W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Pandemica Tour 2020 - refleksje po doprowadzeniu projektu do szczęśliwego końca [So What! - sierpień 2020]
dodane 03.09.2020 21:12:05 przez: Marios
wyświetleń: 2362
Pandemica drive-in to wydarzenie, które mogło wydawać się łatwe do przeprowadzenia, ale pozory mogą być zabawnie mylące. Steffan Chirazi poznaje historię powstawania i realizacji wydarzenia – od zakazu kupowania drinków, po testy na obecność SARS-CoV-2 trzy razy w ciągu 24 godzin. Poznajcie kulisy wielkiego kinowego przedsięwzięcia.






Steffan Chirazi przed ubiegłym weekendem obiecywał co następuje: Po zakończeniu wydarzenia w kinach opublikujemy historię o tym, jak do tego wszystkiego doszło. Uwierzcie mi, że było to o wiele trudniejsze, niż zwykłe ustawienie świateł na parkingu (sam reżim sanitarny związany z COVID-19 może dać Wam wskazówkę, jak trudno było). Słowa dotrzymał, czego dowodem jest poniższy długaśny, nadziany ciekawostkami artykuł z fanclubowej sekcji So What!


tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios



Tony DiCioccio, jeden z członków managmentu Q Prime – człowiek, który nadzoruje działania przy organizacji koncertów Metalliki (tak, ten sam, który został nagrany przy ustalaniu dealu na „wielki przekręt” z biletami na europejskie koncerty w trakcie ostatniej trasy – przyp. Marios), siedział przede mną w winiarni Gundlach Bundschu w hrabstwie Sonoma w Kalifornii. Nie dyskutowaliśmy o rocznikach ani o tym, w ile kadzi wyposażony jest ten piękny zakład. Nie rozmawialiśmy nawet o serii koncertów, które właściciel – Jeff Bundschu – zorganizował w małym, przypominającym stodołę lokalu, który znajduje się kilkaset metrów od nas. Nie siedzieliśmy za kulisami koncertu Metalliki od września ubiegłego roku, czyli ostatniego występu z orkiestrą symfoniczną w Chase Center. Zadałem Tony’emu pytanie dotyczące przyszłości. Odpowiedział: W erze COVID-19 można się wiele na bieżąco nauczyć. Ten koncert pokazuje, że wracamy, i wspólnie będziemy najlepszymi fanami, jakimi tylko potrafimy być.

Metallica zrobiła wiele nieszablonowych projektów – od występu na Antarktydzie, po trzy koncerty jednego dnia w czasie paryskich upałów. Nigdy nie myślałem, że granie na parkingu w otoczeniu słynnej winiarni w Sonoma będzie jednym z takich niezwykłych momentów, ale nie sądziłem też, że będziemy funkcjonować w świecie, w którym przytulanie i uścisk dłoni przyjmowane są marszczeniem czoła, a noszenie maski w miejscach publicznych będzie obowiązkowe. Ogólnie rzecz biorąc, był to piekielnie wyjątkowy moment w historii Metalliki, moment, w którym zespół zdecydował się sprawdzić, jak to wszystko będzie wyglądać. Mam nadzieję, że byliście świadkami tego w minioną sobotę.

Ale droga do tego… Nie była to wcale prosta sprawa. Ile koncertów zagrała Metallica, gdzie wymagało się tak wielu testów na obecność choroby? Macie rację: odpowiedź brzmi „ani razu”. Ile koncertów Metallica dała w winnicy? Znowu macie rację: zero. Ile widzieliście koncertów Metalliki, kiedy tłem do grania jest winiarnia a sceną żwirowy parking? Niemożliwe! Macie rację po raz trzeci – żadnego. Siedzieliśmy pół roku, zastanawiając się nad tym, jak to zrobić, żebyśmy znów mogli zobaczyć jakiś koncert. I oczywiście to Metallica zrobiła ten pierwszy krok dla ciężkiej muzyki. Bo Metallica robi tak przez całą swoją karierę – wkraczają tam, gdzie nieznane. Żeby było jasne: tylko artyści muzyki coutry – Blake Shelton i Garth Brooks – spróbowali tego kinowego formatu. Kapel rockowych jeszcze tutaj nie było. Dodajmy do tego fakt, że Metallica plus bezczynność równa się awaria, tak więc było nieuniknione, że coś spróbują zrobić. Uzgodniono koncepcję, żeby zorganizować granie na żywo, które pozwoliłoby nam ruszyć dupy z kanapy i wrócić do czegoś, co przypomina prawdziwy świat. Nasza ekipa znów została zaangażowana do pracy. Greg Fidelman wystąpił w roli dźwiękowca i zbudowania wszystkiego, bo jest to w pełni produkcja koncertu w czasach COVID-19. Całość powstała w bardzo krótkim czasie.





Jak można wywnioskować ze słów Jesse Greenberga z Encore Live – naszego łącznika między koncertem a kinami samochodowymi; Vicki Huxel (koproducentki Metalliki); Chada Zaemischa (gitarowego technicznego Jamesa); Butcha Allena (specjalisty ds. bezpieczeństwa w przemyśle rozrywkowym, a wcześniej szefa ekipy oświetleniowej w Metallice); Tony’ego Di Cioccio (Q Prime); Bretta Murraya (producenta treści cyfrowych w internetowych kanałach Metalliki); Gene’a McAuliffe (reżysera i montażysty) oraz Vickie Strate (szefowej HQ i MetClubu), ta produkcja była daleka od spokojnego żeglowania, czy zachowawczej imprezy. Panowie bardziej niż kiedykolwiek w tej globalnej sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, postawili na ryzyko, idąc za powiedzeniem nic nie ryzykujesz, nic nie zyskasz. Przed wami refleksje owych ośmiu osób z tego, co wydarzyło się ubiegłej soboty, a na co pracowano naprawdę ciężko.





POCZĄTKI:


Jesse Greenberg: Encore to doświadczona firma zajmująca się produkcją imprez na dużą skalę. Chodzi o to, że ludzie rozwijają się przez własne doświadczenia i przechodząc przez nie, czują to, a to rozpala wszystkie zmysły. Prezesem Encore jestem od 6 stycznia, więc przejąłem biznes, który był w pełni ekonomicznie doinwestowany i gotowy na organizowanie na dużą skalę. Musieliśmy szybko przejść do punktu: OK, weźmy to wszystko, co do tej pory robiliśmy i spróbujmy stworzyć takie same efekty dla naszych klientów, tyle że w przestrzeni wirtualnej.

Tony DiCioccio: Gdy wieści do nas dotarły, pomyśleliśmy, że to interesujące, ponieważ Encore mają infrastrukturę i dostęp do ponad dwustu kin, oraz posiadają wszelkie niezbędne komponenty, potrzebne na pokonanie odległości. Było świetnie, ponieważ wszyscy byli gotowi do pracy.

Jesse Greenberg: Decyzja o badaniu słuszności tego pomysłu zaczęła się dopiero 12 maja. To był dzień, w którym zdaliśmy sobie sprawę z tego, że żaden wielki artysta nie zagra jednorazowego koncertu w bardzo osobistym gronie. Nie ta skala i mówiąc szczerze, nie było na to zbyt dużo pieniędzy, żeby zarobić przy graniu dla czterystu samochodów. Wierzyliśmy też w to, że fani męczą się samotnością i oglądaniem koncertów na Instagramie, czy przez Zoom. Musieliśmy połączyć ludzi w jakiś bezpieczny sposób, żeby umożliwić im zaplanowanie czegoś w swoich kalendarzach.

Tony DiCioccio: Wydaje mi się, że rozmowy w tym temacie zaczęły się na początku czerwca, ale potem wyleciały z orbity zainteresowania na jakiś miesiąc. Oficjalnie produkcję zaczęliśmy 29 lipca i całość miała wyjść w świat 3 września, zanim przenieśliśmy wszystko na 29 sierpnia.

Jesse Greenberg: Dennis Arfa (agent Metalliki do bukowania biznesów) i mój przedstawiciel Leigh Dodson King rozpoczęli pertraktacje. Chcieliśmy pracować z kapelą, która chciała zrobić dla swoich fanów coś naprawdę wyjątkowego i była zaangażowana zarówno w promowanie wydarzenia, jak i oferowanie czegoś w zamian swoim fanom.





PLANOWANIE KONCERTU:


Vicki Huxel: Kiedy dostaliśmy telefon, że robimy to, zaczęłam trochę bardziej badać sytuację. Nie było precedensu, nie mieliśmy kogo naśladować, ponieważ wszyscy się tego uczyli. Ale Metallica jest zespołem, który chce wszystkiego co najlepsze i nie nastawia się na zbędne ryzyko, więc na początku działaliśmy pełną parą, by w razie czego trochę przystopować, jeśli widzieliśmy taką potrzebę. Sprowadzenie załogi na miejsce oznaczało, że jeździliśmy tam dobre półtora tygodnia wcześniej, żeby zobaczyć, zrobić testy, usiąść, pogadać i przejść kwarantannę. Dystans społeczny? Cóż, nie myśli się o tym, że nagle potrzeba jednego samochodu dla maksymalnie dwóch, trzech osób. Nie można było wynająć piętnastoosobowej furgonetki i zmieścić tam 12 osób. To już tak nie działa. Także budżet, który miałam momentalnie się podwoił, czy prawie potroił przy takich drobnych rzeczach. Wiesz, jedzenie, napoje dla każdego. Nie można już zamówić catheringu w stylu bufetu, barów sałatkowych, pasty do kanapek, czy czegoś w tym rodzaju. Teraz musi to być wszystko pakowane indywidualnie. Musiałam się upewnić co do ograniczeń dietetycznych członków załogi. Lodówka! Czy może być coś bardziej wygodnego? Ale nie możesz po prostu sięgać do lodówki, w której wszyscy dotykali tego samego.

Butch Allen: Ostatnią trasą Metalliki, na której projektowałem oświetlenie była ta w 2003 roku – Madly in Anger. Później zrobiłem mnóstwo koncertów dla innych zespołów, i nadszedł 12 marca 2020 roku, kiedy to przemysł muzyczny w Stanach zniknął. Okazało się, że nie mamy nic do roboty, ale mieliśmy to wielkie pragnienie, alby spróbować dowiedzieć się, jak można pomóc wszystkim naszym przyjaciołom wrócić do pracy. Doszła mnie plotka o tym, że pięć firm zebrał się wspólnie i próbowali znaleźć sposób pomocy. Zadzwoniłem do swojego przyjaciela Baza Halpina z Silent House Productions z pytaniem, jak mogę pomóc? W miarę upływu czasu ze wszystkich branż rozrywkowych zaczęły wychodzić wiadomości, że są gotowi wrócić do pracy. I stworzyli w swoich firmach stanowisko nazwane Inspektorat zgodności COVID. Zagłębiliśmy się w poznawanie tej choroby i strategię łagodzenia jej skutków tak mocno, że byliśmy na dobrej drodze do opracowania przepływu pracowników i podręcznika szkoleniowego. I nagle wiele Stanów USA zaczęło potrzebować takiej strategii. Tak więc znaleźliśmy się w świecie, w którym zaczynamy wypełniać naszą pierwotną misję: chcemy pomagać ludziom wrócić do pracy, ale w jak najbardziej łagodny i mniej ryzykowny sposób.

Vicki Huxel: Sporo rzeczy z naszej strategii łagodzenia to zasługa Johna „Luga” Zajonca – szefa produkcji w ekipie Metalliki oraz Tony’ego DiCioccio. Potem wszyscy usiedliśmy do rozmów i stanęło na tym, że: OK, przeczytaliśmy to i jest to coś, co już wiemy. Wiele punktów tam polegało po prostu na rzucaniu pomysłami i sprawdzaniu, jak to się sprawdzi na podstawie badań i od innych osób, które informowały nas o tym, co działa, a co nie. Lug znał kilka takich osób, no i oczywiście Tony zna wszystkich, więc zbierał informacje na temat rzeczy do zrobienia. Zebrało się trochę tego, co przeczytałam, co usłyszałam. Podróż samolotem była dla załogi dużym wyzwaniem, ponieważ byli trochę zdenerwowani. Nikt nie podróżował tak w czasie pandemii, więc martwili się, jak to będzie. A później próbowałam ogarnąć hotel w Bay Area, ponieważ hrabstwo Marin w San Rafael było dostępne tylko dla najważniejszych pracowników, więc nie mogliśmy nawet znaleźć hotelu w pobliżu HQ. Wylądowaliśmy więc w Sonoma, gdzie było ponad dwadzieścia pokoi i portiernia. I dopóki nie pogadałam z naszym biurem podróży w celu znalezienia hotelu, nie słyszeliśmy o tej miejscówce. Nie słyszałam o tym w Dallas, Lug nie słyszał o tym w Vegas… Dużo było takich momentów nauki.

Chad Zaemisch: Plan był taki, żebyśmy wyjechali tam na jakiś tydzień, zanim w ogóle spotkamy się z Metallicą. Pierwszą przeszkodą było przedostanie się przez lotnisko bez złapania wirusa. W takich momentach wiele rzeczy jest poza kontrolą, ponieważ wirus może być wszędzie. Musieliśmy stworzyć jakby bańkę i upewnić się, że w naszej bańce wszyscy będą bezpieczni i zdrowi. Wymagało to od nas tego, by na miejsce dotrzeć dość wcześnie i zacząć od testów na COVID i noszenia masek przez cały czas. Potrzebowaliśmy przyzwyczaić się do tego, jak wspólnie pracować i trzymać się z daleka od siebie, bo jesteśmy przyzwyczajeni do pracy bardzo blisko. To było całkiem interesujące. Łapanie czegoś, żeby komuś pomóc, cokolwiek… - wszystko było jednym wielkim Nie, nie, nie. Nie dotykaj.

Butch Allen: Jest tak wiele zaleceń, o których się dowiedziałem za pośrednictwem Światowej Organizacji Zdrowia (Butch wyraźnie zaznaczył, że nie jest kwalifikowanym lekarzem) i wszystkich tych organizacji związanych ze zdrowiem… Jest Cynthia Ukas-Bradley, która jest naszym doradcą medycznym… Wspólnie przygotowaliśmy ten 90-stronicowy podręcznik mówiący o tym, w jaki sposób od strony produkcyjnej zminimalizować ryzyko w środowisku pracy. Moje doświadczenie w czasie pandemii to nic innego jak stuprocentowa akceptacja zaleceń. Patrzyłem przez ten czas na społeczeństwo i kiwałem głową, dlaczego nie można zrobić trzech prostych rzeczy?: Noś maskę, myj ręce i daj ludziom dwa metry luzu. Wiesz, co by się wtedy stało? Wyszlibyśmy z tych okopów. To proste. To nie ma nic wspólnego z polityką, religią. To po prostu taka prosta sprawa.





Vicki Huxel: Ekipa sama przeprowadziła kwarantannę w hotelu i kiedy pierwszy raz wybraliśmy się do HQ, spotkaliśmy się z Butchem. Zrobiliśmy wielkie spotkanie tylko w gronie załogi i Butch wszystko z nami omówił. Ale fakt – zatrzymaliśmy się w hotelu, gdzie jedzenie dostarczane było do recepcji, a dla nas przynoszone bezpośrednio pod drzwi. To był taki motel letniskowy z lat 70.

Chad Zaemisch: Poinstruowano nas, żebyśmy korzystali z dostawy pod drzwi, więc zamówiłem trochę spożywki. Jedzenie w całości musiało być dostarczane bezdotykowo, zostawiane pod drzwiami. Wszyscy mieszkaliśmy w tym samym hotelu, ale byliśmy odizolowani, każdy w swoim pokoju – dla ostrożności oczywiście. Będąc tam, byliśmy odpowiedzialni za zdrowie wszystkich. Wiesz, to całkiem duża odpowiedzialność i byliśmy jej świadomi. Nikt nie chciał się wyłamywać. Nikt nie chciał być tą osobą, od której wszyscy się pochorują.

Butch Allen: Myślę, że słowo „bezpieczeństwo” jest mylące, ponieważ w tej sytuacji nie ma czegoś takiego, jak „bezpieczny”. Jaka jest twoja tolerancja związana z ryzykiem? – oto pytanie, na które musisz sobie odpowiedzieć. Wiesz, nasza organizacja pojawiła się tylko po to, byś mógł spełnić minimalne wymagania, które przedstawiono na dwugodzinnym szkoleniu za 50 dolców – masz mierzyć temperaturę i stosować się do czterech zasad. Zaangażowaliśmy się w tę produkcję, bo ludzie tutaj mają motywację do tego, by chronić zdrowie. I to jest dość interesująca kwestia, ponieważ zazwyczaj większość rzeczy, które robi się w branży rozrywki, wymaga przypominania i ciągłej zachęty. Jest wiele takich momentów, które trzeba wykonać, bo ludzie ich potrzebują. Jedyna sprawa, którą znajdziesz w tym przypadku jest taka, że wszyscy wkroczyli na tę samą ścieżkę z napisem: Nie chcę zachorować. Szczególnie w pracy.

Vicki Huxel: Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że mogli się zobaczyć. Wszyscy byliśmy w stanie pozostać w odległości od siebie. Schodziliśmy na dół z własnym jedzeniem, piciem, czy czymkolwiek. Każdy był w stanie zobaczyć się z każdym i to była najprawdopodobniej najlepsza część tego wszystkiego. Mogliśmy zobaczyć starych przyjaciół, naszą rodzinę, której nie widzieliśmy blisko rok od czasów S&M2. Robiliśmy to tylko po to, żeby zobaczyć kogoś twarzą w twarz, a z kim spędzałeś tyle czasu, nawet więcej, niż z własną rodziną. Było miło, bo jak powiedziałam, fajnie było się móc ponownie połączyć i powiedzieć: OK, jest nadzieja, że jeśli zrobimy to dobrze, to otworzy nam to możliwość zrobienia czegoś innego.

Chad Zaemisch: Super było wrócić do siebie i na powrót robić to, co przedtem, ale były tam te wszystkie fizyczne i psychiczne bariery. Teraz nie mamy innego wyjścia, jak tylko ulepszyć sposób, w jaki będziemy to robić.

Brett Murray: Zobaczenie ich wszystkich było niesamowite. Kiedy dotarłem do Sonomy i spotkałem się z resztą ekipy, poczułem się, jakbym znów był w trasie, tylko z tymi dwumetrowymi odstępami. Spędziliśmy mnóstwo czasu poza hotelem i na parkingu cieszyliśmy się pogaduszkami, za którymi tęskniliśmy prawie rok. A te historie? Słuchaj, Dewey ma tak wiele rzeczy do opowiedzenia, że kiedy wszyscy jesteśmy w drodze, w wolnym momencie Dewey wpada do biura, a my pytamy: Więc czas na opowiastki Deweya? A on odpowiada: Oczywiście, że tak! I zaczyna nową opowieść. Trafiło się kilka zabawnych.





WZGLĘDY BEZPIECZEŃSTWA:


Butch Allen: Dobra, słuchajcie. Testy na COVID wcale nie są takie złe. Niezależnie od tego, czego się nasłuchałeś, nie jest tak źle. Nie bójcie się testów. Pyk, pyk, pyk i po krzyku.

Vickie Strate: Przeprowadzanie testów było oczywiście czymś nowym dla nas wszystkich i musieliśmy zostać ekspertami od logistyki w bardzo krótkim czasie. Zdecydowanie były pewne obawy dotyczące bezpieczeństwa i w pewnym momencie z powodu dużej ostrożności zamknęliśmy HQ na kilka dni.

Chad Zaemisch: Całe szczęście za każdym razem miałem ujemny wynik testu. Ale zamknięcie wpłynęło na wszystkich, a to przez to, że musieliśmy przejść super izolację, w czasie której nie mieliśmy zamiaru opuszczać naszych pokoi. W pierwszym dniu musieliśmy się udać do HQ na naradę, a potem wszystko zostało zamknięte na dwa dni. I zacząłem łapać, o co chodzi. Dopóki naprawdę nie sprawdzisz, że jesteś ujemny, musisz zakładać, że masz tego wirusa i liczyć się z tym, jak on wpłynie na twoje zdrowie, jak wpłynie na rodzinę i inne tego typu sprawy. Wtedy robiliśmy po dwa testy indywidualnie dla każdego, a potem wpadła druga zewnętrzna firma zrobiła nam identyczny test, który był wysyłany do innego laboratorium. W sumie trzy testy w ciągu doby. Taki stan rzeczy naprawdę doprowadzał do pytań typu: Co będzie, jeśli ktoś okaże się pozytywny? No co, utkniesz tu. Nie możesz przecież nigdzie stąd iść. Nic nie możesz zrobić. Brzmi to dość przerażająco i złowieszczo.

Vickie Strate: Po tej dodatkowej serii testów i dwudniowym opóźnieniu w produkcji, przegrupowaliśmy się trochę, upewniając się, że wszystkie środki ostrożności zostały zachowane. Mieliśmy ogromne szczęście, że nikt się nie zaraził i byliśmy w stanie ukończyć wszystko zgodnie z planem, mimo tego opóźnienia na początku. Oczywiście delikatny stres był!





PRACA W STREFIE ZAMKNIĘTEJ:


Butch Allen: Każdej nocy wszystko było dezynfekowane, odkażane, oczyszczane… Wszyscy przychodzili do pracy, robili swoje, kończyli, wychodzili i przechodzili do budynku. A tam najpierw była rozpylana delikatna chemiczna mgiełka, taki preparat antywirusowy bezpieczny dla żywności. Kiedy się rozproszyła, przechodziliśmy i czyściliśmy każdą klamkę, każdy włącznik światła, każde wejście do toalety, po prostu wszystko, czego dotykali nasi koledzy. Wszystko czyściliśmy ręcznie, żeby mieć pewność, że kiedy pojawimy się tu kolejnego dnia, wszystko będzie zdezynfekowane.

Chad Zaemisch: Wszystkie te normalne rzeczy, które uważasz za oczywiste – zmiana gitary, strojenie – były czynnościami zupełnie nowymi. Nie było na to tyle czasu, ile w normalnych warunkach. Próbowaliśmy jakoś wspólnie ustalić plan na to, co praktyczne, a co bezpieczne. Doszliśmy do wniosku, że gumowe rękawiczki nie są praktyczne, wiesz, trudno nastroić gitarę w gumowych rękawiczkach. Decyzja była taka, że będziemy po prostu ciągle odkażać dłonie. Kolejna sprawa to izolacja od potu. Dałem Jamesowi gitarę, używał jej w dwóch czy trzech numerach i chciał inną. No i skórzany pasek jest cały od jego potu. Nie sądzę, by istniały gdzieś jakieś badania na temat tego, że koronawirus przenosi się przez pot, ale traktowaliśmy to w stylu: Tak, jest to możliwe, musimy uważać. Nie chodziło tylko o to, żeby chronić Jamesa przed nami, ale też odwrotnie. James nie może śpiewać w masce i gdy dochodzi do wymiany gitary, mam przed sobą cały jego układ oddechowy, więc muszę przedsięwziąć dodatkowe środki ostrożności, co oznaczało założenie przyłbicy (plus dwie maski na twarzy – przyp. Steffan). No i ciągła dezynfekcja paska od gitary i wycieranie ciała. Chodziliśmy w poprzecinanych kurtkach przeciwdeszczowych, żeby mieć ochronę przed zainfekowanym paskiem a naszymi ubraniami. Była to solidna bariera. Później dopiero odstawialiśmy gitarę – wytarcie plus dezynfekcja – następnie strojenie – znów wycieranie i dezynfekcja – odstawienie jej na miejsce i kolejne odkażanie.

Vickie Strate: Jeff (Bundschu – właściciel winiarni) i jego pracownicy dali nam listę osób potrzebnych w winnicy na dwa wieczory prób i nagrywanie, po czym zostaliśmy wspólnie przetestowani. Bo oni też trzymali się w swoim małym gronie. Wiedzieli, że nie mogą wychodzić. Była też lista zasad dla mieszkańców domu oraz dla nas w hotelu. Niewielu było sprzedawców, dwóch kierowców ciężarówek zostało przebadanych przez swoją ekipę i też izolowali się u siebie. Gdy byli głodni, dzwonili do mnie, do Butcha, czy kogoś od siebie, a my przynosiliśmy im jedzenie w określone miejsce. Zostawialiśmy je tam, a oni później po nie przychodzili.





PRODUKCJA KONCERTU:


Gene McAuliffe: Jakieś dwa tygodnie przed nagrywaniem rozmawialiśmy z Danem Brownem (szefem produkcji w ekipie Metalliki) i próbowaliśmy znaleźć najlepszy sposób na kręcenie występu w czasach izolacji. Sposób, który został zaproponowany był czymś w rodzaju kapeli grającej „bez reguł”, bo mogli poruszać się tam, gdzie mieli ochotę, a my podjęliśmy wyzwanie w stylu: żadnej ekipy produkcyjnej na planie. I to doprowadziło nas do wykorzystania wszędzie kamer sterowanych zdalnie.

Brett Murray: Zwykle skupiam się na zespole, ale tym razem wybrałem dokumentowanie tego, czego zwykle nie robię, czyli kulis produkcji. Więc moim głównym zadaniem w tamtym momencie było dokumentowanie tego, co obok koncertu. Zacząłem od pojawienia się w HQ, zrobienia testów i założenia masek, przygotowania sprzętu i próbie opowiedzenia tego, co i jak chcę robić. Wiedziałem też, że muszę nakręcić wideo wprowadzające przed Ecstasy. To była wielka sprawa. Wiesz, coś na początek, by płynnie przejść do koncertu.

Gene McAuliffe: Lokalizacja była tajemnicą. Były trzy opcje – wszystkie w tych samych stronach i nie byliśmy pewni, które zamierzamy wykorzystać. Wybrana lokacja miała niesamowite, naturalne tło i dlatego wpadliśmy na pomysł, by kręcić o zachodzie słońca. Rob Koenig – reżyser oświetlenia, miał za zadanie równie zniechęcające wyzwanie, by oświetlić to miejsce przy pomocy niemal oldschoolowego sprzętu, który się nie poruszał, a jednocześnie były zamontowane te same oprawy, co w koncertach z publiką. Dużo pracowaliśmy nad głównym oświetleniem, co by mieć pewność, że każdy członek zespołu jest równomiernie oświetlony. Chodziło o to, by podkreślić Metallicę bez zbytniego przytłaczania, czy utraty klimatu. Nikt nie próbował ukrywać tego, że wszystko działo się na żwirowym parkingu. Dan i ja opracowaliśmy koncepcję kręcenia. Skończyło się na szesnastu kamerach (i dronie). Wszystko było obsługiwanie zdalnie przez sześciu operatorów, którzy czuwali tuż obok sceny. Wykorzystaliśmy też system zdalny zwany dolly (pomysł gwizdnięty od Danny’ego Torrance’a ze sceny w korytarzach hotelowych w Lśnieniu). Dzięki temu zyskaliśmy efekt dodatkowego wymiaru, co oferuje bardziej „kinową” akcję. Żeby zachować kinowy klimat, nakręciliśmy wszystko w 24 fps-ach z bardzo niską głębią ostrości. Pomysł był taki, żeby złapać każdą sekundę występu, nawet wówczas, gdy Metallica była poza sceną. Chcieliśmy pokazać fanom każdą stronę produkcji materiału.

Brett Murray: A kamer ręcznych nie było, ponieważ sytuacja pandemiczna oznaczała, że i my musieliśmy zachować dystans.

Gene McAuliffe: Ze względu na to, że mam doświadczenie z kręcenia koncertów z publicznością, zrobiliśmy to tak, jakby to było na stadionie. Na etapie postprodukcji dodaliśmy te wszystkie efekty i zmontowaliśmy to tak, żeby było jak w kinie. Nie znałem setlisty aż do dnia przed kręceniem, ale czerpałem z doświadczenia i znajomości tego, co potrafi Metallica na żywo. Wiem kiedy Kirk zmienia miejsce na scenie, wiem kiedy James szarpie akordy, wreszcie wiem kiedy Lars wyskakuje zza bębnów. Wszyscy operatorzy, których miałem na miejscu, byli z nami przez kilka lat przy WorldWired Tour.

Brett Murray: Ogarnięcie komunikacji między ekipą wideo przypominało coś na kształt audycji w radio. Fajnie to działało przy intro do One. Byłem również odpowiedzialny za różne zabiegi przy poszczególnych utworach, wiesz, żeby jakoś wzmocnić wrażenia wizualne, ale w sposób najbardziej subtelny jak to tylko możliwe. Nie chcieliśmy zrobić z tego teledysku. Kreatywnie kształciłem się na meczach sportowych puszczanych na żywo, gdzie starasz się zabawiać publiczność jakimiś wizualnymi motywami. Łatwo jest przedobrzyć. Kto mnie przed tym powstrzymał? Dan Braun i Gene McAuliffe. W razie potrzeby doradzali pewne pomysły i kierunki, w których to powinno iść. Nie chcieliśmy używać tego samego zestawu elementów, które wykorzystywane były w czasie ostatnich koncertów latem 2019 roku. Nie było maszerujących żołnierzy i tłuczonego szkła. Chcieliśmy czegoś innego. Wspomniałem coś o tym, by jakoś włączyć fanów, bo ich brakowało, więc Dan zaproponował coś w konwencji snów. Chciał ujęć w stylu, że James zastanawiałby się nad jakimś tematem. Znaleźliśmy ujęcie, a tam byli fani rozmazani w tle w momencie gdy nakładany był materiał filmowy Metalliki, kiedy wchodzi w interakcję z fanami (przy Battery). Uważam, że były to naprawdę fajne rozwiązania.







Gene McAuliffe: Trzech z nas – ja, Brett i John Moore (jeden z operatorów) – wspólnie edytowaliśmy całość. Następne siedem dni po nagrywaniu robiliśmy montaż jakieś osiemnaście, dziewiętnaście godzin na dobę w HQ. Zrobiliśmy montaż, korektę kolorów, wysłaliśmy próbki Metallice i Q Prime – tam i z powrotem, tam i z powrotem – Dan wszystko nadzorował. I był naprawdę pomocny przy przeprowadzaniu z punktu do punku w scenariuszu. Głównym celem przy zmianie koncertu w wydarzenie kinowe jest posiadanie potężnej acz subtelnej fabuły, która prowadzi widza przez całe nagranie i Dan był niezbędnym elementem, żeby tę część przeprowadzić.


REFLEKSJE NA TEMAT WYDARZENIA I POTENCJALNYCH PODOBNYCH POMYSŁÓW W PRZYSZŁOŚCI:


Jesse Greenberg: Uważam, że wszyscy właściciele kin samochodowych są ekipami niewątpliwie innowacyjnymi, podejmując nasz pomysł, ale też w jakimś stopniu dzięki temu programują swoje miejscówki na czasy takie jak teraz. Te pewnego rodzaju utrudnienia, których obecnie doświadczamy prowadzą do wzrostu poziomu postępu technologicznego. Choćby pomysł na sposób, jak można by odbierać dźwięk z takiego koncertu, czy istnieją metody, które mogą w jakiś sposób współpracować w odtwarzaniu z głównym ekranem, na którym puszczany jest występ. Czy mogę to jakąś metodą odtworzyć na telefonie, żeby, wiesz, poprawić wrażenia z doświadczania show… Myślę, że na tej drodze jest sporo możliwości.

Vickie Strate: Kiedy całość dobiegła końca, wszyscy czuliśmy, że musimy utrzymać dystans w jakim pracowaliśmy. Nie mieliśmy luksusu pracy jaki mają zwykle pracownicy na scenie. To był kolejny powód tego, że wszystko było ograniczone do minimum, do naszego grona. Wszyscy się w ten system włączyli, dzięki temu nauczyliśmy się robić rzeczy, o których myśleliśmy, że robić nie możemy. Dla branży w której pracujemy nasze działania pokażą innym, co w takim przypadku działa, a co nie i co można dopracować następnym razem.

Chad Zaemisch: Na początku było trudno, bo przez cały dzień nosiłem maski. To jest coś do czego nie jestem przyzwyczajony. Kiedy więc pokonasz tę małą przeszkodę, praca stanie trochę łatwiejsza. Gdy przyzwyczaisz się do noszenia przyłbicy i całej tej ochrony i kiedy nie będzie ci ona już tak przeszkadzać przy zakładaniu gitar, też wówczas będzie trochę łatwiej. Uważam, że wspólnie ogarnęliśmy sposoby, jak to robić.





Brett Murray: Nigdy nie przestaniemy próbować wszystkiego, co w naszej mocy, aby dotrzeć do fanów Metalliki A dla mnie? Była to dla mnie najbardziej nienormalna z normalnych rzeczy, jaką kiedykolwiek robiłem. Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy, ponieważ było to fajne doświadczenie. Mam też nadzieję, że ludzie fajnie na to zareagują. Wtedy będziemy mogli to powtórzyć.

Jesse Greenberg: Chcielibyśmy wysłać to poza granice Stanów. Skupiliśmy się na tym, żeby puszczać to na parkingach, a scena międzynarodowa i liczba wejść na nią jest ograniczona. Trochę więcej takich miejscówek jest w Australii, trochę w Irlandii, ale też niezbyt wiele. Nie oferowaliśmy tego normalnym kinom zamkniętym, które otworzyły się w niektórych częściach świata, ponieważ chcemy zapewnić ludziom bezpieczeństwo i wymaganą odległość od siebie w czasie seansu. Ale jest szansa, że ludzie na całym świecie będą mieli okazję doświadczyć tego wydarzenia. Nie sądzę, żeby istniał jakikolwiek powód do tego, by nie wyświetlać tego na świecie.

Gene McAuliffe: Tak duże zaangażowanie się artysty w utrzymanie bezpieczeństwa dla wszystkich zainteresowanych ułatwia pracę w takich warunkach. Czułem się tak, jakby szukano lepszego sposobu by to przeprowadzić, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Nasze środowisko było bardzo dobrze zarządzane i myślę, że nadal będziemy mogli działać przy takim poziomie bezpieczeństwa i wrócić do produkcji.





A JAKI WERDYKT?


Steffan Chirazi: Jak już pisałem wcześniej, mam nadzieję, że braliście w tym udział, ponieważ akcja była podmuchem w branży rozrywkowej. Rzeczywiście występ wyglądał jak koncert a nie film, w tym sensie, że ekran przypominał te wielkie stadionowe wyświetlacze na parkingach przed wejściem, przez co całość prezentowała się bardzo realnie. Niektórzy fani wychodzili ze swoich samochodów, oczywiście w obrębie przeznaczonego dla nich miejsca, i wiwatowali. A Metallica? Cóż, przez to, że był to ich pierwszy tegoroczny koncert, uważam, że całość wypadła ostro, świeżo i żywiołowo. Hetfield wyglądał na szczęśliwego i zadowolonego, że znów może stanąć na (szutrowej) scenie. Kirk i Rob wyglądali na takich co mieli co najwyżej dwutygodniową przerwę, a nie niemal roczną. Lars był szalenie skupiony i siedział grzecznie na miejscu. Łatwo się było w tym wszystkim zatracić i zatraciłem się, narażając towarzystwo na moje przerażające wycia, które na szczęście zostały dobrze zagłuszone przez piękny dźwięk z mojego samochodowego zestawu audio. Wiecie, co jeszcze? Sam widok innych, podobnie czujących ludzi machających głowami za kierownicą, kursowanie po drinki, czy nawet najzwyklejsze wyjście do cholernej toalety były piękną sprawą, taką na powrót uczłowieczającą, a to kolejne przypomnienie o tym, że nie mieliśmy wystarczająco dużo okazji, by się spotkać i że musimy robić to częściej w tych szalonych czasach. Mam nadzieję, że jednorazowa podróż pod nazwą Pandemica 2020 zostanie jednak przedłużona.





Specjalne podziękowania dla wszystkich ludzi, którzy pracowali na ten sukces [Lars w ostatniej rozmowie z Geoffem Edgersem nie doszacował liczby ekipy technicznej :) - przyp. Marios]:

Butch Allen, Jeff Bass, Joe Battle, Dakota Bennet, Dan Braun, Jeff Bundschu, Elizabeth Bundschu, Mike Butler, Joseph Cabrera, Robert Canecchio, Karina Carrillo, Barbara Chavez, Jimmy Clark, Adam Correia, Robert Cowan, Justin Crew, Monikka Delazerda, Tony DiCioccio, Dewey Evans, Jason Fisher, Wes Fiske, Brie Gentry, Jason Gossman, Sarah Gustafson, Zach Harmon, Mark Hood, Vicki Huxel, Rachel Jeffries, Rob Koenig, Dana Lindstrom, Andrew Long, Ray Masterson, Kent Matcke, Marina Mayer, Gene McAuliffe, John Moore, Brett Murray, Kevin Paul, Omar Regalado, Marc Reiter, Olivia Reiter, Vickie Strate, David Vega, Avi Vinocur, Benjamin Welch, Martin Woytas, Jeff Yeager, Chad Zaemisch, John Zajonc.























Jeszcze więcej fotek z 10 sierpnia 2020 z winiarni w Sonoma na oficjalnej stronie zespołu tutaj















Marios
Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 3
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
przemk_94
14.09.2020 15:19:20
O  IP: 0.0.0.89
Marios
Ja bym tu obstawiał FtB
Ewta
04.09.2020 07:08:23
O  IP: 0.0.0.37
SARS2-COVID-19?
Dlaczego członków Mety badano na obecność jakiegoś innego wirusa niż teraz mamy? :P
Marios
03.09.2020 22:14:54
O  IP: 0.0.0.77
Pytanie do metallikowych gitarowych świrów: Co jest grane na czwartym zdjęciu od końca? Fade, czy Unforgiven? Da się to rozpoznać, czy jednak tu i tu używają tych samych instrumentów?
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak