W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Lars Ulrich dla Classic Rock o nowym albumie – pełny tekst papierowego wydania
dodane 09.01.2021 00:30:37 przez: Marios
wyświetleń: 2223
Pałker Metalliki ujawnił, że w czasie lockdownu powstały kompozycje na nowy album zespołu, wyjaśnił też, dlaczego Bon Scott był wspaniałym człowiekiem oraz rozprawiał o genialnej nieprzewidywalności Ritchiego Blackmore'a.






Najpierw Internet zalały krótkie niusy, krzyczące do czytelników rzeczy w stylu: Metallica nagrała nowy album!. Skąd te rewelacje? Z magazynu Classic Rock - dokładniej - wydania papierowego. Po kilku dniach cały tekst wylądował na szczęście w sieci i teraz możemy sprawdzić komplet informacji, jakie ujawnił Lars w temacie nowej płyty.


tekst: Paul Elliott
tłumaczenie: Marios


W ubiegłym roku, jak każdy inny zespół, Metallica wypadła z trasy koncertowej. Ulrich zwierzył się, że przez czas zamknięcia nie tracił równowagi, ponieważ trenował granie bębniąc do utworów z Hardwired… To Self-Destruct. Kolejnym albumem, do którego ćwiczyłem, był debiut Rage Against the Machine – mówi Lars. Ten krążek to dla mnie soundrack trwającej pandemii. Po prostu puszczam te numery, a one brzmią bardziej adekwatnie do sytuacji niż kiedykolwiek.


Przynajmniej znalazłeś ujście dla całej tej frustracji.

Zgadza się. Uważam, że RATM pasuje do tego idealnie. Pamiętam, kiedy widziałem ich ostatni raz na scenie w LA Coliseum w 2011 roku. To była gorąca, upalna noc plus cała ta energia, którą chłoniesz, gdy w Los Angeles odbywają się wielkie koncerty. No i widziałem 70 000 ludzi krzyczących „Fuck you I won’t do what you tell me!”. To był jeden z najbardziej szalonych koncertowych momentów, jakie przeżyłem.

Jak bardzo tęskniłeś za tą atmosferą w ubiegłym roku? Wiesz, ten dreszcz emocji związany z uczestniczeniem w świetnym koncercie…

Po prostu myślę o tym, jakie miałem wcześniej szczęście, że mogłem zobaczyć wszystkie te fantastyczne występy. Widziałem Thin Lizzy wiele razy między 1976 a 1980 rokiem – niesamowita sprawa. Mnóstwo razy widziałem Motörhead w latach ’79-’81 – szaleństwo. Widziałem AC/DC jako suport przed Black Sabbath w 1976. Widziałem też AC/DC w roli gwiazdy wieczoru w Kopenhadze w 1977 roku, gdzie Bon Scott był tak wspaniały, że nie mogłem oderwać od niego oczu. To był czas świetności Bona – obcisłe dżinsy, tenisówki i goły tors. Podobał mi się sposób, w jaki trzymał mikrofon z tym zwiniętym przewodem. Kiedy nie śpiewał, stawał na samym rogu sceny obok Malcolma i pozwalał, by Angus hasał po scenie.

Widziałeś też Ritchiego Blackmore'a w apogeum jego kariery z Deep Purple i w Rainbow

Byłem też na pierwszym koncercie Purpli z Davidem Coverdale'em i Glennem Hughesem w składzie, a Rainbow często gościli w Kopenhadze. U Blackmore’a nie tylko jego gra na gitarze była imponująca. Wiesz, ta jego osobowość… Człowiek w czerni. Zawsze mówił to, co myślał, nawet jeśli te sądy były ze sobą sprzeczne. Albo nakręcał ludzi – taki mały dowcipniś. Były też później momenty, gdy się dystansował. Ale było w nim coś, co nazwałbym uczciwością. Był prawdziwy w każdej sytuacji. W jego osobie było coś bardzo autentycznego, a mnie zawsze pociągał rock’and’roll, który zawierał w sobie elementy niebezpieczeństwa i nieprzewidywalności. To jest dla mnie duch rock’and’rolla i Blacmore jest dla mnie kimś takim jak Bon Scott, Jim Morrison, Axl Rose, bracia Gallagherowie. Wszyscy mieli w sobie ten pierwiastek.

Kiedy myślisz o ponownym wyjściu na scenę z Metallicą, czy przypominasz sobie to podekscytowanie, które towarzyszyło ci w 1982 roku, kiedy Metallica zagrała pierwszy koncert?

Pierwszy nasz koncert był interesujący z tego powodu, że kiedy w niedzielny wieczór wyszliśmy w Radio City w kalifornijskim Anaheim, już w pierwszym numerze – Hit the Lights – Dave Mustaine zerwał strunę, więc przerwa miedzy pierwszym a następnym numerem wydawała się trwać wieczność. Czułem, jakby to trwało całe moje życie! Po prostu siedziałem i próbowałem się jakoś schować za bębnami. Najdziwniejsze uczucie. Dave poradził sobie z wymianą i dokończyliśmy set. Ale pobrzmiewała tam dostrzegalna cisza. Zaufaj mi, zaczynam się trząść, kiedy o tym teraz mówię.

W 2020 roku ukazał się nowy album Metalliki – S&M2 w towarzystwie orkiestry symfonicznej. Jak wypada on na tle poprzednich waszych albumów?

Nie myślę takimi kategoriami. Każda płyta jest dla mnie odzwierciedleniem danego okresu. Był rok 1988 i …And Justice For All jest zapisem tego, co wówczas robiliśmy i jakich wyborów dokonywaliśmy. Cieszę się z tego i to akceptuję. Czasami zastanawiam się, dlaczego zrobiliśmy to i tamto, o czym myśleliśmy, ale niekoniecznie chcę to zmieniać. Z krążków, które nagraliśmy, przy Hardwired To Self-Destruct dostaję najmniej pytań dotyczących wyborów, których dokonaliśmy na tym albumie.

Zacząłeś już myśleć o następnym krążku?

To będzie najlepszy album, jaki kiedykolwiek nagraliśmy! Reszta stereotypowych gadek? Będzie to album najcięższy, najfajniejszy… Ale żarty na bok… Jeśli nie dlatego, że myślimy, że najlepsza płyta jeszcze przed nami, to po co nagrywać? Uwielbiamy ten twórczy proces i trudno sobie wyobrazić, że Metallica kiedykolwiek przestanie to robić.









Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak