W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica zagrała w Chorzowie
dodane 01.01.2004 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2617
treść i fotki w przygotowaniu, zachęcamy do komentarzy :)




Relacjre z MetOnTour:
13 years ago Metallica played at this very place, Slaski Stadium. At that time it was the Monsters of Rock tour w/ AC/DC, Queensryche, Motley Crue, and the Black Crowes. This time around it was all about Metallica. Well, of course we were also joined by our friends in Slipknot, and don't forget the Polish heroes, Vader. Even though the fans at the show might have been fluent in English, they sure have a degree in Metallica Lyrics. The set up of the stadium is so cool that there is not a bad seat in the house. The same can be said with the sound, everyone could feel and hear the music. Today's show won the prize for "The Most Black T-shirts" so far on this tour. Polish fans do love their metal outfits. Tomorrow, the crew can look forward to another travel day. We will be on our way to Glasgow. You know the saying "time flies when you are having fun"? I can tell you, time is flying way fast, cuz we sure are having a lot of fun!


Zdjęcia ze strony oficjalnej:























Setlista:
1. Blackened
2. Fuel
3. The Four Horsemen
4. Fade To Black
5. Frantic
6. King Nothing
7. No Leaf Clover
(Ten kawałek został podpowiedziany Larsowi podczas spotkania z MetClubem)
8. St. Anger
9. Sad But True
10. Creeping Death
11. Battery
--------
12. Wherever I May Roam
13. Nothing Else Matters
14. Master of Puppets
15. One
16. Enter Sandman
--------
17. Dyers Eve (Kirk zapytany o to co chcemy usłyszeć zamiast Overkilla usłyszał ów tytuł, podobnie Lars podczas spotkania z MeTClubem)
18. Seek And Destroy



Fotki okołokoncertowe :)
metallica.icenter.pl/metallica_chorzow/skorowidz.html



Oraz 2 filmy:
http://metallica.icenter.pl/metallica_chorzow/chorzow1.avi
http://metallica.icenter.pl/metallica_chorzow/chorzow2.avi


Wczoraj wspólnie z Telewizją Polską dostąpiłem zaszczytu przeprowadzenia wywiadu z Kirkiem Hammettem - jak tylko dostaniemy nakręcony materiał wrzucimy specjalny wywiad tylko dla nas - jednak już dzisiaj we wszelkich programach informacyjnych (w tym Telexpress- pozdrawiania dla Hirka :) będzie można zobaczyć fragmenty owego wywiadu. Z tego miejsca chcę gorąco podziękować wszystkim, którzy umożliwili mi przeprowadzenia owego wywiadu - Dorocie z Universal Music Polska oraz XSuiXTomm'eimu !!! wielkie dzięki !!!




Rzeczpospolita

Gorące podziękowania za chęć użyczenia mi dyktafonu do wywiadu

Metallica Sprzedali 90 mln albumów - W poniedziałek wystąpią w Chorzowie
Metalowy Feniks
- Zawsze jesteśmy numerem 1. Po raz kolejny odświeżyliśmy brzmienie. Chcemy, by znowu zobaczono w nas czterech facetów grających w spontaniczny sposób - powiedział "Rzeczpospolitej" Kirk Hammett, gitarzysta Metalliki, o najnowszym albumie "St. Anger", który zespół będzie promować w Chorzowie. Są najpopularniejszą zagraniczną grupą w Polsce. Sprzedali tu 1,2 mln albumów.

Koncert Metalliki jest największą tegoroczną produkcją koncertową w Europie. Zespół ma do dyspozycji trzy sceny. W Chorzowie wystąpi na największej - o szerokości 60 metrów, na której grali m.in. AC/DC i The Rolling Stones. Koncert przygotuje 320 osób, nawierzchnia stadionu zostanie pokryta sztuczną trawą. Na jego płycie staną dwie 22-metrowe wieże z oświetleniem. Otwarcie bram godz. 15.00. Kolejność występów: Vader: 17.45 - 18.15, Slipknot: 18.45 - 19.45, Metallica: 20.30 - 22.50. Organizator Odyssey Concerts spodziewa się co najmniej 40 tysięcy fanów. Bilety w cenie 95, 115, 150 zł są dostępne od soboty tylko w kasach Stadionu Narodowego w Chorzowie.


Debiutancka płyta Metalliki "Kill' Em All" (1983) wywołała muzyczne trzęsienie ziemi. Szokował tytuł i młotek w kałuży krwi na okładce, ale nie to było najważniejsze. Grupa tchnęła nowego ducha w heavy metal i stała się sztandarowym zespołem grającym muzykę trash. Spopularyzowali brzmienie oparte na dwóch równocześnie grających ten sam motyw gitarach, co przypomina efekt nacierającego z impetem czołgu. Pierwszy skład zespołu ustabilizował się, gdy Kirk Hammett zastąpił wyrzuconego za pijaństwo Dave'a Mustaine'a, później lidera konkurencyjnego Megadeath. Zarówno Hammett, jak i wokalista James Hatfield są błyskotliwymi gitarzystami. Zasługą perkusisty Larsa Urlicha było wylansowanie gry na dwóch kotłach perkusyjnych, co zapewniło nagraniom niespotykaną wcześniej dynamikę.


Metallica umocniła pozycję albumami "Ride The Lighting" i "Master Of Puppets". Znakomitej passy nie przerwała nawet tragiczna śmierć basisty Cliffa Burtona. Zastąpił go Jason Newstead, z którym zespół w 1987 r. odwiedził po raz pierwszy Polskę. Zagrali w katowickim Spodku dwa koncerty dla 16 tysięcy fanów, a zapełniali wtedy w Europie sale mieszczące kilkakrotnie mniejszą widownię. Od tego czasu datuje się sentyment zespołu do Polski, także kulinarny. Muzycy zawsze wywożą stąd torby śledzi, bigosu, kaszanki.


Nagrany w nowym składzie czwarty album "... And Justice For All" zapewnił grupie status światowej gwiazdy, ale był pierwszym, który podzielił fanów. Nagrania nużyły monotonią. Jeszcze większym powodzeniem cieszył się tzw. czarny album z kompozycjami "Enter Sandman", "Unforgiven" i "Nothing Else Matter", dla wielu najlepszy w dyskografii. Ale ortodoksyjni fani heavy metalu zarzucali Metallice zdradę, pójście w kierunku melodyjniejszych kompozycji. Podobnie oceniali "Load" i "Reload". Dziś wiadomo, że powodem kryzysu w zespole było przemęczenie forsownymi koncertami i problemy alkoholowe Jamesa Hatfielda. Grupa zamiast premierowych kompozycji wydała nagraną z orkiestrą symfoniczną płytę "S&M", a także wznowiła uzupełniony o drugi krążek "Garage Inc." z kompozycjami innych zespołów. Hatfield musiał przejść wielomiesięczną kurację odwykową, a Newsteda zastąpić Rob Trujillo z Suicidal Tendencies, by grupa powróciła w zeszłym roku albumem "St. Anger". Tym razem ocenianym przez część fanów jako zbyt ciężki i ortodoksyjny. Nikt jednak nigdy nie podważał ich koncertowej klasy, dlatego w Chorzowie można spodziewać się piątej już w Polsce muzycznej uczty wydanej przez Metallikę.


Jacek Cieślak




Metallica na Stadionie Narodowym w Chorzowie
Nierdzewni bohaterowie


Czterdzieści pięć tysięcy fanów zajmujących całą płytę stadionu i część jego korony uniosło ręce, by powitać najsłynniejszy metalowy zespół świata, który po raz czwarty zawitał do Polski, by dać pokaz piekielnej muzycznej sprawności, szybkości i dynamiki. Wczorajsza gitarowa orgia była najważniejszym koncertowym wydarzeniem roku.

"Witajcie w objazdowym domu wariatów!" - mógłby zakrzyknąć uratowany cudem z alkoholowego nałogu James Hetfield, rozpoczynając chorzowski show. Jeszcze raz podniósł się z upadku i opowiada jego historię podczas światowego tourneé. "Blackened", ponury, mroczny utwór o braku nadziei, poprzedził hołd złożony Michaelowi Kamenowi, aranżerowi symfonicznego albumu "S&M", ilustrowany kadrami z westernu "Dobry, zły i brzydki". Cmentarna scena współgrała z lasem krzyży z projektu okładki "Master of Puppets". Już wtedy widownia zafalowała w zachwycie. A kiedy James Hetfield powitał ją słowami: "Polsko, siła jest z tobą", na scenie wybuchnęły gejzery ognia, morze płomieni przelało się przez zawieszone nad sceną telebimy, a ponad stadionem rozbłysnęły sztuczne ognie.

"The Four Horsemen" powrócił niczym wyrzut sumienia. Hetfield rzucił znacząco, że możemy sobie wyobrazić, o czym jest utwór oparty na galopujących, basowych riffach. Kompozycję przywołującą Apokalipsę wg świętego Jana napisał Dave Mustaine. Pierwszy z grupy stracił kontrolę nad alkoholem, został wyrzucony z zespołu i nie znalazł się w czwórce gniewnych rockowych jeźdźców, którzy w 1983 r. podbili świat. Już z genialnym Kirkiem Hammetem. To on znakomitą solówką rozwiniętą o kunsztowne wibratta jeszcze raz udowodnił wczoraj, że właśnie jemu należała się rola pierwszego gitarzysty Metalliki. Potem przeszedł do lirycznej uwertury "Welcome Home (Sanitarium)", kompozycji inspirowanej "Lotem nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya. To kolejny autotematyczny utwór zespołu. Każdy z jej muzyków był niczym bohater grany przez Nicholsona. Ale udało się im ocaleć. Teraz śpiewają, jak jest za szpitalnym murem. Ich słowa podchwyciło 45 tysięcy fanów.

"Frantic" z najnowszego albumu "St. Anger", rozpoczęty basowym motywem nowego członka grupy, Roberta Trujillo, był kolejnym głosem rozsądku ostrzegającym przed zmarnowaniem życia. Lars Ulrich, który napisał słowa, pyta, ile zostało nam dni życia, a ile straciliśmy, o czym przypominamy sobie - w odruchu rozpaczy - gdy jest za późno. Jeszcze mocniej zabrzmiała kompozycja tytułowa, kontrolowany wybuch agresji z popisem Larsa Ulricha. Perkusyjną kanonadą rozgrzał do czerwoności powierzchnie dwóch werbli, ale brawami podzielił się z Robertem Trujillo, wykonującym w charakterystycznych kucanych krokach taniec indiańskiego wojownika.

- Teraz czuję się lepiej - powiedział Hetfield i zaintonował a cappela refren "Sad But True". Gdy polska widownia zaliczyła egzamin ze znajomości piosenki o idolu, który zastępuje młodym ludziom wszystkie marzenia i sny, na płytę i koronę stadionu popłynęły dźwięki, jakie wydaje miażdżący każdą przeszkodę, nacierający czołg. Kolejnymi częściami opowieści o pysze idola i uzależnieniu od popularności był piekielnie szybki "Creeping Death" oraz "Wherever I May Roam". Muzycy zwolnili tylko w refrenie, by usłyszeć skandowany w rytm werbla wers o śmierci. Scena zapadła w ciemnościach. Rozświetliła się na nowo podczas "Battery", gdy rozpętało się prawdziwe szaleństwo laserów i świateł. Seria wybuchów zagłuszyła nawet potężny początek "One", historię bezsensownej śmierci na dalekim froncie.

Przełomowym utworem w dramaturgii wieczoru stał się "Nothing Else Matters". Stadion rozświetliły setki zapalniczek, a Hetfield śpiewał o tym, jak bardzo potrzebne jest nam zaufanie, ciepło i przyjaźń. Śpiewali wszyscy. Nie mogąc nic dodać, wokalista zagrał jedną z nielicznych solówek podczas koncertu. Krótką, soczystą, ale jakże wymowną. Wtedy kamery pokazały zbliżenie na kostkę gitarową Hammetta. "Enter Sandmanem" rozpoczął się wielki finał zakończony pokazem sztucznych ogni i "Seek And Destroy" z debiutanckiego albumu. Bo też Metallica powróciła w wielkim stylu do korzeni.

Jacek Cieślak z Katowic


POSTACIE
Lars Ulrich

- Bardzo zmieniło mnie ojcostwo. Zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że nie jestem nieśmiertelny. Stałem się wrażliwszy. W zespole więcej energii niż na przekonywanie do mojego zdania poświęcam na słuchanie opinii innych - powiedział Lars Urlich, założyciel Metalliki, która wystąpiła wczoraj w Chorzowie. Miał być następcą międzynarodowej gwiazdy tenisa, Duńczyka Torbena Ulricha. Na karierę rockową zdecydował się, gdy jako dziesięciolatek zobaczył koncert Deep Purple. Na odwróconych wiadrach od farby zaczął wystukiwać "Smoke On The Water". Najpierw jeździł po Kalifornii za amerykańskimi zespołami, potem zachwycił się grupami heavymetalowymi z Wielkiej Brytanii. Nie wstydzi się mówić, że muzyczne inspiracje zawdzięcza Iron Maiden. Grał na zestawie podwójnych basowych bębnów, naśladując perkusistę Motorhead.

Wraz z Jamesem Hetfieldem napisał pierwszą piosenkę Metalliki "Hit The Lights" i zaproponował nazwę. Razem zdecydowali o usunięciu gitarzysty Dave'a Mustaine'a i przyjęciu Cliffa Burtona oraz ucznia Joe Satrianiego, Kirka Hammetta. Debiutancki album "Kill' em All" nagrali za 12 tysięcy dolarów i zmienili historię heavy metalu. Po wydaniu czterech albumów: "Load" i "Reload", "S&M" i "Garage Inc", uznano, że Metallica stała się trybikiem show-biznesu. Kiedy opłaciła najlepszych prawników, żeby walczyli z operatorem darmowej strony muzycznej Napster, o UIrichu zaczęto pisać: "bogaty, zły gwiazdor rocka". W Polsce ukazała się właśnie książka "Metallica. Historie największych utworów" Chrisa Inghama oraz "Antologia", zbiór przekładów tekstów grupy.

J.C.



Gazeta Wyborcza


Rozmowa z Robertem Trujillo


Marcin Babko: Jakie to uczucie, dołączyć do najlepszej metalowej kapeli na świecie?

Robert Trujillo, basista grupy Metallica: - Niesamowicie. Nie tylko z powodu muzyki, ale też dlatego, że to naprawdę zajebiści goście. Wcześniej słyszałem na ich temat różne historie. Dziś wiem, że oni naprawdę są jak bracia.

Twój poprzednik, Jason Newsted, narzekał, że choć grał w Metallice ponad 15 lat, nigdy nie czuł się pełnoprawnym członkiem zespołu. Jak jest z Tobą? Jesteś w tej kapeli, czy tylko w niej pracujesz?

- Wiesz, ci trzej goście są ze sobą prawie ćwierć wieku i jest oczywiste, że łączy ich coś specjalnego. Ja jestem nowy, ale już w pierwszym dniu poczułem, jakbym grał w tym zespole co najmniej od pięciu lat. Od razu otworzyli przede mną drzwi. Jesteśmy jak "Czterej jeźdźcy".

Czy to znaczy, że masz wpływ na nowe kompozycje?

- Najbardziej cieszy mnie to, że oni mnie słuchają. Dużo jamujemy razem i kiedy ktoś z nas wpada na jakiś pomysł, reszta go rozwija. Czasem tak dobrze nam się gra, że nie chce się wyjeżdżać na koncerty. Jesteśmy jak czterej malarze stojący przed płótnem. W rękach mamy wielkie pędzle i myślimy, co by tu zrobić nowego. Nasza nowa płyta będzie bardzo ciężka. Mnie też właśnie takie granie teraz się podoba.

We wczesnych latach 90. grałeś z eksperymentalnymi grupami Suicidal Tendencies i Infectious Grooves. Potem dołączyłeś do zespołu Ozzy'ego Osbourne'a. Musiałeś zacząć grać wolniej i mniej...

- Tak, ale to nie było zbyt frustrujące. Wiele nauczyłem się, grając z Ozzym, przede wszystkim prostoty w graniu rocka. To ważne i wcale nie takie łatwe.

Jesteś zapalonym surferem. Podobno traktujesz ten sport jak filozofię życia?

- Surfing jest jak muzyka, gdy płynę, czuję energię oceanu, a on czuje mnie. Tak samo jest z graniem.

A w życiu? Ślizgasz się po falach czy nurkujesz?

- Zależy, jak wielkie są fale. Jeśli są zbyt niebezpieczne, tylko się ślizgam. Bo ocean potrafi być naprawdę przerażający. Ludzie pytają mnie, czy nie boję się, gdy stoję z Metallicą na scenie przed 50 tys. ludzi. Mówię, że nie, to mnie ekscytuje. Boję się oceanu. Ale staram się podejmować wyzwania. Tak testuję moje lęki.

Rozmawiał Marcin Babko

Koncert Metalliki na Stadionie Śląskim


Niczego nie da się porównać z energią, jaką wytwarza 45 tys. ludzi, jednym głosem krzyczących "Weź mnie za rękę". Poniedziałkowy koncert Metalliki obfitował w takie magiczne chwile.

Kilka dni przed koncertem na forum internetowym zespołu polscy fani wzywali: "Ludzie, uczcie się tekstów, żeby chociaż refreny było słychać!". I ludzie spisali się na medal. Muzycy nie kryli satysfakcji.

Metallica grała ponad dwie godziny. Usłyszeliśmy utwory z niemal wszystkich płyt: "Creeping Death", "Battery", "Welcome Home (Sanitarium)", "The Four Horsemen", "Master of Puppets" i "Blackened". Były też wzniesione w niebo zapalniczki przy "Nothing Else Matters" i wojenne wystrzały przy "One".

- Kto z was jest tu po raz pierwszy? A drugi? A trzeci? - wokalista James Hetfield co chwilę rozmawiał z fanami, żartował, podrywał ich do zabawy.

Gitarzysta Kirk Hammett na ostatniej płycie Metalliki nie zagrał wprawdzie ani jednej solówki, za to na wczorajszym koncercie był bardziej szczodry. Sporo wniósł nowy basista Robert Trujillo. Jego dzikie tańce i perfekcyjna technika gry wzmacniały muzykę i uatrakcyjniały show. Perkusista Lars Ulrich napędzał zaś całą tę piekielną machinę.

Wielka scena robiła wrażenie dopiero wtedy, gdy zaszło słońce. Można by się czepiać nagłośnienia koncertu, ale wszelkie braki rekompensowała muzyka. Jej energii nie można z niczym porównać, chyba tylko z zapałem tych, którzy ją kochają. Nic dziwnego, że już po godz. 23, po kilkunastu minutach chóralnego błagania, muzycy jeszcze raz weszli na scenę, by pożegnać swoich fanów. Obiecali, że jeszcze tu wrócą.

Po raz kolejny okazuje się ze Stadion Śląski to jedyne miejsce w kraju, gdzie odbyć może się tak duży koncert. Czekamy na kolejne.

Marcin Babko




Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak