W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Zakamarki historii: Metallica w tle protestów Parents Music Resource Center
dodane 08.11.2020 19:29:04 przez: No Leaf Clover
wyświetleń: 2663
Jest pierwsza połowa 1983 roku. Jon Zazula trzyma w ręku taśmę z ukończonym debiutanckim albumem Metalliki, albumem, który zakłócił względny spokój rodziny Zazulów. Jon i Marsha prowadzili typowe życie rodziny utrzymującej się z mikrobiznesu – w tym przypadku z handlu w sklepiku muzycznym. Ot, typowe młode małżeństwo z niedawno urodzonym dzieckiem i kredytem w papierach.

W marcu rodzinne życie zakłóciła im czwórka przybyszów z Zachodniego Wybrzeża. Kilka telefonów później były już zabukowane pierwsze koncerty oraz czas studyjny potrzebny na nagranie pierwszej płyty, w którą Jonny Z postanowił zainwestować … zaciągając na ten cel drugi kredyt. Między innymi takie zobowiązania finansowe będą jedną z głównych przyczyn tego, dlaczego Jon rok później bez większej batalii odstąpi prawa do zarządzania Metallicą dwóm obrotnym typkom z Q Prime Managment.



Na razie mamy jednak rok 1983. W czerwcu szef Crazed Managment ruszył z gotową taśmą na poszukiwania tłoczni, która wyprodukuje nośnik z albumem Metal Up Your Ass. To wówczas Metallica po raz pierwszy doświadczyła zderzenia z „obroną moralności” w świecie sztuki. Warto w tym miejscu przypomnieć znane problemy z wydaniem debiutu: James Hetfield w 1998 roku tak wspominał tę sytuację na łamach Tylko Rock: Doskonale pamiętam ten moment kiedy siedzieliśmy razem i próbowaliśmy wymyślić tytuł dla płyty, która ostatecznie została nazwana „Kill ‘Em All”. Był pomysł, by na okładce umieścić znak drogowy, oznaczający ograniczenie szybkości, a płytę zatytułować „No Speed Limit”. Jeśli zaś chodzi o sformułowanie „Metal Up Your Ass”, to był to slogan, który towarzyszył nam od pierwszego dnia działalności. Założyliśmy Metallicę, aby wbijać we wszystkich metal siłą (śmiech). A wbijać go przez tyłek to najbardziej brutalny sposób (wybuch śmiechu). Uważaliśmy, że to świetny tytuł dla płyty. Chodziło o to, że naprawdę zależy nam, by nasza muzyka przemówiła do innych. My sami nie widzieliśmy w tym tytule nic niestosownego, nasz menadżer nie widział w nim nic niestosownego i nasza wytwórnia naprawdę nie widziała w nim nic niestosownego. Zaprotestowali dystrybutorzy i sprzedawcy, a więc ci, od których najbardziej zależy los płyty. Powiedzieli, że nie będą sprzedawać albumu, który nosi tytuł „Metal Up Your Ass. A ponieważ chodziło przecież o to, aby dotrzeć z naszą muzyką do ludzi, natomiast tytuł „Metal Up Your Ass” w tym przeszkadzał, uznaliśmy, że należy go zmienić. A zmieniliśmy go na „Kill ‘Em All”, adresując te słowa do tych wszystkich ludzi. Było w tym więc wiele ironii. Sprzedawali album, nie wiedząc, że jego tytuł odnosi się właśnie do nich (śmiech).

W momencie, gdy Jonny Z. niósł pod pachą taśmy z nagranym już albumem, Metallica nadal nosiła się z zamiarem zatytułowania krążka jako Metal Up Your Ass. Zespół pierwotnie sam przedstawił swój pomysł na okładkę: rękę wychodzącą z muszli klozetowej, wymachującą maczetą. Jonny wspierał cały pomysł do momentu, gdy spotkał się z firmą Relativity, z którą podpisał umowę na dystrybuowanie albumu. Zazula z pasją wyjaśniał firmowym ważniakom, dlaczego jego zdaniem jest to dobry pomysł, do momentu, w którym dystrybutorzy zwrócili mu jednak uwagę, że wydanie płyty pt. Metal Up Your Ass byłoby komercyjnym samobójstwem, a co dopiero z tak obraźliwą okładką. Jonny wspomina: To były wówczas bardzo rygorystyczne kwestie. Wciąż miały znaczenie kwestie moralne. Walmart, czy jakikolwiek inny hurtownik nawet nie dotknąłby tej płyty.



Jest 19 września 1985 roku. Przed senacką podkomisją staje trzech muzyków. Zostali wezwani w temacie „treści niektórych nagrań dźwiękowych i sugestii, by nagrania takie były oznaczane w celu ostrzeżenia potencjalnych nabywców o treściach o charakterze jednoznacznie seksualnym lub innych potencjalnie obraźliwych”.

Swą argumentację będą opierać o przekonanie, że wolność słowa stoi wyżej nad prawem rządu do decydowania o tym, co jest a co nie jest właściwe dla dzieci. W tym momencie Frank Zappa, Dee Snider i John Denver stali się rzecznikami tych, którzy walczą przeciwko systemowi klasyfikowania muzyki w czasie, gdy branża wydawnicza już skapitulowała pod krzykliwym naporem wymagań nowej organizacji społecznej o nazwie Parents Music Resource Center – centrum klasyfikacji muzyki dla rodziców. Celem komitetu było zwiększenie kontroli rodzicielskiej nad dostępem dzieci do muzycznej treści uznanej za zawierającą przemoc, związaną z narkotykami, seksem, etc.



Ruch PMRC założony został przez grupę żon amerykańskich polityków, w tym Tipper Gore, małżonkę wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia Partii Demokratycznej. Komitet ów rodził się siłą nacisku przez publiczne wysłuchanie na Kapitolu. Gore i jej koleżanka, senator Paula Hawkins, przemawiały także przed Senacką Komisją ds. Handlu, Nauki i Transportu, ale to komentarze przybyłych wówczas muzyków – elokwentne, ale też pełne zaangażowania - odbiły się echem tamtego dnia. Z zadowoleniem przyjąłem możliwość pokazania i PMRC i podkomisji senackiej, jak nie należy oceniać książki po jej heavy-metalowej okładce – wspominał tamte wydarzenia Dee Sneider w wywiadzie dla Huffington Post w 2015 roku. Ich pełne oburzenia reakcje na mój wygląd gwiazdy rocka lat 80.i opadające szczęki, kiedy rozbijałem każdy ich argument, były bezcenne.

Snider sprzeciwił się temu, że kwestię decydowania w sprawie klasyfikacji muzyki opierałby się na niewłaściwych, stronniczych przesłankach, które miałby się rodzić w biurokratycznych głowach decydentów, którzy słyszeliby tylko to co chcą usłyszeć – szczególnie jeśli chodzi o żonę Gora – Tipper Gore. Punktem zapalnym do założenia organizacji Parents Music Resource Center było ponoć przypadkowe wysłuchanie utworu Prince’a – Darling Nikki. Ostatecznie została sporządzona lista utworów, których emitowania zalecono zaniechać, z powodu nieodpowiednich treści przekazywanych w tychże piosenkach. Listę tę ochrzczono jako Plugawa Piętnastka. Jak argumentował w trakcie przesłuchania Snider, Gore słyszała obraźliwe rzeczy tam, gdzie nigdy wcześniej ich nie było. Nienawiść, jaką zobaczyłem w oczach Ala Gore’a, kiedy powiedziałem, że Tipper Gore ma plugawe myśli, interpretując numer „Under the Blade”, jako opowieść o sadomasochizmie i niewoli, gdzie tak naprawdę opisałem tam fakt operacji gardła mojego gitarzysty, była dla mnie czystą radością – mówił Snider dla Huffington Post. Powinni mnie lepiej zweryfikować, zanim pozwolili mi mówić.



Trzeba jednak uczciwie przyznać, że sama interpretacja tekstów rockowych utworów to troszkę za mało, by rozhulać działania na tak wielką skalę. Ale od czego są medialne doniesienia o patologicznych sytuacjach morderstw, strzelanin, czy podrzynaniu gardła przypadkowej autostopowiczce z pieśnią na ustach… Ruch społeczny PMRC skrupulatnie gromadził szokujące doniesienia o coraz to nowszych bestialskich czynach młodzieży, która lubiła spędzać czas na słuchaniu muzyki rockowej. Fakt, że sprawy były w większości oddalane przez sąd z uwagi na nadinterpretację, był sprawą drugorzędną.

4 czerwca 1986 roku Metallica dotarła do miasta Corpus Christi w Teksasie. Na zespół czekały kamery lokalnej telewizji i dziennikarze pytający o makabryczny incydent, z którym powiązana była nazwa kapeli. W 1984 roku osiemnastoletni Troy Albert Kunkle i jego trzej towarzysze wybrali się w podróż z San Antonio do Corpus Christi. Po drodze zaoferowali podwózkę Stephenowi Hortonowi – nieznajomemu, którego spotkali idącego przy drodze. Zapadł zmrok, gdy Kunkle zażądał od Hortona jego portfela, a kiedy ten odmówił, przyłożył do jego głowy pistolet i powiedział: Rozwalimy ci łeb. Przejeżdżali obok lodowiska, kiedy Kunkle strzelił w tył głowy Hortona, zabrał mu portfel i wypchnął jego ciało z samochodu. Podczas aresztowania za popełnienie tego przestępstwa (za które dwadzieścia jeden lat później 25 stycznia 2005 - wykonano na nim wyrok śmierci przez podanie śmiertelnej dawki trucizny), Kunkle zacytował fragment tekstu No Remorse autorstwa Jamesa Hetfielda: Kolejny dzień, kolejna śmierć, kolejny smutek, kolejne tchnienie. Osoby wystarczająco naiwne, by szukać drugiego dna w jednym z wielu aktów bezsensownej przemocy w Ameryce (albo chcące zdemonizować heavy metal), uznały to za wystarczający powód, by obwinić Metallicę.

Przyjechaliśmy do Corpus Christi i obudził nas telefon od menadżera, który mówił: „Dzieje się tu coś chorego” – wspominał Lars Ulrich. Powiedziano nam, że miejscowa telewizja rozdmuchuje sprawę dzieciaka, który najwyraźniej nałykał się kwasu albo jakichś innych popapranych prochów i postanowił urządzić rzeź. Jeden ze świadków zapamiętał, że jak strzelał do kogoś z bliska, zacytował tekst „No Remorse”. Skazano go na śmierć i podniosła się wrzawa, gdy przed sądem zacytował ten tekst ponownie. Hetfield dodał: Następnego dnia nagłówki gazet krzyczały, że gdy uznano go za winnego, śpiewał numer Metalliki. Pokazali okładkę naszej płyty, a nawet przeprowadzili ze mną wywiad. To było dziwne. Piszemy utwory o chorych rzeczach, ale nie próbujemy promować przemocy. Sprawa dała nam trochę rozgłosu, ale w złym znaczeniu.



Czerwiec ’86 to pierwsza naprawdę wielka trasa Metalliki – promowanie Master Of Puppets u boku Ozzy’ego Osbourne’a, któremu nieobce były już wówczas oskarżenia podobnej treści: w 1985 roku John McCollum, popełnił samobójstwo ponoć pod wpływem tekstu do Suicide Solution. John Daniel MCCollum zastrzelił się 26 października 1984 roku. Leżał w łóżku i słuchał płyty Ozzy’ego Osbourne’a w swoim domu w Idaho w Kalifornii. Rodzice 19-latka pozwali wokalistę, twierdząc, że słowa utworu Suicide Solution były „bezpośrednią przyczyną” śmierci ich syna. Zupełnie normalny dzieciak, który nie wykazuje absolutnie żadnych objawów depresji, jest szczęśliwy i nagle sześć godzin później nie żyje. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Jedyna rzecz, o której wiem, to że słuchał tej muzyki – powiedział ojciec MCColluma, Jack.

Wg policyjnego raportu, solowy debiut byłej gwiazdy Black Sabbath z 1980 roku, Blizzard Of Ozz został znaleziony na gramofonie McColluma ułożony do odtwarzania strony A płyty, którą kończy nagranie Suicide Solution. Zdjęcie z oględzin pokazuje, że John wciąż miał założone słuchawki. Nie ma dnia, w którym o nim nie myślę – stwierdziła matka Johna. Powtarzałam sobie, wiesz, dlaczego? Jaki był powód? Wiesz, wszystko było w porządku. A potem rozmawiałam z córką i jej też pytałam: Dlaczego on się zabił? Odpowiedziała: To przez muzykę, której słuchał, mamo.

Czując, że to fragment tekstu ostatniego numeru ze strony A (Pościel sobie łóżko, odpocznij / Ale leżysz tam, i jęczysz / Gdzie się schować? / Samobójstwo to jedyne wyjście) z albumu idola ich dziecka, zmusił syna do podjęcia tak okropnej decyzji, w 1986 McCollumowie pozwali Ozzy’ego Osbourne’a i wytwórnię CBS. Chłopak musiał być nieźle pokręcony, zanim jeszcze usłyszał moją piosenkę – uroczyście ogłosił Osbourne w telewizyjnym wywiadzie. To znaczy, nic na to nie poradzę, wiesz? Jest mi bardzo smutno z powodu chłopaka i strasznie żal rodziców. Jako rodzic, sam byłbym zdruzgotany gdyby coś takiego mnie spotkało. Myślałem o tym, ale z drugiej strony nie mógłbym winić artysty. Ozzy przekonywał, że młody człowiek opacznie zinterpretował znaczenie tekstu. Chodzi o szukanie rozwiązań, a nie o wyjście Numer opowiada o niebezpieczeństwach związanych z alkoholizmem. Alkohol zabije cię tak samo, jak każdy inny narkotyk. Jeśli o mnie chodzi, jest to okropny przypadek błędnej interpretacji.



Jeśli pozew zakończyłby się dla rodziny McColluma sukcesem, wyrok miałby olbrzymie konsekwencje nie tylko dla Ozzy’ego, ale też dla artystów w każdym możliwym twórczym medium. Twórcy dowolnego filmu, programu telewizyjnego, książki ,czy piosenki, mogliby zostać potencjalnie pociągnięci do odpowiedzialności za czyny tych wszystkich osób, które dane dzieło oglądały, czytały lub słuchały. Sprawa została oddalona przez stan Kalifornii w 1988 roku. Sąd orzekł, że samobójstwo McColluma nie było skutiem wysłuchania utworu Osbourne’a. Rodzina innego młodego mężczyzny, Michaela Wallera, w tym samym roku wytoczyła podobny proces Osbourne’owi, twierdząc, że podprogowe wiadomości ukryte w tekście do Suicide Solution spowodowały, że ich syna zabił się 3 maja 1986 roku. 48-letni ojciec Thomas Waller – szewc oraz kościelny domagał się odszkodowania w wysokości miliona dolarów za ból i cierpienie, 3 miliony dolarów za bezprawną śmierć syna i 5 milionów dolarów odszkodowania karnego. Sprawa również zakończyła się oddaleniem. Sześć tygodni wcześniej brytyjscy muzycy z zespołu Judas Priest zostali uniewinnieni z zarzutu samobójczej śmierci dwóch młodych ludzi ze Sparks w stanie Nevada… 43-letnia gospodyni domowa z Charleston również uważa, że jej syn odebrał sobie życie 20 marca 1988 roku po usłyszeniu koncertowej wersji numeru Suicide Solution. Domagała się odszkodowania w identycznej wysokości. Oddalono. Można by tak mnożyć bez końca.

Wszystkie pozwy opierały się o przesłanki złośliwych wiadomości podprogowych. Pierwszy raz dano zielone światło przychylnej interpretacji tego zagadnieniea w 1989 roku temu, kiedy sędzia z Reno prowadzący sprawę Judas Priest orzekł, że wiadomości podprogowe nie są chronione przez pierwszą poprawkę do Konstytucji USA. A brzmi ona: Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych; ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, lub naruszających prawo do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd. Ostatecznie kapela Judas Priest została zwolniona z odpowiedzialności karnej w sierpniu 1989 roku. James Hetfield w maju 1990 roku skomentował interpretacyjne nadużycia w tekstach: To wszystko nie jest takie głębokie, a ludzie zawsze próbują doszukiwać się różnych gówien w rzeczach, które są naprawdę proste. Niektórzy usiłują opowiadać mi, o czym są różne kawałki i zanudzają mnie tym na śmierć.



O negatywnym wpływie organizacji PRMC wypowiedział się także Brian Slagel na kartach swojej książki Dla dobra metalu. Historia Metal Blade Records. Brian opisał własne perypetie wydawnicze, u których podstawy stała sprawa z rozdmuchaniem postulatów przez żony amerykańskich polityków: Kiedy podpisaliśmy umowę z Warner Bros, byli jeszcze niezależną firmą. Jednak niedługo później połączyli się z Time, Inc – stając się Time Warner Corp. Zmiana właścicieli i struktury firmy poskutkowała przejęciem przez nich bardziej konserwatywnego podejścia do wydawanych albumów. Na początku lat dziewięćdziesiątych staliśmy się świadkami kulminacji jawnego „polowania na przekaz” zawarty w tekstach utworów. Od 1986 roku przez sprawy z Suicide Solution Ozzy’ego i Better By You, Better Than Me Judas Priest, wytwórnie podchodziły o wiele bardziej zachowawczo do tego, co zespoły mogły, aq czego nie mogły zawrzeć na swoich płytach.

Firmy fonograficzne ostatecznie zgodziły się na standardową naklejkę ostrzegającą rodziców, zamiast tworzyć zindywidualizowany system oceniania. Skuteczność tego przedsięwzięcia pozostała na długie lata tematem zażartej debaty. Część rozmówców argumentowała, że naklejki ostrzegające o nieodpowiednich treściach faktycznie bardziej zachęcały fanów do wyszukiwania albumów z materiałami uznawanymi za nieodpowiednie.

Slagel: Mam jednak wrażenie, że cały ten ruch PMRC zadziałał inaczej, niż życzyli sobie jego twórcy. Jedyne, co udało im się uzyskać, to zapewnienie odrobiny rozgłosu medialnego artystom, którzy inaczej nie przedostaliby się do świadomości ogółu. Kilka utworów Lizzy Borden i innych kapel zostało umieszczonych na tej gównianej liście aktywistek, ale w jaki zespół ta lista miała nie uderzyć – czy to W.A.S.P., czy Twisted Sister – kapele te zyskiwały od razu olbrzymi rozgłos i sprzedaż ich płyt rosła. Do naszego biura trafiały od czasu do czasu listy – najczęściej od ludzi z Środkowego Zachodu – pytających: „Jak mogliście wydać to, czy tamto?”. Szczerze mówiąc, w ogóle nie zwracaliśmy na to uwagi. Jedyne, co musieliśmy zrobić, to przykleić naklejki z ostrzeżeniami na okładki naszych płyt. I znowu pomagało to w sprzedaży. Ludzie celowali w zakupy albumów z naklejką od PMRC. W niektórych przypadkach – jak przy Gwar i Cannibal Corpse – musieliśmy puścić na rynek dwie wersje: nieocenzurowaną oraz „czystą”. „Czyste” nie sprzedawały się zbyt dobrze.

W roku 1992 TimeWarner Corp. Wydał debiut zespołu Body Count. Na krążku znalazł się utwór pt. „Cop Killer”. Oczywiście natychmiast zaowocowało to szeroko rozpowszechnionym potępieniem ze strony autorytetów i osobistości związanych ze światem polityki, niezgadzających się na prowokacyjny tytuł i treść utworu. Album, który dostarczany był do sklepów w charakterystycznej czarnej torbie przypominającej worek na zwłoki, musiał zostać ostatecznie wycofany z półek. Tyle, że Warner Bros – być może w ostatniej próbie oporu i wolności słowa – zalał wcześniej rynek niemal półmilionowym nakładem albumu. Numer „Cop Killer” stał się sprawą narodową, a w konsekwencji Body Count zmuszeni zostali do opuszczenia wytwórni. Zespół nie pasował po prostu do coraz wyraźniej konserwatywnych zapatrywań Time Warner Corp. Z tego powodu – i tutaj nasza firma została bezpośrednio dotknięta – Time Warner zatrudnili „strażników moralności”, którzy przyglądali się każdemu wydawnictwu sygnowanemu ich logo. Chcieli upewnić się – włączając w to szatę graficzną i teksty – że wszystko, co wychodzi nakładem firmy, może uzyskać aprobatę Time Warner.




Czas parł do przodu i z biegiem lat białe ostrzeżenia na czarnym tle coraz bardziej traciły na znaczeniu. Naklejki ostrzegające o nieodpowiednich treściach stały się po prostu czymś archaicznym. Branża muzyczna przekwalifikowała się w stronę streamingu i produkcja fizycznych kopii gwałtownie spadła. Świat poszedł do przodu, Zmieniły się osobiste priorytety – także w świecie muzyki. Ot, chociażby frontman kapeli W.A.S.P., Blackie Lawless oraz piosenkarka Vanity – dwie osoby, których utwory swego czasu zasiliły listę Plugawej Pietnastki, po latach przewartościowały swoje życie i stały się nawróconymi chrześcijanami. Tipper Gore po zdyskredytowaniu utworu Madonny pt. Dress You Up, podeszła z uznaniem dla numeru Papa Don’t Preach. Kiedy muzycy, tacy jak Cyndi Lauper – której She Bop również wpisano na plugawą listę – zostali rodzicami, ich perspektywa również uległa zmianie.

Słowa to potęga – powiedział Lawless Vulture w 2010 roku. Są narzędziem, ale są też orężem. Szczerze wieżę, że wszystko, co da rodzicom ostrzeżenie o tym, co może się dziać w życiu ich dzieci, jest czymś pomocnym.

------------------------


Na koniec poniżej pozostałe dostępne fotografie wykonane 19 września 1985 roku. Linkuję też całe przemówienie Dee Snidera z owego czwartkowego przesłuchania przed Senacką Komisją ds. Handlu, Nauki i Transportu. I jeszcze ciekawostka związana z dyskografią Metalliki, której albumy stoją na mojej półce i zaopatrzone są w znaczek ostrzegawczy PMRC: w przypadku Garage Inc., S&M i Lulu są to rzeczywiście naklejki, natomiast na St. Anger i epce Some Kind Of Monster „Parental Advisory Explicit Content” zostały brutalnie wdrukowane w okładkę albumu.














Składając w całość powyższy artykuł, korzystałem z następujących materiałów źródłowych:

- 30 Years Ago: Rockers Testify in the Parents Music Resource Center Senate Hearings – 18 września 2015. Aut. Nick Deriso

- fotorelacja ze strony gettyimages

- książka Narodziny. Szkoła. Metallica. Śmierć – In Rock, 2014

- książka Dla dobra metalu. Historia Metal Blade Records – In Rock, 2020

- książka Metallica. Sami o sobie – In Rock, 2000

- Teraz Rock Kolekcja: Metallica po całości, 2008


autor artykułu: Marios
redakcja: No Leaf Clover


Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 4
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
No Leaf Clover
10.11.2020 00:17:04
O  IP: 0.0.0.80
Ja również cieszę się, że wkraczając w swoją przygodę z Overkillem w formie nie tylko czytelnika, ale też newsmana mam przyjemność współpracować z Mariosem zamieszczając jego artykuły, newsy, tłumaczenia itp.

Oczywiście, po rozwiązaniu problemu z monitorem nadal będę wtrącać swoje 3 grosze wstawiając moje autorskie wypociny na stronę. Zapraszam do czytania :)
Marios
09.11.2020 18:12:29
O  IP: 0.0.0.89
Cześć wszystkim,
Za miesiąc wracam do wrzucania niusów. 70 procent kwoty na monitor jest, w grudniu dokładam resztę i wszystko powinno wrócić do normy. Serdeczne wielkie, ogromne dzięki wspaniałej trójce Overkillowców, którzy zdecydowali się wspomóc mnie kwotą ośmiu dych. Mam też nadzieję, że dzięki pomocy No Leaf Clover względna regularność pojawiania się wpisów jakoś specjalnie nie ucierpiała.

Najnowszy duży wpis powinien pojawić się w weekend, a będzie to czwartkowa rozmowa z Larsem dla "So What!".
siara
09.11.2020 17:27:35
O  IP: 0.0.0.77
Ten niemiec to chyba geny odziedziczył po dziadku, dziadek pewnie grał na gitarze prowadzącej marki MP40
Rulą
09.11.2020 11:29:05
O  IP: 0.0.0.89
Świetna robota. Szacun za chęci!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak