Robert Trujillo w programie "WTF With Marc Maron" opowiedział o przesłuchaniach do Metalliki:
"Przesłuchanie trwało dwa dni. Cały pierwszy dzień siedziałem cicho jak mucha na ścianie. Razem z nami był wtedy Bob Rock. Wszystkie linie basowe [na album St. Anger] nagrane zostały już wcześniej. Ich autorem był właśnie Bob Rock. No i siedzieliśmy sobie razem z Larsem, Jamesem i Kirkiem. Wszyscy mówili mi: 'rozgość się, czuj się jak u siebie.' No i tak spędzałem czas w tym wielkim kompleksie w Bay Area.
Czułem się trochę zagubiony, bo nikt tak naprawdę ze mną nie rozmawiał. Powiedzieli mi w którymś momencie, żebym wszedł do control roomu. Pracowali akurat nad utworami. No i tak to wyglądało, razem spędzaliśmy czas. No dobra, była 23:00 i wtedy Lars... Byliśmy wtedy na parkingu, wyjeżdżaliśmy ze studia jako ostatni. I wtedy Lars zaproponował: 'stary, dawaj napijemy się czegoś, walniemy jednego przed snem.' Odpowiadam mu: 'spoko.'
Weszliśmy na kilka drinków do jednego baru, potem do drugiego na kilka następnych kolejek, a potem jeszcze do trzeciego. Ostatniecznie wylądowaliśmy w jego domu, gdzie wypiliśmy jeszcze kilka głębszych. Była piąta rano, ledwo stałem na nogach. Lars wtedy powiedział: 'połóż się w pokoju gościnnym.' Kilka godzin później, o 9 rano, widzę go, jak zasuwa na bieżni i wygląda jakby mnie nie znał. Całkowicie wytrzeźwiał. Śmigał na bieżni, a mnie okropnie bolała głowa. W końcu powiedział: 'zbieramy się, jedziemy do studia.' Jechałem za nim. Oczy same mi się kleiły. No ale dotarłem na miejsce.
Chłopaki przechodzili wtedy tę, coś jakby terapię, razem z Philem Towlem, który był ich... Jak oni by to powiedzieli? Nauczycielem życia, motywatorem? Myślę, że w tamtym czasie to było dobre dla zespołu. Ja przez coś takiego nie przechodziłem. Siedziałem tam z nimi z pulsującym bólem głowy. James jakiś czas wcześniej przeszedł przez swoje problemy i wtedy rzecz jasna był trzeźwy i ostatnią rzeczą jaką chciałby widzieć blisko swojego zespołu to pijany Meksykanin.
Siedziałem przy stole z okropnym bólem głowy, totalnie skacowany. Pomyślałem sobie wtedy: 'Lars mnie upił, bo chciał mnie sprawdzić. Chciał zobaczyć czy dam radę z nim przebywać.' To był test, przez który musiałem przejść. Lars to prawdziwy Wiking. Wychodziłem co chwila do łazienki, żeby przemywać wodą twarz. Starałem się pobudzać, mówiłem sobie: 'stary, dasz radę, trzymaj się.' Naprawdę miałem ochotę powiedzieć chłopakom: 'Słuchajcie, nie dam rady dzisiaj. Czuje się fatalnie, nie dam dziś rady.'
Znałem członka technicznego Metalliki, jeszcze z czasów, gdy Suicidal Tendencies był w trasie z Metalliką z Black Albumem w 1993 roku. Zach Harmon w dalszym ciągu jest moim technicznym. Nie miałem wtedy ze sobą żadnej gitary, więc poprosiłem go o basówkę i ustawienie konfiguracji wzmacniacza. To był mój sposób na pozbycie się kaca.
Zagraliśmy Battery i myślę, że to pomogło mi się uspokoić. Możesz to zauważyć w filmie [Some Kind Of Monster]. Wszyscy zdawali się myśleć, że było to dość mocne pierdolnięcie. Za wyjątkiem tego momentu, czułem się jakby mój mózg nie pracował. Było w porządku, gdy grałem. Natomiast w rozmowach, na przykład z Hetfieldem, gdy pytał mnie o jakieś sprawy, mogłem palnąć parę głupot, bo dosłownie, czułem się nieobecny.
Na filmie Some Kind Of Monster mam na sobie brązową koszulkę Armaniego, ale ona nie była moja. To koszulka Larsa. Jego ówczesna żona, Skylar, dała mi tę koszulkę, ponieważ ta, którą miałem na sobie, była pewnie za bardzo funkowa."
Overkill.pl