W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica w Japonii - relacja
dodane 21.10.2010 22:59:13 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1909
Zastanawialiście się może kto trzyma polską flagę na oficjalnym video z tegorocznych koncertów w Japonii? To Menios, który wraz z żoną po raz kolejny poleciał za Metalliką na drugi koniec świata :) Pierwszy z krańców odwiedził on 2,5 roku temu, biorąc udział w spotkaniu z Metalliką podczas Record Store Day w Mountain View w San Francisco - jego relację z tego spotkania znajdziecie tutaj. A że świat ma kilka krańców to za miesiąc wsiada on w kolejny samolot, tym razem do Australii. Zanim to jednak nastąpi przenieśmy się za pośrednictwem jego relacji do Japonii na jedyne podczas trasy World Magnetic Tour koncerty na Dalekim Wschodzie.


Powróciliśmy szczęśliwie z kolejnej eskapady, częściowo związanej z Metalliką i w dwóch słowach możemy stwierdzić, że: "było zaj"ście" :)

Początek jednak nie zapowiadał się zbyt różowo. A było to spowodowane generalnym strajkiem całej gałęzi transportu we Francji (lecieliśmy Air France'm przez Paryż). Nasz samolot już przed startem miał 1,5 godziny opóźnienia więc gdy dolecieliśmy do Paryża to z wywieszonymi jęzorami pędziliśmy do kolejnego wyjścia. Udało się. Dostaliśmy się na pokład samolotu lecącego do Tokio. Lot przebiegł bez większych niespodzianek. Lecieliśmy nad Holandią, Niemcami, Danią, Szwecją, Finlandią, potem przez większą część trasy nad Rosją.
Tokio przywitało nas pochmurną i deszczową pogodą, pomimo tego, że 2 dni wcześniej było tam 31 C. Po przejściu odprawy paszportowo-celnej musieliśmy jakoś zabić czas, hotel mieliśmy dopiero od godz. 16 a była 7 rano. Posiedzieliśmy trochę na tarasie widokowym, połaziliśmy po sklepach. Około godziny 11 zakupiliśmy bilety na dojazd z lotniska do centrum oraz karty SUICA (coś a'la warszawska karta miejska), dojazd do hotelu zajął nam około 2 godzin. Ale oczywiście Japończycy są skrupulatni i nie wpuścili nas wcześniej do pokoju. Wybraliśmy się więc na obchód okolicy. Po drugiej stronie ulicy znajdowało się duże centrum handlowe a po drugiej stronie torów (hotel stał tuż przy nich) hala Saitama Super Arena, potężny i piękny obiekt, w którym następnego dnia miała koncertować Metallica.

Po godz. 16 rozgościliśmy się w pokoju, był mały ale przytulny, wygodne łóżka, w łazience szczoteczki do zębów razem z pastą, grzebienie, maszynki do golenia, wszystko pięknie zapakowane, potem okazało się, ze taki w Japonii jest standard, nawet w tanich hotelach, do tego kapcie i coś w rodzaju szlafroka ale w japońskim kroju. Dotrwaliśmy jakoś do wieczora i zasnęliśmy jak małe dzieci. Następnego dnia byliśmy umówieni z naszymi znajomymi z Wielkiej Brytanii i Australii przed halą. Rano po zjedzeniu japońskiego śniadania ( zupa miso, ryż w kilku postaciach oraz jakieś marynowane warzywa), udaliśmy się pod halę, do której mieliśmy naprawdę rzut beretem. Tu małe zaskoczenie" czekała już na nas kolejka i to dosyć spora. Bramy otwierali o 15:30, pierwszy support wchodził na scenę o 17:30 a Metallica, wg. planu o 19:15. Okazało się jednak, że kolejka, w której stanęliśmy była kolejką, po merch (koszulki, , gadżety, plakaty itp.). Tuż obok okienek kasowych była tabliczka z napisem Met Club, obok której siedziało kilka osób. Byli wśród nich Riccardo z Włoch i Patti z Berlina, Mark i Melinda z Australii, Lee i James z Wielkiej Brytanii, Jose z kumplami z Francji, razem było nas 12 osób i staliśmy na samym przedzie.


Silna grupa Metclubowców


Tu wspomnę, że nigdy nie widziałem , żeby ludzie kupowali tyle koszulek i innych rzeczy związanych z zespołem. Japończycy kupowali całe naręcza rzeczy, kolejka była na dobrą godzinę stania. Po kupieniu kierowali się do pobliskiej stacji kolejowej gdzie w zamykanych schowkach chowali swoje fanty. O 14:30 odebraliśmy bilety na koncert. Nasze miały numery 101 i 102. Organizatorzy wymyślili sobie ciekawy sposób wpuszczania. Otóż, każdemu wejściu przydzielili jakąś pulę biletów, od "do określonego numeru. Dla metclubbersów było osobne wejście, przed którym nie omieszkaliśmy stanąć. Potem nastąpiła długa gadka organizatorów przez megafon i o 15:30 weszliśmy a właściwie wbiegliśmy na teren hali. Japończycy próbowali nas trochę spowolnić ale kiepsko im to szło ;-).
O 17:30 na scenę wszedł teksański The Sword, zagrali około 30-40 minut, na początku mieli jakieś problemy z dźwiękiem, nie było w ogóle słychać wokalisty. Zagrali chyba ze dwa kawałki ze swojej najnowszej płyty. Generalnie było całkiem nieźle poza początkowymi kłopotami. Podczas The Sword pomyśleliśmy, że cały wieczór to będzie bułka z masłem, na sali panował spokój, nikt się nie przepychał. Ale jak tylko na scenę wkroczył zespół Fear Factory, poczuliśmy, że to jednak nie będzie bułka z masłem. Zaczęła się ostra walka i napór. Fear Factory to raczej nie mój typ muzyki więc wynudziłem się straszliwie, patrzyłem co chwila na zegarek.

Kwadrans po godz. 19 zabrzmiały pierwsze takty "Heavy Metal Thunder", utworu Saxon, który poprzedza wejście Mety. Potem oczywiście był fragment "Ecstasy of Gold".
Teraz Japończycy zaczęli szarżować z pełną siłą i tak to już trwało z małymi przerwami do końca koncertu. Warto tu zaznaczyć, że scena nie była umieszczona jak podczas większości koncertów z trasy DM na środku lecz w klasyczny sposób. Były ku temu dwa powody, pierwszy to taki, że nie opłacało się ściągać do Japonii całej sceny DM (trumny, lasery itd.), drugi powód to japońskie przepisy bezpieczeństwa. Otóż od sceny do barierek było około 6-7 metrów, sporo. Gdyby więc scena stała na środku to nie byłoby zupełnie miejsca dla ludzi. Gdy zapytaliśmy czemu scena tak daleko od barierek, powiedziano nam, że musi być miejsce na ewentualny wjazd karetki a nawet". wozu straży pożarnej.











Tego wieczoru setlista Metalliki była w porządku lecz bez ochów i achów, zagrali:




Creeping Death For Whom The Bell Tolls Fuel Harvester Of Sorrow Fade To Black That Was Just Your Life The End Of The Line Sad But True The Day That Never Comes Broken, Beat & Scarred One Master Of Puppets Blackened Nothing Else Matters Enter Sandman - - - - - - - - Am I Evil? Whiplash Seek and Destroy








Z ciekawostek były płomienie podczas S&D, nie było piłek choć to przecież trasa DM. Byliśmy w szoku bo tak reagującej publiczności nigdy nie spotkaliśmy. Cały czas napór, crowd surfing, młyn totalny podczas ostrzejszych utworów. Oczywiście cały czas pokazywaliśmy naszą polską flagę, widać ją i nas nawet na wideo na Metontour. Na koniec Lars zauważył nas i gestem zapytał czy przylecieliśmy tu specjalnie na koncerty, kiedy ochoczo przytaknęliśmy, uśmiechnął się do nas i pokazał uniesiony kciuk. Robert również okazywał, że docenia nasze przybycie. Złapaliśmy kilka gitarowych kostek, w tym Jamesowego Black fang'a. Prawdziwe święto obchodził niejaki The Sniper czyli Jose Cabreira z Francji, którego niektórzy z Was zapewne znają, otóż był to jego 100 koncert Metalliki. Rozpoczął swoją pasję 14 lat temu czyli w 1996 roku. No cóż ja też na swoim pierwszym koncercie byłem w 1996r. ale statystyki mam zdecydowanie słabsze ;).
Po koncercie udaliśmy się do pobliskiej knajpki na kolację.
Następnego dnia dzień wyglądał bardzo podobnie, rano śniadanie w japońskim stylu, potem poszliśmy do sklepu po napoje. Warto wspomnieć, że w Tokio jest mnóstwo automatów sprzedających co tylko się da. Są właściwie na każdym rogu. Wróciwszy do hotelu okazało się, że nasz pokój jest jeszcze sprzątany, ponownie więc wyszliśmy na zewnątrz. Nieopodal centrum handlowego odbywał się jakiś festyn, posiedzieliśmy chwilę na ławce słuchając tradycyjnej japońskiej muzyki granej przez grupkę starszych pań na instrumentach zwanych "kokyu". Koło południa udaliśmy się pod Saitamę, kolejka Japończyków po gadżety znowu byłą ogromna. Ponownie odebraliśmy nasze bilety i udaliśmy się pod wejście dla Met Clubu. O 15:30 ruszyliśmy pod barierki, misja znów zakończyła się sukcesem.


Stanęliśmy silną 12 osobową grupą w jednej linii. Jose "Sniper" przerobił swoją flagę , tego dnia miał napisane na niej, że to jego 101-szy koncert i żeby pozwolili mu rozpocząć S&D. Repertuar The Sword jak i brzmienie było tego dnia o wiele lepsze niż poprzedniego dnia, Fear Factory również zabrzmieli lepiej i jakoś bardziej energetycznie. Metallica wskoczyła na scenę po godz 19. Wcześniej gdy siedzieliśmy przed wejściem dyskutowaliśmy jakie kawałki chcielibyśmy usłyszeć. Lee z Londynu chciał usłyszeć Through The Never, ja natomiast marzyłem o U3, tak więc gdy najpierw zagrali Through the Never a niedługą chwilę potem U3 to nieomal uścisnęliśmy się ze szczęścia.














Setlista tego wieczora wyglądała następująco:

Creeping Death Ride The Lightning Through The Never Disposable Heroes The Memory Remains That Was Just Your Life Cyanide Sad But True The Unforgiven III ...And Justice For All One Master Of Puppets Fight Fire With Fire Nothing Else Matters Enter Sandman - - - - - - - - Stone Cold Crazy Motorbreath Seek and Destroy





Przed S&D spełniło się życzenie Jose, Lars zauważył jego flagę i zawołał go na scenę. Miał szczęściarz trochę kłopotów z wdrapaniem się na górę bo jest dosyć dużym człowiekiem ;). Na forum pytaliście kiedyś czy mi się nie nudzi jeździć tak za Metalliką? Odpowiadam pokazując przykład Jose, 101 koncertów na koncie a na scenie cieszył się jak małe dziecko, tak jakby to był jego pierwszy koncert.


Jose rozpoczynający S&D



Po wyjściu z hali przywitał nas deszcz, który miał towarzyszyć nam przez cały kolejny dzień. Nasi znajomi, musieli tego wieczora wracać do centrum, bo w niedzielę metro i pociągi w Tokio kursują krócej. Pożegnaliśmy się więc i wyściskaliśmy na stacji z obietnicą spotkania na kolejnych koncertach.
W nocy obudziłem się z uczuciem, że kołysze się moje hotelowe łóżko. Trwało to kilka sekund i natychmiast znowu zasnąłem. Rano wydawało mi się, że był to sen jednak gdy powiedziałem żonie, że śniło mi się, jakby ktoś kołysał moim łóżkiem, ona powiedziała, że czuła to samo. Domyśliliśmy się więc, że musiało to być jakieś małe trzęsienie ziemi (pewnie wstrząsy wtórne po koncercie ;)). Następnego ranka, w poniedziałek, przenieśliśmy się do innego hotelu, bardziej w centrum. Cały czas padał deszcz ale mimo to wybraliśmy się na miasto. Tokio to ogromna metropolia, jednak świat jest mały, bo spacerując po Roppongi spotkaliśmy Patti i Riccardo. Razem z nimi był Shingo, Tokijczyk, poznany przez nich w nieznanych mi okolicznościach. Razem udaliśmy się na lunch do Hard Rock Cafe. Shingo gdy dowiedział się, że jesteśmy z Polski, powiedział nam, że bardzo lubi zespół SBB oraz""Annę Marię Jopek :-). Od naszych internacjonalnych znajomych dowiedzieliśmy się, że tego dnia otwarto sklep zwany Metallifux, poświęcony tylko Metallice. Wybraliśmy się tam z ciekawości i to była dobra decyzja. Okazało się, że był to niewielki sklep położony w dzielnicy Shibuya ale asortyment miał bardzo ciekawy. Oczywiście wszystko dotyczyło tylko Metalliki. Były japońskie wydania książek, płyty, koszulki ( pack z koszulkami z wszystkich Sonispherów), gadżety typu zegarki, ręczniki. Była też spora ekspozycja kolekcjonerskich rzeczy niestety nie na sprzedaż np. wszystkie Fan Can'y. Nie mogliśmy wyjść z tego sklepu z pustymi rękami, kupiłem więc japońskie wydanie książki Joel'a McIvera "To live is to die". Mieliśmy problem z trafieniem do tego sklepu bo w Tokio większość ulic nie ma nazw, zapytaliśmy więc miejscowego, a jako, że nie bardzo był w stanie wytłumaczyć nam po angielsku". po prostu zaprowadził nas do celu :-). [obok Japońskie wydanie "To live is to die"]



Ciekawa mapa Europy (Polska to ta największa zielona plama)



Fotka z autografami za jedyne 6700 zł.





Fender Squier Strat z czasów Reload


Fan Can I-V
















Przemieszczanie się z miejsca na miejsce zajmuje sporo czasu mimo tego, że transport w Tokio jest świetnie rozwinięty. Tego i następnego dnia zwiedziliśmy dzielnicę Asakusa, ogrody przed cesarskim pałacem ( do środka niestety wejść się nie da), Tokio Tower ( wieża podobna do Wieży Eiffla w Paryżu). Wjechaliśmy na nią nocną porą, a tam piękny widok, światła ogromnego miasta rozciągające się po horyzont a w oddali wyładowania atmosferyczne. Odwiedziliśmy też tzw. elektroniczną dzielnicę Akihabara, pełną super sklepów z elektroniką, dla każdego gadżeciarza i fana nowinek, pozycja obowiązkowa.






Tokyo Tower nocą



Tokio nocą, w oddali burza




Przed wejściem na teren pałacowy


Akihabara










Tydzień w Tokio minął nam błyskawicznie, ani się obejrzeliśmy a już trzeba było wracać. Stolica Japonii zachwyciła nas swoim ogromem i rozmachem a jej mieszkańcy niesamowitą uprzejmością i szaleństwem podczas koncertów. Z pewnością kiedyś tam powrócimy. m/


Menios<b/>


Waszym zdaniem
komentarzy: 24
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak