Fastnews
Koncertowisko!
METALFEST 2013 - DZIEŃ TRZECI 2013-06-22

Trzeciego dnia MetalFestu dostaliśmy nie tylko wrażenia muzyczne, ale także pogodowe. Raz ulewa i zaraz potem upał. Jednak zgodnie ze starym porzekadłem „heavy metal to nie rurki z kremem” publiczność festiwalowa nie zwracała uwagi na grymasy aury.

Na miejsce dotarliśmy, gdy kończyła grać Arkona i cholera żałujemy, bo te ostatnie parę minut występu naprawdę skopało nam dupska. Następnie dowiedzieliśmy się o zmianach na małej scenie. Niestety pogoda dała się we znaki i odwołano część występów z powodu deszczu, który podlał nieco małą scenę, która znajduje się nieco niżej od głównej części, w pobliżu jeziora (zalewu?). Jednak nasz Vedonist wynagrodził to wszystkim solidnym pierdolnięciem.

Potem na głównej scenie pojawiła się legenda polskiej sceny – Illusion. Mimo że odbiegała nieco stylistycznie od reszty line upu, to wypadli rewelacyjnie. Lipa jednym z lepszych gardeł w tym kraju, a gitarzystą też jest ciekawy. Cały zespół znowu regularnie koncertuje i jest w świetniej formie, więc jeśli będziecie mogli zobaczyć ich na żywo gdzieś w pobliżu, zachęcam.

Potem szybko przenieśliśmy się na małą scenę, gdzie zagrał Sceptic, który w składzie oprócz świetnych muzyków ma „rodzynkę” naszej sceny metalowej – Werę. Miła to odmiana dla męskiego oka, a jeszcze lepsze wrażenia słuchowe. Weronika ma świetny kontakt z publicznością i nie omieszkała pozdrowić ludzi bawiących się w „deathmetalowym basenie”, który powstał zupełnie niespodziewanie za sprawą ulewy.

Po tym występie postanowiliśmy się ograniczyć już tylko do dużej sceny, bo jak wiadomo człowiek nie wielbłąd... A tam zaczynał Hatebreed, najbardziej oczekiwana przeze mnie kapela. Jamey Jasta i jego ekipa nie zawiedli. Połączenie hardcore'u i metalu w ich wykonaniu zabujało całym MetalFestem. Oglądając ten występ miałem też nieodparte wrażenie, że panowie są bardzo... mili nawet na scenie. Naprawdę łatwo było dać się namówić na circle pit.

Tradycyjna przerwa na uzupełnienie płynów i na scenę wszedł Sodom. Ja osobiście nigdy nie ukrywałem, że za niemieckim thrashem nie przepadam, a zwłaszcza w wykonaniu Sodom właśnie. Ich występ nie zmienił mojego zdania. Ale fanów w Polsce to oni mają i dostali bardzo ciepłe przyjęcie. Występ oczywiście też klasa.

Potem nadszedł czas na gwiazdę wieczoru – Helloween. I znów – nie moja muza, ale w naszym kraju to popularny zespół. Członkowie zespołu mają w sobie wiele energii, która porwała publiczność. Takim małym minusem, były chórki z taśmy markowane przez członków zespołu. Osobiście nie lubię takich rzeczy i wolałbym, żeby panowie sobie fałszowali. Jednak wokaliście Andiemu Derisowi trzeba przyznać, że jest w świetnej formie.

Był to ostatni dzień tej edycji MetalFestu, więc popełnię jeszcze małe podsumowanie. Naprawdę nie było w naszym kraju tak dobrze zorganizowanego festiwalu. Nie piszę tego z uwagi na współpracę Overkill.pl z KnockOut Productions. Chłopaki po prostu wyciągnęli wnioski z poprzedniej edycji i zrobili konkretny fest. A to dopiero druga edycja! Wniosek jest, więc jeden. Jeśli chcesz pojechać na któryś z polskich festiwali i nie wiesz na co się zdecydować, to śmiało kupuj bilet na MetalFest. Możesz być spokojny o to, że dobrze zainwestowałeś swoje pieniądze, a jak coś pójdzie nie tak, to szybko je odzyskasz. Poza tym, ja na festiwalu czułem się bardzo bezpiecznie. Szybko reagująca ochrona, patrole ratowników medycznych. Cała obsługa odnosiła się do wszystkich bardzo kulturalnie i po ludzku. Nic tylko czekać na wieści o następnej edycji. Nie wiem jak wy, ale my tam na pewno zajrzymy. Pozdro!

Rev & 4ever