W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
38 utworów na 38 lat istnienia Metalliki
dodane 28.10.2019 00:17:03 przez: Marios
wyświetleń: 2610
Metallica kończy 38 lat! Jak wieść historyczna niesie, 28 października 1981 roku Lars Ulrich i James Hetfield powołali do życia swój zespół. Sporządzona przeze mnie lista opiera się o numery, które okazały się niezwykle ważne dla rozwoju i nieustannego trwania kariery Metalliki. To za ich sprawą i dzięki ich promowaniu, Metallica rok w rok pięła się po drabinie zwanej popularnością. Dzięki części tych właśnie kompozycji, po jakichś dziewięciu latach od założenia zespołu zaczęto wkładać Metallicę w ramy obrazu zatytułowanego sukces komercyjny.







Taktyka małych kroków, mozolnie przez lata stawianych, przyniosła nie do końca zaskakujący efekt, zwany sukcesem. Nie zabrakło oczywiście utworów, które powstały już w czasach ugruntowanej pozycji zespołu. Także wydawnictwa post-sukcesowe robiły i nadal robią sporo zamieszania wokół najwspanialszej kapeli na świecie.


1. Hit the Lights (First Pass version Metal Massacre 1982) – podłej jakości nagranie na zwykłym składaku, a ile zamieszania. No i jedyny utwór nagrany, gdy było ich pięciu.



2. (Anesthesia) Pulling Teeth (1983) – przez trzy lata stały element koncertów zespołu. Gdy pozostała trójka łapała oddech, Cliff w nieskończoność modyfikował na żywo swoje solo. W ramach S&M2 hołd Cliffowi oddano chyba najpełniej.



3. Seek And Destroy (1983) – utwór nagrano 38 lat temu. Przez niemal dwie ostatnie dekady stały element w secie. Choć na pierwszy rzut ucha, nie musiało być to sprawą oczywistą.



4. Fade to Black (1984) – pierwsza ballada, pierwsze mimowolne próby zawojowania radia, pierwsze oskarżenia o sprzedanie się.

5. The Call of Ktulu (1984) – pierwszy instrumental, i od razu majstersztyk. Słyszałem legendy o tym, że po kilkudziesięciu przesłuchaniach utwór niemiłosiernie nudzi.

6. For Whom the Bell Tolls (1984) – nawet jeśli bezpośrednio po wydaniu Ride the Lightning, For Whom uważany był za numer co najmniej solidny, to jego postrzeganie zmieniło się po śmierci Cliffa Burtona. Gdy w latach 1991/1992 Metallica postanowiła rozhulać legendę swojego nieżyjącego basisty, kompozycja ta wdrapała się na ten sam poziom ckliwości, co Orion. Dodatkowo jest to pierwsza kompozycja, którą zdecydowano się skrócić (najpierw do 5:10, a w wersji „edit” do 3:59) i wrzucić na singiel. Mimo tych zabiegów utwór miał ciężkie radiowe życie.



7. Master of Puppets (1986) – w 2014 roku podczas trasy By Request, utwór wygrywał głosowanie fanów na każdym koncercie. Klasyk, klasyk i jeszcze raz klasyk.

8. Orion – nieodłączny kawałek wielu telewizyjnych reportaży, które traktowały o nieżyjącym Burtonie. Film puszczany w czasie promowania Czarnego Albumu zamiast suportu oraz dopełnienie historii Cliffa tym utworem, były początkiem kreowania legendy byłego basisty zespołu.

9. Damage, Inc. (1986) – nawet jeśli nie bardzo kojarzony z koncertów, to utwór narobił sporo zamieszania, stając się głównym elementem krążka Master Of Puppets w edycji z naklejką ostrzegającą o wulgaryzmach. Na przekór sarkastycznemu ostrzeżeniu, troszkę egzemplarzy płyty musiało znaleźć nowych właścicieli dzięki tej nalepce i temu tytułowi.

10. One (1988) – pierwszy teledysk. Szturmem zawojował MTV, pomimo tego, że premierę miał grubo po północy.



11. Harvester of Sorrow (1988/1991) – na kim nie zrobił wrażenia teledysk z lotniska Tuszino w Moskwie? Takimi strzałami wideo łapało się popularność.



12. So What! (1990) – niby zwykła przymiarka do nagrywania albumu w One On One Studios. Radio tego nie zagra, MTV nie puści, bo nie ma teledysku. Całą robotę zrobił obrazoburczy tekst. Usłyszymy tutaj również najbardziej „zdartego” głosowo Hetfielda. Wokalna rzeźnia, a jak przebojowo. Utwór posłużył jako środkowy palec wymierzony w telewizyjną branżunię i jej ograniczenia: Chłopcy, pamiętajcie, że w występie na żywo nie może być żadnych przekleństw. Sugestia podziałała na zespół jak płachta na byka. Robbie Willimas zapowiadał Metallicę w MTV Europe Music Awards ’96 i jeszcze nie wiedział, co się wydarzy. O ile na żywo poleciało zwyczajnie, o tyle powtórki okraszone są już pikową cenzurą. I właśnie ta ocenzurowana wersja brzmi mega zabawnie. W każdym razie w świat poszło.



13. Enter Sandman (1991) – walec nieustannie wykorzystywany w czasie imprez sportowych. Być może dziś numer nawet bardziej popularny, niż Nothing Else Matters.



14. The Unforgiven (1991) – skoro ta kompozycja nieustannie gości na falach pierdolnika zwanego Radio ZET, to jak często mielony jest w rozgłośniach całego świata?



15. Nothing Else Matters (1991) – petarda dla wszelkiej maści telewizji, które w ramówce miały blok z teledyskami. Fani potrafią z pamięci opowiedzieć ten teledysk scena po scenie. Za każdym razem, gdy oglądam klip, mam nadzieję, że Jason tym razem trafi do tego kosza. Niestety, nigdy mu się to jeszcze nie udało.



16. Stone Cold Crazy (1990) – czy można zdobyć Grammy za składankowy cover, który umieszczony został na 12 miejscu krążka nr 2? Można. Ten utwór tego przykładem. Oczywiście Lars drwił z kapituły przyznającej Grammy za to, że panowie w ogóle znaleźli ten numer na podwójnym składaku. Jeśli publiczność dwa lata wcześniej nie była tak spostrzegawcza, jak ci od Grammy, to w sierpniu 1992 roku na stadionie Wembley, wraz z fanami muzyki zgromadzonymi przed telewizorami, musieli zarejestrować brawurowe wykonanie Queen z Tommym Iommim i Jamesem Hetfieldem u boku.



17. Whiplash (Live Shit 1993) – tutaj bardziej chodzi o cały sfilmowany występ z San Diego. Petarda, totalny koncertowy rozpierdol. Kwintesencja Metalliki. Odpalcie sobie ten koncert po raz 2352 i utwierdźcie się w przekonaniu, że to właśnie na trasie promującej Czarny Album Metallica zdobyła szczyt góry zwanej sukcesem, a wydany po tychże koncertach zestaw Live Shit był etapem wbijania flagi z napisem Metallica na owym szczycie. Whiplash wybrałem ze względu na totalną brutalność wykonania tego kawałka. Wybierzcie sobie numer, jaki chcecie. Każde wykonanie z Live Shit będzie idealne do promowania tego zespołu.



18. Until it Sleeps (1996) – Jeśli na początku sam utwór wrażenia nie robił, to w połączeniu z teledyskiem okazał się maszyną napędzającą zainteresowanie „alternatywną” Metallicą. Po dziś dzień zdarza mi się wpadać na recenzje, czy opisy Load w tonie: Dawni metalowcy też zapragnęli alternatywy. Metallica kopiuje tutaj The Withe Stripes. Dziwne, nie? Kurwa, bardzo dziwne! Zanim The White Strpies zebrali się do kupy i zechcieli wydać pierwszy krążek w 1997 roku, płyta Load od dobrych kilku miesięcy stała na półkach sklepowych. Co najwyżej to The White Stripes mógł skopiować Metallicę. Metallica prekursorem alternatywy, na której można zarobić? Wychodzi na to, że jak najbardziej tak. Jack White potwierdzi.



19. Hero Of the Day (1996) – przypominam, że w tym zestawieniu chodzi mi o potencjał na sprzedanie twórczości Metalliki. Kto z Was nie oglądał z szeroko otwartymi oczami przynajmniej końcówki teledysku Hero of the Day? Klip puszczony raz na jakiś czas na Vivie, zostawał w pamięci młodego fana Metalliki. Puszczony kieeeedyś w niedzielę o 15.00 program Personality z godziną teledysków Metalliki, pochłonął mnie na dziesiątki, jeśli nie setki godzin ponownego oglądania z taśmy VHS. To dzięki Personality pierwszy raz w życiu mogłem delektować się np. obrazkiem do King Nothing. PS: Jest też wersja z S&M ’99: przekurwiście fantastycznie melodyjne chórki Jasona w Hero z S&M rozpierdalają mi głowę za każdym razem, gdy odpalam tę koncertową wersję.



20. Mama Said (1996) – I rozpętała się burza. Jeśli kompozycja nie podobała się bez teledysku, to z obrazem utwór stał się pierwszym na naprawdę wielką skalę, na którym bez ustanku wieszano psy. Skończyło się to wszystko burzą w szklance wody. Jak to się mówi? Psy szczekają, karawana jedzie dalej.



21. The Memory Remains (1997) – I znów teledysk zrobił robotę. Sam pamiętam, jak siedziałem przed telewizorem i zbierałem szczękę z podłogi. Jak oni to zrobili? Jakim cudem się nie poprzewracali? – wrażenie robił nie tylko sam klip, ale też cena jego produkcji, która w MTV odbijała się co chwila szerokim echem – 400 000 dolców. Kosmos. A muzyka, jeśli od początku była na drugim planie, to po wysłuchaniu każdego utworu setki razy, w końcu każdy taki wpadnie w ucho.



22. Turn the Page (1998) – Nie dość, że numer bardzo dobry, to jeszcze teledysk zabójczy. Miałem jakieś 13, 14 lat? Ileż ja czasu po północy polowałem na wersję nieocenzurowaną… No i czyj kolega nie sprawdzał później filmografii z panią Ginger Lynn, niech pierwszy rzuci kamieniem. Naprawdę spore medialne zamieszanie.



23. Whiskey in the Jar (1998) – do popowej wersji Thin Lizzy Metallica dołożyła pozornej ciężkości za pomocą przesteru i wyszedł przebojowy misz-masz żywcem wyjęty z The Misfits. Radio złapało przynętę i potem już poszło. Radiowo numer szalał w eterze jako ta „ostrzejsza” Metallica. Mimo mielenia kawałka w radiowej ramówce i rzeźnickiego „yeah”, które Hetfield tutaj wyjątkowo uskutecznił, nic nie było i nie jest w stanie zarżnąć tej kompozycji. Przyjemność słuchania na wieki wieków.



24. No Leaf Clover (1999) – utwór przygotowany specjalnie na okoliczność koncertów z orkiestrą symfoniczną. Okraszony teledyskiem i przeznaczony na promocję albumu S&M. Po wielu, wielu latach numer ten jest o wiele bardziej popularny od –Human – drugiej nowości z występów z filharmonikami. Doczekał się kilkunastu koncertowych wykonań bez orkiestry.



25. Nothing Else Matters (S&M 1999) – Piszcie co chcecie, ale ponownie najbardziej znana ballada Metalliki stała się lokomotywą promocyjną dla przedsięwzięcia zespołu. Osobiście muszę przyznać, że dla mnie największym impulsem do kupienia podwójnej oryginalnej kasety były 54 sekundy kończące Master Of Puppets. Natomiast w NEM’99 ogromne wrażenie robił na mnie niski sposób śpiewania Jamesa, no i ta niesamowita aranżacja. Z każdym kolejnym tygodniem, śledząc 30 ton… Lista, lista… Lista przebojów, z wypiekami czekałem na wizyjny fragment NEM.



26. I Disappear (2000) – pierwszy autorski utwór, skomponowany do filmu. Twórcy Mission Imposible 2 chcieli od Metalliki głównego hitu, ale kapela zadecydowała, że wystarczą im napisy końcowe. Hit ostatecznie przypadł w udziale Limp Bizkit. Najwięcej zamieszania numer zrobił jednak nie w filmie, a w Internecie na stronach Napstera. Radiowcy masowo ściągali jedną z sześciu wersji „work in progres” i bez kalkulowania prezentowali w eterze. Którą wersję preferujecie? Singlowy oryginał, czy napsterowy work in progress?



27. Frantic (2003)
28. St. Anger (2003) – oto dwa jedyne silniki napędowe, które rozkręcały w MTV potrzebę zainteresowania się nowym albumem Metalliki. Trochę czasu zajęło mi, żeby trafić na satelicie w niemieckim MTV program o studyjnej dłubaninie. Był to długi, (ok. półtoragodzinny) program (poprzetykany maksymalnie reklamami). Pretekstem nakręcenia tego materiału była praca nad teledyskiem do Frantic. James siedział na rozkładanym biwakowym krzesełku i gadał. Lars siedział na rozkładanym biwakowym krzesełku i też gadał. Wszystko zagłuszone niemieckim lektorem. Z urywków w HQ poleciało zagłuszone kilka sekund któregoś koweru The Ramones. Machina telewizyjnej promocji kręciła się w najlepsze. Do dziś nie znalazłem tego programu na YouTube, ani nigdzie indziej. Po VHS-ie z nagraniem nie ma śladu.



29. The New Song (2006) – Jest 6 czerwca 2006 roku. Metallica w Niemczech prezentuje nowy utwór. Wówczas było to jedynie prezentacją kompozycji, z którą nie wiadomo, co się stanie. Po czasie okazało się, że piosenka była początkiem tego, by – jak zachęcał Rick Rubin – nie bać się inspirować przeszłością. The New Song okazała się ciekawostką, z której skwapliwie skorzystano na nowym albumie. No i jest to pierwszy kompozytorski ślad całej czwórki muzyków. Ów kompozytorski układ utrzymał się w karierze Metalliki przez 26 utworów obecnego składu.



30. The End Of the Line (2008) – utwór bez teledysku, ale bardzo wymowny w temacie ówczesnego podejścia do komponowania. The New Song poszatkowano i fragmenty zostały wkomponowane do studyjnego utworu. Takich kompozytorskich ważnych strzałów było na Death Magnetic więcej.

31. All Nightmare Long (2008) – utwór najbardziej chyba doceniony przez zaangażowanych fanów. Numer w bardzo podobnej formie znany jest od czasów Presidio. Kwintesencja sugestii Rubina o korzystaniu z przeszłości. Gdy pierwszy raz widziałem, jak Phil Towle podawał Jamesowi kartkę z propozycją na tekst, byłem przekonany, że utwór zostanie schowany do szuflady bardzo głęboko. Na Demo Magnetic piosenkę lekko przyśpieszono i James zaproponował nowy tekst. Wersja finalna jest jeszcze szybsza.



32. The Day That Never Comes (2008) – pierwszy internetowy promocyjny strzał z wysokiej półki. Metallica ogłasza, że tego i tego maja uprasza się fanów śledzić profil zespołu na portalu myspace i wyczekiwać pierwszej prezentacji utworu z nadchodzącego albumu. Gotowałem się niemiłosiernie do umówionej godziny. Od maja do września singiel był przeze mnie katowany niemiłosiernie. Pamiętam, że słuchając utworu pierwszy raz, przy refrenie klaskałem z zachwytu. Co by nie napisać – The Day That Never Comes po wielu latach okazała się kompozycją najbardziej rozpoznawalną na Death Magnetic.




33. Junior Dad (2011) – choćbyście nie wiem jak nienawidzili poematu Lou Reeda, to patrząc pierwszy raz na tracklistę, która została ogłoszona na długo przed premierą podwójnego albumu, zachodziliście w głowę ile to fantastycznych patentów musiała skomponować Metallica, żeby wypełnić muzyką niemal 20 minut. Nigdy wszak tak długiej kompozycji panowie nie popełnili. I nawet jeśli nigdy nie przesłuchaliście Junior Dad od początku do końca, to zamiar promocyjny i nutka przedpremierowej niepewności została zasiana. Szerowanie, udostępnianie, linkowanie i inne tego typu internetowe zabiegi sprawiły, że cała zawartość współpracy między Metallicą a Reedem rozchodziła się wiralowo.

34. Hell And Back (2011/2012) – Czy kompozycja odrzucona przy układaniu setlisty na nowy album jest czymś ważnym w karierze kapeli? Akurat ta jedna narobiła po ukazaniu się Death Magnetic sporo zamieszania. Tajemniczy tytuł Shine krążył wśród fanów jako mistyczny niewydany, acz gotowy utwór. Numer jako jedyny z czterech umieszczonych na epce Beyond Magnetic znalazł się w koncertowym secie więcej niż raz.




35. One (with Lang Lang 2014) – po co Lars zawracał sobie głowę bawieniem się w wersję z chińskim pianistą? To, co na początku wydawać się mogło mniej zaznajomionym z historią Metalliki jakąś niepotrzebną fanaberią, dość szybko nabrało sensu. Ktoś powie: Ale robienie czegoś takiego tylko na jednorazowy występ na rozdaniu Grammy też przecież nie ma żadnego głębszego sensu. Dla kariery Metalliki, a bardziej – dla fanów w pewnym zakątku świata, których państwowa machina rządowa dumnie nazywa „państwem środka”, owa wersja miała sens fundamentalny. Gdy w 2013 roku Metallica po raz pierwszy dostała szansę zagrania dla fanów w Chinach, na dzień dobry panowie dostali długą listę własnych utworów, których grać im nie wolno. Zabroniono między innymi dwóch klasyków: Master of Puppets oraz One. Mimo tego, że Kirk zariffował fragmenty owych kompozycji, a Chińczycy i tak głośno śpiewali, to oficjalnie nie mogli w całości zaprezentować owych utworów. To po tych dwóch chińskich występach Lars wpadł na pomysł choć częściowego obejścia cenzorskich założeń chińskiego rządu. Zaangażowanie chińskiego pianisty Langa Langa do wspólnego występu podczas Grammy 2014 było tylko preludium całej akcji. W styczniu 2017 Metallica wróciła na dwa występy do Chin. Znów na żadnym z nich nie zagrali Master of Puppets. Ba, tym razem władze postanowiły dodatkowo zablokować wykonanie nowego utworu – Hardwired. Zamiast tego, panowie zagrali Breadfan. Ale drugi występ przeszedł już na zawsze do historii najważniejszych koncertów Metalliki. Oto 18 stycznia 2017 roku na pierwszy bis na scenę zostaje zaproszony Lang Lang. I panowie wspólnie odgrywają zakazany przez władze One. Metallica połączyła siły z przedstawicielem narodu chińskiego, by dać prztyczka w nos chińskiej cenzurze.



36. Lords Of Summer (2014) – założenie w przypadku Metalliki bez precedensu: przyjedziemy do was i do zestawu, który Wy wybierzecie, my zagramy całkowicie nowy utwór, skomponowany specjalnie na okoliczność By Request. Zespół zrobił coś takiego po raz pierwszy w swojej wówczas 33-letniej karierze. Mało tego: skomponowaną, nagraną i wydaną w formie winylowego singla wersji, dwa lata później zdecydowano się edytować już istniejącą kompozycję i dołożyć ją na bonusowy dysk nowego albumu.



37. Hardwired (2016) – kto z Was 18 sierpnia 2016 roku dostał obuchem w głowę, gdy zobaczył nowy materiał od Metalliki? Żadnej promocji, żadnego odliczania, żadnego trzymania w niepewności. Pocisnęli panowie z grubej rury. Ważność tej piosenki polega na tym, że absolutnie mało kto się spodziewał takiej formy rozkręcania promowania nowej płyty. Do dziś teledysk odtworzono na YouTube ponad 46 mln razy.



38. Moth Into Flame (2016) – drugi motor napędowy krążka Hardwired… To Self-Destruct. Po pierwsze: to po prostu znakomita kompozycja jest. Po udostępnieniu na YouTube w postaci drugiego singla, przez długi czas Moth ustępował dość znacznie w wyświetleniach pierwszemu Hardwired. Wszystko zmieniło się po występie u boku Lady Gagi na Grammy 2017. Do październkia 2019 roku to Moth Into Flame zebrał na YouTube najwięcej wyświetleń ze wszystkich utworów nowego albumu.





BONUS: jeden na przyszłość…


Wybierając bukiet kwiatów dla jubilata, czy solenizanta, prawie zawsze dokłada się jeden kwiat „na szczęśliwą przyszłość”. A gdyby kwiat zamienić w dodatkowy utwór na dalsze szczęśliwe lata Metalliki? Ogólnoświatowa rozpoznawalność tej kompozycji może być co prawda nikła, ale jej słowa znakomicie oddają podejście Metalliki do własnej kariery i biznesu muzycznego. Ja wybieram strzał z Death Magnetic pt. Broken, Beat & Scarred. Muzyka, jak zawsze w przypadku Metalliki, jest na najwyższym poziomie, nawet jeśli z jakichś powodów utwór nie wybił się do roli światowego hitu. Przyszłość kapeli determinują w tym przypadku przede wszystkim słowa: na początku - Co nas nie zabije, to nas wzmocni, i na końcu: Jesteśmy trudni do zajebania – czego Metallice z całego serca życzę na dalsze lata owocnej kariery.







Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 7
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Sue
29.10.2019 22:11:45
O  IP: 0.0.0.176
A teraz u wszystkich gary brzmią jak automat a nie żywa perkusja . - święta prawda. Dlatego właśnie, że instrumenty brzmią współcześnie inaczej u wszystkich prawie muzyków, nie tylko Mety, albumy wydawane współcześnie przez muzyków starej daty nigdy nie przejdą do historii. Inny sposób nagrywania czy raczej miksowania. A może to instrumenty produkowane współcześnie inaczej brzmią? Nie znam się na tym, ale faktycznie brzmią jak automat.
vicek
29.10.2019 19:51:02
O  IP: 0.0.0.78
Podłej jakości ??? Tak powinna brzmieć muzyka metalowa. Zawsze wolałem takie brzmienie dem różnych zespołów od tego wypieszczonego ze studia . A teraz u wszystkich gary brzmią jak automat a nie żywa perkusja .
a7xsz
28.10.2019 21:27:42
O  IP: 0.0.0.37
Ktulu " Słyszałem legendy o tym, że po kilkudziesięciu przesłuchaniach utwór niemiłosiernie nudzi " - dobre :D

For Whom to "dziwny" utwór. Świetny, ale bardzo niesinglowy. Choćby nie wiem jak uciąć

Unforgiven - dużo w radiach, a za mało w świecie Metalliki. Tak mi się wydaje.

Until it Sleeps - niedoceniany. Świetny kawałek i świetny teledysk.

Mama Said - jak dla mnie teledysk do tego mógłby nigdy nie powstać..

No Leaf, Disappear, Hardwired - coś pięknego :)
swirkh
28.10.2019 18:39:31
O  IP: 0.0.0.62
All Within My Hands w pewnym momencie jest szybszy niż Fight Fire czy Dyers Eve ;) Najszybszym kawałkiem Mety teoretycnie jest chyba One (machine gun part - prawie 220 BPM)
Sue
28.10.2019 17:01:47
O  IP: 0.0.0.176
Przyznam.. nawet nie lubię Dyers Eve.
JaCkyLL
28.10.2019 15:27:48
O  IP: 0.0.0.212
szybszy niż Dyers Eve ?
Sue
28.10.2019 14:39:58
O  IP: 0.0.0.176
Ja bym dodała kilka innych. Przede wszystkim Fight Fire with Fire z RTL, za to, że jest to najszybszy utwór Mety i tego już nigdy nie prześcignęli. ;) Otwiera RTL, a zazwyczaj na początek artyści różnego pokroju dają utwór, który jest ich zdaniem najbardziej chwytliwy. Dla mnie to najbardziej chwytliwy utwór z RTL. ;)
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak