W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Mick Wall o swojej kiążce 'Enter the Night', cz.1
dodane 24.12.2010 00:43:55 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 3556
Mick Wall, autor ostatniej biografii o Metallice - Enter the Night udzielił ostatnio wywiadu australijskiej witrynie LoudMag.com.au. Wywiad ten przetłumaczyła paps - poniżej pierwsza część.






W ciągu kariery trwającej ponad trzy dekady, brytyjski dziennikarz muzyczny, radiowy i telewizyjny prezenter, oraz autor, Mick Wall praktycznie dokonał wszystkiego w świecie heavy metalu i hard rocka. Zaczynając swoją karierę w Sounds w późnych latach 70-tych, został później jednym z głównych felietonistów dla magazynów Kerrang! i RAW w Wielkiej Brytanii, zanim ostatecznie został założycielem i redaktorem magazynu Classic Rock w 1998 roku, publikacji z którą wciąż współpracuje. Obecnie pisze również dla mnóstwa gazet, jak i magazynów, w tym Metal Hammer i Guitar World.

Dodatkowo Wall jest autorem biografii, które pisał z nastawieniem 'wszystkie chwyty dozwolone' i 'prawda z wszelka cenę', co nie zawsze zdobywało mu względy artystów, których opisywał. W jego życiorysie są biografie Iron Maiden, Led Zeppelin, Black Sabbath, Ozziego Osbourna, Guns N' Roses, Pearl Jam, Status Quo, Johna Peela i wielu innych. Jego ostatnia książka opisuje 30-letnią karierę heavy metalowego zespołu, który odniósł największy sukces, Metalliki. W książce zatytułowanej Metallica: Enter Night: The Biography, Wall opowiada historię kapeli, z którą pierwszy raz przeprowadził wywiad 25 lat temu, i z którą od tego czasu łączą go intrygujące relacje. W szczerej rozmowie Walls mówi o trudnościach związanych z napisaniem tak szczegółowej biografii, wewnętrznych pracach Metalliki, śmierci Cliffa Burtona, swoim kolejnym pisarskim projekcie i kilku innych sprawach.




Q: Czytałem nową biografię Metalliki i co mnie w niej powaliło, to to, jak jest drobiazgowo zbadana i szczegółowa. Czy trudno było opracować książkę taką jak ta?
Mick: Niewiarygodnie trudno. To było jak podróż przez pustynię; zaczynasz mając mapę i dobry pomysł na to, co trzeba zrobić. Potem, gdy jesteś w połowie drogi myślisz 'O mój Boże, nie wiem dokąd zmierzam, nie wiem co ja robię, po co to zaczynałem?' (śmiech). 'Nigdy więcej tego nie zrobię, gdy już skończę.' Ale ostatecznie udaje ci się skończyć. Myślę, że z tym jest trochę tak, jak ludzie mówią o posiadaniu dzieci. Gdybyś wiedział, co się z tym wiąże, nigdy byś nie miał dzieci. Ale potem, gdy raz zaczniesz, wiesz, nie ma odwrotu. Oczywiście [pisanie książki] nie jest tak pełne wrażeń, a chwilami jest i męczące, ale na koniec, w przypadku książki, masz co pokazać. Zajęło mi ponad rok, żeby napisać to cholerstwo, a 25 lat, żebym dotarł do punktu, w którym byłem gotowy je napisać.

Piszesz te książki, ponieważ myślisz, że wiesz coś, od czego możesz zacząć, ale tak naprawdę dopiero gdy skończysz książkę, znasz całą historię. Tyle tego jest, poza wywiadami z ludźmi, poszukiwaniem i czytaniem wszystkich innych biografii, grzebaniem w przeszłości, w muzyce i własnych wspomnieniach - a znam tych kolesi od ponad 25 lat. Dużo z tego to właściwie przemyślenia, staranie się myśleć jasno. Tak łatwo jest po prostu powtórzyć te same stare bzdury, które wyszły od innych ludzi, włączając zespół. Wiesz, zespół przyzywczaił się do powtarzania z roku na rok tych samych starych głupot, tak, że nawet sami w nie wierzą. Sprawy takie jak, och, po śmierci Cliffa (Burtona, bas) zespół kontynuował granie, ponieważ tego chciałby Cliff. Łapiesz się na tym, że zamierzasz to napisać, gdy nagle myślisz 'Zaraz,zaraz, czy to prawda?' I rzeczywiście, to oczywiście nie jest pieprzona porawda. Zespół grał dalej ponieważ tego chcieli James (Hetfield, wokal/gitara) i Lars (Ulrich, perkusja). Więc musisz myśleć, naprawdę musisz się starać i pozbyć się bałaganu głupot opowiadanych przez ludzi przez te wszystkie lata i uznawania za każdym razem, że zespół nie jest temu winien.

I odwrotnie, nawet w przypadku spraw, gdy ludzie uznawali zespół za tych złych, jak z Napsterem. Ponownie musisz naprawdę postarać się posprzątać rozgardiasz i zobaczyć, co właściwie naprawdę o tym myślisz. W przypadku Napstera, nie ma wątpliwości, że [chłopaki z zespołu] byli kompletnymi głupkami, żeby zrobić to w sposób jaki zrobili. Straszyć pozwem ponad 300,000 własnych fanów - jak śmiesznym można się stać? Ale kiedy zbadasz sprawę i zagłębisz się w nią, odkryjesz rzeczy, o których ludzie nie mówią, jak fakt, że właściwie to Napster był tak wrogo nastawiony, odmówił przedyskutowania sprawy, uparł się, żeby iść do sądu i w rzeczywistości był nawet bardziej awanturniczy w tej sprawie niż Metallica. Odkryjesz, że w tym czasie, gdy zaczęli akcję przeciwko Napsterowi, pozwali 6, 7, 8 różnych ludzi, którzy całkowicie zdzierali kasę z zespołu, począwszy od ludzi sprzedających perfumy Metalliki, po sprzedających ich bootlegi. Więc na każdym kroku musisz [uważać], nie możesz po prostu powtórzyć historii tak, jak była wciąż opowiadana. Naprawdę musisz sobie powiedzieć 'właściwie to udawajmy, że ludzie usłyszą o tym po raz pierwszy. Co tak naprawdę się stało?'. To właśnie sprawia, że kontynuujesz [pisanie] przez miesiące, kiedy już myślisz, że musisz być stuknięty, że w ogóle sią za to wziąłeś (śmiech). To przez fakt, że starasz się zwyczajnie nie powtórzyć to samo, stare gówno, ale na tyle, na ile to możliwe opowiedzieć historię po raz pierwszy, wiesz?
Q: Powiedziałbyś, że to była najbardziej wymagająca biografia jaką napisałeś?
Mick: Zdecydowanie. Przed nią, najbardziej trudną była [biografia] Led Zeppelin. Mam na myśli to, że nigdy nie sądziłem, że skończę tę cholerną książkę - doprowadzała mnie do szału. Było podobnie [jak z Metalliką] - też myślałem, że naprawdę znam ich historię całkiem dobrze, zanim napisałem książkę. Ale tak nie było, dopóki sie za to nie zabrałem, nie spędziłem miesięcy i lat układając to w całość i starając sie myśleć w podobny sposób [jak pisząc o Metallice]. 'Och, Zeppelin umarł, bo (John) Bonham zmarł.' Gówno prawda. Gdyby Bonham zmarł po drugim albumie Zeppelin, na bank by nie przestali grać. Kontynuowaliby bez niego, wiesz? Ale faktem jest, że oni byli już martwi jako grupa, zanim Bohnam zmarł i tego było już jakby za wiele. Więc ta sprawa była pogmatwana. Po tym zastanawiałem się 'Co będziesz robił po Led Zeppelin? Czy jest gdzieś tam inna historia taka dobra jak ta?' Właściwie, taaak, oczywiście, że jest. Metallica jest porównywalna... mam na myśli to, że masz tam śmierć bardzo ważnego członka zespołu i masz też ten inny wymiar, którego Zepplin nie ma, to znaczy fakt, że oni są razem od 30 lat i nie skończyli jeszcze grać. Podczas gdy Zeppelin wszystko zapakowali w 10 lat i nigdy nie powrócili. Metallica udowodniła, że jest silniejszym zespołem; teraz nie zamierzają nigdy odejść, są jak prawo wyborcze, będą z nami na zawsze. Więc taa, zajęło mi to dłużej niż Zeppelin, czego nie mogłem sobie wyobrazić, gdy zacząłem. I była to dłuższa, bardziej skomplikowana historia niż Zeppelin i było bardzo trudno ją dobrze napisać. Ktoś rozmawiał ze mną o napisaniu o Metallice jeszcze w 1995 roku i gdybym napisał tą książkę wtedy, byłaby o wiele prostsza, z całkiem szczęśliwym zakończeniem. Tak, jak jest teraz, na szczęście nie ma koniecznie szczęśliwego zakończenia, jest przy tym jakieś poczucie nierozstrzygnięcia. Kapela naprawdę przeszła przez gąszcz, wiesz, jeśli chodzi o nienawidzenie siebie nawzajem, wbijania jeden drugiemu noża w plecy, przechodzenie przez narkotyki, picie i wszystko inne - rozwód, śmierć. Ale w przeciwieństwie do Zeppelin, przetrwali i wyszli z tego o dziwo nawet silniejsi.


Q: Jednym z bardziej ciekawych aspektów tej książki jest zbadanie walki o władzę 'samca alfa' pomiędzy Hetfieldem i Ulrichem, ale jest też intrygujący zwrot w tej kwestii w zwiazku z 'kadencją' Dave'a Mustaine'a w zespole. W pewnym momencie Hetfield szczerze przyznaje, że Mustaine "musiał odejść", ponieważ był zagrożeniem, jako potencjalny lider zaspołu. Czy czułeś, że ta część historii nie była szeroko przyjęta na przestrzeni lat?
Mick: Zdecydowanie. Albo dzieciaki są za małe, żeby w ogóle wiedzieć, że Mustaine był w zespole, lub wiedzą, że był, ale nie było to bardzo ważne, nie zagrał na żadnym albumie. Albo masz jakiegoś wielbiciela Megadeth, który uważa, że Mustaine był ukrytym geniuszem Metalliki i [chłopaki] byli kompletnymi draniami, że się go pozbyli. Sęk w tym, że żadne z tych zdań nie jest do końca prawdą. On był niewątpliwie bardzo ważnym członkiem zespołu i fantastycznym gościem. Znam Dave'a tak długo jak znam Metallikę i zawsze był fascynującą osobą - wspaniałym gitarzystą, bardzo niedocenionym autorem utworów. Ale rzecz w tym, że jak myślę Dave Mustaine też naprawdę tego nie rozumie, że gdyby go nie wylali, gdyby został w zespole, nie ma absolutnie żadnej gwarancji, że by im sie udało. Nie ma żadnej gwarancji, że osiągnęliby to zwyciestwo, byli zespołem niepowstrzymanym cokolwiek by się nie stało. Myślę, że gdyby pozostał, o dziwo osłabiłoby to ich pod wieloma względami - [byliby] mniej zjednoczeni i byłoby bardziej prawdopodobne, że po prostu rozpadliby się po paru albumach. Uważam, że gdy go wywalili, zrobili przysługę nie tylko sobie, ale również wyświadczyli ogromną przysługę Mustaine'owi. Mam na myśli powiedzenie kurwa obudź się, wiesz? To największe przebudzenie jakie możesz mieć, gdy ludzie mówią ci 'Właściwie jesteś jebanym alkoholikiem, wrzodem na tyłku, nie chcemy cię tu więcej'. To jest potężne przesłanie gdy masz około 20 lat i lada chwila masz nagrywać swój pierwszy album. To dobiło Rona McGovney'a (ex-basistę), dobiło mnóstwo innych ludzi w biznesie. Ale nie dobiło Mustaine'a, ale w zasadzie, mówi się, że co cię nie zabije to uczyni cię silniejszym i myślę, że to uczyniło go silniejszym. Ale on wciąż jest rozgoryczony całą sprawą do dziś.

Myślę, że podobnie jest z Cliffem; to był prawdziwy moment [jak w] Sliding Doors [nawiązanie do filmu z 1998 r, polski tytuł 'Przypadkowa dziewczyna' - pokazuje jak jeden przypadek może zmienić całe życie głównej bohaterki, przyp. paps]. Gdyby Cliff nie zginął, jak książka jasno pokazuje, Cliff i James rozmawiali o pozbyciu się Larsa i/albo po prostu o odejściu z zespołu i tworzeniu czegoś własnego. Ale nawet gdyby tak się nie stało i jakoś kontynuowaliby to razem, czy stworzyliby Black Album? Nie wydaje mi się. Nagraliby Load i Re-Load? Powiedziałbym, że absolutnie nie. Więc mogliby nagrać jakieś lepsze albumy, ponieważ nawet oni przyznają, że Master of Puppets jest wciąż najlepszą płytą, jaką kiedykolwiek nagrali. Ale czy byliby tu, gdzie teraz są? To jest... Nie są jak Iron Maiden czy Black Sabbath czy Megadeth czy Slayer. Musisz ich umieścić w tej samej kategorii co The Rolling Stones, Led Zeppelin i U2. Jak powiedziałem, wielkie momenty Sliding Doors ostatecznie pozostawiły to w rękach Larsa i Jamesa, a wszystko czego naprawdę ci kolesie chcieli zawsze dokonać, to być największą pieprzoną kapelą na świecie. I udało im się, czyż nie?

paps







Waszym zdaniem
komentarzy: 11
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak