W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Jim Breuer - gospodarz na rozgrzewkę - So What! (lipiec 2019)
dodane 01.08.2019 00:45:54 przez: Marios
wyświetleń: 1452
Fanklubowa sekcja So What! obrodziła w lipcu w aż pięć tematów. Steffan Chirazi postanowił nadrobić edytorskie zaległości i dzięki temu dostaliśmy pod koniec zeszłego miesiąca cztery rozmowy oraz jeden artykuł, w którym głównym bohaterem jest komik Jim Breuer.



Na pierwszy ogień proponuję retrospekcję na halową amerykańską część trasy WorldWired Tour i opowieść o gościu, który miał za zadanie rozgrzewać amerykańskich fanów Metalliki. A zdarzyło się to po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna (czyżby od czasów Wherever We May Roam Tour???), żeby Metallica na trasę nie zabrała ani jednego supportu.

Plan jest taki, by przez pozostałe do koncertu w Warszawie trzy tygodnie, zamieścić komplet pięciu nowych tematów z So What!.



tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios


Fani będący na koncertach amerykańskiej części trasy WorldWired w sezonie 2018/19 mieli okazję zobaczyć duet komików. Stworzyli go Jim Breuer & Joe Sib. To oni rozkręcali imprezę, zanim na scenę wkraczała Metallica. Przed ostatnim występem w Stanach, w Grand Rapids, całe to wydarzenie zaczęło nabierać nowego wymiaru. Przed tym ostatnim występem Jim spotkał się ze Steffanem Chirazi i opowiedział dziennikarzowi o drodze od „naiwnego przygłupa” do w pełni zaangażowanego członka Rodziny Metalliki.





Większość osób nie wierzy mi, kiedy mówię, że jestem nieśmiały – zaczyna Jim Breuer, a jego twarz lekko się wykrzywia, co mogło oznaczać sporą dawkę sarkazmu, ale też prawdziwego dyskomfortu. Trzeba uczciwie przyznać, że większość komików robi coś w stylu odwrócenia emocji w ekstrawertyczną osobowość, ale to trochę zgrzyta, kiedy słyszy się takie słowa od gościa, gdzie potrzebujesz tylko minutę, żeby poznać się na jego humorze.

Ale Breuer nigdy nie boi się być „jednym z nas”. Wręcz przeciwnie. Dobrze mu to wychodzi, a takie cechy są siłą, kiedy masz rozkręcić wyprzedaną trasę. Mam ochotę na tę interakcję, podtrzymanie tej atmosfery – opowiada Jim. Kocham to, co mi się teraz przytrafiło. Pomysł na Jima Breuera jako gospodarza amerykańskiej części trasy WorldWired, został opracowany między Metallicą a zarządem. To wielka życzliwość Breuera była najważniejszym punktem przy rozważaniach.

Ludzie potrzebowali jednak trochę czasu, by ogarnąć, że Breuer i jego kompan i DJ – Joe Sib, nie są od rozgrzewania publiczności. Nie mieli być suportem, czy też komikami w dosłownym tego słowa znaczerniu. Breuerowi i Sibowi zajęło nawet trochę czasu, żeby ogarnąć całą dynamikę występów i na pewno było w tym trochę ciężkiej nauki.

Kilka pierwszych występów pokazuje, że chciałem uszczęśliwić wszystkich – wspomina Jim. Chciałem sprawić, żeby producenci byli szczęśliwi, chciałem zrobić wszystko, żeby Metallica była szczęśliwa i chciałem, żeby zarząd był szczęśliwy, aż doszło do tego, że stwierdziłem, że to Jim Breuer musi być szczęśliwy, bo to Jim Breuer jest za to odpowiedzialny. Po pierwszym występie poszedłem pod tuning room i widziałem na własne oczy, jak zespół przygotowywał się do wyjścia. Wchodzę tam, wygłupiamy się. Za każdym razem, gdy ktoś podchodził, słyszałem: „Więc supportujesz?” I odpowiadałem: „Nie supportuję, jestem gospod… Próbuję zaprosić wszystkich na najfajniejsze wydarzenie”. I takie nastawienie naprawdę mi pomogło, bo w końcu jesteśmy tu wszyscy po to, by zobaczyć Metallicę. Nikt nie płaci za bilet z nastawieniem: „Idę zobaczyć Jima Breuera w Grand Rapids!!! Poza tym Metallica i tak gra po nim, więc tak, czy inaczej się opłaca”. Nikt nie robił czegoś takiego. Wszyscy byli tam po to, żeby zobaczyć Metallicę.





Gospodarz rzeczywiście nie tylko znalazł swój sposób na prowadzenie, ale też dał fanom całą gamę zbaw, pokazów, gier, aż po odnalezienie najstarszego fana w hali i wiele różnych rozrywek pomiędzy. Jednak największym osiągnięciem pracy Breuera na WorldWired Tour było to, że odnalazł głęboką, nierozerwalną więź z fanami i całą koncertową społecznością.

James opowiadał mi o relacji fanów i powiedziałem mu: „Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, żeby opowiedzieć historie niektórych fanów? To jest o wiele głębsze, niż „Och, tak. Kocham te riffy i ich muzykę, bla, bla, bla…”. Rozmawialiśmy o tym, jak czasami, gdy kamery są włączone, trudno jest uzyskać prawdziwe emocje. A jak ma to być rozmowa z Jamesem Hetfieldem, to z nim nie pogadają, bo wyjdzie, że są nieśmiali, czy coś takiego. Powiedziałem, że moglibyśmy zrobić z nich audycję, albo filmować. Ludzie by o tym nie wiedzieli aż do momentu: „Hej, tak przy okazji: sfilmowaliśmy to”.

To było coś, co chciałem dla niego zrobić. Tak po przyjacielsku, albo żeby zrobić mu prezent. Zaczęło się od Valerie. Byłem na Comedy Festival w lipcu ubiegłego roku. Było tłoczno od ludzi z branży i nie mogłem tego znieść. Wsiadam do windy i widzę dziewczynę w czerwono-różowe włosy. Właśnie szła w swoją stronę i rzuciła: „Do zobaczenia na Metallice”. A ja podszedłem: ”Łał, czekaj, czekaj. Który koncert? Ona: „Mam Black Tickets” A ja: „Black Tickets? Co to jest?" A ona: „Kochany, posiadacze Czarnych Biletów są jak rodzina. Wielu z nas zobaczysz”. „Poczekaj chwilę. Mogę się z tobą jakoś skontaktować?". Powiedziała: „Jasne. Robimy imprezy, spotykamy się”. Ja: „O Boże, jesteś osobą, której szukam, żeby pogadać z tymi wszystkimi ludźmi”.

A potem było Madison i zacząłem ich spotykać. Na przykład jeden z tych gości jest Indianinem, inni są ze Szwecji, ten jest z Kanady. Tamci faceci są z Meksyku. Im więcej takich fanów spotykałem, tym ciekawsze historie z tego wychodziły.


Oczywiście Breuer zawsze był fanem Metalliki, ale taki poziom zaangażowania i koleżeństwa, których doświadczył w ciągu tych dni i tygodni, zmienia życie.

Razem podróżują, razem zwiedzają, tworzą rodzinę. Im więcej pytań zadawałem i im bardziej poznawałem tę rodzinę, tym bardziej zaskakiwały mnie kolejne historie, którymi się dzielili. Pomagają sobie finansowo. Pomagają sobie emocjonalnie i na wszystkich innych poziomach. James opowiedział mi historię związaną z Here Comes Revenge i spotkałem Mirando, który wspólnie z żoną przeżył traumę śmierci córki, którą zabił pijany kierowca. Ta historia zainspirowała Jamesa do napisania tekstu Revenge. Kilka koncertów temu stało się tak, że Mirando nie mógł dotrzeć do barierek, bo trwała sprzedaż Black Ticket na Australię, więc wielu posiadaczy czarnych wejściówek zostało w hotelach i polowało na te bilety do Australii. Oznaczało to tyle, że nie mogli przyjść odpowiednio wcześnie, aby dotrzeć pod barierki. Wszyscy są gdzieś z tyłu. Jestem za kulisami. Popatrzyłem na setlistę i zobaczyłem Here Comes Revenge. Mirando nie usłyszał tego numeru. A to historia o nim, jego życiu i córce. Stałem z tyłu ze wszystkimi i możliwość usłyszenia tego utworu razem z nimi była po prostu niesamowita.

Za kulisami fani mówili mi, że słuchali mojego podcastu, w którym mówiłem o tym, jakie znaczenie mają dla mnie poszczególne utwory Metalliki. I oni pytają: „Dlaczego tak? Ja patrzę na ten numer zupełnie inaczej”. I tak to się zaczęło. Uwielbiam angażować się w takie pogawędki z fanami. Zaczęło się to od koreańskiego Jamesa. Pewnego koncertu stoi sobie w kącie płyty, patrzę, a przy Moth Into Flame zaczyna szaleć. Nie mogę tego wyjaśnić, ale podszedłem do niego. Poczułem się znów jak siedemnastolatek - wtedy wszedłem w Metallicę trochę bardziej. Ważna była muzyka, ale też to, o czym opowiada tekst utworu. Po prostu razem sobie pośpiewaliśmy.

Jim miał szansę zobaczyć w Nashville pełnowymiarowy domek fanów Metalliki. Tak, to było w Tennessee. Paczka fanów Metalliki wynajęła dom i tam poznałem kilka głębszych historii. Niektórzy z fanów po prostu jeżdżą za zespołem, ale niektórzy opowiadali, że to ich sposób na życie. To było jak wizyta u przyjaciół. Nie byłem pewny, czy to czasem nie będzie alkoholowa demolka. Wchodzę, a oni tam gotują spaghetti i lasagne! Tam Meksykanie gadają z Norwegami. Był też jeden gość, który włóczył się po mieście w koszulce Metalliki. Zaprosili go do siebie. Widziałem go później na każdym koncercie. Mówił: „Tak, znalazłem rodzinę, podążam za rodziną”.





Jasnym jest, że ten szczególny poziom relacji trochę zaskoczył Breuera, ale też wpłynął na jego przyszłość. Te symptomy już można zobaczyć na najnowszym wydawnictwie Jima pt. Live form Portland, gdzie dzieli się kilkoma refleksjami w temacie WorldWired Tour, a także ma kilka szczegółowych informacji, które dogłębnie analizuje. Wyczuwa się to, że oprócz ładunku humoru, w tych historiach jest kilka osobistych relacji, które odcisnęły się na Breuerze. One wciąż są u niego żywe, dlatego dzieli się nimi z ludźmi, których spotyka.

Weźcie Sarę i Pete’a – co za niesamowita historia. Mąż Sary – Pete doznał paskudnego, traumatycznego urazu w wypadku. Znalazł się w sytuacji, w której naprawdę ciężko było mu funkcjonować. I nagle dostaję wiadomość: „O Boże, po raz pierwszy od czternastu lat jego płat czołowy goi się sam z siebie”. To było niesamowite! Lekarze naprawdę twierdzą, że to przez stymulację bycia na koncertach Metalliki i bycia w tej rodzinie. Nikt nie mógł spodziewać się czegoś takiego. Teraz lekarze zdecydowali się go monitorować, ponieważ Sara czuje, że muszą wyruszyć za Metallicą do Europy. No i medycy postanowili monitorować sytuację, aby sprawdzić, czy to aby na pewno nie jest nowy sposób w uzdrawianiu. Wiesz, „Czy to jest nowy sposób na terapię? Kto by pomyślał!”. To jest coś, w co zawsze wierzyłem – że nauka może przekraczać granice, ale jest w tym jakaś głębsza siła, która leczy i pozwala przejść przez to wszystko. To coś jest o wiele potężniejsze, niż można sobie wyobrazić.

Jest też Austin. Austin jest transseksualistą. Najbardziej znaną reakcją od społeczeństwa i od własnej rodziny, którą dostał - było unikanie go. Rodzina Metalliki jest jedyną, na której Austin nie wywołał absolutnie żadnego wrażenia. Było tylko: „No dobra, jedziesz w tę trasę? Nie jedziesz? Jak będzie?". W ogóle go nie osądzali. Pomyślałem wtedy: "Jak fajnie. Gdzie jeszcze coś takiego jest możliwe?”
.

Jim ma determinację, by się upewniać, że te historie nie tylko zostaną usłyszane, ale że ich głębia i pasja, którą są przesiąknięte, będą się realizować w innych przykładach. Tam skąd pochodzę, zawsze broniłem Metalliki jak niepodległości – grzmi Breuer. Zawsze tak mam. Zawsze jest coś takiego, że kiedy mówię „Metallica”, to zaraz mamy: „A no tak, oni są jak [dopisz sobie obelgę]. Tacy nic o Metallice nie wiedzą. Tylko fani wiedzą, co jest co. Więc uwielbiam odkrywać te głębokie historie i mówić o nich. A ty nie musisz być fanem Metalliki, czy fanem rocka, żeby owe niesamowite opowieści docenić.

Jim nie tylko stał się ulubieńcem fanów, ale można powiedzieć, że wszyscy wpadali w zachwyt oglądając go w towarzystwie Joe każdego razu. Zaufajcie mi, to nie są zwyczajne zachowania i reakcje. Szczytem koleżeństwa była z pewnością sytuacja, w której Jim wpadł na imprezę technicznych Metalliki typu talent-show.

Chad Zaemisch jest niebywale zabawnym gościem. Jeff miażdży niczym Paula Abdul. Sporo podpatrzyłem u Jeffa. Ten disneyowski sznyt. Te ruchy, śpiewanie. Sam mam przygodę z Paulą. Spędziłem z nią trochę czasu na planie Saturday Night Live. Była związana z moim tatą.

Są szczegóły, o których nie mogę mówić! Sean (opiekun muzeum Metalliki) mnie powalił. Wyszedł przebrany za Limp Bizkit. Pełne emploi gościa z Limp Bizkit. Dość mocno pogowaliśmy i Jeff wylądował na glebie. Był też Mike (gość od gadżetów), który wymiatał przy Tequila.

Lug jest kierownikiem produkcji, który od razu przypominał mi Pauliego z Chłopców z Ferajny. Wiesz.. Szefa? Żebyśmy się zrozumieli: Lug wymaga szacunku, ok? To jest cecha, którą w nim uwielbiam. Oczekuje szacunku, ale również sam ten szacunek okazuje. Pod koniec imprezy Lug zniknął. Pokazy się skończyły. Pojawia się pod koniec balangi i sprawdza, czy wszystko w porządku. Idzie na górę, sprawdza wszystko. Także chapeau bas. A następnego dnia podchodzi i, wiesz: „Czuwam”. On czuwa. Kocham Luga
.





Historii do opowiedzenia było oczywiście znacznie więcej, gdy Jim Breuer dzierżył ster na imprezach załogi Metalliki, czy też na własnych stand-upach. Ale czas mija i Jim decyduje się skończyć spotkanie dla So What! analizą wszystkiego, co działo w czasie trasy z Metallicą. Muszą być także słowa podsumowania. Stworzyliśmy drużyny piłkarskie, koszykarskie, pokazy talentów, zapraszaliśmy ludzi. To był dobry czas. Zawsze mówię wszystkim dwie rzeczy: Jak jest w trasie z Metallicą? Po pierwsze nie jest do bani. Po drugie: To największe koncerty, w jakich miałem okazję wziąć udział. I naprawdę muszę powiedzieć, że…


Jim się uśmiecha – to jest ten uśmieszek Breuera. Spogląda na zegarek i wie, że muszą wybrzmieć te magiczne słowa. Ostatecznie zamyka rozmowę…

…Dobra. Muszę iść na dwójkę.








Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak