W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Kerrang! - relacja z koncertu w Warszawie, cz. 1
dodane 05.08.2010 03:00:43 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1515
Wydawać by się mogło, że o czerwcowych koncertach Wielkiej Czwórki napisano już wszystko... O tym, jak ważne były to koncerty świadczy dziś choćby fakt jak wiele materiałów i relacji z tych koncertów wciąż się ukazuje. "Sensacją" ostatnich dni jest 'wytłumaczenie' Dave'a Lombardo dlaczego zabrakło muzyków Slayera podczas wspólnego wykonania "Am I Evil?" w Sofii (tutaj), wczoraj zamieściliśmy drugą część relację brytyjskiego Metal Hammera z koncertu Metalliki w Warszawie (tutaj i tutaj), muzycy Slayera, Megadeth i Anthrax wciąż powtarzają, że nie mogą doczekać się kontynuacji trasy... Poniżej pierwsza część relacji z warszawskiego koncertu, zamieszczona w ostatnim magazynie Kerrang!, który zakupił i przetłumaczył dla nas Kris, za co serdecznie dziękuję!!!





TO JEST MARZENIE KAŻDEJ METALOWEJ DUSZY...


16 czerwca fani na festiwalu Sonisphere Polska widzieli jak tworzy się metalowa historia, kiedy to Wielka Czwórka: METALLICA, SLAYER MEGADETH i ANTHRAX, wystąpili na tej samej scenie po raz pierwszy w historii. KERRANG! Tam był by uchwycić całe to wydarzenie.

Jeśli jesteś ciekaw dlaczego jest tak dużo szumu i zamieszania wokół trasy Wielkiej Czwórki przetaczającej się aktualnie przez Europę Wschodnią, zatrzymaj się na chwilę i spróbuj sobie wyobrazić nasz świat bez "Master Of Puppets" i "Reign In Blood", bez "Symphony Of Destruction", lub "Bring The Noise", bez Vica Rattleheada i "Some Kind Of Monster" i tych nadzianych sześciocalowymi kolcami ściągaczy, które można było znaleźć u Kerry'ego Kinga.
A kiedy to sobie wyobrażasz, możesz również wykasować ze swojej pamięci Slipknota, Panterę, Machine Head, Lamb Of God i całą resztę znaczących zespołów metalowych z ostatnich dwudziestu lat, które bez Wielkiej Czwórki po prostu by nie powstały. Daje do myślenia co?

Dla pokolenia fanów rocka thrash metal zmienił wszystko. Zrodzony na ulicach Los Angeles, San Francisco i Nowego Yorku, we wczesnych latach osiemdziesiątych thrash był gwałtowny, chaotyczny, surowy, antyspołeczny i tak samo rewolucyjny jak wydawał się być punk rock dekadę wcześniej. Tak jak na amerykańskiej scenie hardcore, rozwijający się w równolegle, był to ruch, w którym rozzłoszczone, wyalienowane dzieciaki śpiewały piosenki dla i o innych rozzłoszczonych, wyalienowanych dzieciakach. Podziemna społeczność wspomagana przez fanziny, rozprowadzała słabej jakości kopie kaset demo, oraz przekazywała słowa opinii z ust do ust, które potem z szeptów przeobraziły się w krzyk.

Wciąż ma miejsce debata, który zespół był pierwszym thrash metalowym bandem. Spotyka się ludzi wymieniających Exodus, Overkill, albo Anvil jako prekursorów tego stylu, ale od lat '86-'87 nie było już absolutnie żadnych argumentów przeciw temu, kto królował na scenie:
Metallica, Slayer, Megadeth i Anthrax to ta Wielka Czwórka zespołów, które odniosły największy sukces komercyjny i uznane zostały przez krytykę jako najbardziej kreatywne thrashowe zespoły na tej planecie. Nie były to największe zespoły metalowe na stronach Kerrang!, ale przenosząc w tamtych czasach te okrutne, rozdzierające ciało brzmienia z podmiejskich garaży i gównianych klubów z zadupiastych uliczek, do mainstreamu, czuło się, że są to najbardziej inspirujące, najważniejsze istniejące zespoły, powodujące, że inne formacje wyglądały na przestarzałe, zmęczone i w większości nie istotne.

Istniał stopień rywalizacji pomiędzy zespołami. Spowodowany miedzy innymi przez słynne wykopanie Dave'a Mustaine'a, późniejszego lidera Megadeth, z Metalliki na kilka tygodni przed premierą ich przełomowego, pierwszego albumu Kill'em All z 1983 r. "Byłem żądny krwi. Ich krwi. Chciałem być cięższy i szybszy od nich." Mimo wszystko, marzeniem każdej metalowej duszy było zobaczyć kwartet dzielący wspólnie scenę, nawet choćby tylko przez jedną noc. Ten sen był bliski realizacji w lecie 1991 roku, kiedy to Slayer Megadeth i Anthrax pojechali razem w trasę Clash Of The Titans, ale dokładnie w miesiąc po jej zakończeniu Metallica wydała pod własną nazwą album, znany też jako "Czarny Album" i natychmiastowo ugruntowała swoją pozycje jako największego metalowego zespółu świata, przenosząc się do zupełnie innej ligi, tak różnej od ich korzeni, co w efekcie urwało perspektywy zebrania całego starego gangu razem. Albo przynajmniej każdy tak myślał...


W zeszłym roku Metallica zaprosiła dwójkę z Anthraxu: Scotta Iana i Charliego Benante na, jak to powiedział do Billboard.com perkusista Metalliki Lars Ulrich, coś w rodzaju zjazdu rodzinnego, w związku z wprowadzeniem Metalliki do Rock And Roll Hall Of Fame w Ohio. Był to miły i odpowiedni gest zespołu z Bay Area, jako że to właśnie Anthrax miał w początkowych okresach mnóstwo wspólnie przeżytych chwil z kalifornijskim kwartetem. W kwietniu 1983 roku, kiedy Metallica wizytowała Nowy Jork po raz pierwszy, to właśnie Anthrax znalazł dla nich miejsce do przekoczowania w ich pokoju odsłuchowym i zabierał ich do własnych domów, gdy chłopaki potrzebowali prysznica. Kiedy w styczniu '84 w Bostonie Metallice ukradziono cały (z wyjątkiem dwóch gitar) sprzęt to nowojorczycy użyczyli im własnych instrumentów i trasa mogła być kontynuowana. We wrześniu 1986 roku, kiedy w tragicznym wypadku autobusowym w drodze na koncert do Kopenhagi zginął basista Metalliki Cliff Burton, Anthrax będący supportem na tej trasie dzielnie wspierał swoich zdruzgotanych kolegów.

Te zespoły, w skrócie, mają wspólną historię. Więc 4 kwietnia zeszłego roku nie było nic zaskakującego w tym, że po zakończeniu ceremonii wprowadzenia Metalliki do Rock And Roll Hall Of Fame, Lars i Scott poszli na piwo do baru. Zaskakujące natomiast było podjęcie przez Larsa tematu pierwszej w historii, wspólnej trasy Wielkiej Czwórki. "To było by zajebiście niesamowite," powiedział Scott, "ale raczej nie ma szans się spełnić... Prawda?" "Cóż, kombinujemy nad pewnymi pomysłami" odpowiedział Lars. Kiedy wiosna ustąpiła latu i cztery zespoły ruszyły w do Europy na letnie festiwale, plotki na temat wspólnej trasy wielkiej czwórki przybrały na sile. Co parę tygodni Scott dzwonił do swego przyjaciela Kirka Hammetta i pytał: "Czy to się wydarzy? Na prawdę się wydarzy?" i za każdym razem gitarzysta Metalliki miał tą sama odpowiedź: "Nie, nie, nie..." Aż w końcu pewnego dnia pod koniec zeszłego roku zaśmiał się i odpowiedział: "Tak."

"Warszawo, czy wiecie co się dzieje? To jest jak sen każdej metalowej duszy! Wy jesteście tego częścią i my jesteśmy tego częścią." Tuż po dziewiątej 16 czerwca, 88 tysięcy ludzi patrzy w górę na frontmana Metalliki, który rozgląda się ze sceny Sonisphere Polska. Przeważająca część obecnych tu ludzi zapłaciła 200 złotych, około 40 funtów, mniej więcej 15% średniej polskiej wypłaty, by być tu dzisiaj. Blisko 5000 fanów zapłaciło nawet dwa razy tyle, za bilety do 'Golden Circle'. Szacuje się, że ponad 5000 ludzi przyleciało z Wielkiej Brytanii wykorzystując ofertę dwóch biletów gratis na ten koncert, gdy dokona się kupna biletu na brytyjską część Sonisphere. Fanatyczna reakcja fanów na słowa Jamesa Hetfielda sugeruje, że każdy z nich zapłaciłby dużo więcej by być obecnym na pierwszym w historii koncercie Wielkiej Czwórki.

Wśród oglądających był wyraźnie podekscytowany Adam "Nergal" Darski z Behemoth, oraz jego oszałamiająca, 26-letnia gwiazdka popu/modelka Playboya, dziewczyna Dorota Rabczewska. Nie mogli oni uwierzyć, że ten kawałek historii heavy metalu tworzy się dosłownie 5 mil od ich warszawskiego domu. "Nie pytaj mnie jak się czuje bo nie ma takich słów by to opisać" uśmiechał się Nergal. "To jest kurewsko niesamowite, że dzieje się to tutaj. Nie mogę uwierzyć, że miałem tyle szczęścia by być częścią tego historycznego wieczoru." To lokalni bohaterzy z Behemoth, zaraz po godzinie czwartej, otworzyli koncert Sonisphere Polska. Ich mroczny black metal nie pasuje za bardzo do błękitnego nieba i oślepiającego słońca, ale grając za ozdobnie wykutymi żelaznymi stojakami, dali zniewalająco żrący spektakl, a piosenki takie jak Ov Fire And The Void ze wspaniałego albumu Evangelion z 2009 roku, reprezentują wspaniałą destylację tego wszystkiego co Metallica i Slayer próbowali osiągnąć w garażach Los Angeles prawie trzy dekady temu.

W czasie gdy 40 minutowy występ Behemota zbliżał się do końca, członkowie zespołów wielkiej czwórki zbierali się razem z tyłu sceny na lotnisku Bemowo. Strefa za sceną jest użytkowa i spartańska. W przeciwieństwie do brytyjskich festiwali, nie ma tu strefy gościnnej dla kręcących się w niewygodnych szpilkach, udających Kate Moss, amatorek cocktail party, jednak garderoby, wszystkie umieszczone w jednym wielkim stalowym baraku, dla Behemota, Anthraxu, Megadeth i Slayera wydawały się być sprzyjającym środowiskiem.










Tłumaczenie: Kris

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 18
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak