Fastnews
Koncertowisko!
METALFEST 2013 - DZIEŃ PIERWSZY 2013-06-20

Za nami pierwszy dzień MetalFest 2013. Emocje jeszcze nie opadły, a my już składamy raport z pola metalowej bitwy.

Jak powszechnie wiadomo, jedyną rzeczą na którą organizator takiego przedsięwzięcia nie może nic poradzić jest pogoda. Tutaj opinię mogą być rozbieżne, ponieważ pogoda dopisała, aż nadto. Jednak ile można wytrzymać w pełnym metalowym rynsztunku wiedzą dzisiaj tylko uczestnicy MetalFestu.

Ale do rzeczy. Organizacja! Dużo lepiej niż w roku ubiegłym, w którym już było naprawdę dobrze. Troszeczkę inny rozkład wszelakich punktów konsumpcyjnych, ale wszystko poustawiane z głową. Po terenie festiwalu można się więc poruszać swobodnie i spokojnie obserwując wszelakie atrakcje zaserwowane nam przez organizatorów. Cały czas czuć klimat metalowego święta.

MUZYKA! Co grać ma wiemy już od dawna. Na uznanie zasługuje fakt, że mała scena z dużą współgra doskonale, tj. gdy na jednej scenie kończy się koncert, dźwięki przenoszą się na drugą. Moim skromnym zdaniem doskonałe rozwiązanie, a biorąc pod uwagę rozrzut stylistyczny, każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego na obu scenach, a także spokojnie wygospodaruje sobie czas na spożycie jakieś cieczy ze znajomymi.

Konkrety? Ano nie będę rozpisywał się dokładnie nad wszystkimi występami, co grało można znaleźć w Internetach. Skupie się, co dość dla mnie wygodne, na samych daniach głównych pierwszego dnia, czyli DOWN i ACCEPT. Aha! Wspominałem już o nagłośnieniu? FENOMENALNE! Polski, metalowy open air z takim soundem ? Dla mnie bomba.

Skoro to już mamy to występ Accept nie mógł wypaść źle. Panowie zaprezentowali rasowy heavy metal na najwyższym poziomie. Świetny występ i świetne wykonanie, co muszę przyznać nawet ja, który zbytnio za tego rodzaju metalem nie przepadam. Świetny kontakt z publiką, świetne przyjęcie, a na koniec dwa klasyki „Metal Heart” i „Balls to the Wall”. Czego chcieć więcej?

Muszę przyznać, że na południowców z Down czekałem z utęsknieniem. I nie zawiodłem się wcale. Phil Anselmo to jeden z najbardziej charyzmatycznych frontmanów, jakich widziała scena. Nikt nie mógł się poczuć przez niego zapomniany, a na pewno wszyscy zostali nie raz przez niego obrażeni Cały występ to jeden z najlepszych koncertów jakie widziałem. Wszyscy muzycy w świetnej formie, nieustający kontakt z publicznością i OGIEŃ ze sceny. Cieszyłem się jak dziecko. A oddanie instrumentów technicznym pod koniec „Bury Me In Smoke” to naprawdę bardzo miły akcent.

Po pierwszym dniu mam do powiedzenia tyle. Panie i Panowie, proszę się jak najszybciej pakować i jechać do Jaworzna. Rośnie nam tam rasowy, metalowy festiwal na europejskim poziomie. Tam po prostu trzeba być. Do jutra!

 

Rev & 4ever