W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Dr Don Oyao dla magazynu So What!, cz. 1
dodane 24.11.2010 23:35:46 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1940


Drugi obszerny temat z ostatniego MetClubowego magazynu So What!, po relacjach i wywiadach dotyczących koncertów Wielkiej Czwórki, to wywiad z lekarzem i masażystą Metalliki, krewniakiem Kirka, Dr. Donem Oyao. Przypomnijmy, że o Donie wspominaliśmy kilkakrotnie, m.in. w 2004 roku, kiedy to on podczas sylwestrowego koncertu Metalliki w Las Vegas, symbolicznie odegrał rolę "nowego roku" (zdjęcie poniżej). Pierwszą część wywiadu, przetłumaczoną przez
Marka - fana nie fanatyka, za co oczywiście serdecznie dziękujemy, prezentujemy poniżej.


Cały pomysł wywiadu narodził się po pewnym liście, z pierwszej połowy tego roku...




Cześć Steff,


Jeśli jeszcze nie słyszałeś to mam za sobą "kolejną" zagrażającą życiu przygodę, tym razem stało się to na plaży Gincho w Cacais, w Portugalii.

Kirk i ja znajdowaliśmy się w sali w szkole surfowania. Kirk chciał znieść deskę do surfingu i deska spadła mi na głowę kiedy siedziałem na krześle. Krew zaczęła tryskać z mojej lewej z kości ciemieniowej. Krwawiłem obficie i wylądowałem na sali ostrym dyżurze w miejscowym szpitalu. Chwilowo straciłem przytomność w karetce. Myślałem że już po mnie. A że jestem bardzo uczulony na leki przeciwbakteryjne, lekarze byli bardzo ostrożni z podaniem mi jakichkolwiek leków tak więc zszywali mi głowę bez znieczulenia... Później przenieśli mnie do innego szpitala. (W sumie odwiedziłem trzy. Jak do tej pory to miałem osiem epizodów gdzie moje życie było zagrożone) Death Magnetic i Dr D jadą jednak dalej....

Kochający Don






Steffan Chirazi (SC): Tak więc Don, jakbyś zdefiniował swoją rolę?

Don Oyao (DO): Widzę siebie jako kogoś kto dba o ochronę zdrowia. Kiedy mówimy o zdrowiu, myślimy o optymalnej formie, bez jakichś większych symptomów czy przewlekłych chorób które mogły by się rozwinąć w miarę upływu czasu. A więc jeśli ktoś postrzegany jest jako osoba której rolą jest ochrona zdrowia to jego zadaniem jest utrzymywanie dobrego stanu zdrowia jak i przeciw działanie pojawianiu się chorób. Ci kolesie, na scenie, pracują mocno fizycznie. Są również bardzo aktywni fizycznie poza sceną, w rezultacie utrzymywanie w dobrej kondycji ich całego sytemu nerwowo-mięśniowo-szkieletowego jest ważne. Moje doświadczenie jako kręgarza, który skupia się na swojej specjalności, to kluczowa sprawa. Wszystkie przewlekłe dolegliwości których się z czasem nabawili to bardzo indywidualna sprawa, na przykład u Roberta chodzi o jego ramiona i część środkową kręgosłupa. My wszyscy, również ja, w miarę upływu czasu nabawiliśmy się wielu przewlekłych zaburzeń, zaczynających nam przeszkadzać. Powtarzalność (właśnie na to chce im zwrócić uwagę) np. nadwyrężania prawej ręki odbija się na kręgosłupie. Dlatego więc, moim zadaniem jest utrzymywanie wszystkiego w porządku, zbalansowanie wszystkiego i przeciwdziałanie pogorszeniu się tego stanu, a nawet pomoc przy regeneracji.

SC: W jakiś sposób naprawianie...



DO: Zgadza się. Kiedy przyjrzymy się każdemu z nich z osobna to można stwierdzić, że Kirk na ogół ma dolegliwości szyi i prawej ręki, na co bardzo musi zwracać uwagę gdyż gra na gitarze. To samo z Jamesem, który w przeszłości miał operacje kręgosłupa więc zachodzi potrzeba żeby to wszystko utrzymywać w porządku, tak żeby wszystko pracowało pełną parą. Czasem ma problemy jak wszyscy wiemy, możliwe, że to wina powtarzalności, ale być może, że niewystarczająco nad tym pracował.. Wtedy pojawiam się ja i zaczynam od początku, od kontuzji i próbuje doprowadzić go do pierwotnego stanu i utrzymać w równowadze i porządku, a więc by wszystko funkcjonowało. Sprawianie by mogli funkcjonować jest dla mnie kluczową sprawa. Weź na ten przykład Larsa. Mamy tu obydwie ręce pod dużym obciążeniem zwłaszcza jeśli chodzi o prawą... Dochodzą ruchy kręgosłupa. Oczywiście w pozycji siedzącej, a więc musimy zwrócić uwagę na ułożenie miednicy. Są również obszary do których docierają główne połączenia nerwowe więc też trzeba o nie dbać. To samo z Robertem i jego nogami, to jak się porusza powoduje skurcze, zwłaszcza wokół kręgosłupa, oczywiście on chce grać szybciej a więc jeśli chodzi o jego ramiona musimy myśleć o nerwach, o krwiobiegu.

SC: Czy to Kirk sprowadził Cię do ekipy? Jak zaczął się ten związek?

DO: Wszystko zaczęło się bardzo wcześnie. Kiedy skończyłem szkołę w 1981 i Kirk odwoził mnie na lotnisko gdyż wyjeżdżałem z kraju (będąc kuzynami Kirk i Don są bardzo ze sobą związani od momentu przyjścia Hammetta na świat ), powiedział wtedy do mnie: 'Słuchaj, siedzę teraz w muzyce i wiem że pracowałeś nade mną kiedy byłeś na studiach, chciałbym żeby tak było nadal.'

SC: W 1981?

DO: Taa, dawno temu. Właściwie to nastawiałem również Cliffa. Cliffa Burtona.

SC: CO?? Wow! Nie wiedziałem o tym.

DO: W 1983 czy 84.

SC: Jak to było?

DO: To było... na podłodze w domu Kirka w Oakland, wtedy poznałem Cliffa. Tak nas sobie przedstawiono. "Chciałbym żebyś popracował z Cliffem" - powiedział Kirk. Nie wiedziałem kim on jest. To były dopiero początki zespołu, wczesny okres, ale zobaczyłem się z nim ponownie trochę później w 84 czy 85. Później pracowałem nad plecami Larsa w 1989, kiedy przyjechali do Australii. To była ich pierwsza wizyta. Kirk zadzwonił do mnie, spotkałem się z nim, Jamesem i Larsem. Ale nie pracowałem nad obojgiem. I oczywiście poznałem również Jasona.

SC: Musiałeś mieć dużo pracy przy Jasonie przez te wszystkie lata.

DO: Kiedy pracowałem z Jasonem chodziło o pewne mentalne sprawy. Czytałem i studiowałem książki Carla Junga oraz interesowałem się Tarotem itp., i wspólnie z nim poruszaliśmy takie tematy. Spędziliśmy pewnego wieczora dwie godziny prawie wyczerpując temat podświadomości. Tak właśnie było i było to interesujące. Zespół wrócił do Australii w 1993 i wtedy pracowałem nad Jamesem, a chyba dopiero po roku 2000 znowu pracowałem nad Larsem.



SC: Jeśli chodzi o bardziej bliższą współpracę z zespołem to mówimy tu o latach 2000? 2003?

DO: Wróciłem do Stanów w 2001 i krótko po tym zacząłem pracować z Metalliką. Kirk powiedział: "Słuchaj, chcielibyśmy spróbować bardziej regularnej współpracy?", ale niestety miałem wtedy problem. W Nigerii zaraziłem się malarią...

SC: Malaria - to nie jest jakaś błaha sprawa. Ale to chyba część tego twojego farta w unikaniu potencjalnej śmierci.

DO: Jedna z wielu, tak. Jedna z siedmiu, ośmiu sytuacji. Ale ta, myślę, że była jedną z ostatnich poważniejszych (aż do niedawnej aktualizacji wspomnianej na początku).

SC: Naświetlmy wszystko czytelnikom. Mówimy tu o szaleństwie typu Haiti w latach 60-siątych? Byłeś szalony mam rozumieć.

DO: Masz rację. Podejmowałem więcej ryzyka, byłem dużo młodszy, podróże piątą klasą można powiedzieć. Z upływem czasu zdajesz sobie sprawę że podróżując po powierzchni ziemi, będziesz uwikłany w wiele ostrzejszych sytuacji. Zawsze wokoło Ciebie jest bardzo dużo ludzi, i w niektórych miejscach są oni naprawdę zdesperowani.

SC: Zgadzam się. Powróćmy do przełomu 2002/03. Spojrzałeś na tych gości i czego według ciebie potrzebowali.

DO: Moje podejście i moje spojrzenie na temat zdrowia polega na tym, że nie próbuję zmuszać ludzi do czegokolwiek. Nie mówię im: "Słuchaj potrzeba ci tego czy tamtego". To nigdy nie było i nie będzie w moim stylu.

SC: Co mogę poświadczyć.

DO: Chciałem żeby ludzie szli za moim przykładem. Nagle mówiłem: "Idę uprawiać yogę", ale nie zmuszałem nikogo żeby przyszedł na zajęcia yogi. Albo kiedy odkrywam jakiś ważny w odżywianiu pokarm. Nie mówię: "Jedz to czy tamto". Sprawy dochodziły do skutku tylko poprzez obserwacje i przez to że wiadomości krążyły z ust do ust... Pracowałem z Kirkiem i Robertem nad sprawami związanymi z systemem mięśniowo-szkieletowym. Wtedy przyszedł Lars i zapytał: "Możesz popracować nad moim barkiem?" I zajmowałem się jego barkiem. Nigdy nie stwierdzałem: "To czy tamto jest nie tak". Obraliśmy bardziej kinetyczny kierunek.

SC:W jakim sensie?

DO: Wibracje. Kinetyczny czyli odczuwanie, dotyk. Myślę, że muzycy są bardzo wyczuleni na ruch dlatego właśnie wolę odgrywać rolę dotykiem, wolę mówić niż rozkazywać, sugerować, polecać. Przyszli do mnie bardziej z poziomu "odczuć" niż z poziomu intelektualnego. Ale zawsze pojawiają się pytania z poziomu intelektualnego "Co oznacza to czy tamto?" I zawsze gotów jestem na nie odpowiedzieć. Ale kiedy pracujesz z kimś na poziomie kinetycznym musicie czuć to połączenie. Nauczyłem się tego lata temu.

SC: Myślisz, że fakt bycia bliskim Kirka pomógł Ci jakoś w pracy z zespołem?

DO: Na początku myślałem że właśnie o to chodzi, gdzieś w późnych latach osiemdziesiątych, ale kiedy trafiłem do nich po 2000 roku okazało się że jest inaczej. Wszyscy byli zdania że kiedy pojawił się Robert będzie potrzebował kogoś do pomocy, a ja nadal zajmowałbym się sprawami zdrowotnymi. Wtedy musiałem znów dotrzeć do nich na poziomie komunikacji kinetycznej, co jak myślę nieźle się udało.

SC: Wychodzi na to że zawsze musisz być gotowy żeby pracować z nimi? Nieprawdaż?

DO: To prawda. Przed, po, w trakcie. Czasem nawet kiedy nie jesteśmy w trasie dostaje telefon od Larsa. Czasem dzwoni Robert, Kirk czy James i pracuję u nich w domu. Wzniosło się to ponad pracę, teraz to już styl życia.




Marek - fan nie fanatyk



Waszym zdaniem
komentarzy: 5
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak