W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Jason Newsted o czasach ...And Justice For All [listopadowy wywiad dla So What! - cz. 1]
dodane 05.12.2018 00:37:17 przez: Marios
wyświetleń: 2942
Wraz z początkiem listopada w świecie Metalliki pojawiło się wydawnictwo wyczekiwane dość mocno. Mowa o rozszerzonej wersji albumu ...And Justice For All. Z tej okazji oprócz wspólnej półtoragodzinnej wideo-rozmowy z Metallicą, redaktor sekcji So What!, Steffan Chirazi przeprowadził długą pogadankę z byłym basistą Metalliki - Jasonem Newstedem.



Jako że rozmowa jest dość długa, postanowiłem podzielić ją na trzy części. W każdej będzie ok. piętnastu pytań i odpowiedzi. Czas na pierwszą dawkę wiadomości od Jasona.





tekst: Steffan Chirazi




Trudno opisać energię, którą Jason Newsted przywiózł z Arizony do Tommy's Joint w noc, gdy został namaszczony na następnego basistę Metalliki w środku jesieni 1986 roku. Jego oczy jak kryształy chwytały każdy promień słońca, każdą wiązkę światła. Był podekscytowany: jak szampan, jak butelka piwa wstrząśnięta miesiąc wcześniej, z której ma być usunięta nakrętka. Trudno każdemu z nas wyobrazić sobie to miejsce, w które zdecydował się wejść Jason, miejsce, które zaakceptował, buty, w które wszedł. Bo chociaż Jason nigdy wcześniej nie wchodził w czyjeś buty, tym razem to zrobił. Tak po prostu było. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co będzie dalej. Nie wiadomo było nawet, czy ten, który właśnie dołączył będzie „tym nowym” przez dłuższy czas. I w taki sposób ten promieniejący, pozytywny, energiczny młody człowiek wykorzystał wszystkie swoje środkowo-zachodnie cechy, by pomóc Larsowi, Jamesowi i Kirkowi wyżłobić ścieżkę do przodu i zdominować nie tylko świat metalu, ale cały biznes muzyczny.

Widziałem wpływ i znaczenie Jasona dla Metalliki. Miałem możliwość obserwować z pierwszej ręki kluczowe momenty w karierze Metalliki. Byłem też świadkiem okresów walki i tych niezręcznych sytuacji. Bardziej niż ktokolwiek inny, obserwowałem człowieka, który zawsze robił wszystko do ostatniej kropli krwi, zawsze gotowy do poświęceń, zawsze podnoszący się i krwawiący Metallicą zawsze wtedy, gdy wymagały tego okoliczności, a nawet wówczas, gdy nie było takiej potrzeby. Postawa Jasona była od początku taka sama, wzmocniona wspaniałą, silną rodziną. Jason Newsted zawsze miał duży apetyt na wykonywanie wszystkich obowiązków.

Siadając z Jasonem do rozmowy o czasach ...And Justice for All, wyzwanie polegało nie na tym, o czym rozmawialiśmy, ale na tym ile jeszcze tematów zostawiliśmy na stole do przyszłych dyskusji. Teraz, kiedy jego artystyczna kariera rozwija się w tak cudownym momencie, Jason czuje się szczęśliwy i zadowolony bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Przebrnęliśmy przez te wczesne lata, przez etap „garażowy”, przez lata Justice. Rozmawialiśmy blisko półtorej godziny. Rozmowa była tak absorbująca, że czułem, iż skończyliśmy ją po dwudziestu minutach.






Myślę, że w historię Metalliki powinniśmy wkroczyć od czasu końcowej części trasy Master of Puppets i moment nagrywania EPki Garage Days. Jak dziś patrzysz na czasy, gdy zanurzyłeś się w Metallice po raz pierwszy?

Pamiętam to, pamiętam tamto. Mówiąc „to” mam na myśli wszystkie te szalone sprawy... Wszystko biegło naprawdę szybko. Nadal byłem na niesamowitych obrotach przez to, co stało się chwilę wcześniej. Koncerty z Ozzym, Master of Puppets... To było dla wszystkich czymś niespodziewanym. Sporo dziwnych, pokręconych rzeczy, a mimo wszystko dawaliśmy radę. Zaczynając tę przygodę, sądzę, że to był jakiś sposób, by dokonać regeneracji. Chciałem utrzymać to wszystko w zdrowiu. Aby utrzymać wszystko przy życiu, nie chciałem robić nic złego, chciałem być tym najlepszym z możliwych, chciałem podziękować za moją szansę. Takie zachowania w takim momencie są czymś naturalnym, prawda? Więc to jest to, co pamiętam. Po prostu starałem się być najlepszym jak mogłem. Chciałem być i nie stracić koncentracji: nie spóźnić się, podejść do tego tak profesjonalnie jak tylko potrafię.

A potem, gdy zobaczyłem te wszystkie zdjęcia w książce dołączonej do boxu Justice, przypomniało mi się to całe szaleństwo. Ogólnie sprawę ujmując: to było bardzo przyjemne i bardzo szybkie tempo.

W każdym razie w młodości czułeś pewne zakłopotanie, prawda? Czy powiedziałbyś, że zawsze byłeś kimś, zanim przyszedłeś do zespołu; kimś kto lubił narzucać sobie szybkie tempo? Zawsze miałeś zamiar robić projekty, czy utwory. Nawet we Flotsam & Jetsam.

Naprawdę uważam, że to prawda. Patrzę teraz na to, co się wydarzyło i zawsze jestem liderem projektów, które stworzyłem. Ciężko byłoby ludziom za mną nadążyć. Sądzę, że to mój naturalny stan. Prawdopodobnie taki sposób działania wywodzi się z cząstki energii mojego ojca. On zawsze mi mówił, żebym przejmował inicjatywę, łapał za wodze i wykorzystywał swoje talenty.

Twój ojciec. Trzeba zauważyć, że twój ojciec był nie tylko uroczym facetem, ale zawsze też miał bardzo duży wpływ na ciebie. Pamiętam, że widziałem go bardzo dużo razy. Wydawał mi się bardzo dobrą, uczciwą osobą. Taki dobry amerykański facet.

I tak jest po dziś dzień. Ma 83 lata i przychodzi na wszystkie koncerty Chophouse Band. Robi swoje i wciąż jest tym dumnym kolesiem. Teraz może śpiewać piosenki, które gramy, a to dla niego zupełnie inna przygoda, fajne wibracje. On wciąż jest przykładem. Nadal angażuje się w wolontariat i tego typu rzeczy.

Tak, to niesamowite. Jeszcze twój brat. Newstedowie zawsze byli bardzo pomocni. Pamiętam, że w początkowych latach (w Metallice) widziałeś niektórych rodziców chłopaków z Metalliki, ale tak naprawdę nie widziałeś dużej rodziny podobnej do twojej. Mam na myśli to, że twoja rodzina byłaby w pobliżu nie oferując niczego, prócz pozytywnych fluidów. Było jasne: Klan Newstedów jest w pobliżu, i to było fajne, prawda?

Tak, nawet jeśli czasami chłopaki żartowali w stylu: „Ile osób od Jasona jest na liście gości?” Wiesz, James zwracał się do mojej mamy „Mamo”, albo „Mamo Newsted” – nalegała na to, gdy go widziała. Takie zachowania mówią prawie wszystko. Wszyscy patrzyli na nią w ten sposób. Taki jest klimat tamtych czasów.





Próbuję dokopać się w twojej pamięci do twojego zespołu... Mówiliśmy o tym, że jesteś zdecydowanie liderem, zawsze energicznym, zawsze przynoszącym dużo pozytywnej energii do tego, co przez ten czas zrobiłeś. Dodajmy do tego dynamikę rodziny. Kiedy spojrzysz wstecz i zobaczysz, skąd przybyła Metallica akurat w tej chwili swojej historii, chwili, która była momentem potencjalnego wielkiego załamania... Może ich komunikacja nie była najlepsza... Czy uważasz, że wszystko, co przyniosłeś do Metalliki ponad twoje zdolności muzyczne, było niezbędne do tego, by utrzymać ich razem? I chodzi mi absolutnie o wszystko, np. rodzinna lista gości Newsteda, bo sprowadzenie rodziny być może było elementem, którego potrzebowali?

Łał. Pięknie powiedziane. Z biegiem czasu, każdy, kto to wszystko obserwował z bliska, mógł rozszyfrować role, jakie grał każdy członek w Metallice. Nikt w Metallice nie był mniej istotny, niż następny. Na scenie pojawiły się oczywiste rzeczy, które wszyscy widzieli i o których wiedzieli, a za kulisami kryło się coś więcej. Moja stabilność, moja rodzina i wszystkie te emocjonalne sprawy były fundamentem, dzięki któremu miałem odpowiednie emocje do tego, by radzić sobie z podróżą, przez którą przechodziliśmy, przez którą oni przeszli. Kiedy Metallica została poproszona o pomoc, wiecie, dla Make a Wish Foundation (fundacja powstała w Arizonie w 1980 roku - przyp. Marios) już w momencie, kiedy byłem trzy, może cztery miesiące w zespole. Już byłem tą osobą, która zajęła się sprawami fundacji. Więc częścią mojej roli w Metallice, oprócz bycia cheerliderką i gościem od machania głową, było zajmowanie się przynajmniej w części tym emocjonalnym obciążeniem, by utrzymać kolektyw.

Spoko. Popraw mnie, jeśli się mylę, świta mi myśl – wydaje mi się, że w drugim domu w Carson, tym który Lars przeznaczył na próby z kowerami do Garage Days Re-Revisited – wydaje mi się, że to ty byłeś odpowiedzialny za projekt zrobienia sali prób z garażu.

Dobrze ci świta. We wkładce EPki jest napisane: „budowniczy majster J. Newkid” – czy jakoś tak. To zdecydowanie ja byłem tym, który zamówił materiały do budowy. Izolację dźwiękową i tego typu rzeczy. Parę razy obudziłem Larsa zbyt wcześnie, to na pewno. [Wykonanie garażu] było częścią mojej umowy w zespole, a to wszystko dlatego, że mój dziadek nauczył mnie sztuki budowania, gdy byłem dzieciakiem. Po prostu robiłem to, co wiedziałem, że zawsze mi się przyda. Zrobienie z garażu sali prób, było nam w tamtym czasie potrzebne.

Było dużo potu, ale zadziałało tak, jak miało zadziałać.

I to było coś, co być może było dla nas najważniejsze, stary. Utrzymanie uczciwości w zespole. Od tego momentu wszystko zaczęło iść bardzo dobrze. Szykowali się do naprawdę wielkiej, pieprzonej premiery. Dobrze się stało, że urządziliśmy sobie ten szkoleniowy maraton.

Czy zdawałeś sobie sprawę z tego, z jak głębokimi problemami mierzyła się pozostała trójka? Czy miałeś wrażenie, że żyją z tak wielką traumą? Czy już na początku zaakceptowałeś to, że pewnie będzie jakaś ilość gównianych rzeczy, bo po prostu byli z tym tam, gdzie byli? Czy były chwile, w których myślałeś: Cholera, nie tego się spodziewałem po dołączeniu do Metalliki.

Nie miałem takich myśli. Nie miałem świadomości tego, by [te gówniane rzeczy] się urzeczywistniły. Byłem przytłoczony tylko tym, że miałem szansę dołączyć do tego zespołu, robiąc wszystko, co w mojej mocy i grając na basie. To najlepsze, co mogłem wtedy zrobić. Żyć bardzo blisko tych wydarzeń, żyć na cześć Cliffa, a to nie jest nic gównianego. To nie jest żadna bzdura, czy tego typu głupoty. Nie chciałem zawieść Cliffa. Nie chciałem zawieść Metalliki. Nie chciałem zawieść siebie. Oto, co miało wówczas dla mnie znaczenie. Mierzyłem się z ciosami, które wynikały z tego wszystkiego. A smutek i podobne tego typu reakcje w moim kierunku? Nie zdawałem sobie z tego sprawy, nie miałem, kurwa, pojęcia o czymkolwiek. Dopóki nie dostałem łopatologicznie w łeb, nie zdawałem sobie z niczego takiego sprawy. Było kilka chwil z Torbenem (ojcem Larsa) i Jan (mamą Cliffa), gdzie próbowali mnie troszkę przygotować, ale nie ma mowy o tym, by któreś z nich odegrało jakąś rolę w uświadomieniu mnie na temat tego, co będę musiał robić, żeby jechać z tym dalej. Jechać z impetem, wkładając w to całą energię, by nadal wykorzystywać tę szansę. Szansę na autobusy, samoloty, pociągi i całe to gówno. Kopać tyłki i dążyć nieustannie do sukcesu! To niewiarygodne obciążenie dla 23, 24-letnich chłopaków.





Gdy mówisz o tym w tak wyraźny sposób, to takie podejście jest istnym wariactwem.

Widzisz? Nie mogłem się tym zamartwiać. Taki mój sposób działania się wtedy jeszcze rozwinął. Ja do tamtego momentu traciłem tylko zwierzęta. Moi dziadkowie wtedy jeszcze żyli, więc nie wiedziałem jak to jest. Próbowałem okazać szacunek Cliffowi w sposób najlepszy jaki byłem w stanie, ponieważ wiedziałem, że jest to ważne dla tych osób tworzących Metallicę. Wiedziałem, jaka to dla nich ważna sprawa. Najważniejszą sprawą dla mnie było to, by nie przekroczyć granicy. Starałem się być sobą, jak najlepiej potrafiłem, ale nie mogłem włazić z butami za tę linię. Musiałem zachować szacunek. Musiałem się upewnić, że ci ludzie zrozumieli to, że ja wiem co się dzieje. I że zrobię co w mojej mocy. Tyle. Dziecięcy zachwyt i fascynacja jak w kurwę strzelił, stary.

Bardzo interesujące jest to, że jesteś w wieku jakim jesteś, a mimo tego coś, co ja zapamiętałem po czasie jako nieco zamglone, ty przeżywasz z głębszym bólem, bo po prostu przez to przechodzisz.

Z pewnością.

Wspominając krótko o „złych” rzeczach, które się wtedy wydarzyły i myślę, że powinniśmy o nie zahaczyć, były szczoteczki do zębów (naprawdę mała sprawa). Wydaje mi się, że pamiętam, że było ich trzy i jedna.

Nie pamiętam tego!

Pamiętam, że widziałem na stole szczoteczki do zębów. Trzy były położone po jednej stronie stołu, a twoja po drugiej, osobno. Powiedziałbym, że było to trochę dziwaczne.

Cholercia! Jakieś szczegóły?





Jakie dziwaczne sprawy pamiętasz z tych początkowych lat, że pomyślałeś: To trochę dziwne, ale dam radę. Poradzę sobie z tym.

Wiesz, uważam, że należy to wszystko poprostować, ponieważ sądzę, że pewne opowieści wymknęły się z tego, co kiedykolwiek miało miejsce. Dzieje się tak dlatego, że ludzie wrastają w te opowieści, budują mity i tak dalej. Pamiętam takie dziwaczne sprawy. W pierwszych sześciu, czy ośmiu dniach bycia w Metallice, wydarzyły się dwie znaczące rzeczy, które pamiętam, a które były bezsprzecznie uważane za gówniane. Reszta spraw, które miały miejsce wewnątrz zespołu, była czymś, z czym wspólnie się zmagaliśmy. Ale dwie sprawy pamiętam...

Drugiego dnia w Japonii, a byłem w Metallice osiem czy dziewięć dni, Scott Ian z Anthrax przyjechał do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Byłem oczarowany nie tylko podróżą samolotem, nie tylko przejechaniem do hotelu – tym super miłym miejscem, gdzie wszyscy są dla ciebie naprawdę uprzejmi, dając ci prezenty i tego typu rzeczy. Metallica była wówczas w Japonii po raz pierwszy. Nadal trwało tam „gówno Beatlesów” – jak to nazywam. Wiesz, wchodzenie i wychodzenie tylnymi drzwiami, jakieś miejsca ucieczki. Metalliki tam jeszcze nie było i tego nie doświadczyła. Doświadczyłem tego z nimi po raz pierwszy. To był mój pierwszy raz, bo nigdy nigdzie w takiej sytuacji, kurwa, wcześniej nie byłem. Wiesz, pierwszy rozgrzewkowy set w Anaheim, a trzy dni później jesteśmy w Japonii. Wszyscy udaliśmy się na tę „planetę sławy” w tym samym momencie. Oto jesteśmy, kurwa, Świętymi! Jesteśmy więksi, niż wszyscy. A tam pisk, wrzask. Metallica czegoś takiego wcześniej nie doświadczyła. Żaden z nas! Ani kierownik trasy, ani gość z obsługi, ani James. Nie było czegoś takiego w naszym życiu nigdy wcześniej.

Więc Scott jest tam z nami drugi dzień i idziemy na sesję zdjęciową z Rossem Halfinem. Idziemy na japońską posesję z domem i ogrodem. Cokolwiek, co nada się na tło. A taksówki w Japonii są mniejsze. Nie są tak duże jak te brytyjskie czy amerykańskie – są małe. No i wsiadam pierwszy do tej taksówki, a za sobą widzę jak Metallica i na dokładkę Scott ładują się w czterech. Musiałbym jechać drugą samemu. Ale spoko, jakoś dotarliśmy na miejsce, zrobiliśmy te zdjęcia i poszliśmy się schlać. To była jedna z takich drobnych spraw, by mnie przetestować.

Zagraliśmy te koncerty, przejechaliśmy się po pięciu, sześciu głównych japońskich miastach w tydzień. Po wszystkim pojechałem do Nowego Jorku, dotarłem na Manhattan. I wiesz, James i wszyscy często o tym wspominają. Mówimy o roku 1986, prawda? Ich pragnienie krwi nadal jest na poziomie bardzo wysokim, nie? Złapałeś ten kontekst? I James razem z ekipą z Samhain (od Glenna Danziga) mieli wtedy ten pierdolony zwyczaj picia w Nowym Jorku do czwartej albo szóstej nad ranem, cokolwiek by się nie działo. Wracają do hotelu, przychodzą do mojego pokoju i walą w drzwi. Zasypiam. Właśnie przyjechaliśmy z Japonii, gdzie graliśmy wszystkie te koncerty, a ja nie zmrużyłem oka przez pierdolony miesiąc. W końcu chciałem się trochę przespać w miejscu, które mówi po angielsku. Okay, oto jestem, nareszcie mogę. I pukanie do drzwi o czwartej rano. „Te pieprzone punki”. Nie odzywam się, siedzę cicho. To nie był najlepszy pomysł. Schodzą i próbują dostać klucz do mojego pokoju. Koleś na dole klucza im nie daje, więc zaczynają kopać w te pieprzone drzwi!!! To był jeden z takich hoteli starszego typu z wykończeniami z orzecha włoskiego. Całe drzwi się rozpadają i lądują w pokoju. Kolesie wchodzą i zaczynają grzebać. Podrzucają materac ze mną i zrzucają na mnie całe to gówno, wiesz, krzesła, stolik. Zabierają moje rzeczy i wyrzucają je na ulicę z okna na ósmym piętrze. „Witaj w zespole, skurwielu!!!” I wybiegają z pokoju. I to są te dwie rzeczy, które pamiętam z tych czternastu lat, niezależnie od długości bycia w Metallice.

Interesujące. Dobrze, że ta rozmowa się nagrywa, bo jest zapisem tego, że wszystkie domniemania o tych „strasznych” rzeczach zostały wytrzęsione z tych spraw. Ostatnia pokazuje fajny kontekst. Skupmy się na jednej z pozytywnych działalności wczesnych lat. Oczywiście było ich wiele, ale zawsze intrygowała mnie jedna sprawa. Chodzi o to, jak bardzo Metallica działała wtedy na energii, którą dawał Lars, że bez niego Metalliki mogłoby tutaj nie być. Przyszedłeś do zespołu z dużą ilością energii, która moim zdaniem bardzo pomogła i że ty wspólnie z Larsem pomogłeś ponownie zasilić Jamesa i Kirka w tamtym czasie.

Z pewnością tak. Odnosząc się jeszcze do ostatniego pytania, wiesz, wchodząc do każdego ekskluzywnego klubu, musisz zostać sprawdzony. Sprawdzony po to, by mieć pewność, że dasz radę. Więc jeśli jest klub, który dotychczas miał tylko sześciu członków, i tam wchodzisz, to wszyscy muszą wiedzieć, że dasz radę wciągać tabakę. Więc kiedy Lars czuł się tak, jakby był tym, który wciągnął mnie do Metalliki, to po wszystkim chciał mnie zmotywować bez względu na to, jak trudno było mi znaleźć się w sytuacji po śmierci Cliffa i wszystkich tych rzeczach dla których Cliff był filarem. Aspiracja do tego, by być największym zespołem, wszystkie te rzeczy, w które naprawdę wierzył, że są do osiągnięcia. Plusem było dążenie Cliffa, jego wiedza, sprawy, które naprawdę poznał. Jego wykształcenie, jego wiedza geograficzna, wszystkie te elementy jego zainteresowania muzyką pop. Wszystko to, co miał on, a czego my nie mieliśmy. Tego rodzaju przywództwo było wówczas bardzo ważne. Uważam więc, że dołączyłem do Metalliki jako rodzaj paliwa i swego rodzaju transfuzja, ale nigdy nie było dla mnie do pojęcia to, jak to byłoby rozsławić zespół na cały świat i grać tam, gdzie my mieliśmy okazję grać. To było dla mnie nie do wyobrażenia. Dałem od siebie tylko czyste paliwo. Silnik już był. Wystarczyło nalać paliwa i pojechaliśmy z tym dalej. Tak to widzę.



koniec części pierwszej




Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 4
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Sosik
06.12.2018 00:23:05
O  IP: 77.113.49.201
Fajny wywiad. Dobra robota. Z niecierpliwością czekam na więcej :)
NIKT
05.12.2018 17:09:36
O  IP: 81.190.119.81
Nigdy mi się nie znudzą takie wspominki, tak że miło mi było dziś o szóstej rano zgłębić lekturę:D
Marios dzięki;)
MaciekP
05.12.2018 14:50:32
O  IP: 213.241.41.10
W sumie nie wiedziałem, że ten Chirazi tak długo tam się kręci, jakoś kojarzyłem go z okresu nowomilenijnego, no ale człowiek uczy się całe życie.
a7xsz
05.12.2018 08:44:32
O  IP: 212.160.172.72
"Jego oczy jak kryształy chwytały każdy promień słońca"

Chirazi to ma fantazję i talent :D

Cały wywiad fajny, czytałem po ang, miło jest poczytać po polsku.
Czekam na kolejne części, będą w nich wyznania Jasona z którymi się nie zgadzam.

OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak