W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica w czasach zarazy
dodane 21.03.2020 08:12:15 przez: Marios
wyświetleń: 2719
W sumie nie mogło być inaczej: po tygodniu kwarantanny, w której króluje #zostańwdomu, coraz śmielej środowisko polskiej branży rozrywkowo-muzycznej opisuje swoje obawy związane z perturbacjami gospodarczymi własnego poletka. A co aktualnie dzieje się w świecie Metalliki?







Głos zdążyła zabrać królowa sylwestra z TVP/ TVN / Polsat – Maryla Rodowicz. Tyle, że nie jest to głos wyważony, a po prostu wpis pełen żalu do nie wiadomo kogo, w związku z odwołaniem wszystkich imprez masowych. Dopisek o niemożności zapłacenia rachunków jest dopełnieniem tegoż w gruncie rzeczy oskarżenia o brak możliwości grania koncertów i zarabiania hajsu. Pani Maryli (i wszystkim innym) odpowiedział również w sposób pisany Krzysztof Skiba – szołmen i członek zespołu Big Cyc. Co zrobił pan Skiba? Ot, zjechał polskie gwiazdy szołbizu za brak poduszki finansowej na trudne czasy.

Pojawił się również artykuł rodzimej agencji koncertowej Left Hand Sounds, przedstawiający punkt widzenia osób, które zajmują się organizacją koncertów zespołów wszelakich z nurtu polskiej muzyki ciężkiej. Osoby prowadzące agencję WiniaryBookings również zaapelowały do fanów, którzy zdążyli kupić wejściówki na koncerty, które nie mogą się odbyć w zaplanowanych terminach. Swój wpis opatrzyli #CzekamNieZwracam. Swoje trzy grosze dorzucił też Przemek „Perła” Wejmann, który od x lat produkuje albumy naszej braci metalowej.

A co z zespołami stojącymi na troszkę wyższej półce rozpoznawalno-organizacyjnej? Co w tym momencie zrobi Metallica? Za każdym razem, gdy tylko nadarzy się okazja, do Metalliki (oczywiście słusznie) doczepia się pogląd o tym, że Metallica jako kapela jest źródłem dochodu dla kilku tysięcy ludzi na świecie. Ale tekst ten nie ma być globalnym spojrzeniem na biznes, który nazywa się Metallica. Chciałbym spojrzeć na Metallicę jak na czteroosobowy zespół, którym opiekuje się kilka najważniejszych osób w Q Prime.

Jakie kroki podejmie Metallica w związku ze zbliżającymi się kwietniowymi występami w Ameryce Południowej? W momencie gdy piszę te słowa, na stronach kapeli nie ma słowa o odwołaniu tych występów, a sam zespół nieśmiało publikuje materiały, które pokazują fanom, że zaczynają się przygotowania do tegorocznego koncertowania. Uprzedzam, że tekst będzie składał się bardziej z pytań, niż odpowiedzi, a to po prostu ze względu na brak precedensu do prób rozwiązania krępującej sytuacji, gdy środki ostrożności zostaną kiedyś złagodzone.





Jak pandemia koronawirusa może na dłuższą metę wpłynąć na gałąź branży muzycznej, która związana jest z koncertowaniem tych największych ekip, światowej sławy gwiazd? Jesteśmy co prawda na początku tego całego zamieszania, kiedy narastają kolejne znaki zapytania, odpowiedzi jest bardzo niewiele, mimo wszystko uważam, że warto zadać sobie kilka tych kluczowych pytań. Jakie są główne zagrożenia związane sensu stricto z koncertową częścią największego biznesu muzycznego?

Inaczej do problemu koronawirusa podchodzą Włosi, inaczej Hiszpanie, a jeszcze inaczej mieszkańcy Wysp. Płyną głosy ze świata, że sporo obywateli różnych państw w czasie trwającej kwarantanny zorganizowało sobie po prostu wakacje. Parki i plaże w niektórych hiszpańskich miastach zamieniły się w regularny zaciąg urlopowy. Ludzie ci nie przyjmują do wiadomości tego, że to nie są wakacje, że jest to taki moment, kiedy trzeba zamknąć się w domu i zorganizować sobie czas we własnych czterech ścianach. Okazuje się, że na ten moment w Chinach jest mniej przypadków zdiagnozowanego koronawirusa, niż w Europie i kto wie, może to właśnie w Chinach koncerty wrócą do kalendarza najszybciej… Teraz nie jesteśmy w stanie podać nawet orientacyjnych dat dotyczących tego, kiedy, czy to europejskie, czy jakiekolwiek inne występy artystyczne ruszą. W zasadzie jest to zadanie nierealne do przewidzenia, do przekalkulowania. W Europie możliwy jest jak na razie chyba tylko jeden scenariusz: jeśli koncerty wrócą na sceny we Włoszech, to od tego momentu można ewentualnie zacząć prognozować czas muzycznych doznań w naszym kraju. Chociaż obserwując aktualne doniesienia z Włoch to raczej nieprędko to zielone światło dostaniemy. Jeśli ktoś zakłada optymistyczny scenariusz ruszenia za kilka tygodni, to osobiście uważam, że będzie o to ciężko, ponieważ świat koncertowy wystartuje wówczas, gdy ta zaraza zostanie w całości wyczyszczona.

Straty światowej gospodarki już teraz wydają się być gigantyczne. Danny Wimmer, który zaprosił Metallicę na pięć organizowanych przez siebie festiwali już musiał przełknąć gorzką pigułkę związaną z oświadczeniem Jamesa, który trzymając się swojego programu leczenia, był zmuszony zrezygnować z czterech koncertów. Aktualnie wydaje się, że zastąpienie Metalliki przez Red Hot Chili Peppers i Tool na niewiele się zda, ponieważ wszystkie znaki na niebie i ziemi związane z sytuacją w Stanach wskazują, że żadne koncerty się w kilkunastu najbliższych tygodniach nie odbędą. Skoro prezydent Donald Trump próbuje w swoim stylu lobbować firmy opracowujące szczepionkę na Sars-Covi-19, oznacza to tyle, że sytuacja w Stanach też do pozazdroszczenia nie jest.

I teraz rodzi się kolejne pytanie: czy jeśli przychody agencji koncertowych podpisujących umowy z największymi gwiazdami stopnieją np. o 25 procent, to czy te gwiazdy zgodzą się na tę 25-procentową obniżkę gaży za pojedynczy koncert? (oczywiście w sytuacji, gdy bilety kupione na pierwotny termin zostały przez fanów zwrócone, ale też przy bukowaniu nowych tras koncertowych). Jeśli obroty agencji koncertowych spadną, to wydaje się logiczne, że zespoły nie będą mogły zarobić tyle, ile kasowały przed pandemią. Co zrobią gwiazdy ze światowego topu, które być może będą miały podstawy do rozwiązania umów i domagania się sowitego odszkodowania od organizatorów imprez, które się nie odbyły bądź nie odbędą. Ilu organizatorów w takiej sytuacji po prostu zbankrutuje? Sytuacja na ten moment jest absolutnie dramatyczna i epidemia koronawirusa zaczyna doprowadzać rynek koncertowy do takiego momentu, kiedy zdecydowanie potrzebne są głosy rozsądku, wg. mnie, także wśród zespołów. Za chwilę może się okazać, że cała światowa branża rozrywki będzie potrzebowała takiego głosu. Dojdzie do takiego momentu, gdzie absolutnie cała elita koncertowego biznesu będzie musiała stwierdzić: „Dobra, musimy się ogarnąć i nie możemy przez jakiś czas kasować za koncerty tyle, ile kasowaliśmy przed pandemią”, czy też: „Nie możemy domagać się tak wysokich gaż, bo za chwilę nie będzie miał kto organizować nam tych koncertów”.

Trudno mi sobie wyobrazić, żeby po przełożeniu dat koncertów, ci najlepiej zarabiający w branży, byli w stanie grać za pensje, które sobie wynegocjowali pół roku temu. W przeciwnym wypadku cała ta z pietyzmem układana piramida ekonomiczna runie i organizacje koncertowe czeka lawina wycofujących się sponsorów, a jeśli sponsorów nie będzie, siłą rzeczy budżet płacowy będzie musiał zostać okrojony.

Jaki kierunek obiorą ci najpotężniejsi w branży organizowania koncertów? Pisząc najpotężniejsi, mam na myśli Michaela Rapino i kierowane przez niego Live Nation. Czy ci ludzie będą patrzeć jedynie na czubek własnego nosa, żeby ratować to, co się da na swoim poletku i będą bez opamiętania grabić mniejsze agencje i wchłaniać co się da, korzystając z braku płynności finansowej? )czyli po prostu biedy tych mniejszych organizatorów), które dość mocno przecież ucierpią w trakcie tego kryzysu… A może wręcz przeciwnie: czy takie Live Nation, które też przecież ucierpi, bo oni nie są wszechwładni i koncerty organizowane przez LN też się nie odbywają / nie odbędą, będzie chciało umocnić ten dół organizacyjnej piramidy ekonomicznej, aby rynek koncertowy był w stanie odbudować się od podstaw. Giganci mogą odczuć skutki obecnej sytuacji nawet po latach, więc jeśli teraz nie zdecydują się np. na niższe ceny biletów, to później i tak nadejdzie taki moment, gdzie będzie trzeba przedefiniować cele.

Zastanawiam się, czy jest szansa, że fani cenowo wrócą do 2010 roku i będą mogli kupić bilet na taką Metallicę za jakieś 200 zł, czy jednak teraźniejsze wyśrubowane ceny będą normą też po kryzysie. Nie jesteśmy teraz w stanie absolutnie tego przewidzieć, bo w zasadzie każdy kolejny tydzień będzie ten kryzys pogłębiał. Jeśli obecną sytuację uda się zażegnać w ciągu kilku tygodni, to siłą rzeczy te skutki będą mniej niekorzystne, ale jeśli to wszystko potrwa jeszcze kilka miesięcy, to rynek koncertowy, jaki pamiętamy sprzed kilku tygodni, powróci przy sprzyjających wiatrach za kilka dobrych lat. A może kilkadziesiąt? Jest to być może wizja nieco apokaliptyczna, ale wszyscy i zespoły, i organizatorzy, i również fani – wszyscy musimy uzbroić się w cierpliwość. Czy Metallica będzie mogła poprosić o odszkodowanie za nieodbyte koncerty? Dziś wydaje się, że będzie to niemożliwe, bo aktualnie agencje koncertowe takich pieniędzy po prostu nie mają. Jest to więc efekt kuli śniegowej, który będzie w stanie doprowadzić do bankructwa mniejsze firmy organizujące występy mniejszych kapel.

Wielkimi krokami zbliża się więc czas prawników. Jeśli jeszcze nie wiecie, jak nazywają się prawnicy pracujący dla koncertującej elity przemysłu muzycznego, to jestem przekonany, że za moment każdy fan będzie wiedział, jak nazywa się czołowy prawnik Metalliki (dobra, wiem: Peter Paterno) i pozostałych megagwiazd. Pojawią się ekspertyzy. To właśnie ci ludzie będą analizować poszczególne precedensy - i to wydaje się być problemem nr 1: nie mamy precedensów, nie jesteśmy w stanie oprzeć się na niemal niczym z przeszłości, ponieważ jeśli wcześniej były jakieś odwoływane, czy przenoszone koncerty, to zwykle było to związane z chorobą członka zespołu, niewypłacalnością organizatora, problemami logistycznymi wszelkiej maści, bądź małym zainteresowaniem publiczności, która nie kupiła biletów. Zarówno organizatorzy, jak i zespoły będą walczyć o swoje prawa.

Pytań jest naprawdę cała masa, zawsze dzieje się tak, że ilu ludzi, tyle opinii. Na razie sytuacja maluje się w obraz typu concert-fiction i tych pytań za chwilę będzie się pojawiać jeszcze, jeszcze więcej. Sami możecie w komentarzach dzielić się Waszymi wątpliwościami co do tej dziwacznej sytuacji.

Puentując to wszystko, myślę, że pojawi się pewien zator finansowy, że to wszystko nie będzie funkcjonowało tak jak należy i zainteresowani będą musieli pomyśleć o przeorganizowaniu umów, bo po prostu zapisy w umowach podpisanych przed pandemią nie będą miały racji bytu. Jeśli ktoś dzisiaj teraz twierdzi, że wie, jak będzie wyglądać koncertowa sytuacja największych, to żyje w błędzie, ponieważ dziś jesteśmy uzależnieni od tego, w jakim kierunku pójdzie epidemia, czyli najprościej rzecz ujmując – czy da się ją wreszcie wygasić. Wówczas ewentualnie będzie można zacząć szukać odpowiedzi. Aktualnie znaków zapytania przybywa i problem ma cała branża: zespoły, masa ludzi zajmująca się obsługą tras gigantów rynku, agencje koncertowe, sponsorzy, szefowie managmentów, księgowi w poszczególnych zespołach, prawnicy… Każdy zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że coś, do czego się przyzwyczaił przez ostatnie lata minęło… Czy bezpowrotnie? Nie mam pojęcia, choć osobiście uważam, że wiele kapel z topu (być może również Metallica) przez kilka dobrych lat nie wróci do poziomu gaż i cen biletów sprzed pandemii.

Najtwardszy orzech do zgryzienia wydają się mieć w tej sytuacji prawnicy świata rozrywki związanego z koncertami, którzy za jakiś czas zaczną podejmować (być może kluczowe) decyzje, ponieważ te osoby doskonale wiedzą, że jakiej by decyzji nie podjęły odnoście chęci rozwiązania umów kapel z agencjami koncertowymi, organizatorów z bileteriami, czy te umowy rzeczywiście powinny być anulowane, etc – wówczas może dojść do swego rodzaju porachunków w świecie rozrywki koncertowej zapewnianej przez gigantów branży. Uważam, że czeka nas w najbliższym czasie nieprawdopodobny rozgardiasz w branży. Ludzie związani w jakikolwiek sposób z branżą koncertową muszą sobie zakodować, że (przynajmniej na moment) dobrobyt związany z organizowaniem i graniem koncertów przez największych minął. Im szybciej ci ludzie to zaakceptują, tym prędzej wrócą do względnej normalności.

Wyobraźmy sobie sytuację, że głos zabiera Mick Jagger, czy Paul McCartney i panowie puszczą w media wypowiedź taką, że „w obecnej sytuacji akceptuję, że przez najbliższy czas będę zarabiał na koncertach połowę z tego, co wcześniej wynegocjował dla mnie mój managment”. Czy wyobrażacie sobie, że nagle jakiś muzyk pokroju Roba Flynna, czyli poziomu, gdzie kapele zarabiają i tak tyle, że wystarcza im na życie na najbliższe lata – że Robb Flynn stanąłby w opozycji do opinii McCartneya? Uważam, że nie, choć w branży jest sporo osób, które chlapią jęzorem dla beki, czy po prostu dla próby rozkręcenia sztucznego skandalu – patrz. Phillip Anselmo, Sharon Osbourne, etc. I potrzebne będą teraz takie głosy, opinie i autorytety wśród tego topowego rynku koncertowego, które wezmą tę sytuację na klatę, a muzycy z nazwiskami, którzy staną się poniekąd rzecznikami środowiska koncertowego, muzycy, którzy ogarniają, w jak trudnej sytuacji znalazł się rynek koncertowy, w jak trudnej sytuacji znalazły się agencje organizujące te koncerty, staną na wysokości zadania. Uważam, że jest to jeden z nielicznych sposobów na to, by po opanowaniu pandemii, świat koncertowy zaczął względnie funkcjonować.

Jeśli natomiast kapele wyjdą z jakimś buntem przeciwko zmianom w umowach, twierdząc, że „to nie jest nasza wina, że koronawirus zaatakował świat”, to będziemy jeszcze bardzo, bardzo długo czekać na wznowienie imprez na takim poziomie, do jakiego przywykliśmy, bo organizatorzy wówczas będą piłeczkę odbijać i mówić, że „to nie jest też nasza wina”. Bo to nie jest wina nikogo ze świata rozrywki, że mamy teraz kłopot z wirusem. Dystans i akceptacja zastanego stanu rzeczy są gwarantem starań odbudowania rynku koncertowego, jaki znamy. Miejmy nadzieję, że czarne, apokaliptyczne wizje nie ziszczą się i gdzieś w wakacje festiwale wrócą na właściwe tory, że ludzie wyzdrowieją i że będziemy w stanie znów oglądać nasze ukochane zespoły.


Info z ostatniej chwili: z wydarzeń na Facebooku zniknął wyprzedany koncert Metalliki planowany na 15 kwietnia w Chile… Sam zespół nie potwierdził jednak żadnym oświadczeniem, że występ w Santiago rzeczywiście się nie odbędzie.






Na koniec krótkie wideo, przedstawiające powagę aktualnej sytuacji walki o życie. Oto, jak teraz wygląda leczenie pacjentów w stanie ciężkim, zakażonych koronawirusem. Słychać tylko jeden wielki syk tlenu i kardiomonitory. Bergamo, 17 marca 2020... Wybór pacjentów, którzy zostaną podłączeni do respiratorów i którym da się szansę na życie wynosi aktualnie 1:10. Gdy Polska czeka do 25 marca na wieści o zakończeniu kwarantanny, we Włoszech tak naprawdę wszystko się dopiero zaczyna...














Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 6
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
siara
31.03.2020 20:55:44
O  IP: 0.0.0.89
Trzeba wziąć pod uwagę, że przez najbliższe 2 lata nikt nie pozwoli organizować takich imprez gdzie na metrze kwadratowym jest 9 osób
Corsar
24.03.2020 14:05:27
O  IP: 0.0.0.188
emesch88 ten sam kawałek miałem przed oczami i w głowie, kiedy pandemia docierała do Europy ;)

NIKT - Ja będę pierwszy na koncerty, które mi odwołali, bądź mogą odwołać a odbędą się w innych terminach. Przede mną czerwcowy Mystic i jeśli to mi nie wypali ( w moje urodziny się odbywa) to niech mnie ch**j jasny trzepnie, bo nie będzie po co żyć.
siara
23.03.2020 17:22:02
O  IP: 0.0.0.89
Jako uczastnik kwarantanny chętnie obejrzałbym pierwszy tegoroczny koncert na stronie Metallica.com tylko dla fanów bez publiczności. Choćby 25 minut
emesch88
22.03.2020 19:49:59
O  IP: 0.0.0.83
Blackened is the end
Winter it will send
Throwing all you see
Into obscurity
Death of mother earth
Never a rebirth
Evolution's end
Never will it mend
never...
https://www.youtube.com/watch?v=qjAhgd9K-8o

Pokaż podgląd
NIKT
21.03.2020 16:29:17
O  IP: 0.0.0.79
Jest jeszcze jedno pytanie.. Kiedy padnie hasło: "sytuacja jest opanowana i możemy zacząć wracać do normalności" (mam nadzieję, że jak najszybciej), to czy w ludzkiej świadomości nie pozostanie trauma przed dużymi skupiskami ludzi? Nie wiadomo jak długo to potrwa i jakie będą rezultaty, ale ludzie już dziś stali się w jakiś sposób ostrożni. Czy nie będzie tak, że spora część ludzi po prostu nie będzie chciało wybierać się na koncerty w obawie przed ryzykiem zarażenia?? Co zrobią organizatorzy koncertów, jeśli bilety po prostu nie będą się sprzedawać mimo ewentualnej obniżki cen? Podejrzewam, że pierwsze koncerty po pandemii mogą się po prostu nie odbyć ze względu na małe zainteresowanie.. Myślę, że pandemia zmieni wszystko na dłużej niż się nam wydaje.
a7xsz
21.03.2020 11:24:01
O  IP: 0.0.0.89
Lamenty niektórych polskich aktorów czy muzyków, to żenada. Można patrzeć tylko z politowaniem. Ludzie zarabiający 2-3 tys. miesięcznie potrafią odłożyć coś na czarną godzinę. A tamci mieli latami gaże wysokości kilkudziesięciu tys. zł. Biadolenie z ich strony to - powtarzam - żenada. I do wielu stracę sympatię.
O prośbie Rydzyka o kasę w sytuacji gdzie brakuje maseczek w szpitalach, ludzie tracę pracę, firmy upadają, to już wolę się nawet nie wypowiadać.

Co do wielkich gwiazd. Posiadają gigantyczne majątki. Więc nim im się nie stanie.

Co do cen biletów - fajnie by było, jakby ceny wróciły do tych z przeszłości, bo ostatnio to zrobiło się nienormalne.

Biznes, organizatorzy, stawki - chyba nikt nie wyobraża sobie jedności w tej kwestii. Miło by było gdyby wszyscy się zjednoczyli i przyjęli stan jaki jest, niezależny od nikogo. Ale wiadomo że trafią się ludzie pazerni czy głupi, którzy rozpętają prawnicze wojny.

Co będzie? Wydaje się, że potrwa to jeszcze do 2 miesięcy. Wtedy ludzie oficjalnie wyjdą z domy, z czasem wróci powoli normalność.
Niestety wiele ludzi będzie bez pracy. Wiele firm padnie. Będzie to miało wpływ na ceny biletów i ich sprzedaż. Ludzie będą się martwić o podstawowe rzeczy jak zapewnienie bytu rodzinie, a nie wydawanie horrendalnych sum na bilet.
Nic nie będzie takie samo i mimo z czasem uspokojenia sytuacji i powrotu do funkcjonowania, całą branżę muzyczną czekają chude lata.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak