W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Dr Don Oyao dla magazynu So What!, cz. 2
dodane 01.12.2010 23:56:25 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2159
Wywiady z członkami Metallki z ostatniego magazynu MetClubowego So What! już zamieściliśmy (przypomnijmy, że wywiad Robertem i Jamesem znajdziecie tutaj i tutaj, z Kirkiem tutaj, a z Larsem tutaj i tutaj), pora więc na dokończenie wywiadu z dr. Donem Oyao, którego drugą część prezentujemy poniżej (pierwszą znajdziecie tutaj). Wywiad przetłumaczył dla nas Marek - fan nie fanatyk, dzięki stary!





SC: Kto z nich podjął się bycia na diecie i wszedł w sprawy żywienia.

DO: Muszę powiedzieć, że oczywiście Kirk, gdyż wiedział od początku w czym siedzę i co robię. Jestem czternaście lat od niego starszy i w 1989 roku wprowadziłem go w temat pełnowartościowych koncentratów spożywczych opartych na regeneracji. W świecie zachodu większość z nas została zaprogramowana by żyć z przeświadczeniem że nasze ciała się degenerują. No i w porządku. Dlatego wszyscy mają tendencję do wyznawania zasady, że kiedy dopadnie cię stan choroby czy braku równowagi powinieneś maskować tego objawy. Ale w zasadzie to akceptują fakt degeneracji. Wiele osób tak robi.



SC: A więc zamiast zwalczać (na przykład) grypę, jesteśmy uwarunkowani do tego żeby wziąć np. Theraflu, który maskuje tylko symptomy i pozwala na....

DO: Właśnie! Podczas gdy w myśleniu wschodnim, a studiowałem tak zachodnią jak i wschodnią fizjologię, chodzi o regenerację. Więc gdy coś złapiesz, jedz czosnek, jedz imbir, upewnij się że się dostatecznie pocisz i pij dużo wody, a zaczniesz czuć się lepiej. Stan twoich komórek będzie się poprawiać a to właśnie na poziomie komórkowym chcemy pracować nad długowiecznością, połączoną z jakością tej konkretnej komórki lub jeśli chcesz, trylionów komórek. I są różne drogi by to zrobić, poprzez żywienie i ćwiczenia, oddychanie, yogę itd. To są sprawy nad którymi pracuję jako nad całością przez całe moje życie od czasu tych siedmiu, zagrażających życiu sytuacji (teraz już ośmiu ) i mówię sobie: "Tak, chcę pracować nad tymi zasadami, z prostego powodu, bo to pomoże mi na poziomie mentalnym i duchowym przy regeneracji mojego życia. Przy odzyskiwaniu równowagi i nie pójścia tam skąd przyszedłem kiedy przez lata starałem się być sabotażystą mojego własnego życia."

SC: Chciałbym również wspomnieć w tym ważnym momencie, że poza pracą z Metalliką i prywatną praktyką jesteś utytułowanym sportowcem.

DO: Ta, uprawiałem sport. Grałem w football amerykański jako młody człowiek, od bycia członkiem Pop Warner [organizacja zrzeszająca młodych footbolistów i cheerliderki] aż do czasów collegu. Tam grałem przez kilka lat aż do czasu kontuzji, wtedy zająłem się trenerką. I właśnie wtedy kiedy byłem trenerem footballu, żeńskiej koszykówki, softballu itd. odkryłem, że umiejętności trenerskie doprowadziły mnie do spraw zdrowia z powodu pytań zadawanych przez wiele osób na temat ich kontuzji. To zmotywowało mnie do dalszego zagłębiania się w te obszary którymi się teraz zajmuję, w medycynę sportu.

SC: Co jak wiemy jest również częścią twojej praktyki lekarskiej. W swojej dziedzinie jesteś weteranem, prawda?

DO: Tak, to całkowicie inny obszar. Zdobyłem bardzo elitarny status w sporcie, jeśli chodzi o ruch olimpijski na początku swojej kariery. Skończyłem szkołę w 1981, a na pierwszej olimpiadzie byłem już w 1988.

SC: Jako lekarz sportowy?

DO: Tak, jako urzędnik. Tak więc byłem na siedmiu olimpiadach

SC: Jako oficjalny lekarz sportowy?

