W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Recenzja Load
dodane 05.04.2011 00:31:40 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 4843
Miesiąc temu witryna 411mania.com zamieściła obszerny artykuł recenzujący albumy wydane w 1996 roku, w tym Load Metalliki. Tłumaczenie tej recenzji, przetłumaczony przez Iwonę znajdziecie poniżej, zachęcam do przeczytania:




Po pięciu latach ciężkiej trasy koncertowej Metalliki i stawania się więcej niż żywą legendą rocka/metalu [w 1996 roku] wyszedł album, od którego wszystko wzięło w łeb. Ten proces, który zaczął się jeden album wstecz, jest już zakończony. Krzyk "prawdziwych fanów": 'sprzedali się' jest rykiem określanym jako odgłosy rzeszy ludzi odchodzący od zespołu. Albo przynajmniej jest to historia i coś, do czego jesteśmy przekonywani. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana.

Po pierwsze starzy zagorzali fani już byli wkurzeni i nic mniejszego niż to co było w drugiej połowie lat 80-tych nie spełniało ich oczekiwań. Fakt, że Metallica poszła w innym kierunku z pewnością nie pomógł, ale w pewien sposób byli przygotowani tę stratę. Nie to jednak miało znaczenie, ponieważ nie słyszy się o fanach zeskakujących z tej platformy, gdy napierająca fala nowych fanów wskakuje na pokład nowej ulepszonej Metalliki tworząc prawdziwą historię. Chociaż zespół raz zażartował: tak - sprzedani - sprzedani na każdej arenie, na której grają. Puryści metalu mogą narzekać na to, (narzekaliśmy - tak łącznie ze mną), ale liczby nie kłamią. Metallica poszła w nowym kierunku i to przyniosło efekt.

Jeżeli chodzi o mnie, oczywiście byłem rozczarowany. Byłem jednym z tych opuszczających pociąg Metallica i zająłem się bardziej interesującymi rzeczami, które nie były tak ucywilizowane. Zajęło mi kilka lat, aby w końcu znowu dać szansę temu albumowi. Jestem zadowolony, że to zrobiłem, ponieważ jest na nim kilka dobrych rzeczy. Półtorej dekady później (jasna cholera -to już tak długo? 'sprawdź kalendarz', oj, człowieku) doszedłem do kilku wniosków dotyczących tego rozreklamowanego ukochanego/szkalowanego kawałka metalu.

Odcinając nazwę Metallica, mamy tu nowoczesny/ciężki/alternatywny album rockowy. Sam zespół próbował to zrobić, zmieniając grafikę swojej nazwy i wprowadzając nowe logo (gwiazda 4 M) - to nie jest tak, że próbowali zbagatelizować siebie jako starą Metallikę. Zmienili nawet swój wizerunek (wygląd, styl), aby wprowadzić w życie ten pomysł (o tym, czy był to dobry pomysł jest cała następna rubryka). Jeśli zapomnisz, że to Metallica, zdobędziesz mieszankę naprawdę dobrych piosenek, kilka rockowych i kilka ballad, oczywiście w tym i kilka nudnych. W sumie cały album oceniłbym na 7 do 7,5 w 10 stopniowej skali. "King Nothing" ma fajny rytm i wspaniałą zuchwałość. "Ain't My Bitch" przyjemnie buja. "Hero For A Day" [wiem, wiem, "Hero Of A Day", ale tak jest w oryginale tekstu, przyp. Iwona] jest przyzwoity, ale ja tak naprawdę lubię wersję live. "Bleeding Me" jest prawdopodobnie najlepszą piosenką, jaką zespół nagrał od czasu Mastera.

Tak, powiedziałem to.

Częściowo dlatego, że jedną z sekretnych broni tego albumu są solówki - Kirk jest rzeczywiście naprawdę cholernie dobry na tym albumie. Przez dobry rozumiem kurewsko dobry. Pewnie wkurzę was wszystkich fanów "Black Albumu", ale prawdą jest, że te riffy gitarowe były prosto i otwarcie zapożyczone z wcześniejszych piosenek. Zapożyczone bezpośrednio z "Sandmana" i "Creeping Death". "Load" ma jeden jasny punkt i jest nim Kirk, który miał wtedy najbardziej twórcze lata i z pewnością jest to kilka jego najlepszych wykonań. Możesz nie lubić tego, co gra, ale nie można mu odmówić, że to, co gra, jest naprawdę dobre. Po prostu posłuchaj jeszcze raz "Bleeding Me" i porównaj jego tnące riffy, później z solówką, a później nawet z echami mocnych akordów. Więc ja poddaję się temu.


Ale zostawmy już to uwielbienie dla Kirka. Jeśli chodzi o mnie, pierwsza strona w zasadzie udana, ale po "Poor Twisted Me" znudziłem się bardzo szybko. Styl country tego utworu sprawił, że chciałem zaprotestować, odcinając ją, aby zatrzeć złe wrażenie. Dosyć interesujące jest to, iż wydaje mi się, że jestem w mniejszości z tą opinią, ale hej! to jest tylko moja opinia. Ostatni utwór jest dobry, ale po nim chcę już słuchać "For Whom The Bells Tolls" i na tym koniec.

Tak więc to, co mamy, to dobry album tej epoki, ale fakt, że pod tą samą marką ten zespół dał nam "Fade To Black" i "Damage Inc." oznacza, że porównania będą, ale tak jest, kiedy coś się psuje. Tak naprawdę szanuję tę masę zespołowego rocka po prostu dlatego, że traktuję to jako chwilową zmianę kierunku w prawie 30-letniej historii. W ten sposób staje się to interesującą opcją, prezentującą coś innego. To naprawdę jest dobry album, zbyt długi oczywiście (Bob powinien wiedzieć lepiej), ale teraz już nie jestem jednym z tych, którzy zeskoczyli z tej platformy. Akceptuję już ten album z "Ale" dodanym na końcu.

Teraz mam nagrane CD do samochodu na letnie wycieczki, na którym są moje ulubione utwory z "Load" i "Reload" (które nazywam 'Loaded') i mieszam nimi. Fakt, że preferuję oba te albumy, powinno o czymś świadczyć. Co do "Reload" - cóż dojdziemy do tego, kiedy przyjdzie czas...






Iwona
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 16
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak