Zaczynamy dziś cykl nowych odcinków parapublicystycznych serwisu Overkill.pl! Inspirolietony to luźne miejsce do dyskusji o tematach okołometallikowych - będziemy tu pisać o tych kwestiach, które na przestrzeni ponad 30 lat działalności inspirowały Metallicę do pisania muzyki. Będzie sporo o westernach, horrorze, religii czy Lovecraftcie. Zaczynamy od tego ostatniego, czyli mistrza literatury horror-fantasy, zapraszam.
Środek morza. Mały statek przebija się przez ogromne fale niesione przez sztorm. Nagle, spod powierzchni wody wynurza się potężna bestia, z milionem macek na twarzy, sięgając ogromną łapą w stronę bezbronnego kutra - "nie jest umarłym ten, który spoczywa wiekami, nawet śmierć umiera, wraz z dziwnymi eonami", głosi napis na jej grobowcu, setki kilometrów pod wodą.
Każdy, kto jest fanem "Master of Puppets" wie, że utwór numer trzy na płycie to w głównej mierze zasługa niejakiego Howarda Phillipsa Lovecrafta, pisarzyny z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Chłopak miał wyjątkowego pecha, porównywalnego z większością malarzy impresjonistycznych - docenili go dopiero po tym, jak jeden z jego wyimaginowanych Przedwiecznych pochłonął go do innej krainy. Zespołów metalowych, które się nim inspirowały nie sposób zliczyć.
Jeden z nich, założony przez małego Duńczyka i jego kumpla z Kaliforni jednak przysporzył Lovecraftowi największej sławy - poprzez skomponowanie "Rzeczy, której być nie powinno". Jak wszyscy wiemy, nieodżałowany Cliff Burton zaraził pozostałych członków kapeli swoimi fascynacjami. Pokazał im "Zew Cthulhu", "W górach szaleństwa" czy też "Koszmar w Dunwich", i poszło. Mniema się, że już na Ride the lightning opowiadaniami Lovecrafta został zainspirowany nie tylko instrumental "Call of Ktulu", ale też "Trapped under ice".
Co takiego świetnego jest w opowiadaniach mistrza? Nadają one grozie zupełnie inny wymiar. Tam nie ma lodówek-morderców, jak u Stephena Kinga, ani prostych zjawo-duchów, jak u Poe'go. Fakt, Lovecraftowi bliżej do tego ostatniego (bardzo dużo od niego czerpał), jednak jak u Poe'go mamy ot jakąś tam zjawę, która dręczy bohatera, tak u Lovecrafta zjawa ta ma swoich kultystów, imię zapisane w jakimś zapomnianym przez Boga w alfabecie i wyraźną chęć zemsty (nie na jednym bohaterze opowiadania, ale na całej ludzkości). Nie licząc niezliczonej ilości macek i pary skrzydeł.
Howard Phillips Lovecraft stworzył cały panteon Wielkich Przedwiecznych - istot, które były obecne w kosmosie od zawsze, planują kiedyś powrócić i odzyskać utraconą władzę. Ten, który natrafi na ich ślad w najlepszym przypadku trafi do przytulnego pokoju, w którym ciężko o ładne widoki (ciekawe dlaczego nie ma tam okien i drzwi?).
Mistrz fantastycznej grozy pisał głównie opowiadania, choć zdarzało mu się popełnić też raz czy dwa coś w rodzaju mini-powieści. Do elementarza należy zaliczyć takie historie jak "Zew Cthulhu", "Koszmar w Dunwich" czy "Kolor z przestworzy", a gdy połkniecie haczyk od Przedwiecznych - "W Górach Szaleństwa" odnajdziecie odpowiedź na to, jak ten świat wygląda naprawdę. Ponadto mogę polecić "W poszukiwaniu nieznanego Kadath" czy "Reanimator". Zbiory opowiadań są łatwo dostępne w bibliotekach czy księgarniach - nawet w Empiku jak się poszuka, to się znajdzie. Lektury nie polecam tylko w dwóch przypadkach - przed maturami oraz sesją. Za bardzo wciąga.
O Lovecraftcie można by tak jeszcze i jeszcze. Utwory takie jak "All Nightmare Long", "The Thing That Should Not Be", czy "Call of Ktulu" to oczywisty hołd dla pisarza, który zmienił oblicze fantastyki. Prywatnie był to bardzo chorowity, zamknięty w sobie człowiek. Chociaż miał poglądy zahaczające o rasizm i autorytaryzm, historia mu to wybaczyła - jego twórczość po dziś dzień żyje i ma się dobrze. Teraz Wasza kolej - w jaki sposób Cthulhu i jego kumple na Was działają?
Leper Messiah
Overkill.pl