W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Impreza z Jamesem z 1987 roku
dodane 08.02.2011 00:50:25 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 68924
Kilkanaście dni temu zamieściliśmy zdjęcia Metalliki na 'gierkówce', które to zdjęcie obudziło w wielu z Was wspomnienia pierwszych dwóch koncertów w Polsce - 10 i 11 lutego 1987 roku. O samych koncertach materiał przygotowuje dla nas Paddy i zamieścimy go niebawem. Dziś prezentujemy jednak coś, co być może dla wielu wyda się o wiele ciekawsze. Między pierwszym, a drugim koncertem miało miejsce "nieformalne" spotkanie Jamesa z polskimi fanami. Zdjęcia z tego spotkania podesłał nam Menofwood, który nie był tam jednak obecny. Skontaktował nas on z Robertem i Pawłem, którzy, pomimo tego, że miało to miejsce niemal 24 lata temu, tę hotelową imprezę pamiętają. Zapraszamy na ich relację z nocy z 10 na 11 lutego 1987 roku.


Zanim jednak przejdziemy do relacji i zdjęć, przedstawiamy zdjęcia Marka, wykonane po pierwszym koncercie przy recepcji w hotelu 'Warszawa'. Fotek było robionych więcej, ale jest on w posiadaniu tylko tych (Marka zobaczyć możecie na zdjęciu z Kirkiem). Jak sam relacjonuje: "Było to niezapomniane przeżycie, tak blisko Mety, szkoda tylko, że angielski był moją najsłabszą stroną :( Może też by się ich udało zaprosić na imprezkę.".










To co nie udało się Markowi, udało się kilku innym polskim fanom. Na początek relacja Roberta:


Po ogłoszeniu w tv, o ile pamiętam, w wideotece o mającym odbyć się koncercie Metalliki wiedziałem, że muszę tam być. Nie namyślając się skontaktowałem się z moimi kolesiami z Wałbrzycha, z którymi znałem się od dziecka i przy których zaczynałem słuchać takiej muzy i spożywać procentowe preparaty. Tworzyli super ekipę i byłem pewien, że będą organizować bilety. Nie było to takie łatwe jak teraz, gdzie kilkoma kliknięciami można kupić praktycznie wszystko. Trzeba było jechać do Katowic i kupić bilety w przedsprzedaży. Tak się złożyło, że były to ferie zimowe, które jak wszystkie inne zamierzałem spędzić w Wałbrzychu. Poprosiłem, żeby uwzględnili mnie w swoich planach i kupili bilet dla mnie. Po przyjeździe i spotkaniu z ekipą wałbrzyską spotkało mnie miła niespodzianka. Koledzy stwierdzili, że jedziemy na dwa koncerty, mamy zarezerwowane pokoje w hotelu Warszawa i będziemy imprezować z Metalliką. Nasza wyjazdowa ekipa składała się z kilku kolesi z Wałbrzycha, kilku z Łodzi i ja z Płocka. Przygody z nocy poprzedzającej wyjazd i z samej podroży pominę chociaż byłoby o czym pisać.

Na miejscu w hotelu Warszawa pojawił się problem. Czterech z nas, w tym ja, nie miało ukończonych 18 lat i nie chcieli nas zameldować. Mieliśmy być rozlokowani w sześciu pokojach dwuosobowych, dostaliśmy cztery. Byliśmy tak zdeterminowani, że wkręciliśmy się jakoś na waleta, co nie było łatwe ze względu na liczną ochronę. Po pierwszym koncercie musieliśmy znowu przechytrzyć policyjną ochronę wokół hotelu i już byliśmy w pokojach. My, waletowicze, nie opuszczaliśmy ich nawet na chwilę, mieliśmy świadomość czym groziłaby wpadka. Metallica po koncercie przyjechała do hotelu, kręciło się przy nich wielu ludzi. Andrzej (ten z najdłuższymi piórami na fotach, jeździ teraz po USA wielką ciężarówką) podszedł do Hetfielda i zaprosił do pokoju nr. 222 na popijawę.

Rozpoczęliśmy imprezę we własnym gronie. Co niektórych, w tym mnie, dosyć szybko powaliło. Około godziny 01.00/02.00 ktoś zaczął mnie gwałtownie budzić. Był to chyba Marek z Wałbrzycha. Krzyczał, żebym poszedł z nim do 222 bo przyszedł Hetfield. Nie bardzo chciało mi się w to wierzyć, podejrzewałem, że to jakiś żart. W końcu dałem się namówić i poszliśmy do 222. Otworzyliśmy drzwi. Wśród moich kolegów siedział Hetfield ubrany w koszulkę ANTHRAX i sygnetami na palcach. Była beka śmiechu, bo James mówił na mnie ZOMBIE (byłem zaspany i niezbyt trzeźwy ;) ). Przybiliśmy piąteczkę - szybko otrzeźwiałem i dołączyłem się do imprezy.

Piliśmy wódkę czystą z pomarańczową etykietą. Kupno "czystej" w tamtym okresie graniczyło z cudem. Jeżeli już trafiła się w sklepie trzeba było się wystać w kolejce i mieć silne łokcie. Na fotach widać Jamesa pijącego prosto z szyjki. Jest też nauka polskich słówek pi....da, je.....ć, ku.....a . Nawet robił sobie notatki. Nad ranem, jak wszyscy byli już nieźle sfilcowani trzeba było się rozstać. Zaproponowaliśmy, żeby po drugim koncercie przyprowadził całą kapelę, odpowiedział, że jeżeli będzie to możliwe to stawią się w komplecie. Wyszedł z 222, idąc korytarzem hotelowym do windy i zataczając się czytał sobie zapiski ze słówkami. Po każdym śmiał się.

W dniu drugiego koncertu od południa ruszyliśmy na zakupy. Metallikę trzeba był odpowiednio ugościć. Siaty browarów i wódki kolorowej, czystej nie było w żadnym sklepie. Byliśmy przygotowani wzorowo. Niestety Metallica po drugim koncercie nie wróciła do hotelu, tylko wyruszyła w dalszą trasę. Może i dobrze się stało, bo po tej kolorowej (Grodzicka i Łańcucka - straszne paskudztwa) dalsza część trasy mogłaby być odwołana.

Po latach, w roku 1999 na koncercie na stadionie Gwardii w W-wie miałem przygotowane foty i chciałem rzucić je na scenę. Udało się nawet dotrzeć pod scenę, niestety ochrona ostudziła moje zapędy, grożąc wyrzuceniem mnie ze stadionu. To tyle, jeżeli chodzi o wspomnienia. Teraz czekamy na kolejne koncerty. :)

Robert











A teraz druga relacja z tej imprezy, tym razem autorstwa Pawła:

Jest koniec '86, Katowice i kasa przy Spodku.
Padał deszcz i było zimno, ale to nic.
Mam 24 bilety. Dla nas wszystkich na 2 dni.

Udało się ustalić, w jakim hotelu będzie Metallica
i to był drugi cel: zarezerwować hotel!
Udało się.
Pozostało tylko czekać do 10 lutego '87.

Rok po wydaniu MoP koncert w Polsce.
Ówczesne Mount Everest marzeń.
Metallica w Polsce na 2 koncertach.
Lepiej być nie mogło (no chyba, żeby zagrali 3 razy).

Po wysłuchaniu Mastera około 1000 razy
(od wydania do koncertu) byłem gotowy na konfrontację snu z rzeczywistością.
Do dzisiaj zresztą znam każdy riff, słowo, uderzenie w bęben i talerz na tej płycie.
Po koncertach byłem jednego pewien:
jest Metallica i potem długo nic.
Drugi raz miałem to tylko ze Slayerem.

Jest popołudnie 10 lutego, hotel, spotykamy Hetfielda i zapraszamy do siebie, po koncercie na imprezę. Obiecał, że przyjdzie, nie sam, ale dopiero późnym wieczorem.
I tu się zaczął problem, bo okazało się, że nie mamy tradycyjnej polskiej wódki, nie mówiąc o tradycyjnym chlebie i soli...
Gonitwa po sklepach, w których niczego nie było, bo to czasy jeszcze realnego socjalizmu były.
Ale dla chcącego...
Jest najważniejsze.
Jest wóda!!!
Ale jakaś tak fatalna, nieznana, ziołowa, totalny kanał
- ale jak się nie ma, co się lubi...
Bierzemy, zresztą tylko taka była i nic więcej (nie do pomyślenia dzisiaj).
Wzięliśmy 7 litrów - tak na wszelki wypadek, w końcu nie wyglądała dobrze, a jak się potem okazało smakowała jak olej silnikowy.

Po koncercie oszołomieni wróciliśmy do hotelu i czekamy.
23:00 i nikogo nie ma.
Mija kolejna godzina, nikogo.
Wiemy, że już Metallica jest w hotelu, od dłuższego czasu, ale widocznie olali nas...
A może nie zapamiętali nr pokoju, może nie mogą, a może już się pobawili i nic z tego nie będzie...
Jest nerwowo.

Grubo po północy.
Popijamy tę ohydną wódę, ale nie idzie.
Nikomu nie smakuje i jakoś tak dziwnie się czujemy - olani.
Ktoś puka do drzwi:
"Kurwa, czego?" - pytam kulturalnie.
Znowu puka.
Wstaję z łóżka i idę otworzyć:
"CZEGO KU...?!?!?!?!?

Hi, here i am, friends... - powiedział.

A potem wszyscy zaczęli się drzeć i wariować i nie wierzyć, że to prawda.
Po 20 sekundach wszyscy już byli u nas w pokoju, a że tylko ja i Siwy (mieszka obecnie w USA - ten z najdłuższymi blond włosami) mówiliśmy po angielsku, to zaczęła się konferencja.

Pamiętam jednak tylko 2 rzeczy z tego 3-godzinnego spotkania:
1. James okazał się normalnym facetem, który mógłby być naszym kumplem z ulicy, żadnego gwiazdorzenia, żadnej pozy, mówił prostym jasnym językiem i chciało się z nim gadać, umiał się śmiać i z siebie i z nas...
2. Przestałem wierzyć, że jesteśmy wyjątkowi jeśli chodzi o picie wódki - James wziął flachę, bo stało ich 14 na stole, zero popitki i zapytał czy może?
Jasne, że możesz.
Wziął, no właśnie i walnął z gwinta (lub jak mawiała moja polonistka z gwintu) 1/2 butelki i stwierdził, że całkiem dobra ta nasza wódka.
My po sobie i w śmiech, ale od tego momentu wszyscy już mieli flachy w rękach i jechaliśmy prosto z butli.
James przyszedł sam, bo jak mówił, Lars to śpioch i rzadko zwiedza hotele nocą, Kirk bardzo chciał przyjść, ale zasłabł około północy i go do pokoju odnieśli, a z Jasonem nikt nie wiedział co się dzieje.
Po wypiciu wszystkiego James grzecznie podziękował za przyjęcie (12 chłopa i 14 butelek wódki, zero popitki - przypominam ;-) i rozmowę po czym stwierdził, że jest 4 rano i powinien położyć się spać, bo jutro ma chyba jakiś koncert w Polsce... :-)

Drugi ich koncert był już inny.
Lepszy i o dziwo bez kaca.
W końcu kumpel grał...


Paweł










Overkill.pl




Waszym zdaniem
komentarzy: 123
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
1 2 3
neg
03.08.2014 22:39:10
O  IP: 77.100.126.205
Tomku, wyslalem Ci maila z propozycja tlumaczenia. Mieszkam na wyspach, pracuje jako tlumacz, nie ma sprawy, bedzie szybko!

Stay heavy!
Mitch
03.08.2014 21:14:34
O  IP: 159.205.113.36
Kto wie, może to się nadać, co prawda 87 rok i wznowiona trasa promująca album, ale powinno się z tego nadać cokolwiek. ;)
urbi
02.08.2014 13:47:38
O  IP: 89.67.224.22
Dajcie to FB Mety... bedzie pozamiatane
urbi
02.08.2014 13:47:05
O  IP: 89.67.224.22
Mega sprawa.
Kubus-87
02.08.2014 10:33:06
O  IP: 95.173.217.208
Niesamowite te zdjęcia i wspomnienia. Myslę że jak JameZ je zobaczy to na 99% trafią do książki opisującej trasę Damage.
Ingwar
22.10.2013 01:02:48
O  IP: 86.31.95.167
Niesamowite :)
Deicik
25.07.2013 11:24:19
O  IP: 85.221.197.239
Czemu ja urodziłam się dopiero 10 lat później??
Cetsill
10.02.2013 15:51:16
O  IP: 188.33.32.14
taak...
555666
10.02.2013 15:11:22
O  IP: 77.254.133.189
to mieli fajnie
1 2 3
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak