Lars Ulrich udzielił w Australii wywiadu radiostacji Triple J, który wyemitowano właśnie w programie "The Racket". Poniżej najciekawszy fragment, o brzmieniu Death Magnetic:



O Death Magnetic:

"Wiele trudności sprawia mi myślenie o płytach Metalliki, które tak długo mają pozytywny oddźwięk. 'Death Magnetic' ma całkiem niezły żywot. Skończyliśmy go jakieś dwa i pół roku temu. Kilka piosenek z niego puściłem sobie w samochodzie, gdy ostatnio byłem w domu - parę, trzy, cztery utwory - i one wciąż brzmią... Chodzi mi o to, że mają wspaniałą energię, uderzają prosto w twarz, są dość pokręcone, żywe i zajebiste. Na wielu wczesnych płytach Metalliki zauważaliśmy błędy zaraz po tym, jak zostawały nagrane, albo jak wysłaliśmy już do wytwórni płytowych, albo już wydane, czy cokolwiek. A na 'Death Magnetic' spoglądamy cały czas z pozytywnym nastawieniem."

O krytyce produkcji Death Magnetic


"Zrobiliśmy co mogliśmy. Staraliśmy się nagrać go tak dobrze, jak to było możliwe. Nie jesteśmy perfekcyjni. Gdy przychodzi co do czego to okazuje się, że są jakieś zmarszczki [śmiech]. Siedzisz i mówisz: 'OK, pogłośnijmy tak bardzo, jak tylko można", i gdy podkręcasz tak głośno, jak tylko można, to ktoś się nabawia pieprzonej przepukliny przez to. Nigdy się tego wszystkiego nie rozgryzie. Oczywiście, gdy słuchasz na malutkich słuchawkach w uszach czy czymkolwiek z MP3, skompresowanego nośnika, to jest nieco inne wrażenie, niż na kopiącym tyłek domowym stereo.
Myślę, że ludzie zawsze próbują się czegoś doszukać, a my chcemy dawać z siebie wszystko na każdej możliwej płaszczyźnie. Akurat sprawa z głośnością trochę nam wyszła spod kontroli... Mogliśmy to na przykład podkręcić... skoro padł kiedyś slogan, że do 11? To może do 12? [nawiązanie do filmu Spinal Tap]"


Część 1:Część 2:

Część 3:Część 4:

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet