W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica o Black albumie, wywiad rzeka z So What! 19.2, cz. 2
dodane 22.10.2012 18:13:28 przez: Rafał
wyświetleń: 3142
W najnowszym magazynie So What! znajduje się obszerny wywiad z Metalliką, w którym dzielą się wspomnieniami dotyczącymi powstawania The Black Album. Poniżej druga część wywiadu, pierwszą znajdziecie na naszej stronie tutaj. Tłumaczenie po raz kolejny przygotowała Shetfield1989 - pozdrowienia!


SC: Zanim przejdziemy do części związanej z tekstami piosenek, porozmawiajmy o Bob`ie Rocku. Oprócz oczywistych zalet, talentu, wizji i dobrego charakteru, porozmawiajmy o rywalizacji, gniewie i złości podczas tego okresu nagrań. Przytoczmy kilka pierwszych tygodni w Los Angeles, nagrywanie, które było w One On One, prawda?

LU: Nie przypominam sobie, że był to jakiś trudny czas pomiędzy mną i Jamesem. Myślę, że byliśmy wtedy zjednoczeni...

JH: Byliśmy przeciwko Bobowi, mniej lub bardziej.

LU: Tak, byliśmy bardzo zjednoczeni w naszej niezręczności i naszym dyskomforcie, jeśli chodzi o Boba. I to nie zaczęło się w One On One, to stało się w miejscu zwanym Bay Studios niedaleko Richmond, w wrześniu 1989 roku. Chyba zaczęliśmy nagrywać początkiem października, prawda?

JH: Pre-produkcja.

LU: Więc we wrześniu, Bob powiedział: "Zamierzamy zrobić próby produkcyjne". Nie mieliśmy pojęcia co miało znaczyć stwierdzenie: 'próby produkcyjne'. Ale zgodziliśmy, chcieliśmy spróbować. Więc to było w Bay Studios?

KH: Bayview Studios.

LU: Bayview Studios.

KH: Sądzę, że to jest w El Cerrito.

JH: To jest Richmond.



LU: Niedaleko od El Cerrito. Byślimy tam, siedzieliśmy , była nas czwórka i Bob, i nie pamiętam pierwszego dnia jego przybycia dość dokładnie, ale siadł w środku nas na krześle. I miał z sobą....

KH: Schowek!

LU: Schowek, zagrodę, coś w tym stylu. I właśnie tam siadł. Patrzyliśmy tylko po sobie a on tam nadal siedział. I to było dość dziwne, ponieważ nigdy nikt z nami tak nie siedział. Nawet Flemming był za szybą, nigdy nie tkwił w tym.

KH: Bob był w naszej osobistej przestrzeni, na terytorium zespołu.

LU: Więc usiadł z nami i rozpoczęliśmy, pamiętam granie "Enter Sandman". I podczas refrenu zasugerował, żeby pominąć perkusję, pamiętacie. A potem, nie pamiętam dokładnie, zasugerował też zmiany w refrenie albo próbował go zmienić....

KH: Coś w "Of Wolf and Man". W refrenie zasugerował jakieś zmiany rytmiczne.

LU: Pamiętam spojrzenie Jamesa. Pamiętam jak James spojrzał na Boba Rocka i James wyglądał tak, jakby chciał wstać i go uderzyć. Ponieważ nikt nawet nie próbował wprowadzić tego rodzaju ograniczenia, tak jak Kirk powiedział, osobistej przestrzeni.



SC: Więc on zmuszał Cię do myślenia o pewnych rzeczach tak a nie inaczej i to była groźba. Prawda?

LU: On miał zupełnie odmienne pomysły, które oczywiście, patrząc na to 21 lat później, wydają się dość logiczne, ale wtedy były dla nas bardzo dziwne.

KH: Widzieliśmy Boba jako zaborce, okupanta, wiesz? Wtrącającym się we wszystko. I kiedy zaczynaliśmy nie byliśmy przyjaciółki, tak jak to było po 10, 15 20 latach później. To nie było tak na pewno na początku. Byliśmy bardzo, ale to bardzo przeciwko niemu i nie było przyjacielskich i dobrych relacji pomiędzy nami. To były bardziej pracownicze relacje, nie chcieliśmy takiej cenzury, jakiej on nakładał, oraz wtrącania się w nasze odczucia.

LU: A ja pamiętam dlaczego. Ponieważ kiedy Cliff Burnstein dzwonił do Boba Rocka, jedyną rzeczą w jakiej chcielibyśmy żeby nam pomógł to zmiksowanie nagrań, po to tylko go chcieliśmy zatrudnić. Produkcją chcieliśmy się zająć sami. Więc Cliff zadzwonił do Boba Rocka i spytał: "Czy chcesz zając się miskowaniem następnej płyty Metalliki?". A on odpowiedział: " Mogę miksować tylko wtedy, jeśli mogę się zająć też produkcją". Więc ja i James polecieliśmy do Vancouver z czterema, może pięcioma piosenkami, spotkaliśmy się z nim gdzieś, siedzieliśmy i rozmawialiśmy , gdzie to sławne "Kashmir of the 90s" i całe to gówno się wydarzyło. Spędziliśmy w Vancouver cały dzień.



SC: The Kashmir, co?

JH: 'Sad But True' riff.

SC: OK.

LU: I później Bob zadzownił do Cliffa znów i powiedział: "Chcę wyprodukować tą płytę". I Cliff rozmawiał z Bobem o tym, by wprowadzić go w "przestrzeń" i zacząć nagrywać. Więc to było wszystko bardzo dziwne.

JH: Sądzę, że pierwszy raz było coś takiego że ktoś inny uczestniczył w naszych próbach i był na naszym 'terytorium'. Wiesz, byliśmy młodzi, gniewni i nie chcieliśmy nikogo w koszulce Motley Crue żeby nam mówił który riff jak zmienić! Nie mieliśmy pojęcia, że nie ważne kto co sugeruje, i tak będziemy brzmieć tak jak my, tak jak Metallica.

SC: Nie ulżyło Ci, kiedy chciał pomóc Ci rozwijać twój głos, pomóc Ci, może nawet w pisaniu tekstów piosenek?

JH: Nie byłem z tego najpierw zadowolony. Chciałem wyjść, skończyć to i tyle. To jest to co zawsze myślałem o wokalu. Napisać kilka słów piosenek i zrobić to jak potrafię. I później jest to skończone. Nie chciałem śpiewać czegokolwiek, naprawdę, chciałem się tym nasycić. Ale Bob wziął mnie na zupełnie inny poziom i musiał mnie tam na siłę zaciągać. To nie było proste. Miałem pazury, obcasy i tak dalej, rozumiesz. A ja za to trochę Boba podziwiałem. Siedział tam i mówił, wyrzuć to a dodaj 'lib'. Pomyślałem, co to lib? A Bob na to. 'Ooh, Baby or" coś takiego. Sarkazm wypełnił dosłownie całe pomieszczenie. Ale ja nigdy tak nie robiłem. Moje 'lib' to: 'Yeah, yeah'. Rozumiesz? A Jim Breuer naśladuje to znakomicie. Bob prosił mnie o rzeczy których się bałem i których nigdy nie robiłem i nie wiedziałem jak to robić. To był dla nas bardzo dojrzały czas. Tak jak Lars mówił: "OK, te piosenki pasują do klubu. Więc teraz gramy na arenach". Musieliśmy się rozwijać. Rośliśmy do czegoś większego i fajnie jest stać wyżej niż zwykle to bywa. Dobrze jest objąć tą wielkość, jeśli się ma poczucie, że to co robimy, jest dobrą rzeczą. Później zacząłem mu bardziej ufać, wokal był naprawdę dobry i melodyjny. Zacząłem także sobie bardziej ufać. I to wszystko prowadziło na jeszcze inny poziom.



SC: Więc utwór "Nothing Else Matters" musiał przyjść później, po tym procesie.

JH: Nie pamiętam, ale to była piosenka która była na taśmie z riffami i pomysłami, i nie bałem się o to. Mam na myśli, że to napisałem nie dla Metalliki. To było moje osobiste tworzenie, coś w tym stylu. Nie wiedziałem co z tego będzie , ale nie przynosiłem tego do zespołu. Ale oni, zespół, usłyszeli to i powiedzieli że to pasuje. I potem sobie pomyślałem: " O Boże, co ja zrobiłem!". A później pojawiła się cała reszta i to był koniec!

SC: Jak ważny był Randy Staub ( inżynier i prawa ręka Boba ) w tym wszystkim? Był czymś w rodzaju opoki i kotwicy?

KH: On był bardzo, bardzo biegłym inżynierem, bardzo szybko ustawiał nam dźwięk i brzmienie i miał naprawdę znakomite, znakomity słuch. On i Rob było świetnym teamem, ponieważ był dobrym tłem dla Boba i znał jego podejście.

SC: Myślisz, że dla Boba to była komfortowa sytuacja? Musiały być bowiem takie sytuacje, kiedy Bob myślał, pieprzyć tych gości, po co oni tutaj? A potem on mógłby powiedzieć: "Hej, Bob, popatrz na to z ich perspektywy".

KH: Wiesz, wiele razy kiedy Bob robił sobie przerwę albo coś w tym rodzaju, albo chciał się po prostu doładować, Randy trzymał to wszystko w kupie. Chciał utrzymać tempo pracy , i robił wszystko by to wszystko szło na przód. Więc sądzę że Randy był bardzo ważny w tym całym procesie. I tak jak mówię był naprawdę genialnym dźwiękowcem.

JH: Tak, i bardzo dużo pracował. Spędzał z nami wiele czasu, Bob także. I kiedy Bob się wkurzał, podnosiło mu się ciśnienie, włosy siwiały, to umiał on to wszystko opanował i rozmawiał z każdym z nas. Pomógł nam przez to wszystko przejść. Ale Randy też był swego rodzaju pomostem. Był też swego rodzaju terapeutą. Bob chciał powiedzieć: "Fuck, fuck, fuck" a gdy Bob wychodził, my chcieliśmy powiedzieć to samo.

SC: Więc on był w środku tego, uczestniczył w tym wszystkim. Był bardzo ważny?

JH: On był bardzo ważny.

KH: Yeah.

JH: I kurcze, on miał naprawdę genialny słuch. Umiał wydobyć genialne brzmienie gitary naprawdę bardzo szybko. Nie musiałeś o tym myśleć, po prostu on to robił. Tak, to był Kanadyjski, świetny duet. Ale Bob miał bardziej finalne słowo zawsze. Ale Randy bardzo chciał w tym wszystkim uczestniczyć.



SC: Jak myślicie, jaki był wasz najgorszy 'wybryk', którym obarczyliście Boba?

KH: Ludzie zawsze robili mu zdjęcia kiedy spał. Pamiętam wiele zdjęć przestawiających Boba kiedy śpi na swojej kanapie. Spędzał tam długie godziny, był tam pierwszy i wstawał ostatni.

SC: Ale nic w tym złego nie było..

KH: Było zawsze jakieś większe lub mniejsze napięcie. Więc jeszcze jedna rzecz o Randym, miał genialne poczucie humoru i wiele razy rozładowywał napięcie.

JH: Dokładnie.

KH: Bardzo wiele napięć było pomiędzy Robem i nami. A Randy zawsze walnął wtedy jakiś dowcip, kiedy atmosfera była bardzo napięta i po prostu wszyscy się wtedy śmiali. I można było wracać do pracy.

LU: Pamiętam, że kiedy nagrywałem perkusję do "...Wolf..." albo "...God...." albo coś innego, pamiętacie ten pokój? To było kiedyś. Mam na myśli, że wszystko to musiało się stać poza jam roomem.

KH: Yeah.

LU: Pamiętam, że byłem bardzo wkurzony na Boba. Po prostu zniszczyłem ten pokój. Tak bardzo mnie on wkurzał! Przypominam sobie właśnie, że kiedy kończyliśmy "The Black Album" , czuliśmy że już nigdy tego gościa nie będziemy widywali, chodzi o Boba. Tak było źle. To nie było tak, że : "OK, widzimy się przy nagrywaniu następnej płyty". Nie było tak dopóki nie minęło kilka lat i rozmawialiśmy potem o jego wpływie na naszą następną płytę. I rozmawialiśmy o tym długo w San Francisco o tym wszystkim i o wpakowaniu pieniędzy w studio.



SC: Tak, tak, zapomniałem o tym.

LU: Więc kiedy skończyliśmy z Black Albumem, nie wiedzieliśmy że chcemy nagrać następne cztery albumy z Bobem. Wiesz co mam na myśli?.. I sądzę że rzecz która najbardziej mnie wkurzała, to to że był on tak bardzo zadufany w sobie. I tak jak James wcześniej powiedział, tak bardzo chcieliśmy chronić to co mamy. Więc można być było złym o to co Bob reprezentuje sobą. To było coś w stylu:" To kolejny gość próbujący nas oceniać i wtrącać się, zostawiać coś swojego. Ale on przystał na swoim.

Shetfield1989
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 3
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Newsted
23.10.2012 15:27:40
O  IP: 217.171.49.251
"The Black Album" Just say: Fuck Yeah!.
NIKT
22.10.2012 22:38:48
O  IP: 81.190.102.190
Jak to się mówi: krew, pot i łzy:) lub jak kto woli: prawdziwa sztuka powstaje w mękach:)

Rafał
22.10.2012 18:15:29
O  IP: 87.207.20.53
dzięki Kasia za kolejne tłumaczenie.

na wieczór wywiad z Metą, enjoy.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak