W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Lou Reed i Metallica w idealnej harmonii
dodane 14.02.2012 08:56:02 przez: ToMek
wyświetleń: 2813
Jedną z osób, które miały możliwość wcześniejszego przesłuchania Lulu był dziennikarz australijskiego adelaidenow.com.au. Poniżej tekst, w którym znajdziecie kilka nie publikowanych przez nas wcześniej wypowiedzi muzyków Metalliki i Lou Reda na temat Lulu. Tekst przetłumaczył Mateo , pozdrawiam!


Lou Reed i Metallica w idealnej harmonii


Gdy rozniosła się wieść o tym, że mistrzowie metalu – Metallica, tworzą album z ojcem chrzestnym awangardgowego rocka – Lou Reedem, wiele osób podniosło brwi ze zdumienia. Od czasu gdy w latach osiemdziesiątych Metallika zapoczątkowała thrash metal, kwartet z San Francisco sprzedał ponad 100 milionów albumów w niecałe 30 lat. Zespół nadal wypełnia stadiony po brzegi, tak jak miało to miejsce podczas ostatnich trzynastu występów w Australii na które bilety rozeszły się w mniej niż godzinę. Natomiast Reed, szanowany za nowatorskie wydawnictwa z lat sześćdziesiątych z The Velvet Underground oraz później za swoją karierę solową, nie wydał wybitnego albumu od ponad dekady. Jego ostatnie wydawnictwa były improwizowanymi albumami zawierającymi w sobie elementy muzyki rockowej i elektronicznej wymieszanej z dźwiękami zaczerpniętymi z otoczenia, lecz tworzył także muzyczne tło do filmów instruktarzowych tai chi wydawanych na DVD.

Nawet ich ostatnie gigi mające miejsce przed przeprowadzeniem tego wywiadu stanowią doskonały poligon porównawczy.Dwie noce wcześniej Metallika była gwiazdą wieczoru na wrzącym, wypełnionym po brzegi odzianymi w czarne koszulki fanami metalu, Stadionie Jankesów. Występ ten był częścią trasy Wielkiej Czwórki wraz z zespołami Anthrax, Megadeth i Slayer. Noc po tym wydarzeniu (koncercie Wielkiej Czwórki), Reed wchodził w skład nieco eklektycznego, mało znanego zespołu biorącego udział w obchodach ruchu na rzecz swobód obywatelskich.

Wciąż odpoczywający po długim występie były tenisista, który okazał się późniejszym założycielem Metalliki i jej perkusistą, Lars Ulrich siedząc zgarbiony na kanapie w biurze menagementu Metalliki zdaje się być przyjacielsko nastawiony wyczekując na Reeda. Gdy Reed wszedł, wydawał się być sztywny i wyblakły, lecz wciąż w całkiem dobrej formie jak na swoje 69 lat. Przywitał się uścisnąwszy dłoń w najkrótszy możliwy sposób i ledwo mruknął coś zanim zajął najdalsze miejsce w pokoju. Oboje (Ulrich, Reed) są wyluzowani i najwyraźniej lubią swoje towarzystwo. Oboje są skorzy do rozmowy o swoim najnowszym wspólnym projekcie – „Lulu” – będącym czymś więcej niż nieziemskim zestawieniem dwóch artystów.



„Nie przychodzi mi na myśl nikt bardziej oczywisty”, mówi Ulrich o pozornie mało prawdopodobnym połączeniu sił. „Mamy ze sobą wiele wspólnego – nie da się nas podporządkować, robimy co nam się podoba, nie jesteśmy częścią jakiejś większej maszyny, chadzamy gdzie chcemy, nigdy nie czuliśmy się częścią czegoś większego, bardziej złożonego, zawsze byliśmy osobami niezależnymi, samotnikami. Myślę, że nasza współpraca jest tak oczywista jak inne kolaboracje mające miejsce w dzisiejszej muzyce rockowej”. Reed krótko i treściwie podziela zdanie Larsa: „Jesteśmy do siebie tak kurewsko podobni, że było to naprawdę zabawne”.

Album w nieskrępowany sposób nawiązuje do sztuk Franka Wedekinda pochodzących z początku XX wieku – „Lulu”: „Earth Spirtis” i „Pandora’s Box”. Geneza albumu ma swój początek dwa lata temu, gdy Ulrich i jego kumple z zespołu – James Hetfield, Kirk Hammett i Rob Trujillo – dołączają do Reeda na scenie nowojorskiej Madison Sqare Garden podczas koncertu z okazji dwudziestopięciolecia Rock and Roll Hall of Fame. Gdy tylko supergrupa wykonała klasyki zespołu The Velvet Underground takie jak „Sweet Jane” i „White Light/White Heat”, obie strony były ujęte tym jak dobrze się bawili grając razem i jak dobrze razem brzmią. „W tamtym momencie energia była tak fantastyczna, że nie mogliśmy tego po prostu od tak pozostawić” – mówi Ulrich. „Gdy opuszczaliśmy Madison Sqare Garden żegnając się, Lou krzyknął do mnie ‘nagrajmy razem album’.”

Założenie było takie by Metallika dołączyła do Reeda by nagrać album składający się z niektórych jego mniej znanych „zaginionych brylantów”. Plany Larsa uległy zmianie po tym gdy wyjechał by pracować przy filmie „Get Him to the Greek”. Reed zmienił swoje nastawienie. Pracował już nad skomponowaniem muzyki do sztuk Wedekinda dla niemieckiego teatru ale pomyślał, że jego nowi przyjaciele nadawaliby się idealnie do tego projektu. „Pomyślałem, że świetnie byłoby zrobić coś zupełnie nowego, coś czego żadne z nas wcześniej nie zrobiło” – dodaje Reed. „Przesłałem pliki z tym co stworzyłem do tej pory i zapytałem czy byliby zainteresowani włączeniem się w to. Lars i James przystali na to. To było dziewicze terytorium.”

Co mogą wnieść do sztuki stworzonej przez niemieckiego ekspresjonistę faceci, który dali światu epickie riffy, grzmiącą perkusję i dzikie brzmienie gitar w takich kawałkach jak „Enter Sandman”, „One” i „Nothing Else Matters”? „Dokładnie to co wnieśli do „Sweet Jane” i „White Light/White Heat” – odpowiada Reed. „Energię, wysublimowaną siłę oraz świadomość tego co mogą z tym zrobić. Na dodatek wiedziałem, że możemy razem grać – byłem jak piąty palec w rękawiczce.”

Ulrich twierdzi, że zespół ochoczo skorzystał z szansy współpracy z Reedem nad „wolnymi przestrzeniami znajdującymi się na płótnie zaprezentowanym im przez niego”, oraz że Hetfield po części był wdzięczny za to, że chociaż raz nie był odpowiedzialny za teksty w utworach. „To było niezmiernie inspirujące” - mówi Ulrich - „zwłaszcza dla Jamesa, którego czasem przygniata spoczywające na nim brzemię tekstów. James musi skupiać się na tekstach i melodiach co sprawia, że czasami widać po nim fizyczne zmęczenie tym faktem. To, że mieliśmy już te niesamowite, wręcz nieziemskie teksty dał nam zupełnie inne poczucie wolności w naszym podejściu do tego co możemy zaoferować Lou i temu projektowi. Wyglądało na to, że trafił nam się pierdolony los na loterii.”



Nagrywając w Studiu Metalliki w San Francisco, mogąc się przy tym kierować tylko skrawkami muzyki i tekstami, muzycy przedarli się przez 10 utworów (album składający się z dwóch płyt) w 10 dni. Jak na Metallikę, zespół znany z pracy nad najmniejszymi detalami, któremu stworzenie własnego albumu zabiera lata, praca posuwała się w nieprawdopodobnym tempie. Ulrich stwierdził, że dla niego i jego kolegów z zespołu było to „niesamowicie wyzwalające”. „Podczas pracy nie zaszła jakakolwiek sztuczności ani nadmiernie intelektualne podejście, ponieważ od samego początku było to doświadczenie zawierające w sobie wiele fizyczności. Liczyło się tylko to, że znajdujemy się w jednym pomieszczeniu i gramy razem muzykę. Gdy skończyliśmy pierwsze podejście, niektórzy z nas wracali na swoje miejsca mówiąc ‘ok, zróbmy drugie podejście’ i byliśmy już przy drugim kawałku. To było zupełnie rozpierdalające, niezmiernie wyzwalające przeżycie.”

Wczesne recenzje „Lulu” są, delikatnie mówiąc, dość skrajne – od entuzjastycznych aż po przeklinające tę kolaborację. Na YouTube znajduje się nawet parodia filmu „Downfall” („Upadek”), gdzie Hitler wygłasza tyradę przeciwko stawianiu tych dwóch artystów (Lou Reed, Metallica) w jednej linii wypowiadając słowa – „nikt nie słucha ‘Master of Puppets’ mówiąc ‘to brzmi niesamowicie, ale nie ma tam Lou Reeda?’.” Ulrich i Reed śmieją się z tej parodii, zwłaszcza gdy Reed zostaje tam określony „antycznym workiem pełnym gówna” – wiedzieli, że znajdą się ludzie, którym nie spodoba się ich współpraca, ale mieli to w dupie. Ulrich pytany o to czy fani zespołu będą towarzyszyć zespołowi w ich muzycznej podróży odpowiada – „Słowa ‘Fan Metalliki’ są nie do zdefiniowania. Jeśli postawisz 10 fanów Metalliki przy ścianie to zobaczysz 10 kompletnie różnych od siebie osób. Wiem natomiast, że w świecie hard rocka jest mała grupka ludzi, którzy myślą w bardzo ograniczony sposób i mają dość konserwatywne podejście do tego co nie mieści się w ramach ich sposobu postrzegania tego czym jest ich mała pierdolona skrzyneczka zwana hard rockiem. Nie mogę się z tym pogodzić, nie chcę się z tym pogodzić jako osoba, jako muzyk, jako artysta, jako pierdolona ludzka istota. Nie chcę być zamkniętym w jebanym pudełku do którego chce nas wsadzić 0,3% jakiejś społeczności. Sądzę, że hard rockowej społeczności stanie pała na myśl o tym projekcie, ale zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy będą zakładać coś z góry myśląc, że wiedzą czym to naprawdę jest – jebać ich. Tymi ludźmi są goście siadający przed komputerem swojej mamuśki i wypisujący brednie. Jest OK. Nie potrzebujemy ich.”

Reed podejmuje temat: „Potwory blogów, wypisujące rzeczy takie jak ‘czy Lou zniszczy Metallikę?’. Te ataki są tak potępiające i jest w nich tyle jadowitej krytyki, że aż zadziwia fakt, że wystarczy tworzyć muzykę by skierowano w ciebie strzałę nienawiści. A ty co robiłeś? Po prostu grałeś na gitarze.”


Mateo
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 40
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak