Brytyjski serwis
metalhammer opublikował przewodnik po najnowszym utworze metalliki, który został zaprezentowany na przedwczorajszym koncercie w Bogocie. Tłumaczenie wewnątrz, zapraszam.
No to jadziem...
0:10 - Utwór zaczyna się...bardzo dramatycznym intro, mgliście przypominającym erę ...And Justice For All, chociaż z mniejszą ilością banknotów w riffie.
0:49 - Intro kończy się i przechodzi w bardzo prosty staccato riff od Hetfielda, który zaczyna główną część utworu z odrobiną sękatości.
1:34 - Krótki bęben zwiastujący Larsa zaczynającego początek pierwszej zwrotki, która definitywnie czerpie z vibe'u semi-thrashowego z Death Magnetic, obfitującego w motoryzujące podwójne kopniaki...
1:35 - Rob Trujillo wydaje się używać kostki. Jeśli Robo-palce przyjmują plan B, to wiedz, że Metallica gra o wiele szybciej niż ostatnimi czasy.
1:40 - Denerwujący brak "Heyyyy!" i "Yaaaauh!" do tej pory. Papa Het pewnie oszczędza je na później.
1:56 - "Ex..ci..ta..tion!" woła Het przed ujawnieniem tego, co jest refrenem utworu..."Lords of summer bring the sun...".
2:35 - Przechodzimy do średniego tempa, nastrojowo brzmiący post-refren.
3:00 - dalej nie ma "Heyyyy!", nie wspominając o Metallica FAMIIIILLLLYYYY. Pewnie tymczasowe przeoczenie.
3:08 - wracamy do wymachiwania głowami przy thrashowym vibe'ie podczas drugiej zwrotki...ten riff wyraźnie nawiązuje do początków Metalliki, co zawsze spotka się z akceptacją. Wyraźny brak "Heyyyy!" - takie zachowanie powoduje zaniepokojenie co do stylu. Na albumie bądź lepszy, Het!
4:40 - Po refrenie i post-refrenie, Lords Of Summer wkracza w terytorium Black Albumu z okrzykami "hey! hey!" radośnie powtórzonymi przez kolumbijskich fanów...
4:50 - dalej nie ma "yaaaayuh!" od Hetfielda. Pewnie koncentruje się za bardzo na graniu nowego utworu. Hmmm.
4:54 - Teraz wchodzi Kirk wraz z pierwszym solo nowego utworu...bardziej w stylu powtarzającej się melodii aniżeli prawdziwego shreddowania, jeśli mam być szczery.
5:43 - Kirk i Het w jednej drużynie z gitarową harmonią, podczas gdy Lars i Rob pędzą na złamanie karku za nimi.
6:00 - Kirk zaczyna właściwie po raz pierwszy świetne solo, które poważnie zmieża w kierunku terytorium wah-wah...
6:48 - powrót do grzmiącego riffu o średnim tempie, z dodatkiem dobrze się komponujących nowych riffów Heta.
7:22 - powraca refren, z dodanym riffem w staccato...a potem jeszcze ten post-refren, zanim cały utwór stoczy się po spirali do finału pełnego thrashowych riffów. Ale nie ma żadnego "Yayyyuh!", gwoli zakończenia. Wstyd.
Riffy: 8/10 Wah-Wah: 7/10 Hetfildyzmy: 3/10
Ogólne pierwsze wrażenie: obiecująca zapowiedź mocnego uderzenie rodem z Death Magnetic. Nieźle!
Leper Messiah
Overkill.pl