DO: Zgadza się.



SC: Pracowałeś dla wielu krajów, czy...

DO: Dla Nigerii. Pracowałem dla Nigerii.



SC: Nigerii? Ty? Wow.

DO: Pracowałem dla Nigerii, a na pierwszych moich Igrzyskach Olimpijskich w Seulu, dla Korei. Właściwie to odpowiedziałem na ogłoszenie dotyczące wyjazdu do Korei na dwa lata przed olimpiadą w Seulu, a więc w 1986. I właściwie kiedy tam pojechałem, poproszono mnie o wykład na temat sportowego kręgarstwa i kręgosłupa, oraz żebym zaczął szpiegować dla tego stowarzyszenia i pracował z ludźmi. (Tą lekko zwariowaną i dziwną historyjkę Don przytacza jakby wspominał co wczoraj jadł na kolację, albo jaka była pogoda w ostatni wtorek). Miałem być tylko wykładowcą ale to dało mi "plecy" żeby wejść głębiej i gdy dołączyłem to nie tylko dawałem wykłady ale również pracowałem z ich sportowcami. Tam jest to nadzorowane przez instytucje rządowe, ale kiedy dotarłem do umysłów trenerów wyszło bardzo dobrze.

SC: Powinniśmy przez chwilę przejść do sprawy powiązanej z powyższym. Myślę, że to bardzo ważne. Jesteś jedną z tych osób które potrafią wpakować się w sytuację, w które innym nie chce się wierzyć. Rozmawialiśmy już oszukiwaniu śmierci i w porządku Ale porozmawiajmy o tych małych sprawach, jak np. o małej interakcji z Mickiem Jaggerem, która rozbawiła wszystkich i nikt inny nie mógłby tego zrobić, tylko ty. Wiesz, jedziesz dawać wykłady na Olimpiadzie, a chwile później pracujesz z drużyną! Wydaję się, że gdybyś przeszedł się pod pałacem Buckingham, to właśnie ciebie Królowa zaprosiła by na herbatę.

DO: Pozwól mi dodać coś do tej sprawy z pałacem Buckingham (zapnijcie pasy, to niezła jazda). Byłem na zawodach Wspólnoty Brytyjskiej w Kanadzie. Był gorąco i duszno, więc większość sportowców ze Wspólnoty Brytyjskiej jadła lunch na zewnątrz. I tak się złożyło że stałem po coś w kolejce, ale wyszedłem z niej, a tu nagle wchodzi Królowa Elżbieta II. A ja stoję tuż przy jej boku. Patrzę na nią, ona na mnie i mówi: "Witam, jak się Pan miewa?" Ja na to: "Witam, jak się Pani miewa?". Uścisnęliśmy sobie dłonie. Właściwie to pokłoniłem się czy dygnąłem, coś w tym stylu. Wtedy ona zapytała: "Kim pan jest? Sportowcem?". "Nie. Jestem lekarzem sportowym" - stwierdziłem - "oraz, interesuję się medycyna naturalną". Na co ona odparła: " Ja również.", ponieważ bardzo interesowała się naturopatią i homeopatią.

SC: Co? Królowa?

DO: ...Brytyjska. Ta, Królowa Elżbieta II, szukałem kogoś kto mógłby zrobić nam zdjęcie i zrobił je jakiś Australijczyk.

SC: Masz je?

DO: Nigdy mi go nie przysłali. Dranie, nie przysłali go! Niemniej jednak poznałem Królową.

SC: Jeśli czyta to jakiś Australijczyk, który ma to zdjęcie, to czy mógłby przysłać je do nas?

DO: Właśnie! Przyślijcie mi je.



SC: Zupełne wariactwo! Serio! Mówisz o niewerbalnej części tego co robisz. Myślisz, że to ta niewerbalna energia powoduje, że ludzie podświadomie są do ciebie przyciągani?

DO: Tak myślę. Kiedy dużo podróżujesz i nie znasz języków, jedynym sposobem na komunikowanie się jest praca nad ludźmi. Czasami nie potrafiłbym im wytłumaczyć werbalnie co właśnie się z nimi dzieje, ale wystarczy dotyk i ta kinestetyczna komunikacja przemawia.

SC: Nigdy nie wydajesz się być przemęczony? Czy kiedykolwiek ktoś musiał pracować na tobą?

DO: Tak. Mam regularne treningi w domu, i tak jak dzisiaj mam znajomego kręgarza, mojego kolegę, tu, z Belfastu. Będzie tu po południu i będziemy wspólnie pracować. Gdziekolwiek nie pojadę...

SC: ...masz grupę ludzi podobnie patrzących na świat.

DO: Zgadza się. Głównie w Afryce. Mam spora grupę ludzi w Afryce, to bardzo ważne dla mnie miejsce. To miejsce w który dwa razy prawie zmarłem, mam również inne niesamowite wspomnienia, gdyż byłem zaangażowany w trzy komitety olimpijskie z Afryki - chodzi o Nigerię, Seszele i Mauritiusa. Pracowałem z nimi od 1987 roku. I wracam z nimi w czasie większych imprez jak z Seszelami w Pekinie. Widzę pokolenie trenerów, kiedyś zawodników, którzy teraz zostają trenerami, bo doceniają to co kiedyś robiłem. Więc sytuacja zatacza koło. Olimpiada w Londynie będzie także bardzo przyjemna, pojawię się tam najprawdopodobniej z ekipą z Seszeli.

SC: Naprawdę! To po prostu niesamowite.

DO: Widzisz, to jednak nie tak, że pracuje tylko z ekipą z Seszeli. Na torze spotykasz inne drużyny, innych sportowców z różnych krajów i jeśli cię polubią to najprawdopodobniej będą chcieli z tobą pracować.

SC: Więc zdarza ci się pracować dla innych?

DO: Tak. Pracuje z Australijczykami bo mieszkałem w Australii przez ponad dwadzieścia lat, więc znam ich komitety olimpijskie od jakiegoś czasu.

SC: OK, zostawmy olimpiady i wróćmy do spraw diety i chłopaków. Pomówmy o surowym jedzeniu jak ono im służy.

DO: Surowe jedzenie to jedzenie nieugotowane, a więc mające więcej enzymów. Nasze ciała przy jedzeniu gotowanym mają niedobory enzymów. Enzymy są jak twoje świece zapłonowe. Są częścią metabolizmu i głównie zwiększają przyrost komórkowy oraz regenerację.

SC: A więc kiedy jesz martwe jedzenie świece nie dają iskry.

DO: Właśnie.

SC: Dostajesz tylko pustą energię, czy o to chodzi?

DO: Tak. Tak naprawdę głodujesz, mniej więcej. I dlatego ludzie zaczynają więcej jeść, chodzi o energię. Jemy dla energii.

SC: To ma sens, bo kiedy jesz surowe jedzenie zjadasz tylko połowę.

DO: Nie zjadasz za dużo. Ty i ja jedliśmy kilka razy nieprzetworzone jedzenie na kolację.

SC: Jezu, jest strasznie sycące. Tak.

DO: Zgadza się. Mówisz sobie: "Czuję się nasycony". Tak czy owak, pośrednio chłopaki mają do czynienia z nieprzetworzonym jedzeniem, czy wiedzą o tym czy też nie. Chodzi o te pełnowartościowe koncentraty z Sunrider International, które pochodzą z Chin i sprzedaje się je w zestawach, ale tak naprawdę sama produkcja ma miejsce w centrum Torrence w Los Angeles. Najpierw wszedł w to Kirk, razem ze mną w 1989 roku, a później kiedy zacząłem jeździć w trasy Robert też się zainteresował. Potem oczywiście James i Lars, wiesz, codziennie widzisz mnie przygotowującego te koktajle.

SC: Serwujesz im to?

DO: Tak. Każdego dnia na trasie, oraz herbatę Kali, która jest pożywieniem dla umysłu. Pomaga regenerować komórki mózgu. Dwójka która jest najbardziej w to zaangażowana to Kirk i Robert. I czerpią z tego korzyści, utrzymują wagę oraz taki poziom energii jakiego potrzebują, a także dobrze się regenerują. Regeneracja to bardzo ważna sprawa, jak w sporcie.



Marek - fan nie fanatyk




Waszym zdaniem
komentarzy: 7
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak