W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica: Through the Never - mija 10 lat od kinowej premiery filmu
dodane 04.10.2023 15:47:41 przez: Marios
wyświetleń: 1793
Ani fani zespołu, ani kinomaniacy nie dostali zbyt szerokiego wachlarza możliwości, by zobaczyć premierowe wyświetlanie filmu Through the Never. Ci z Was, którzy mieli przyjemność uczestniczyć w pokazach premierowych, doskonale pamiętają o ledwie dwóch weekendach, kiedy to Through the Never pokazywany był na wielkim ekranie. Począwszy od piątku – 27 września 2013 roku – film wyświetlany był ledwie przez trzy weekendowe dni wyłącznie w kinach IMAX. Nastąpił wówczas tydzień przerwy, by 4 października 2013 film trafił do kin na całym świecie… Na trzy weekendowe dni... I to był koniec. Pozostało tylko czekać na płyty DVD/Blu-ray, które wypuszczono w styczniu 2014 roku. Wcześniej, bo jeszcze w 2013 mogliśmy cieszyć się dwupłytową ścieżką dźwiękową.






Spektakularne widowisko filmowe. Legendarny zespół na jednej z najlepszych scen świata. Przełomowe, napędzane drapieżną muzyką widowisko filmowe. Dwadzieścia cztery kamery rejestrowały występ legendarnego zespołu na jednej z najbardziej wyrafinowanych scen koncertowych świata. Spektakularny koncert, który przenika się z pełnią akcji, mroczną opowieścią. Podczas realizowanego z ogromnym rozmachem koncertu grupy Metallica, młody członek ekipy, Trip (Dane DeHaan), dostaje zlecenie odebrania niezwykle ważnej przesyłki. Rutynowe z pozoru zadanie przeradza się w groźną, surrealistyczną odyseję, którą muzycznie ilustruje Metallica, wykonując na żywo swoje fenomenalne utwory. Zdeterminowany, by dostarczyć przesyłkę, zdany wyłącznie na siebie Trip pokonuje opustoszałe ulice miasta.

Scenariusz: Nimród Antal, James Hetfield, Lars Ulrich, Kirk Hammett, Robert Trujillo
Reżyseria: Nimród Antal


Szukając sposobu, by jak najlepiej pokazać talent i ambicje zespołu menadżerowie z Q PrimePeter Mensch, Cliff Burnstein oraz Tony DiCiocio i Marc Reiter zaproponowali stworzenie filmu, jakiego nikt nigdy nie widział. Aby sprostać wyzwaniom Metalliki, show musiało być większe od wszystkiego, co kiedykolwiek powstało. Na potrzeby filmu stworzono zupełnie nową formułę: Pracowaliśmy od końca. Zwykle zespół jedzie w trasę, a potem powstaje z tego film. Zdecydowaliśmy, by odwrócić tę kolejność. Dzięki temu mogliśmy w pełni kontrolować sytuację. Nigdy nie widzieliśmy podobnego rozwiązania – opowiadał Hetfield. To coś innego, niż wprowadzenie dziesięciu kamerzystów, by nakręcili ostatnie pięć dni trasy – dodawał Ulrich. Nie było żadnej trasy. Koncert powstał specjalnie na potrzeby filmu. Próbowaliśmy złożyć go z najbardziej dynamicznych kawałków, balansując między ulubionymi utworami naszych fanów i ambitniejszymi kawałkami. Ostatnie osiągnięcia w technice 3D zainspirowały zespół do nowego spojrzenia na film i myślenia o nim w kategoriach wyjątkowego doświadczenia: W technice 3D nie chodzi o to, by uzyskać wrażenie, że gryf gitary wychodzi do publiczności, albo zobaczyć latające w górze pałeczki – tłumaczył Ulrich. Ważne by to, co się dzieje na scenie dawało poczucie głębi. Większość zdjęć jest kręcona z punktu widzenia zespołu. Wydaj się, że widzowie są na scenie, a nie tylko na nią patrzą. Technika 3D uczyniła film bardziej realistycznym.

Producentką filmu jest Charlotte Huggins – specjalistka od techniki 3D. Od czasu, kiedy została producentką efektów specjalnych przy filmie krótkometrażowym pt. Honey, I Shrunk the Audience! W 1994 roku, Huggins pracowała wyłącznie nad filmami w technice 3D. Jej ostatnie produkcje, które zadebiutowały przez podjęciem współpracy z Metallicą to Podróż do wnętrza ziemi i Podróż na Tajemniczą Wyspę. Kiedy pojawiła się Charlotte, nie mieliśmy reżysera ani ekipy – wspominał Reiter. Mieliśmy jedynie pomysł i kapelę. Myśleliśmy, że mamy również budżet, ale nie był wystarczający. Charlotte powiedziała nam, co trzeba zrobić. Skontaktowała nas z Jamesem Cameronem i Vince'em Pace’em, którzy zaopatrzyli nas w najlepsze kamery i odpowiednią technologię. Nie przesadzę, jeśli powiem, że bez niej nasz film by nie powstał.





Na początku Higgins niewiele wiedziała o Metallice: Znałam oczywiście nazwę, ale nie znałam muzyki. Nie miałam pojęcia, jakich mają fanów. Zadzwoniłam do męża i zapytałam, co o nich wie. Mąż jest bardzo wyważony i nie lubi przesady. Ale powiedział, że to najważniejszy amerykański zespół. Przez 25 lat małżeństwa nie słyszałam, by o kimś tak mówił. Teraz Charlotte również zalicza siebie do fanów Metalliki: Byłam na tylu koncertach, że w końcu mnie przekabacili. Jestem matką dwójki nastolatków i czuję się najbardziej „spoko mamuśką” w mieście. Zadaję się z gwiazdami rocka, którzy są jednocześnie wspaniałymi facetami. To była dla mnie wielka przygoda. Producentka od razu zrozumiała, że Through the Never to bardzo nowatorski projekt: Spodobało mi się, że to zupełnie nowy format. Trip, którego zagrał Dane DeHaan pracuje jako goniec dla zespołu. Jedzie do miasta po przesyłkę. Wydarzenia, które dzieją się na scenie, mają wpływ na to, co dzieje się w mieście, a to tworzy niezwykłe przedstawienie. Metallica stworzyła specjalny koncert na potrzeby filmu. Myślę, że taka sytuacja ma miejsce pierwszy raz w filmie pełnometrażowym.

Wraz z kształtowaniem się idei filmu Metallica rozpoczęła poszukiwania reżysera, który byłby w stanie sprostać technicznym i artystycznym wyzwaniom projektu: Wiedzieliśmy, że szukamy profesjonalisty – wspominał Ulrich. W tym czasie nie mieliśmy nawet scenariusza. Kiedy tłumaczyłem, co chcemy zrobić, ludzie patrzyli na mnie, jakbym był z innej planety. Pierwszym nazwiskiem na liście Huggins był Nimród Antal, który w 2003 roku zdobył nagrodę Festiwalu Filmowego w Cannes za film Kontrolerzy: Nie mogliśmy zrobić kolejnego dobrego filmu – mówiła Huggins – Naszym zadaniem było nakręcenie filmu wyjątkowego. Nimród nigdy nie zadowala się po prostu dobrze wykonaną robotą. Zawsze idzie o krok dalej. Antal został zaproszony na spotkanie z zespołem. Miał się podzielić swoimi pomysłami na to, jak pokazać ich twórczość w nowatorski sposób. Nimród ma ten rodzaj kreatywnego szaleństwa w oczach. Opowiadał, jak ważną rolę odegrała w jego życiu Metallica w okresie dojrzewania. Wiedzieliśmy, że jest dość szalony, by wyruszyć z nami w tę podróż. Stworzył opowieść pełną przygód i mrocznych obrazów – wspominał Ulrich.

Antal wprowadził Metallicę w tajniki nowego świata, jakim był dla nich przemysł filmowy: W świecie muzyki mamy carte blache na wszystko, rzadko nam odmawiają, jeśli chcemy spróbować czegoś nowego – mówił Hetfield. Przy filmie zastosowaliśmy to samo odważne podejście. Spotkaliśmy się z wielkim entuzjazmem, ale w kilku sprawach zderzyliśmy się z rzeczywistością. Nimród nigdy nie odrzucił żadnego pomysłu, ale musiał zachować kompromis między realiami budżetowymi a wyobrażeniami zespołu, który myślał przede wszystkim o artystycznym aspekcie projektu, a zapomniał o finansach.





Członkowie zespołu, ich menadżerowie i reżyser godzinami omawiali pomysły i budowali całą opowieść. Próbowaliśmy znaleźć równowagę między koncertem i wątkiem fabularnym. Zastanawialiśmy się również, gdzie powinny odbyć się zdjęcia do filmu i jak określić budżet projektu - wspominał Ulrich. Dzięki Nimródowi i Charlotte zespół mógł się skoncentrować na części, na której zna się najlepiej, czyli występie na scenie. Antal przedstawił Metallice scenorys fabuły: Już jego pierwszy pomysł na wątek fabularny od razu nas przekonał - opowiadał Hetfield. Zatrudniamy artystę, bo podziwiamy jego twórczość, a nie po to, by dyktować mu kolejne kroki. Reżyser podkreśla, że docenia szacunek, z jakim zespół przyjął jego wizją: James wyraźnie powiedział, że podrzucą mi kilka pomysłów, ale to ja mam wybrać te, które mnie przekonają. Zrozumieli, że aby odnieść sukces, reżyser musi mieć świadomość, że realizuje swoją wizją. Ludzie często popełniają błąd i próbują zachować pełną kontrolą nad filmem. Zespół wiedział, kiedy należy odpuścić. To przede wszystkim film Metalliki, ale ja również w pełni się pod nim podpisuję. Antal wychowywał się na muzyce Metalliki, ale praca z zespołem jeszcze zwiększyła jego podziw: Przyjaciel zapoznał mnie z ich muzyką, kiedy chodziłem do gimnazjum. Byłem ich wielkim fanem, zanim jeszcze mnie zatrudnili. To nie jest zwyczajna metalowa kapela. Wykraczają poza swój gatunek, a dowodem na to jest długowieczność zespołu. Byłem świadkiem, jak w Mexico City sprzedano 22 tysiące biletów na 8 kolejnych koncertów. To było religijne doświadczenie! Ich energia i zdolności sceniczne oraz pasja do tego, co robią, są inspirujące. Mam nadzieję, że za 30 lat będą podchodził z taką samą pasją do swojego zawodu. To niełatwa rzecz. Seria występów o nazwie Full Arsenal objęła swoim rozmachem aż 13 koncertów latem 2012 roku. W samym Meksyku sprzedano ok. 180 000 biletów! Zespół z tą ogromniastą sceną zawitał też do Kanady.

Dla Antala była to również pierwsza przygoda z produkcją IMAX i 3D: IMAX to format, który wykorzystuje świetny materiał, by przenieść go na jeszcze wyższy poziom. Technika 3D to wspaniałe narządzie do wzmacniania doświadczeń. Pozwala odczuwać emocje, których w inny sposób nie moglibyśmy doświadczyć. Buduje napięcie i zapewnia świetną zabawą. Według Hetfielda technika 3D wyzwala większe emocje niż realne doświadczenie: Kiedy kręciliśmy zdjęcia, oglądałem przez okulary 3D wystąp Kirka Hammetta. Ściągałem okulary i patrzyłem na scenę, a potem znowu na ekran. Na ekranie doznania były o wiele głębsze! Dzięki 3D jesteśmy bliżej szaleństwa, jakie ma miejsce na scenie. Mocniej odczuwamy też chaos ulicy w wątku fabularnym.

Inspiracją dla Antala było prawdziwe życie zespołu: Poznałem Dana Brauna, który jest kierownikiem produkcji na koncertach Metalliki. Miłość i pasja, z jaką wykonuje swoje obowiązki, były niezwykle inspirujące. Ilu ludzi daje z siebie całe serce w takim zawodzie? To on był inspiracją dla postaci posłańca, który jest gotów przekroczyć bramy piekieł, by wykonać powierzone zadanie. Uważam, że to bardzo piękna i poruszająca postawa. Kolejną inspiracją była ulubiona książka reżysera - Alchemik Paolo Coelho. To opowieść o młodzieńcu, który wyrusza na poszukiwanie skarbu. Na końcu podróży rozumie jednak, że to, czego szukał, znajdowało się na początku wędrówki. Zawsze byłem wielbicielem narracji cyrkularnej - dopowiadał reżyser. Utwory, które zespół gra na scenie w czasie filmu wiążą się z przygodami, które Trip przeżywa w mieście. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale widzowie znajdą tu wiele powiązań - mówił Antal. Na okrągło słuchałem ich muzyki. Niektóre utwory stały się bezpośrednią inspiracją dla konkretnych scen. Myślę, że to jeden z atutów filmu. Antal wprowadził do filmu małą figuką, która jest talizmanem Tripa i towarzyszy mu w czasie podróży oraz postać Jeźdźca. Nimród chciał, by Trip miał rodzaj talizmanu, który jest dla niego ważny - mówiła Huggins. Jeździec jest symbolem nienawiści i całego zła na tym świecie. Tylko prawdziwa niewinność może je pokonać.





Trip, w którego postać wcielił Dane DeHaan, to zwyczajny chłopak, który musi przezwyciężyć wiele niebezpieczeństw, by wykonać powierzone mu zadanie. Aktora wybrano jeszcze zanim odniósł światowy sukces dzięki elektryzującej roli w filmie Na śmierć i życie i wcieleniu się w postać Harry’ego Osborna w Niesamowity Spider Man 2. W najśmielszych snach nie wyobrażaliśmy sobie, że uda nam się zaangażować Dane’a do filmu - wyznawał Reiter. Wszyscy byliśmy jego fanami dzięki serialowi Terapia. Kiedy Charlotte wspomniała, że jest szansa, by z nim pracować, nie mogliśmy uwierzyć. Ten chłopak ma niezwykłą aurę - dodawał Ulrich. Od razu wiedzieliśmy, że to ten aktor. Nie zamierzaliśmy przyjąć odmowy. W filmie wygłasza zaledwie kilka kwestii, ale ekspresja emanująca z jego twarzy i gestów jest niezwykła. Świetnie się spisał. Trip uosabia w filmie najbardziej oddanych fanów Metalliki. Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się z Dane'em, od razu było czuć chemię między aktorem i reżyserem. W filmie prawie nie ma dialogów, dlatego szukaliśmy aktora, który potrafi wyrazić wszystkie uczucia samym wyrazem oczu. Nimród nie mógł marzyć o lepszym aktorze - opowiadała Huggins.

Jak w większości filmów, dobranie odpowiedniego aktora było połową sukcesu: Szukaliśmy dwudziestoletniego chłopaka, który ze względnym spokojem zareaguje na trudne sytuacje, które go spotkają - mówił Antal. Trip przezwycięży każdą trudność, jaka stanie na jego drodze. Problem w tym, że ludzie w jego wieku nie mają takich doświadczeń. Chciałem, by widzowie czuli, że Trip wiele przeszedł w życiu. W filmie widzi koszmarne, nieludzkie obrazy. Rozpieszczony, trzymany pod kloszem dzieciak, nie potrafiłby im sprostać. Chociaż Antal nie znał twórczości DeHaana, od razu wiedział, że znalazł odpowiedniego aktora: Pokonał resztę konkurencji. Jego gra jest bardzo poruszająca. Wniósł do filmu charakter i mroczną aurą. Metallica to twarda, mocna kapela i łatwo uwierzyć, że Trip jest częścią tej energii. Kiedy producenci zdecydowali się na DeHaana, uruchomili wszystkie środki, by ten dołączył do projektu. Lars nawet zadzwonił do Dane’a osobiście - wspominał Reiter. Okazało się, że jest fanem zespołu. Pomógł zbieg okoliczności i dobra karma. To dość niezwykła rola dla aktora. Nie potrafiliśmy porównać naszego projektu do żadnego filmu. Jednak DeHaan był bardzo zadowolony z końcowego efektu. DeHaan opisuje swoją postać, jako prawdziwego fana Metalliki, który je, śpi i oddycha Metallicą: Zrobiłby dla nich wszystko. Słuchanie ich muzyki to jego życiowy wybór. Propozycja zagrania w filmie była dużym zaskoczeniem dla DeHaana i nowym wyzwaniem w jego karierze: Mój agent przesłał mi scenariusz filmu, w którym właściwie nie ma kwestii, za to jest mnóstwo szalonych scen akcji. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Usiadłem z Nimródem, a on z pasją wytłumaczył mi, czym jest dla niego ten projekt. Wiedziałem, że nie mogą odrzucić takiej szansy.

Praca przy filmie, w którym nie ma dialogów, stanowiła dla aktora wyzwanie: Gra aktorska się nie zmienia. Moja postać próbuje przetrwać w tym dziwnym strasznym świecie. Jeśli uda mi się to, co sobie założyłem, jest szansa na świetny występ. Nie muszą niczego mówić. DeHaan po raz pierwszy zmierzył się z tak fizycznie wymagającą rolą: Nie sądziłem, że będę brał udział w takich scenach, ale bardzo się wciągnąłem. Dzieciak, który gdzieś we mnie siedzi, był dumny, że poradziłem sobie z tak trudnymi scenami kaskaderskimi.





Chociaż DeHaan miał tylko rok, by przygotować się do roli, został prawdziwym fanem Metalliki: Kiedy byłem mały, nie mogłem słuchać Metalliki - tłumaczył aktor. Rodzice kontrolowali to, czego słucham. Zacząłem cieszyć się ich muzyką, kiedy kręciłem zdjęcia do filmu Drugie oblicze. Reżyser dał mi do posłuchania "Master of Puppets", jako przykład muzyki, której słucha mój bohater. Od tego czasu zostałem ich fanem. Praca przy Matallica: Through the Never to doświadczenie, którego nie zapomni: Fakt, że w niektórych scenach wystąpiłem z Metallicą, wydaje mi się dość surrealistyczny - przyznawał DeHaan.

Historia Metalliki obfituje w mocne, często szokujące efekty specjalne używane w czasie koncertów, które wykorzystują surrealistyczne i mroczne obrazy z naszej podświadomości. Okładki ich albumów i plakaty przeszły już do legendy. Najgłośniejszym przykładem jest współpraca z Andresem Serrano i Pushedem oraz duetem Turner / Duckworth. Niepowtarzalna ikonografia Metalliki stała się również inspiracją do wystawy sztuki współczesnej pt. Obey Your Master w 2011 roku. By podtrzymać swój wizerunek jako pionierów sztuki scenicznej, Metallica zdecydowała się na długoletnią współpracą z brytyjskim scenografem Markiem Fisherem, który pracował m. in. dla Pink Floyd, The Rolling Stones, Tiny Turner, U2 i Lady Gagi. Fisher razem z kierownikiem produkcji Danem Braunem rozpoczęli współpracę nad najbardziej ambitną i skomplikowaną oprawą koncertową w historii. Fisher zebrał najważniejsze symbole i elementy sceniczne z wcześniejszych koncertów Metalliki i zbudował je na nowo w monumentalnej skali, wykorzystując do tego najnowocześniejszą technikę: Niektóre z elementów scenografii bardzo zyskały w większej skali - mówił Ulrich. Powtórzenie tych elementów daje szansą naszym młodym fanom cofnięcia się do lat osiemdziesiątych. Wzięliśmy elementy z trasy Load/ReLoad (1996-1998), słynnego „węża" z Black Album, Doris z Justice for Ali i trumny z ostatniego albumu Death Magnetic - mówił Reiter. Największym wyzwaniem było zbudowanie sceny, na której wszystkie się zmieszczą.

Scena ma 60 metrów długości i 18 metrów głębokości. Pneumatyka, hydraulika, lasery, automatyka, kontrolery, projektory, ogień... 37 ciężarówek sprzętu! To dwa razy więcej niż przy normalnym stadionowym koncercie. Budowę nadzorował James „Winky” Fairorth i Adam Davis z IAIT Towers. Firma, która buduje największe sceny objazdowe (trasa MDNA Madonny, ceremonia otwarcia Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie), pracuje z Metallicą od 20 lat. Fairorth spotkał się z zespołem, przedstawicielami Q Prime i Markiem Fisherem w Belfaście w 2011 roku: Wszyscy chcieli czegoś nowego, spektakularnego. Nie wystarczyło zbudowanie sceny z samych ekranów LED. Musiały im towarzyszyć wybuchy. Obejrzeliśmy wszystkie nagrania z koncertów, ich najlepsze fragmenty i przeprojektowaliśmy je tak, by pasowały do techniki 3D - opowiadał Fairorth. Po raz pierwszy zespół muzyczny stworzył specjalne show pod technikę 3D. Zaczęliśmy pracę jeszcze zanim film znalazł producenta i reżysera. W przeciwnym razie nie zdążylibyśmy na czas.





To najbardziej wyrafinowane show, jakie kiedykolwiek pokazano na scenie - twierdził Davis. Połączenie nauki i sztuki. Nigdy nie pracowaliśmy z taką ilością zaawansowanego sprzętu. To całe tony elementów konstrukcyjnych i dekoracyjnych. To niezwykle precyzyjnie przemyślane show - kontynuował Fairorth. Scena jest napakowana sprzętem. Szpilki by nie wcisnął. Prawie sto ton wisi na suficie. Każda z pięciu trumien waży ponad dwie tony. Trzeba ten cały ciężar równomiernie rozłożyć. Każdy musiał z czegoś zrezygnować, oświetleniowcy zredukowali ilość sprzętu, a dźwiękowcy zbudowali lżejsze pudła. Wszystko, co wisi na suficie, zostało dokładnie wyważone.

Ogromna ilość sprzętu wymagała gruntownej przebudowy każdego kawałka sceny: Musieliśmy skonstruować specjalny stelaż, który pomieści oświetlenie, wysięgnik do gigantycznego kibla, automatyczny system do budowy Doris, transformatory Tesli i latające trumny. Każdy centymetr sceny był zajęty przez inny element. Zatrudniono całą armię projektantów, architektów, inżynierów i komputerowców, która przez dwa lata budowała wszystkie elementy, które widać w filmie. To prawdziwy miks różnych zawodów - wspominał Davis. Trzeba znać się na fizyce, by zbudować monumentalny posąg. Mnóstwo tu zaawansowanej technologii: światło, wideo, efekty pirotechniczne. Wszystko musiało być ze sobą powiązane. Jeśli chodzi o samą scenę, zamontowaliśmy 200 komputerów, które obsługiwały wszystkie najmniejsze urządzenia, nawet oświetlenie. Wyzwaniem było dobrze je zaprogramować. Ostateczny projekt obejmuje m. in. trumny z żywymi aktorami, ogromną muszlę klozetową, którą Hetfield nazwał Metal Up Your Ass (tytuł jednego z pierwszych wydawnictw Metalliki), cztery wieże oświetleniowe, które upadają na scenę w symulowanym wypadku... Mamy wszystko - mówił Hetfield. Scena przypomina szwajcarski scyzoryk. Jeszcze więcej dzieje się pod sceną. Jeśli człowiek stanie w niewłaściwym miejscu, może zostać przecięty na pół. To najlepsza scena, na jakiej kiedykolwiek graliśmy - dodawał gitarzysta, Kirk Hammett. Według Reitera to największa kryta scena w historii: Nikt jeszcze nie podwiesił pod dachem tyle sprzętu, co my. W sześćdziesięciu procentach podobnych budowli to byłoby niemożliwe. Sprzęt jest za duży i za ciężki. Zajmuje zbyt wiele przestrzeni na podłodze i na na górze. Jakbyśmy dawali koncert na lotniskowcu.

Próby zaczęto rok przed zdjęciami w pustym hangarze na wyspie Treasure Island w Zatoce San Francisco oraz w Oracle Arena w Oakland: Zrobiliśmy kilka testów do zdjąć w technice 3D - opowiadał Fairorth. Mieliśmy ten luksus, że mogliśmy potem wrócić do projektowania. Wszystko, co zawiodło, zostało skorygowane. Zespół i ekipa tygodniami biegali po scenie: Pracując na tak dużej scenie trzeba mieć dobrą kondycję - mówił Trujillo. Czasami scena się chwiała, więc musieliśmy się również zatroszczyć o kwestie bezpieczeństwa. Dla potrzeb filmu zespół przywołał klasyczną ikonografię Metalliki: W przeszłości elementy scenografii były znacznie mniejsze - mówił Hetfield. Tym razem wszystko musiało być jak największe. Poświęciliśmy temu dużo wysiłku, czasu i pieniędzy. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy powtarzać jakieś elementy, musimy wejść na wyższy poziom. Dzięki tym wysiłkom udało się stworzyć niezwykły spektakl. Na scenie jest mnóstwo mediów. Musieli wykonać wiele prób, by upewnić się, że wszystko zadziała. Dla jednego utworu stworzONY został specjalny system, który śledzi kroki każdego członka zespołu. Tam, gdzie staną, pokazuje się ogień, który za nimi podąża. To pierwsze zastosowanie tego rozwiązania na żywo.





Dym i płomienie na scenie są imponujące, ale scenografom zależało również na innych efektach, nie tylko pirotechnicznych: Dan Braun wpadł na pomysł wykorzystania krzesła elektronicznego z albumu Ride the Lightning - mówił menadżer Peter Mensch. To wspaniały motyw, którego do końca nie wyeksploatowaliśmy. Krzesło towarzyszyło drugiemu albumowi Metalliki z 1984 roku i odwoływało się do utworu pisanego z perspektywy więźnia skazanego na karę śmierci. Od tego czasu bardzo się zmieniła skala sceny, na której występuje zespół. Hetfield dodawał: W przeszłości mieliśmy jedynie tło z podświetlanym krzesłem elektrycznym i z logiem Metalliki. Wokół krzesła umieszczono cztery wielkie transformatory Tesli. To transformator powietrzny wytwarzający wysokie napięcie rzędu milionów woltów. Twórcą cewki wysokonapięciowej jest Nikola Tesla. Ciągle słyszeliśmy, że to niemożliwe - mówił Hetfield. Powiedziano nam, że to zbyt niebezpieczne. Powiedziałem Winky’emu, że potrzebujemy transformatory Tesli, ale nie takie małe, kupne. Widziałem kiedyś dwa ogromne transformatory, a skoro istnieją, to znaczy, że możemy je kupić i wykorzystać. Znalazł firmę, w której pracowali entuzjaści Tesli - wspominał Hammett. Transformatory świetnie wyglądają, ale są nieco problematyczne dla reszty elektroniki - dodawał Mensch. Nikt nie przewidział, że transformatory spalą pozostały sprzęt. Gdy drugi raz je włączyliśmy, wszystko poszło w cholerę.

Ekipa producencka przeprowadziła szereg prób, by zweryfikować, jak transformatory zareagują z resztą sprzętu: Dzięki próbom sprawdziliśmy, co zadziała, co trzeba wyłączyć i co może stworzyć zagrożenie - mówił Davis. Zniszczyliśmy bardzo dużo sprzętu zanim wszystko ułożyło się w spójną całość. Nie tylko sprzęt na scenie narażony był na niebezpieczeństwo. Ekipa nazwała obszar wokół transformatorów „strefą śmierci". To rzeczywiście potencjalnie niebezpieczne miejsce. Jeden członek ekipy był odpowiedzialny za włączenie transformatorów, dwóch pozostałych obserwowało go na wypadek niebezpieczeństwa.

Fani Metalliki rozpoznają jeszcze jeden kultowy motyw: Doris (Damaged Justice) to monumentalna figura, która jest montowana, a następnie niszczona w trakcie trwania dwóch utworów. Doris, jak nazywa ją zespół, pojawiła się po raz pierwszy na okładce albumu ... And Justice for All i pojechała z Metallicą w trasę koncertową. To jeden z pierwszych elementów scenografii stworzony dla Metalliki. Oryginalny posąg miał 3 metry. Jako że tym razem wszystko miało być większe, nowa Doris miała już 11 metrów. Jej zniszczenie stanowiło jeden z najbardziej nieprzewidywalnych elementów scenariusza. Magnesy przytrzymują poszczególne części posągu. Kontrolowany rozpad Doris zmuszał zespół do wzmożonej ostrożności: Pewnego razu kawałki figury poszybowały aż na widownię - opowiadał Trujillo. Prawie rozwaliły moje basy. Wszyscy traktowali to zagrożenie z dużą dozą humoru: Miałem spisane, gdzie powinienem i gdzie nie mogę być w danym momencie - mówił Hetfield. Musiałem wiedzieć, gdzie pójdą płomienie, żeby się nie zapalić. W kulminacyjnym momencie filmu destrukcja i chaos, które panują na ulicach wokół stadionu, obejmują również scenę. To taki żart z samych siebie - tłumaczył Hetfield. Nagle nasz drogi sprzęt zaczyna się walić i psuć. Pod koniec dnia znowu jesteśmy w garażu, od którego zaczęła się nasza przygoda i znowu liczy się tylko muzyka i emocje związane ze wspólnym graniem. Przecież to właśnie z emocjami utożsamiają się nasi fani. Wielkie spektakle i koncerty to wspaniała rzecz, ale w gruncie rzeczy chodzi o wspólne granie.





Po próbie w Mexico City Metallica: Through the Never był kręcony przez pięć dni w Kanadzie - trzy dni w Vancouver i dwa dni w Edmonton. Materiał filmowy ma 60 godzin i był kręcony z 24. kamer. Razem z operatorem Gyulą Padosem, który pracował wcześniej z Antalem przy filmach Predators i Kontrolerzy, reżyser rozmieścił kamery nad na górze tak, by obejmowały stadion: Scena była jednym z bohaterów. Potrafiła zionąć ogniem, wypuszczać promienie laserowe. Zaopatrzyliśmy ją w jak największą ilość kamer, by mieć możliwość sfilmowania wszystkich interesujących sytuacji. Projektant oświetlenia John Broderick, który pracuje m. in. dla Madonny, Annie Lenox i Tima McGrawa i przy widowisku Gwiazdy na lodzie, jest z Metallicą od 25 lat: Przywykliśmy do wielkich przedstawień, ale to było największe - opowiadał Broderick. To rewolucyjny projekt, do którego zatrudniono całą armię ludzi. Praca z Metallicą zawsze polega na współpracy. Większość pomysłów wychodzi od zespołu. Doskonale wiedzą, czego chcą. Największym wyzwaniem dla Brodericka było zaprojektowanie takiego oświetlenia, które odpowiadałoby potrzebom publiczności na koncercie i ekipie filmowej: Kamery filmowe to coraz bardziej wyrafinowany sprzęt. Musiałem dostarczyć wystarczającą ilość światła dla kamer, ale w związku z tym, że sprzęt jest dzisiaj bardzo wrażliwy i delikatny, nie mogłem z tym przesadzić. Nie chcieliśmy, by efekt przypominał grę komputerową.

Ostatnią fazą pracy nad filmem było połączenie zdjąć z koncertu z wątkiem fabularnym. Ten etap ma miejsce podczas montażu: To trudniejsze, niż się wydaje - opowiadał Hetfield. Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli dynamikę i energię koncertu, ale jednocześnie zaangażowali się emocjonalnie w podróż Tripa. Obie te rzeczy muszą na nich oddziaływać. Aby to osiągnąć, dużo eksperymentowaliśmy. Kiedy jesteś w studiu nagrań, możesz spróbować 50 różnych rzeczy i natychmiast usłyszeć rezultat. Przy montażu filmu trzeba czekać nawet tydzień, by sprawdzić, czy dany zabieg się sprawdza. W wielu kwestiach musieliśmy zaufać Nimródowi.





Dla muzycznych filmów, jakim jest Metallica: Through the Never dźwiąk jest nie mniej ważny od obrazu. Projektant oświetlenia Mark Magngini, który pracował wcześniej przy takich produkcjach jak Jack Pogromca Olbrzymów, Wojownik i Star Trek, miał za zadanie sprawić, by dialogi, muzyka i efekty dźwiękowe stworzyły jednbrodną całość: Każdej sekundzie filmu towarzysz muzyka. Musieliśmy sprawić, by inne dźwjęki do niej pasowały - relacjonował Mangini. Wiele pracy dotyczyło już postprodukcji, ale też dużo wysiłku poświęcono nagrywaniu dźwięku. Niemałym wyzwaniem było połączenie ścieżek dźwiękowych fabuły i koncertu w taki sposób, by widzowie mieli wrażenie, że wszystko dzieje się w tym samym czasie i w tym samym mieście: W niektórych miejscach obie ścieżki zachodzą na siebie. Widz zastanawia się, czy to część koncertu, czy może jednak fabuły - opowiadał Mangini. Jesteśmy na stadionie wypełnionym fanami, czy na ulicy? Zależało nam na tym, by uzyskać jak najbardziej wiarygodny efekt. Tak, by widzowie mieli wrażenie, że są na koncercie. Według Manginiego zespół od samego początku do końca był niezwykle zaangażowany: Dali nam wszystkie materiały potrzebne do stworzenia tej wyjątkowej ścieżki dźwiękowej. Mieliśmy świetny materiał. Potrzebowaliśmy dwóch tygodni, by go przesłuchać. Kolejne dwa tygodnie zajęło dopasowanie go do obrazu. Nigdy wcześniej tak nie pracowałem. Antal uważa, że to najtrudniejszy montaż, z jakim miał do czynienia: Niewielu ludzi przed nami robiło podobne projekty. Zwykle można się do czegoś odwołać. Film ma dość niekonwencjonalną formułę, więc sami musieliśmy dochodzić do pewnych rozwiązań. Zastanawialiśmy się, na przykład, jak długo powinny trwać fragmenty koncertu przeplatane wątkiem fabularnym. Miewaliśmy trudności, nie było łatwo, ale uważam, że końcowy efekt jest fenomenalny.





Film to podsumowanie trzydziestoletniej historii zespołu oraz kolejny krok w jego fascynującej podróży. Według Reitera projekt wykorzystuje estetykę i muzykę wcześniejszych albumów: Jest w nim jakaś cząstka każdej płyty. Wzięliśmy ikoniczne elementy sceniczne z ich najgłośniejszych tras, a nawet z wcześniejszych, kiedy nie byli jeszcze tak sławni. Wykorzystaliśmy nawet pierwsze albumy. Film przywołuje całą karierą zespołu. Hetfield uważał, że film to naturalny krok w karierze zespołu, który znany jest z tego, że ciągle podejmuje nowe wyzwania: Zrobiliśmy coś wyjątkowego - mówił gitarzysta. Kto robił coś podobnego? Mam nadzieją, że ten projekt otworzy przed Metallicą nowe horyzonty i poszerzy grono jej fanów. Wszyscy bardzo lubimy przygody. Jesteśmy nieszczęśliwi, jeśli się nie rozwijamy. To droga zabawa, ale także szansa na wieczność. Kiedy tworzymy wspólnie w małym pokoju muzyką, to mało skomplikowane - dodawał Ulrich. Robienie filmów to zupełnie inne doświadczenie niż nagrywanie płyt, ale Metallica lubi zdobywać nieznane terytoria. Nigdy wcześniej zespół nie robił czegoś podobnego. To ekscytujące, onieśmielające i czasami oszałamiające. Mogło się wydawać, że się panoszymy i że to arogancja. Ale nie wystarczy nam robienie tego, w czym jesteśmy najlepsi. Lubimy eksperymentować. Zmuszanie siebie do nowych rzeczy stanowi dla mnie sens tego, czym jest Metallica.












Monolith Films


Waszym zdaniem
komentarzy: 6
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Szym-w
09.10.2023 19:46:38
O  IP: 213.238.80.220
Dla mnie film mega. Jak nikogo nie ma w domu włączam w 3D plus dźwięk na głośniki. Do tego pifko i jest moc
Piccol
05.10.2023 10:12:16
O  IP: 212.180.221.12
Marios - a tam nie idzie w komercję ;) Chcąc odnieść sukces i wypełniać hale a potem stadiony i następnie utrzymać się na szczycie czasem trzeba posłuchać ludzi biznesu i pójść za ich wskazówkami które ukierunkowane są na sukces / zysk. Dopóki nie jest to świadome robienie lipy w imię forsy to nie widzę nic w tym złego. Co do TTN to nie kupuję go jako filmu koncertowego - oglądając go nie widzę prawdziwych emocji, nie widzę autentycznego koncertu. Nie potrafię po prostu zapomnieć że to nie był prawdziwy koncert tylko plan filmowy,, że w snake picie są aktorzy a reszta publiki kilka razy słuchała poszczególnych utworów by złapać idealne ujęcia. Mimo wszystko wolę Live Shit lub Cunning Stunts ale to jest właśnie super, że mamy taki wybór, że każda / każdy znajdzie coś dla siebie. :)
Marios
05.10.2023 01:04:53
O  IP: 178.37.160.176
Ja tam od dekady nie widziałem lepszego koncertowego filmu w 3D. Poza tym po prostu Metallica nie idzie w komercję :) i interesuje ich tylko zabawa sztuką. Najgorsza dla artysty jest (niektórzy robiący w tej branży potwierdzą) obojętność, bo jak śpiewa wieszczka: mają być zachwyty i skowyty, bo najgorzej to, jak odbiór jednolity... I tak to się kręci już ponad czterdzieści lat. Lars potwierdzi.
Piccol
04.10.2023 23:40:04
O  IP: 212.180.221.12
Rany sorki za trzeci komentarz ale przypomniało mi się że był wtedy jeszcze Orion! Kolejny eksperyment i tu chyba kolejny nie wypał komercyjny. To był faktycznie dziwny okres…
Piccol
04.10.2023 23:38:30
O  IP: 212.180.221.12
A swoją drogą przypomniało mi się, że na fali Through The Never Metallica chciała podbijać chiński rynek z jakimś innym filmem specjalnie stworzonym pod tamtego widza ale coś nie pykło i temat ucichł. Tak to byśmy HDTSD mieli chyba po pandemii… Nie pamiętam tylko czy to było już po klapie finansowej i to był ich sposób na odkucie się czy to jeszcze było jak wierzyli w TTN.
Piccol
04.10.2023 22:34:28
O  IP: 212.180.221.12
Artykuł o tym jak zrobili film ciekawszy niż sam film. xP Niestety ale TTN to niewypał. Co prawda podejrzewam, że w Imax oglądało się go miodnie (niestety nie miałam możliwości zobaczyć go w kinie) to jednak już w domowym zaciszu po prostu nudzi. Ani to film ani to koncert, takie jakieś dziwne nie wiadomo co. Ogólnie ten okres w karierze Metalliki wspominam jako dość eksperymentalny z komercyjnymi klapami - najpierw Lulu, potem TTN i jako niekończące się oczekiwanie na nowy album i szumnie zapowiadany nowy utwór Lords Of Summer który zdecydowanie ostudził emocje związane z nową twórczością i wskazywał raczej na jakieś twórcze wypalenie Metalliki. Na szczęście Hardwired niesamowicie pozytywnie zaskoczył i rozpalił na nowo ogień. ;)
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak