W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Jason Newsted o czasach ...And Justice For All [listopadowy wywiad dla So What! - cz. 2]
dodane 14.12.2018 21:35:16 przez: Marios
wyświetleń: 2859
Czas na drugą część wywiadu z byłym basistą Metalliki, Jasonem Newstedem, który na okoliczność wydania reedycji krążka ...And Justice For All, porozmawiał z redaktorem naczelnym sekcji So What! - Steffanem Chirazi.






Pierwsza część rozmowy do wglądu w tym miejscu.






Przejdźmy dalej. Kluczowy gig, na którym twoja energia wywindowała, miał miejsce w 100 Club w Londynie. Było to w sierpniu 1987 roku, gdzie, jak się zdaje, zemdlałeś. Pamiętam ten koncert. Tam było jakieś 100 stopni. Jak się wtedy kształtowały twoje twórcze myśli? Coś w stylu: Kiedy zaczniemy pisać coś na nowy album?, albo tym podobne rozmyślania. Kiedy nadszedł czas pisania materiału?

Nie sądzę, abym ogarniał ich cykle wydawania albumów, trasy koncertowe, czy jakiekolwiek inne sprawy. Brałem wszystko jak leci. Mówili: Przyjdź na próbę, przygotuj coś i podrzuć swoje pomysły. Zawsze pisałem i tworzyłem riffy w identyczny sposób w każdym zespole, więc miałem taśmy, na taśmach pomysły i aranżowałem te riffy. Chcę coś tutaj wyjaśnić ,Steffan. W czasie koncertu w 100 Club nie sądzę, by którykolwiek z członków Metalliki zemdlał. Nie jestem pewien, skąd wziął się ten mit. Chcę go tylko wyjaśnić. To kolejna z takich gównianych spraw, które ludzie powtarzają, a która nie jest prawdziwa. Nie gadam z nikim o takich sprawach. Teraz to poruszyłem, by to wyjaśnić.

Dobrze, wspaniale. Muszę uczciwie przyznać, że źle to zapamiętałem.

Brian Tatler pojawił się na scenie tuż przed tym, jak zaczęliśmy Am I Evil? Zawsze był obecny, gdy graliśmy jakieś numery Diamond Head, więc przygotowanie zajęło sekundę. Brian podłączył swoją gitarę i wszyscy usiedliśmy. Jeśli popatrzysz na zdjęcia z tamtych czasów, to zobaczysz, że ja i James siedzimy obok siebie. Taka jest prawda z historią Metalliki na tamtym koncercie. Byliśmy emocjonalnie zdezorientowani. To tak, żeby wszyscy wiedzieli.

Dobra. Czas na szczerość z sesji nagraniowej. Mając na uwadze te wczesne riffy, które piszecie w swoich pokojach, porozmawiajmy o początkowych sesjach w studiu One on One.

Spójrzmy... W tych wczesnych dniach plan zakładał kilka tygodni przerwy między podróżami w ramach trasy koncertowej, która miała trwać kilka miesięcy. Rozmawiamy o przełomie lat 87-88. To był czas, gdy nadal zajmowaliśmy ten sam teren i mieliśmy osobne miejscówki blisko siebie. Lars miał dom w Carson i wszyscy mieszkaliśmy w promieniu pięciu mil. Gdybym poszedł nakarmić i zaopiekować się kotem Jamesa, James wpadłby i zaopiekowałby się moim kotem. Takie to były relacje. Byłem wtedy z niezłą dziewczyną, która bardzo dobrze gotowała. Siadaliśmy na kanapie i nagrywaliśmy pomysły, to tu, to tam. Wiesz, miałem sposób, który wraz z wejściem do Metalliki wykorzystywałem przy pisaniu utworów. Siadałem z Jamesem i po prostu zaczynaliśmy grać jakieś zabawne rzeczy i od nich przechodziliśmy do pomysłów. To były bardzo szybkie rzeczy w tamtym czasie. Natychmiast opuściłem Flotsam And Jetsam, pisząc wszystko w bardzo szybkich tempach.

Pewnego popołudnia zaczęliśmy jammować. Łaziłem z moim czterościeżkowcem i cały czas chodził mi po głowie riff Blackened. James siedział i pytał: Co to jest? Zagrałem to jeszcze kilka razy. James zaczyna łapać i gra w kontrze do mnie. I stało się to „tym” riffem. Powiedział, że musimy to wykorzystać. To była moja pierwsza pochwała, zachęta, takie poklepanie po plecach: Wykorzystamy ten riff. Stary, napiszesz coś jeszcze? I wtedy to się stało – zostałem przyjęty do grona kompozytorów w Metallice. Mogłem mieć szansę na prezentowanie swoich pomysłów. We Flotsam w głównej mierze to Mike Gilbert i ja wymyślaliśmy wszystkie utwory. Wiesz, o co mi chodzi... To była inicjacja.





To całkiem dobry punkt wyjścia.

Jasne.

Jeśli możesz, wprowadź czytelników w ten stan. Opowiedz o tym, co pamiętasz. Jak to jest, kiedy zaczynasz pisać i jammować z kimś takim jak James, który ma wręcz tytaniczne poczucie tego, co robi. Jak to jest? Jeśli możesz, przenieś czytelnika na tamtą kanapę i pokaż to w całości. Wiesz, kurwa, piszę z tym facetem. Co się wtedy dzieje? Co taka współpraca pociąga za sobą?

Na początku chodzi o to, by za dużo nie gadać. Gadanie jest tandetne. Musisz sprawić, by to riff i muzyka przemówiły. James nie usłyszy jakiegoś bełkotania. Po prostu zagraj to gówno. Jeśli jest dobre, to spoko, jeśli nie, to nie. W tym sensie James nie mówi dużo, musisz po prostu przejść do rzeczy. To jest początek.

Teraz fajny szkic dla wszystkich. Więc jesteśmy w pokoju mojego mieszkania. Na ścianie wisi plakat z trasy Damage ’86. Mam tam czterościeżkowy magnetofon na małym stoliku. Jest wystarczająco dużo miejsca dla mnie i Jamesa, który ulokował się w kącie pokoju. Gram na basie. To nie był mój koncertowy bas. Wykorzystywałem go do ćwiczeń. Bawię się tym riffem i włączam nagrywanie. Nie znałem innego sposobu pisania poza Flotsam & Jetsam. Więc piszę partię basu. Wiesz, jak każdy utwór z intro, zwrotką, refrenem, solówką, zwolnieniem itd., itd. Wiedziałem wystarczająco wiele o konstruowaniu piosenek. Ale to jest Metallica. Byli kalibrem, który był o wiele bardziej... Byli o krok przed wszystkim, co ja kiedykolwiek stworzyłem z chłopakami z Flotsam. Nagrali już Fade to Black, Orion. Próbowałem wymyślić coś, co zbliżyłoby się do wielkości tych numerów. Założyłem sobie, by nie kłopotać ich pomysłami, które miałem przed nimi prezentować, zamiast dawać im taśmę z nagraniami. Wspólna gra z Metallicą była dla mnie osobiście zawsze dość onieśmielająca, ale gdy tylko dostałem od nich zachętę, chciałem grać o wiele trudniejsze i szybsze rzeczy. To coś jak dzieciak, który chciałby być zaakceptowany przez swoją najlepszą przyjaciółkę. Dla albumów, które Metallica zdążyła wydać, było mnóstwo szacunku i ja byłem tym gościem w Japonii, którego po raz pierwszy testowali. Po tych wszystkich miesiącach, przez które przeszliśmy, bez względu na ten głupi, pijacki zamęt, zawsze się łączyliśmy. Z Larsem dbałem o energię w zespole, a z Jamesem tą sprawą było wymyślanie i pisanie riffów.

Jesteśmy [z Jamesem] bardzo podobni. Środowisko dzieciaków jeżdżących ciężarówkami i mających kontakt z bronią to nasz klimat. A także chęć grania pieprzonego, ciężkiego metalu. Było to dla mnie naprawdę ważne, by zyskać jego akceptację. Im więcej spraw na „tak”, tym więcej pomysłów przynosiłem. Próbowałem tego, aby moje pomysły były równie dobre, jak jego, zawsze to podkreślałem. Starałem się pisać jak najlepsze pomysły, żeby wesprzeć Jamesa moimi riffami.


Inną osobą w tym zespole, z którą miałeś mocno zacieśnione relacje był Kirk. Widać było, że obaj z pewnością byliście dumni z grania, z miłości do muzyki. Byliście kumplami, którzy obwieszczali to folgowaniem sobie na mieście, podczas gdy, wydawać by się mogło, z Jamesem i Larsem „chodziliście do pracy”.

Cóż, zdecydowanie były dwa obozy, które dzieliły się na różne sposoby. Gdy byłem w Metallice, był tam obóz chyba najbardziej oczywisty dla wszystkich – obóz typu Lennon-McCartney. Wiesz, ci goście są autorami utworów, liderami zespołu. Robią swoje. A Kirk i ja byliśmy całkiem inni. Skupiliśmy się na naszych zadaniach na scenie, by nie było słabych ogniw. Wyszło z tego coś o wiele większego, niż nasze możliwości solo. Oczywiście to nam się udało, ale między tym wszystkim były jeszcze inne rzeczy między nami.

Tak jak wspomniałem, z Jamesem dzieliliśmy zamiłowanie do szybkich samochodów i tego typu rzeczy; z Larsem dbałem o energię. Rozumieliśmy się wzajemnie i docenialiśmy własne zaangażowanie. Lars miał coś, czego ja nigdy nie miałem i ja miałem coś, czego nie miał Lars. Taki szacunek i wspólne nakręcanie się do działania. Zawsze, gdy była taka potrzeba, nakręcaliśmy się nawzajem z Larsem, chroniliśmy się wzajemnie. Wszyscy w Metallice mieliśmy podobne podejście, ale ja i Lars trzymaliśmy się tego w różnych etapach. A ja i Kirk byliśmy tymi typami, którzy potrafili się zaciąć o drugiej w nocy w pokoju hotelowym. Kirk jest naprawdę wielce uczuciowym facetem. Jest bardzo niestabilny i wrażliwy. Myślę, że szukał kogoś takiego, jak ja, a i ja jego wypatrywałem.





Czy jest jeszcze jakiś riff, może dwa z twoich późnonocnych jammów hotelowych, które pamiętasz, patrząc do przodu na czasy Justice? Pomysł, który powstał ze wspólnego grania między wami, a może to wcale nie działa w ten sposób?

Myślę, że to bardzo możliwe, ponieważ nagrywaliśmy wszystko. Całkiem możliwe, że niektóre z nich zostały zaprezentowane. Nie pamiętam konkretnie. Nie mogę wskazać konkretnego riffu, który stał się częścią czegoś. Naprawdę nie jestem w stanie tego teraz zrobić. Może gdybym się wsłuchał w te nagrania przez jakiś czas, mógłbym pozbierać te skrawki, z których coś później powstało. Zawsze była zachęta, by tworzyć. Bez względu na to, czy było to coś dziwacznie szybkiego, czy coś prawdziwie metalowego, zachęcaliśmy się wzajemnie, by próbować.

O.K. Wejdźmy do studia One on One. Moje pytanie za sto punktów dotyczy tego, jak pamiętasz początkową robotę wykonaną z Mikiem Clinkiem?

Żeby to było jasne: mój udział w czasach Justice był dość mocno ograniczony. Miałem kilka dni, w czasie których nagrywałem partie basu i oczywiście uczestniczyłem w części prób, ale z obrazu przebywania w One on One w Los Angeles i całej tej akcji pamiętam, że wciąż mieszkałem w swoim małym mieszkaniu. Załadowałem sprzęt na swoją ciężarówkę, wciąż z tym samym uszkodzonym błotnikiem. To był wciąż ten sam stary, zniszczony dostawczak. Załadowałem sprzęt na którym nagrałem album Flotsam And Jetsam. W tych samych ciuchach, z tym samym sposobem pracy, tymi samymi instrumentami pojawiłem się w Los Angeles. Przyjechałem wcześnie rano do miejsca, które moim zdaniem miało być przeznaczone na mieszkanie dla Metalliki, czy czym w tym rodzaju. Jakoś dostałem klucz. Otworzyłem drzwi, a tam pieprzony bałagan. Nie było tam nikogo. Nikt tego nie posprzątał, czy coś. Wszedłem, rozbiłem się na krześle... Jakiś facet zapukał o siódmej rano z pytaniem: Kim jesteś? Co tu robisz?! Nie wiedziałem, o co mu biega. W każdym razie zabrałem swój bas i następnego dnia pojawiłem się w studiu.

Pamiętam Mike’a Clinka jak przez mgłę. Gość zrobił Guns ‘N Roses. Wracaliśmy do studia z myślą: Jak ściągnąć Flemminga? Co w ogóle wyprawia ten facet? Nie, gość zrobił Appetite for Destruction, więc musimy z nim pracować... Jakieś takie polityczne bzdury. A ja na to wszystko: Czy możemy to po prostu nagrać? Ćwiczyłem swoje partie do zajebania. Mogę przelecieć się po numerze z góry na dół. Zaczynam, kończę, zaczynam, kończę. Nie doświadczyłem czegoś takiego, żeby spędzać na numerem kilka dni w studiu. Zawsze było pieprzone granie pieprzonego kawałka. To był jedyny sposób, jaki znałem z Flotsam And Jetsam. Jesteś ograniczony tym, że nie możesz sobie pozwolić na posiadówy w studiu. Masz sześć godzin, żeby nagrać ten album. Wejdź tam i po prostu zagraj swoją partię.

To bardzo interesujące.

To było wszystko, co kiedykolwiek wiedziałem o nagrywaniu. Przy Garage Days taki był właśnie sposób. Jeden numer – bach! Następny, następny. Bum, bum, bum i mieliśmy zrobione pięć utworów. Czas wracać do domu na obiad. To był ten sposób. Nie było żadnego zastanawiania się nad numerem, jak w przypadku Justice. Grałem to, co potrafiłem na swoim basie podłączonym do swojego wzmacniacza. Nagrane, gotowe. Wszystko zajęło mi sześć dni. Byłem w Los Angeles jakiś tydzień i wróciłem do siebie, na północ. Lars i James zrobili to, co mieli do zrobienia i potem zaczęliśmy trasę koncertową. Wszystko to, co stało się z tym albumem, wyszło kilka miesięcy później. Tak wyglądało moje zaangażowanie przy nagrywaniu ...And Justice For All.





Przypomniały mi się dwa specyficzne wspomnienia z tamtego czasu. Zacznę od trasy Monsters Of Rock, która była naprawdę zwariowana do szpiku kości. Pamiętam, że wypierdoliło mnie z kapci. Pamiętam, jak Sammy Hagar gadał z wami w Tampa i w pewnym momencie stwierdził: Hej, skopaliście nam dupy! Na maksa! Brzmiał, jakby był troszkę tym faktem podłamany, ale szczerze to skomentował. Myślę, że, cóż, prawda jest taka, że trasa była naprawdę duża. Opowiedz o tym, jak się czułeś, gdy Lars z Jamesem podjęli decyzję o takim, a nie innym miksie albumu. Czy próbowałeś się jakoś włączyć w ten proces, czy to było jak: To nie moja działka, nie mój świat. Jestem tu po to, żeby zrobić z Metalliki najlepszy koncertowy zespół w historii rock’androlla.

Czy to zamierzałem, czy nie, nie miałem innego wyboru. Nie było nawet takiej opcji. Byliśmy w środku trasy koncertowej, gdzie graliśmy w czwartki, piątki i soboty. Udawało się to nam. W międzyczasie, gdy mieliśmy przerwy, zatrzymywaliśmy się w hotelu, a Lars z Jamesem latali i miksowali materiał. Wtedy jeszcze Lars nie działał w pełnym imprezowym trybie, a James wciąż jeszcze był przygnieciony swoim trybem imprezowym. A ja z Kirkiem robiliśmy to co trzeba. Dwa dni odpoczynku i kolejny koncert. Nie było wtedy opcji, by cały zespół podróżował limuzyną, żebyśmy wspólnie przeszli przez to całe gówno zmuszania tych dwóch facetów do miksowania albumu z tego, czy innego powodu. Nikt nam tego materiału na stole nie postawił z myślą, że: wy też będziecie mogli miksować. Nic takiego nigdy nie było rozważane w taki, czy inny sposób.

Odpowiem na drugą część pytania. Tak. Nasze koncertowe zaangażowanie miało na celu poinformować wszystkich, o co nam chodzi. Przed nami te wielkie tłumy. Graliśmy w środku dnia. Cała nasza energia się wówczas kumulowała i wychodziliśmy pokazać tym skurwysynom, którzy na nas czekali. Ludzie byli tam też dla Metalliki. Jedna trzecia, lub połowa publiczności pojawiała się tam dla nas, ponieważ słyszeli o tym, co dzieje się na naszych koncertach. Chcę wam powiedzieć, że to były najbardziej ekscytujące miesiące w mojej karierze muzycznej, która trwa już trzydzieści lat. Ten szczególny czas, trwający aż do koncertów z Guns’ N Roses, był dla mnie największym doświadczeniem, najszczęśliwszym momentem naszego zwycięstwa. W czasie Monsters Of Rock byliśmy drudzy na plakacie i ludzie bali się tego, co będzie, gdy skończymy. Tak po prostu było. To było jak pieprzone zło. Nadal wszystko działo się szybko. Gigantyczne trzy, cztery, pięć obozów po trzysta osób obsługi na stadionie. Zło, stary. Pieprzone zło i coś niedotykalnego. Ten czas otworzył mi oczy i umysł najszerzej na te wszystkie sprawy, których doświadczyłem z powodu tego, jak wysoko zaszła Metallica. Udało mi się trochę wypocząć i znalazłem dla siebie miejsce jako członek Metalliki. W tamtym momencie parliśmy do zwycięstwa. Odwiedziliśmy 30 krajów i mieliśmy szansę w Stanach stać się jak nasi idole, grając jako główna gwiazda. Mieliśmy być jak The Scorpions! Gdyby nie Tokyo Tapes Scorpionsów i tego typu nagrania, prawdopodobnie nie polubiłbym nawet muzyki rockowej.


Moje drugie wspomnienie z tamtych czasów to, może pamiętasz, tyczy się Lou Martina (brata Jima Martina z Faith No More) i koncertu w Detrioit (który jest dla mnie jednym z najbardziej niesamowitych koncertowych przeżyć, jakich kiedykolwiek doświadczyłem). Był to też moment, w którym pierwszy raz usłyszałem fragmenty albumu ...And Justice For All. Pamiętam, że byłem w twoim pokoju hotelowym. Miałeś tam wzmacniacz ghetto blaster. Puściłeś taśmę, i wiesz, nie będąc jakoś szczególnie zatopionym w spawach technicznych, po prostu reagowaliśmy na dźwięki, które słyszeliśmy. Komentowaliśmy, że to całkiem niezłe, to jest świetne, a tamto jest naprawdę ciężkie. I w pewnym momencie wyłączyłeś pytając: Słyszycie coś? A my: O co ci chodzi? Jasne, że coś słyszymy! I pamiętam jak mówisz, że nie słychać pieprzonego basu. Czy słyszycie bas?! Zaczęliśmy się śmiać. To był jeden z tych dziwnych, nieprzyjemnych chichotów, ale tak naprawdę to nie wiedziałem jak inaczej mam zareagować. Chodzi mi o to, że nie byłeś jakoś przesadnie wkurzony, ale z pewnością co najmniej nieco zaskoczony.

W tamtym momencie byłem w większości zdezorientowany. Na albumie, który zrobiliśmy wcześniej w ciągu pięciu dni, bas jest tak potężny jak jasny chuj. Moje podejście? Dobra, zrobiliśmy razem tyle, ile mogliśmy i zostawiam wam to, chłopaki, żebyście uruchomili swoich ludzi, którzy to zmiksują. To jest metalowy zespół, który powinien zwracać uwagę na takie sprawy. Tego oczekiwałem. Nie miałem nic wspólnego ze wstępnymi miksami. Próby miksu i wszelkie decyzje podejmowane były w biegu. Nie było szansy, by usłyszeć ten materiał i powiedzieć, że powinno to brzmieć tak i tak, albo przedstawić opinię jakoś szerzej. Było po prostu tak: Oto gotowy produkt. Więc jako fan Metalliki stwierdziłem: tak nie brzmi metalowy zespół. To brzmiało jak zespół z garażu. Deitroitowa muzyka garażowa, jak White Stripes, czy coś w tym stylu. Z perspektywy czasu Justice jest jednym z albumów pionierskich, inicjujących garażowe brzmienie. Po prostu gitara i perkusja. Wiesz, byłem wkurzony przez pierwsze kilka lat, kiedy ludzie podnieśli głosy, że to jest za słabo wyprodukowane, żeby tego słuchać i tego typu gadanie... Ale 30 lat później ludzie nadal o tym rozprawiają.

Myślę, że brzmi zajebiście idealnie, ponieważ jeśli zrobiliby to inaczej, nie byliby tacy [w sensie sukcesu] jakich ich znamy. Wyszło w ten sposób? Świetnie. To tak, jak ludzie ciągle gadają o tym, że przegraliśmy Grammy w 1989 (na rzecz Jethro Tull). Gdybyśmy wtedy wygrali, nikt by się z tym nie pieprzył, nikt nie powiedziałby ani słowa na ten temat. Ale wciąż dziś o tym rozprawiają, jutro też będą, tak jak gadają o Justice. Ten album stał się legendą ze względu na brzmienie.

Wiesz co? To naprawdę niesamowite podejście do tematu. Nie patrzyłem nigdy na ten album jako coś garażowego. Chodzi mi o to, że nigdy nie spotkałem stwierdzenia „garażowy” w kontekście Justice, ale to prawdziwe spostrzeżenie.

Jasne. I właśnie dlatego, że zabrakło niskich częstotliwości basowych, to już na Czarnym Albumie bas brzmi kurewsko gigantycznie. To tak, jak z początkowymi taktami Enter Sandman, który rozbrzmiewa co tydzień na stadionach. Wiesz, dostaliśmy producenta, który zna się na tych częstotliwościach i wie, jak je połączyć z gitarami Hetfielda. To informacje naukowe. A ludzie chcą gadać o wokalu i nowym basiście w zespole. O wszystkich tych pierdołach o miksie. A to właśnie w takie rejony wówczas płynęły myśli. Wszyscy podążali w takim, a nie innym kierunku. Wszystkie numery powstały w garażu Larsa. W utworach innych niż Blackened, nigdy nie było żadnego basu. Tak się stało. Brzmi to idealnie, ponieważ dzięki temu bas stał się bardziej słyszalny na następnych płytach. Tak właśnie miało być, by Metallica stała się wielka.





Świetne spostrzeżenia. Mimo tego, że powiedziałeś o tym, że byłeś wówczas zdezorientowany, nie mogę powiedzieć, że spuściłeś głowę. Kiedy grałeś koncerty, robiłeś to na całego, do ostatniej kropli. Czy myślałeś wtedy: Dobra, dam z siebie jeszcze więcej na koncertach. Pokażę, że mogę być jeszcze bardziej obecny i rozkręcę tę imprezę bardziej, niż mógłbym sobie to wyobrazić?

Z pewnością tak. Takie postępowanie zawsze było moją misją. Wiesz, wracając do tematu ról, od którego zaczęliśmy tę rozmowę. Moją rolą w Metallice było bycie tym gościem na scenie. Jeśli ktoś w Metallice [w czasie koncertu] chciał odpocząć, czy coś w tym stylu, to wiesz, wieźcie Jasona. Da z siebie maksa. Będzie masa włosów latających dookoła, będzie się pocił jak ja pierdolę. Śmiało, do dzieła. Taką właśnie rolę dla mnie przygotowali. Musiałem udowodnić ludziom, że dam radę. Właśnie takie rzeczy miały znaczenie. Ale nie sądzę, że takie moje działanie było czymś w rodzaju zemsty, albo, wiesz, po to by się wywyższać. Nie uważam, by moje zachowanie miało cokolwiek z takim postępowaniem wspólnego.

Wspaniale. Pytanie poboczne, które w porównaniu z tym, o czym rozmawiamy, może się okazać banalne, ale muszę o nie zahaczyć, bo wydaje się, że było coś w rodzaju oddolnej rewolucji kulturowej, czy modowej. Jasonie, kiedy po raz pierwszy postanowiłeś wygolić boki i zostawić potężne ilości włosów na środku głowy? Zauważyłeś, że James też później też zrobił sobie taką fryzurę, a w ślad za nim podążyło mnóstwo ludzi. Wydaje mi się, że każdy, kto zaczynał wtedy przygodę z ciężką muzyką, skopiował tę fryzurę mimowolnie. Więc muszę cię zapytać o...

Moje pieprzone dziedzictwo! [śmiech].

Muszę cię zapytać o to, co sprawiło, że to zrobiłeś? A po drugie, czy pamiętasz, kiedy ogoliłeś się tak po raz pierwszy i pomyślałeś: Kurwa, całkiem fajnie!

Muszę poszperać w historii. Popatrzmy w Google: Google Newsted i pierwsze co wyskakuje w propozycjach, to "Newsted haircut". Nie wyskakuje „Newsted – basista Metalliki”. Pojawia się fryzura a’la Newsted. Cofam się do późnych lat ’80 i thrashowej ekipy z San Francisco o nazwie Vio-lence, która się później przemianowała na Machine Head.

A, jasne, tak. Często pisywałem o Vio-lence, racja.

Byli moim ulubionym zespołem z Bay Area. Naprawdę śledziłem ich karierę. Wesz, byli twardzi jak cholera. Nadal grali w klubach, podczas gdy my zaliczaliśmy te gigantyczne miejscówki, ale ciągle bywałem w takich miejscach i im kibicowałem. Kocham ich. No i Deen Dell, ich basista ogolił sobie tak głowę po bokach i machał kurwa tym łbem, jakby był jakiś psychiczny. Pomyślałem wtedy: Gościu, to wygląda naprawdę źle. Wróciłem do domu i ogarnąłem myśli. Potem wyszedłem na scenę i to był początek końca.






Koniec części drugiej.




Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 11
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
koynrad
19.12.2018 10:25:09
O  IP: 31.179.70.28
mi osobiście takiej stylistyce brzmi o wiele lepiej niż w "Newsted Heavy Metal music", na taki koncert newstweda bym z chęcią poszedł
MaciekP
18.12.2018 15:49:04
O  IP: 83.168.110.42
I ja również dziekuję. Nie widziałem tego wcześniej. :)
a7xsz
18.12.2018 12:21:53
O  IP: 212.160.172.85
koynrad

dzieki za to video :)

super Jason brzmi

koynrad
17.12.2018 23:10:19
O  IP: 31.179.70.28
koynrad
17.12.2018 19:26:31
O  IP: 31.179.70.28
Apropo nie wiem czy ktoś widział, cenne wideo z czasow Justice

https://www.youtube.com/watch?v=d-SmmfxIkjg

Pokaż podgląd
koynrad
17.12.2018 19:24:40
O  IP: 31.179.70.28
Marios świetna robota, podobnie jak NIKT też mój angol ma braki i mega się męczyłem próbując ogarnąć ten tekst na ich stronce, a tu po prostu palce lizać hehe Z drugiej strony teraz można po angielsku przeczytać bo się wie co i jak xD
MaciekP
15.12.2018 12:29:54
O  IP: 89.64.16.179
"Blackened Jasona to taki Enter Sandman Kirka."

Fajnie powiedziane! :)
a7xsz
15.12.2018 04:56:07
O  IP: 89.64.47.134
Jadu? :D To nie wywiad z Rudym ..
Tyle lat od odejścia Jay'a, a ani razu nie pluł na Metę, nie żalił się, nie wyciągał brudów. Jednym słowem: KLASA.

Czytałem po angielsku, czytałem teraz po polsku, bardzo fajnie się czyta! Dzięki za wkład, za pracę Marios. Nie ma co się doszukiwać czegoś w tłumaczeniu, drobiazgach. nie będziemy teraz przeglądać i porównywać; sens, meritum, wszystko jest przekazane.

Pisałem kiedyś, że James zdziadział, cóż, po zdjęciu z góry widać też po Jasonie że czas leci nieubłaganie ;)

Blackened to jest jednak miazga i potęga, nie patrzyłem na to w taki sposób, ale fakt faktem, jakiś powód był że zrobili z tego otwieracz płyty i super się sprawdzał wiele razy jako otwieracz koncertów Metalliki.
Blackened Jasona to taki Enter Sandman Kirka.

A z czym się nie zgadzam.. z tym tłumaczeniem , podejściem , że "tak miało być", "wyszło na dobre", bo wciąż się o tym mówi, bo stał się legendą. Black Album też stał się legendą, ale jednocześnie może dobrze brzmieć. Dla mnie to bez sensu.
To taka polityka i podejście robienia dobrej miny, pokaz klasy, nie żalenie się, stąd takie słowa.
Prawda jest taka, że bas już był słyszalny i na MOP i na Garage z Jasonem, więc nie zgadzam się z "ponieważ dzięki temu bas stał się bardziej słyszalny na następnych płytach" .
Wiemy z innych wywiadów czemu nie ma basu.
NIKT
15.12.2018 00:30:47
O  IP: 81.190.119.81
Marios
Mój angielski jest na tyle "nieskuteczny", że nawet nie spróbuję sprawdzić ile od siebie "dojebałeś" Jasonowi:D No ale tak poważnie, to pytania Chirazi stawia dość odważnie i Jason odpowiada na nie, ale mam wrażenie jak by nie do końca odpowiadał na nie. Może ja po prostu spodziewałem się więcej jadu?? :D
Marios
14.12.2018 23:35:42
O  IP: 89.64.2.231
NIKT

A może to moja wina? Może za bardzo poleciałem przy tłumaczeniu... Sam nie wiem.
NIKT
14.12.2018 23:24:34
O  IP: 81.190.119.81
Dobry wywiad, ale Jason w pewnych momentach zdaje się jak by chciał użyć więcej słów niż treści. Ogólnie świetnie się tego czyta.

A to wklejam, bo waaarto by wszyscy zobaczyli i posłuchali, jak młody chłopak potrafi.. Po prostu potrafi, bo dużo pracy wkłada w swój talent;)

https://www.facebook.com/sakaratul.maut.796569/videos/138330713728814/?t=2
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak