W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Brzydkie Kaczątka Z Czasem Pięknieją - esej o Metallice
dodane 28.01.2012 10:02:21 przez: ToMek
wyświetleń: 4494
Adam Adamas Kaczmarek podesłał nam swój esej. O czym jest? Esej zazwyczaj trudno streścić, ale jak sam mówi, napisałem w nim rzeczy, które siedzą we mnie od lat. Postawiłem tezę, że kontrowersyjne dokonania Mety, byłyby inaczej odebrane, gdyby dokonał ich inny zespół. No i potem wyjaśniam itp dygresje, ble, ble, ble trochę humoru, trochę kontrowersji. Na koniec przedstawiam pozytywne aspekty, w szerszym ujęciu, radiowej Mety. Zapraszamy na kilkuminutową lektruę:


BRZYDKIE KACZĄTKA Z CZASEM PIĘKNIEJĄ


Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, aby polubił którykolwiek album Metalliki. Odnoszę jednak wrażenie, że w przypadku jej nieakceptowanych dokonań, rolę odegrało nie to co zostało zrobione, ale przez kogo.

Wyobraźmy sobie, żeLoad i Reload nagrała nie Metallica, ale rockowy, nie kojarzony z thrash metalem zespół np. The Cult, Alice In Chains, Bon Jovi, lub Guns’ N’ Roses. Odbiór płyt byłby wówczas zupełnie innym. Nie zwracano by wówczas uwagi na ich lekkie brzmienie, jak miało to miejsce w przypadku Metalliki. Jestem przekonany, że wśród fanów jak i krytyków Load i Reload spotkałby się ze znacznie większym entuzjazmem. Oczywiście, że dostrzegam dysonans pomiędzy np. Hit The Lights i Mama Said. Mnie samemu po dziś dzień trudno jest uwierzyć, że są one jednakowego autorstwa. Uważam jednak, że istotne było właśnie nie to, jakie naprawdę są utwory z Load’a i Reload’a, ale że zostały nagrane przez Metallikę, która niecałą dekadę wcześniej wydała ciężkie, metalowe albumy, przesiąknięte mocą i ambicją. Można oczywiście uciąć wszystko mówiąc, że to były jednak płyty Metalliki, koniec kropka. Nie zmieni to jednak faktu, że Load i Reload co prawda nie są ciężkie i nie są metalowe, ale w moc, i ambicje również obfitują. Pomimo upływu lat, dyskusje wokół obydwu płyt, zazwyczaj nie dotyczą ich zawartości, środków stylistycznych, tematyki tekstów, co ma miejsce w przypadku albumów z lat 80. To raczej przeciąganie liny pomiędzy piętnowaniem a sympatią. Trochę jednak szkoda. Ponieważ ziemia się od tego do tej pory nie rozstąpiła i najprawdopodobniej się już nie rozstąpi, można to zaakceptować.

Oczywiście doskonale sobie zdaję sprawę, że przebojowa Metallica zaczęła się nie od Loąd’a, ale w 1991 roku. Pragnę zaznaczyć, że umiem zrozumieć fanów Metalliki, którzy słuchali Kill Em’ All w momencie wydania, potem dorastali wraz zespołem, i którym nagle przyszło się zmierzyć z „Czarnym Albumem”, nieoczekiwanie łagodzącym muzyczny wizerunek zespołu. Nie dziwię się ich oburzeniu. Wydawało się przecież wcześniej, że Metallica będzie wiernie grać metal, aż po kres wszystkiego. Rzeczywistość okazała się inna. Dlatego rozumiem wszystkie ataki na zespół tych fanów, którzy znają Metallikę od jej debiutu. W przypadku osób, które poznały zespół 10 lub 15 lat temu, sytuacja przedstawia się inaczej. Otrzymali już wówczas zróżnicowaną i wielo-wizerunkową Metallikę. Teoretycznie wydaje się, że młodsi fani powinni być bardziej wyrozumiali, a wykazują ostentacyjną agresję. Jednak Metallica zaskakiwała od zawsze i zaskakiwać raczej nigdy nie przestanie. Począwszy od słynnej ballady z 1984 roku (która spowodowała, że Metallica skończyła się na Kill Em’ All), przez współpracę z orkiestrą, raperem Ja Rul’em aż po Lulu, czyli owoc nieślubnego łoża Metalliki z Lou Reed’em (który stał się nagle „mamroczącym pod nosem starym dziadem”).

Dla mnie np. największym zaskoczeniem był St. Anger. Nie istotne jest, czy to płyta dobra czy zła. Na przełomie obecnego i minionego tysiąclecia, Metallica jako klasyczny old-school’owy zespół, wydawała się stanowić przeciwwagę dla new-metalowych brzmień pokroju Limp Bizkit, które w tamtym czasie osiągnęły apogeum swej popularności. Wydawało się wówczas, że nawet jeżeli Metallica będzie grać przyjaźnie dla radia, to na pewno nie zbliży się do nowoczesnego nurtu. Zaprzeczył temu St. Anger. Metallica nie była jednak odosobnionym wyjątkiem. Również inne stare zespoły wykonały ukłon w stronę new-metalu. Za przykład posłużyć może The Cult. Zespół po swej reaktywacji, wydał w 2001 roku znakomitą płytę Beyond Good And Evil, która była przepełniona nowoczesną stylistyką, a jej producentem był nie kto inny jak sam Bob Rock. Należy dodać, że album The Cult wypadł dużo lepiej niż St. Anger.



ZŁE ŚCIĘCIE

Z nieodgadnionych powodów, rockowa publiczność nie dostrzegła, że Metallica nie jest jedyna kapelą, która w pewnym momencie kariery zaczęła grać muzykę bardziej przystępną dla szerszego grona odbiorców. Przykłady można mnożyć, jednak żaden inny zespół nie został tak mocno napiętnowany. Jeżeli w ogóle został. Jak ma się Blood Sugar Sex Magik do wcześniejszych dokonań Red Hot Chili Peppers? Czy słuchając Spine Of God i Tab, można było przypuszczać, że kilka lat później Monster Magnet będzie nagrywać przeboje ze Space Lord na czele? Nawet U2 i Depeche Mode w początkach kariery nagrywali dużo mniej przystępną muzykę od tej, z której są znani. Zanim Soundgarden wydało [i]Superunknown, ich płyty nie miały szans na sukces komercyjny. Skoro mowa o tym zespole – riff z Outlaw Torn Metalliki, wydaje się być zaczerpnięty z Loud Love, jednego z kawałków Sundgarden z ich drugiego longplay’a zatytułowanego Louder Than Love. Taka ciekawostka. Mówiąc o Sondgarden, nie można zapomnieć o mezaliansie wokalisty zespołu Chrisa Cornella z hip-hopowy producentem Timbalandem. Popowa płyta Cornella zatytułowana Scream, nie spotkała się z ciepłym przyjęciem rockowej prasy, ale wokalista nie został za nią odegnany od czci i wiary. Być może dlatego, że chciałoby się, żeby tylko taki pop królował w radiowych rozgłośniach.

To oczywiście jeszcze nie koniec. Czy Ozzy Osbourne był wyzywany za balladę Dreamer, która jest idealną kołysanką dla każdej, tulącej pluszowego misia do snu nastolatki? Być może na pozytywne przyjęcie wpłynęła sama geneza utworu, zadedykowanego chorującej na nowotwór żonie Ozzy‘ ego. Nie trudno dostrzec analogii z Mama Said, opowieści o zmarłej na raka matce Jamesa Hetfielda, za którą na Metallice nie pozostawiono ani jednej, suchej nitki. Czy instrumenty smyczkowe nadają cięższe brzmienie od muzyki country? Myślę, że przyczyna owego rozróżnienia, wynika z charakteru płyt, na których obydwa utwory zostały wydane. Down to Earth Osbourne’ a, obfitowało w soczyste, metalowe kompozycje stanowiące przeciwwagę dla Dreamer, których nie można szukać na Load.

Największy przebój Kiss, I Was Made For Lovin’ You, tak jak cały album Dynasty z 1979 roku, był inspirowany królującą w tamtym czasie muzyką disco. Nie spowodowało to jednak odebrania grupie praw do określania siebie jako zespół rockowy. Kiss spotkali się z krytyką dopiero za zdjęcie masek, a następnie ścięcie włosów. Właśnie tematyka fryzjerskich posunięć Metalliki w 1996 roku wydawała się przeważać nad zawartością samego Load’a. Niezależnie od tego, czy Metallica ścięła włosy z powodów marketingowych, czy było to wynikiem odgórnej konieczności (jak np. efekt obrażeń głowy poniesionych przez Hetfielda podczas polowania, skutkujący założeniem szwów, czego warunkiem było obstrzyżenie wokalisty), czy naprawdę należało robić problem z obcięcia włosów? Przecież aby móc coś obciąć, trzeba najpierw coś zapuścić. Prawdziwy problem pojawia się, kiedy nie ma z czego zapuszczać.

Samotnym wyjątkiem piętna jest Megadeth. Za Risk rzeczywiście się im oberwało. Na dodatek płyta jest rzeczywiście słaba sama w sobie. Ma w miarę interesujące może dwa numery: Crush i Breadline, których oczywiście nie można rozpatrywać pod kątem metalowych kawałków, ale zwłaszcza ten pierwszy, przynajmniej w kategorii radiowego przeboju jest zupełnie udany.



POGROMCA NIEWIAST

Czego by nie mówić o Metallice, trzeba jej oddać, że związane z nią skandale, w większości dotyczą tego co najważniejsze w przypadku muzycznego zespołu. Nie dotyczą bójek, incydentów, nie mają plotkarskiego charakteru. Dotyczą samej twórczości. Metallica jest kontrowersyjna i merytoryczna zarazem. Nawet problem Napstera można umieścić w tym zbiorze. ACTA, dziś podstawowy temat dyskusji na łamach mediów, jest konsekwencją tego, że od czasów Napstera, nie pojawił się choćby cień pomysłu, jak rozwiązać całą gamę problemów związanych z darmową twórczością w Internecie.

Jak już wcześniej napisałem, nie mam zamiaru zachęcać nikogo do polubienia tej lub innej płyty. Po pierwsze, nie mam takiej potrzeby, po drugie, nie jestem tak wielkim idealistą, abym uwierzył w powodzenie inicjatywy. Dzielę się jedynie swoją refleksją. Jestem świadomy zawartych w niej postulatów tolerancji i akceptacji. Nie mam zamiaru również, odziany w białą togę, wyjść na świat i krzewić je wśród innych ludzi. Sądzę jednak, że mainstream’owa Metallica, zawiera dwa bardzo pozytywne aspekty, które powinni wziąć pod uwagę nawet jej najzagorzalsi przeciwnicy.

Po pierwsze – tematyka rocka i metalu, zajmuje niewiele miejsca poświęcanego przez media (oprócz oczywiście prasy branżowej). Jednak Metallica jest siłą wszechobecną. Wieści na jej temat można znaleźć we wszystkich środkach przekazu. Od prasy codziennej po magazyny dla nastolatek. Nieważne czy stacja jest komercyjna czy publiczna, tematyka Metalliki pojawia się w każdej z nich. Sam w 2008 roku, jako praktykant w Radio Łódź, miałem okazję tydzień przed koncertem Metalliki w Polsce, nagrywać programy poświęcone historii zespołu. Master Of Puppets zostało nadane w publicznej rozgłośni w samym środku dnia, około 15.30. Dlatego też Metallica, jako zespół kojarzony z rockowo-metalowym półświatkiem, przyczynia się do popularyzacji nie tylko samej siebie, ale całej gitarowej rodziny w ogóle. Warto pamiętać, że utrata dziewictwa z rockową muzyką, miała miejsce u wielu ludzi właśnie od ballad i innych przebojowych piosenek Metalliki. Wzbudziły one zainteresowanie pozostałą twórczością Metalliki i otworzyły oczy na cały rockowy świat. Metallica ocaliła wiele istnień ludzkich. Uchroniła od okrutnego losu, jakim jest przynależność do środowisk związanych z muzyką disco-polo, białymi rękawiczkami, trzema paskami na spodniach i innymi atrybutami tych grup społecznych.
Po drugie – wśród wyżej wymienionych grup społecznych, odbywających się w ich kręgach dyskusjach, panujących w nich hm… prądach intelektualnych, raczej rzadko pojawiają się nazwy zespołów metalowych. Dla zdecydowanej większości tamtejszych przedstawicieli, obcym są nazwy np. Black Sabbath albo Iron Maiden. Myślę, że z Led Zeppelin i Deep Purple jest podobnie. Być może na dźwięk słowa Mastodon pojawi się skojarzenie z dawno wymarłym zwierzęciem, ale nawet tego nie byłbym pewien. O Metallice natomiast, słyszeli wszyscy. Podkreślam, wszyscy. I kiedy dochodzi do obraźliwych wyzwisk w kierunku fanów metalu, to wszystkie one siłą rzeczy kierowane są ku Metallice i jej zwolennikom. Ten zespół nie tylko spija medialną śmietankę, ale również, często bierze na siebie ataki wymierzone przeciwko całej subkulturze. Statystyczny, ubierająco się na czarno długowłosy „brudas”, to w świadomości ogółu fan Metalliki.

Cieszyć powinno, że za 100 lat nikt nie będzie pamiętał o jakimś Bayer Full, Voyageur, Pezo, Mezo czy jakoś tak. A Metallica przejdzie do historii, ponieważ wyrobiła sobie popularność i pozycję, których nie odbierze jej ani Kalwi, ani Remi. Nawet obydwaj wzięci.



Adam Adamas Kaczmarek
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 17
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak