Fastnews
Koncertowisko!
SEPULTURA + Legion of the Damned + Flotsam and Jestam + Mortillery - relacja 2014-02-14

 Z lekko drżącym sercem spytałem się mej lubej, czy na walentynki nie chciałaby zostać zabrana na koncert Sepultury. To samo zrobił kolega mój od zdjęć – 4ever, ale ze swoją lubą, żeby nie było. A skoro czytacie te słowa, to znaczy że obaj dostaliśmy pozytywną odpowiedź. Obaj mamy nadzieje, że thrashowe walentynki przypadły naszym Paniom do gustu, bo to daje dobre prognozy na przyszłość. Czemu zaś śmiemy twierdzić, że są zadowolone? Już spieszę z wyjaśnieniami.

 

 

O dziwo tym razem dotarliśmy na miejsce jeszcze przed otwarciem klubu, co nam się nie zdarzyło jeszcze nigdy. Ale gdy sobie tego pogratulowaliśmy, zaraz przestaliśmy się cieszyć, bo nieco zmarzliśmy czekając na otwarcie bram. Nasze spóźnialstwo ma więc jakiś wyższy cel. Ale do rzeczy. Ostatni raz gościliśmy w Katowicach na znakomitym koncercie Death Angel. Teraz czekała nasz kolejna thrashowa uczta, z jedną z legend gatunku w roli gwiazdy wieczoru (wiem Maks itd. itp. ale o tym później).

 

 

Jako pierwsze na scenę wkroczyło Mortillery. To młody, kanadyjski band, który zaserwował nam oldschoolowy thrash na bardzo, bardzo przeciętnym poziomie. Uwagę moją przykuli tylko tym, że w zespole posiadają dwie niewiasty (wokal i bas). Natomiast ich muzyczne dokonania szybko wyrzuciłem z pamięci i mam nadzieje, że nigdy do mnie nie wrócą.

 

 

 

Drugi band to był swego rodzaju smaczek. Flotsam and Jetsam, kapela w której grał Jason Newsted przed dołączeniem do Metalliki. Przyznam się bez bicia, że w ogóle nie słyszałem dokonań tych panów przed koncertem, więc tym bardziej mnie ciekawość zżerała. No i na początku było bardzo fajnie, o klasę albo dwie wyżej od swoich poprzedników, ale Flotsam to już weterani sceny, więc inaczej być nie mogło. Jednak po jakiś 10 minutach to wszystko zaczęło trochę mnie nudzić. Wokal, gitary, cały band zaczynał się jakby powtarzać i mimo dość sympatycznego groove'u całego składu, zacząłem po prostu ziewać. Na szczęście byłem jednym z nielicznych, bo publika wspierała ich przez cały set swoją obecnością, a po nim różnymi napitkami. Ogólnie wrażenia raczej pozytywne.

 

 

 

Trzeci zespół zagęścił nieco klimat – Legion of the Damned. Tutaj niewiele mogę z siebie wykrzesać i sami oceńcie, czy to dobrze, czy źle. Zespół to bardzo solidny, koncertowy walec. Ale na tyle nużący, że optowałbym za zamianą kolejności i dał Flotsam przed gwiazdą wieczoru. Ale jak ktoś lubi połączenie death/thrash to pewnie i posłuchał.

 

 

Nadszedł czas na gwiazdę wieczoru i legendę... I w tym miejscu rozpoczęłaby się pewnie wielka kłótnia, że jak to tak bez Maxa i w ogóle Soulfly lepszy itp. itd. Rozumiem sentymenty i tęsknotę za młodzieńczymi latami, ale drogi tych muzyków rozeszły się już jakis czas temu i Sepultura od tamtego czasu to zupełnie inna bajka, co konsekwentne pokazują na koncertach.

 

 

Układ setlisty chyba rozwiewa wszelkie wątpliwości. Najpierw jedziemy nowe numery, a pod koniec stare, sprawdzone hity z „maksowego” okresu. Dla mnie bomba, bo też należę raczej do „fanów starej Sepy”. Ale kurwa mać... Sepultura AD 2014 nie bierze jeńców. Energia tych gości powala. Na pewno jednym z powodów takiego stanu rzeczy(oczywiście poza kształtowanym przez lata brzmieniem Kissera) jest ich perkusista - Eloy Casagrande. Rocznik '91 proszę państwa... Gość ma w kończynach tzw. „pierdolnięcie”. Moim skromnym zdaniem, nie ma co tęsknić za Igorem. Z „nowym” frontmanem Sepultury już jestem zaznajomiony, więc nie zaskoczyły mnie jego gabaryty. Derrick radzi sobie w swojej roli nadzwyczaj dobrze. Jest tam gdzie jego miejsce. Na koncercie dawał z siebie wszystko, tak jak cały zespół.

 

 

 

Osobiście byłem pod ogromnym wrażeniem świeżości brzmienia Sepultury oraz ich mocy i energii. Nie wiem czy to zasługa świeżej krwi w zespole, czy radość z nowego materiału, ale radzę sprawdzić dokładnie ostatnie dokonania Sepultury, można się miło zaskoczyć. A koncerty polecam bez wyjątku wszystkim, tym starym fanom i nowym też. Mam tylko nadzieję, że niedługo będziemy mogli wybrać się na koncert Soulfly, zdać Wam z niego relację i porównać, kto w 2014 roku wypada lepiej. Do usłyszenia!

 

 

Rev & 4ever