wymaga pytania ich o każdy szczegół. W 2014 roku, sprzedali ponad pół miliona albumów. To wielka sprawa.

B: Czy macie ludzi do prowadzenia działań w firmie?

CB: Tak. Jest ich kilku. Brant Weil jest menadżerem produktu dla Muse. Pełnił tę rolę już wtedy, gdy Muse do nas dołączyli. Mamy osobę, która wykonuje wszystkie usługi cyfrowe i zarządza handlem detalicznym.

PM: Do tego w zarządzie mamy osoby od cyfrowych spraw. Wszystko miesza się ze sobą. Jest sporo cyfrowych usług, bo Metallica wybrała taki sposób.

B: Czy łapiecie krótkoterminowe interesy, tak jak trasa Steel Wheels, albo trasa Madonny?

PM: Kiedy ktoś do nas zadzwoni. Mieliśmy umowę z Led Zeppelin i Jimi’m Page’em.

B: Pracujecie jeszcze dla Jimi’ego?

PM: Nie. Raz ja wylałem jego, drugim razem on mnie.

B: Led Zeppelin wznawia swoje albumy. Płyty brzmią i wyglądają świetnie.

CB: Dokładnie. To wspaniałe.

PM: Tak. „Celebration Day” [CD i DVD] to był pomysł Cliffa i mój. Wydane jest to w sposób, w jaki chciałem to wydać. Ale prace zostały wstrzymane na pięć lat, dopóki ja się za to nie zabrałem...

B:...I zrobiłeś to, by zatrzymać kłótnie?

PM: Dokładnie tak.

CB: Jesteśmy bardzo dumni z tego, że zarządzaliśmy sprawami Jimi’ego i mamy wpływ na spuściznę Led Zeppelin.





B: Peter, zjedźmy trochę z tematu. To musiało być niezłe przeżycie, wziąć za żonę panią poseł [żona Petera, Louie, w latach 2010-2012, zasiadała w brytyjskim parlamencie po stronie konserwatystów. Obecnie autorka i publicystka].

PM: Tak. Przez dwa lata byłem w Westminster [dzielnica Londynu] budzącym zainteresowanie dodatkiem. Każdy, kto w Anglii jest kimś znaczącym, ma epizod w branży muzycznej. Wszyscy oni tworzą grupę. Coś w rodzaju zespołu.

CB: Znają zespoły...

PM: David Cameron - wielki fan Gillian Welch.

B: Naprawdę?

PM: Spędziłem kwadrans na rozmowie z Davidem Cameronem o Gillian Welch. Był w swoim żywiole.

B: Jak to jest zrobić z Metalliki i Red Hot Chili Peppers dwa z największych zespołów na świecie? Jak zrobić te kapele jeszcze większymi? Jaki jest następny krok dla zespołów, które osiągnęły wszystko, co mogły potencjalnie osiągnąć?

PM: Po pierwsze należy spróbować nagrać najlepszą płytę, na jaką ich stać. Więc my i nasze zespoły czujemy (nieważne, czy to prawda, czy nie), że ich najlepsza płyta jeszcze przed nimi. Kapele mówią: „Musisz mi pomóc pchnąć to dalej”. To pierwsza spawa. Potem przychodzą pomysły i sposoby ich inscenizacji. Słuchaj, czasami są to niewypały. „Through the Never” miał być najlepszym na świecie filmowym koncertem. Stał się czymś pobocznym.

CB: Pomysł zawsze przychodzi od zespołu. Naszym zadaniem jest stworzyć najlepszą atmosferę dla tej idei i wprowadzić kilka ciekawych elementów. To wszystko. Ale upewniamy się, że kapele cały czas są zaangażowane w projekt i że są zadowolone, żeby nie wszystko działo się za ich plecami.

B: Czy nadal wierzycie, że radio pomaga?


obaj: Jasne. Całkowicie.

CB: Radio oddziałuje na wszystko.

PM: Radio satelitarne także. Każde radio.

CB: To zabawne, bo zwykle jest tak: Można powiedzieć, że iTunes sprzedaje najbardziej popularne piosenki. Nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać. Ludzie mówią: „Można pobrać cały album, ale można też wykupić abonament i mieć do niego dostęp cały czas. Więc co za różnica, kiedy album się pojawi?”. Ale nadal udowodnione jest to, że w roku, w którym album wychodzi, rozpoczyna się promowanie w radio, i nagle sprzedaż utworów, które miały nikłą pobieralność, zaczyna rosnąć. Wszystko przez promocję w radio danego utworu. I tak od radia, aż do cyfrowej sprzedaży.

PM: A potem troszkę rusza sprzedaż płyty.

CB: Pracujemy teraz z trzecim singlem Cage the Elephant‘s [utwór „Cigarette Daydreams” z krążka wydanego w 2013 roku pt: „Melophobia”]. Mieliśmy sto pobrań tego utworu w tygodniu. Teraz sprzedaje się w ilości pięć, sześć tysięcy na tydzień. I mamy zamiar wywindować sprzedaż jeszcze wyżej. Radio zrobiło różnicę.

PM: A sprzedaż płyty w cyfrowej wersji to 100 000 kopii.

CB: To właśnie radio sprawia, że tak się dzieje. Więc, tak, wierzymy w radio. Oczywiście inwestujemy tam pieniądze, by promować, ponieważ daje to efekty.





B: Pozostańmy w temacie dystrybucji cyfrowej. Czy myślicie, że to ostatnie podrygi dla streamingu? Dokąd to zmierza?

PM: Nie wiemy tego. Metallica ma wspaniałe wyniki przesyłania strumieniowego, ponieważ ma sto albumów z tysiącami utworów. Ale nie mogę mówić za firmy trudniące się streamingiem. Jest coraz lepiej, gdy coś znaczysz na rynku. Ale ekonomia to dziwka, chyba, że masz prawa do twórczości własnych sławnych zespołów.

CB: Chcesz wiedzieć, co zrobić, by wygrać, zajmując się biznesem muzycznym? Dwa słowa: opłata reprograficzna [w Polsce proponowana jako podatek od smartfonów i tabletów – przyp. Marios). Oznacza to tyle, że za każde urządzenie podłączone do Internetu płacisz jakąś cząstkę na rzecz muzyki. Nie w postaci abonamentu, tylko za samo urządzenie. Ale nie wiem, czy to się stanie.

B: Więc to wszystko stanie się częścią cyfrowego planu?

CB: Nie. Kiedy kupujesz smartfona, każde urządzenie ma licencję, więc za licencjonowany produkt płacisz trochę więcej w chwili zakupu. Rocznie na świecie sprzedaje się jakieś dwa miliardy takich urządzeń i wszystkie byłyby objęte opłatą reprograficzną na rzecz muzyki. I płacisz zadatek [za możliwość pobierania muzyki]. W każdym innym kraju razem z urządzeniem kupujesz usługę. Pomyśl tylko, jak bardzo te dwa miliardy zastąpią dochód, który jest tracony na sprzedaży płyt CD.

B: A potem wynagrodzenie jest wypłacane na podstawie wzorów, z których korzystacie obecnie?

CB: Nie. Wszystkie są straszne. To jest problem. Nie chcę mówić, że wszystko jest nie fair w stosunku do artysty.

PM: Więc jeśli opłata będzie wynosić 10 dolców, to mamy 20 miliardów dolarów. I jaki jest podział? „To jest działka Springsteena, a to Stonesów”?

CB: Robisz to na demokratycznych zasadach. Procentowy udział łatwo wyliczyć. Procentem jest to, czego ludzie naprawdę słuchają. Każde z tych urządzeń może być monitorowane. Lubię jak ASCAP i BMI (nasz ZAIKS) monitorują takie sprawy. Można na pewno znaleźć łatwy sposób, by to wykazać. Ale podział zysków równo na wytwórnie i artystów nie jest prostą sprawą.

B: To jakie zmiany chciałbyś zobaczyć w usługach przesyłania strumieniowego?

CB: Nie chciałbym zwalać winy na serwisy streamingowe. One w pewnym sensie stały się zakładnikami dużych firm. Więc są ograniczeni. Wykonują polecenia dużych firm. To te firmy mają moc coś zmienić.





B: Cliff, twoim pierwszym zajęciem była praca w dziale finansów Mercury, prawda?

CB: Tak. Irwin Steinberg [współzałożyciel Mercury Records], który niedawno zmarł (4 stycznia 2015. Miał 94 lata), był tym gościem, który dał mi pracę w 1973.

B: Gdy pracowałeś tam jako łowca talentów, znalazłeś Scorpions, Rush i Pere Ubu. Kogo jeszcze?

CB: The Faith Band, Roadmaster, Suicide Commandos – miały one duży wpływ na Husker Du. Ostatnia kapela, z którą podpisałem umowę dla Mercury Records, był to zespół z Atlanty, zwany The Brains. Pokazali się singlem “Money Changes Everything”. Menadżer stwierdził, że chce na producenta Steve’a Lillywhite’a, więc załatwiłem Steve’a Lillywhite’a i odszedłem. I uważam, że producencka wersja “Money Changes Everything” jest słaba, w porównaniu z tym, jak zespół nagrał to w garażu w Atlancie. Album nic nie zdziałał. Podobał mi się, ale nie trafili z singlem. I wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy w ubiegłym roku czytałem recenzję książki Greila Marcusa – „Historia Rock’ and Rolla w dziesięciu utworach. I utwór “Money Changes Everything” był w tej książce.

PM: Cliff pracował u nich w dziale talentów dwa razy. Odszedł, wrócił i znowu odszedł.

CB: Prawda. Zarządzałem Pere Ubu trochę na własną rękę, pomagając Mercury.

PM: Czyli płacili ci na czas, kiedy zarządzałeś Pere Ubu? Tylko mniej?

CB: Jak oni mogliby płacić mi mniej, Peter (śmiech)? Gdy tam pracowałem, w zamian za pozostanie, zaproponowali mi trzyletni kontrakt w Mercury, zamiast jechać do Nowego Jorku i zacząć pracę z Peterem. Gdybym został w Mercury Records, mogłoby być niezłe szaleństwo, ale to nie powód, by rezygnować. Odszedłem, bo Peter wspominał coś, że chce być po dobrej stronie. Ale teraz [zwraca się do Petera], gdy masz własną firmę menadżerską, myślę, że jesteś rozdarty. Podpisujesz kontrakt z kapelą, uważasz, że są najwspanialsi. Wybierasz im producenta, wybierasz utwory, dobierasz okładkę płyty. A następnie szef działu marketingu mówi: „Nie mamy miejsca, by zacząć promocję w tym roku”.

PM: Albo kiedykolwiek!

CB: Albo: „Prawdę mówiąc, niewiele z tego mi się podoba”. Lub cokolwiek innego. Wszystkie te pieprzone stwierdzenia mają miejsce. Tak jak ja, gdy pracowałem z Rush nad albumem „Caress of Steel” [nieudane nawiązanie do albumu „Fly by Night]: „Boże, co my zrobimy?”. Nie byliśmy w stanie wykrzesać z tego albumu zupełnie nic. A ja muszę powiedzieć zespołowi: „Naprawdę nic z tym nie możemy zrobić”. A potem Rush dostarcza materiał na „2112” i menadżment ponownie rusza z miejsca: „O Boże, co za genialny koncept album!”. Ale żadnej reakcji. Dobrze, że byłem w Mercury i zacząłem działać: „Ludzie! To jest kurewsko genialne”. I wtedy razem z zespołem i kierownictwem, jestem gościem od przekonywania...

PM: Uspokajałeś ich.

CB: Wiesz, wytwórnia sama nic by nie zrobiła. Musiałem nad tym czuwać. To niezbyt dobre położenie.

PM: Miałeś z tego wypłatę!

CB: To frustrujące. Nie podoba mi się to uczucie, gdy wracasz do domu późnym wieczorem i czujesz się jak między młotem a kowadłem [zależysz od wytwórni i kierownictwa], a masz przed sobą „2112” – pieprzony kamień milowy.

PM: Ja nigdy nie miałem tego problemu. Szedłem prosto do kierownictwa. Jestem negatywnie nastawiony do tych wszystkich ważniaków. Cliff jest znacznie lepszy. Zawsze mogłem wbijać szpile mojemu szefowi [Columbia Records], Donnie’mu.

CB: Tak więc, jeśli chcesz założyć liczącą się firmę menadżerską, powinieneś wiedzieć, po której stronie stanąć.




CDN...



Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 2
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Marios
07.05.2016 16:49:39
O  IP: 89.151.18.192
NIKT
Data premiery nowych Red Hotów wyznaczona jest na czerwiec. Może i teraz mają rodzaj promocji typu "wszystkie ręce na pokład" i nie chcą w tym samym momencie startować z Metallicą? Wywiad przeprowadzony rok temu, więc tak sobie mniemam, że oni mają kalendarz zapełniony na cztery, pięć lat do przodu. Bo może w każdej chwili Metallica wyskoczyć z nowym pomysłem na coś innego, niż rozkręcanie popytu na album?
NIKT
07.05.2016 16:13:04
O  IP: 81.190.72.47
Całkiem ciekawy wywiad do tego stopnia że za szybko się skończył. W zasadzie nigdy nie zastanawiałem się za wiele nad tym, całym menagmentem METALLIKI. Potwierdza się że METALLICA ma zawsze ostatnie słowo i wszystkie pomysły wychodzą od zespołu więc wieszać psy na menadżerach za wtopy zespołu to jednak niestosowne podejście.

Bardzo zastanawiająca sprawa jeśli chodzi o ten fragment:
"Ale teraz [zwraca się do Petera], gdy masz własną firmę menadżerską, myślę, że jesteś rozdarty. Podpisujesz kontrakt z kapelą, uważasz, że są najwspanialsi. Wybierasz im producenta, wybierasz utwory, dobierasz okładkę płyty. A następnie szef działu marketingu mówi: „Nie mamy miejsca, by zacząć promocję w tym roku”.Ale teraz [zwraca się do Petera], gdy masz własną firmę menadżerską, myślę, że jesteś rozdarty. Podpisujesz kontrakt z kapelą, uważasz, że są najwspanialsi. Wybierasz im producenta, wybierasz utwory, dobierasz okładkę płyty. A następnie szef działu marketingu mówi: „Nie mamy miejsca, by zacząć promocję w tym roku”.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak