W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Robert Trujillo: Historia Mojego Życia
dodane 04.02.2009 15:08:25 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2427
Usłyszcie historię kryjąca się za basistą Metalliki, człowiekiem-górą Robertem Trujillo. Wywiad dla magazynu Metal Hammer przeprowadził Alexander Milas, a przetłumaczyła Morgoth.






Metal Hammer [MH]: Kiedy i gdzie się urodziłeś?
Robert Trujillo [RT]: 23 Października 1964 roku w Santa Monica w Kalifornii, ale dorastałem w Culver City też w Kalifornii.




MH: Fajne to miasto?
RT: Było całkiem interesujące. Wielu z moich kuzynów było w gangach. Część z nich w Culver City, druga część w Venice. Jeżeli jesteś z Kalifornii to wiesz, że te dwa miasta nie dogadują się najlepiej. Interesującym było to, jak nasza rodzina potrafiła utrzymywać kontakty. Nie zawsze mogłeś zaprosić tych samych ludzi, ujmę to w ten sposób.


MH: Czy byłeś świadkiem przemocy?
RT: Tak, na ulicach dużo tego jest. Jak byłem młodszy kilka razy mnie pobito, kiedy spotkałem na swojej drodze jakiś gang. Kiedy byłem starszy już mi się to nie zdarzyło. Może, dlatego że znałem odpowiednich ludzi.


MH: Co było charakterystyczne dla twojego dzieciństwa?
RT: Wszystko kręciło się w domu wokół muzyki. Moja mama była wielkim fanem Motown, ludzi takich jak Marvin Gaye, James Brown i Sly And the Family Stone. Była całkiem młoda, więc ona i jej przyjaciółki mogły wybierać się często na potańcówki. Stała u nas komoda, wspinałem się na nią i udawałem ze gram na gitarze albo saksofonie - obojętne na czym. Potem włóczyłem się z moim tatą, który żył w Venice. Grał wszystko, od Rolling Stonesów przez Led Zeppelin po Beethovena. Moi kuzyni zaś słuchali Black Sabbath albo coś z nurtu R&B - Parliamentu.


MH: Kiedy zacząłeś grać?
RT: Żyliśmy na przedmieściach Culver City, w Mar Viście, która była jakieś trzy mile od centrum. Był tam silny ruch deskorolkarzy, więc grałem dużo na imprezach. Grałem dużo Sabbatów, dużo Ozziego, Rush ale ten trudniejszy, Zeppelinów i tak dalej. Poszedłem do szkoły jazzowej, kiedy miałem 19 lat. Naprawdę chciałem być muzykiem sesyjnym, ale ciągle pasjonowały mnie rock i metal.


MH: W jaki sposób przerzuciłeś się z jazzu do crossover thrashu w Suicidal Tendecies?
RT: Nie znałem [wokalisty] Mike Muira za dobrze, ale cały czas pogłębiałem tą znajomość, chodziłem do szkoły z Rockym [George, gitarzystą], więc go przyłączyliśmy do zespołu. Mikey i ja staliśmy się naprawdę dobrymi kumplami i przez prawie 8 lat rozmawialiśmy o muzyce albo stworzeniu jakiegoś projektu...



MH: Jak Infecious Grooves?
RT: O tak. Otworzyłem przed nim kreatywną mentalność dla wielu rzeczy, którymi się zajmowałem. Był wielkim fanem basu czy to Geezera Butlera czy rzeczy bardziej w klimacie R&B. Wszystko przez to, że nie było żadnych zasad i mieszania innych styli z innych światów, punk i ska, metal, funk, nieważne...


MH: Dlaczego jesteś podpisany jako 'Stymee' na pierwszej płycie z Suicidal Tendencies [Controlled By Hatred..., 1989]?
RT: Jej, jest wiele powodów dlaczego Stymee. Tak naprawdę nie wybrałem tego przezwiska, zostało odziedziczone, więc spytaj o to Mike'a Muira!


MH: Jak to się stało, że zacząłeś grać u Ozziego Osbourna?
RT: Dzięki Infecious Grooves. Nagrywaliśmy The Plague That Makes Your Booty Move [... It's The Infecious Groove, 1991] z Markiem Dodsonem w studiu zwanym Devonshire, Ozzy był tam i w tym samym czasie nagrywał No More Tears [też 1991], więc jakby nie patrzeć byliśmy współlokatorami przez jakiś czas.


MH: Brzmi groźnie.
RT: Tak! Ozzy biegał po schodach jak szalony. Zaczęliśmy myśleć, że świetnie by było gdyby zaśpiewał gościnnie w jakiejś piosence, mieliśmy też kontrakt z tym samym wydawcą [Epic], więc pewnej nocy przyszedł do studia, zaskakując nas wszystkich, i powiedział 'Uh, cześć'. Byliśmy w środku miksowania ale byliśmy zdecydowani 'No dalej, dopadnijmy go teraz!' (piosenka potem nazywała się Therapy). Wtedy wszedł do studia i nie chciał wyjść, po prostu robił swoje 'Puście mi ten kawałek. To jest to co chce grać!' zaczęliśmy tańczyć i ogólnie szaleć ze szczęścia, wtedy Ozzy powiedział 'Macie jakieś piwo?' Nie. 'Macie jakieś wino?' Nie. 'Macie jakieś prochy?' Nie. 'Macie jakąś kokainę?' Nie Ozzy! 'Jeju ale wy jesteście nudni!' Jednak mimo to zaprosił nas na trasę Theatre Of Madness w 1991, na której byliśmy jakiś miesiąc. W ten sposób poznałem Zakka, z którym później grałem w Black Label Society.


MH: Pracowałeś też z byłym członkiem Alice In Chains, Jerrym Cantrellem nad Degradation Trip z 2002 roku, ta płyta też jest całkiem elastyczna...
RT: Byłem tam tylko po to, żeby uwydatnić bas, ale ten album nauczył mnie wiele o prostocie, zostawiania wolnych miejsc i używania nut, które naprawdę coś znaczą dla piosenki. Napisałem też kilka kawałków z Ozzym, które były naprawdę świetne, ale niestety nigdy nie wiesz jak on się zachowa: jednego dnia lubi piosenkę, a następnego nie i nawet nie pamięta że mu się wcześniej podobała, sześć miesięcy później ją kocha i mówi 'Dlaczego nie pokazałeś mi tego kawałka wcześniej?' Ciągle musisz walczyć z tym czego Ozzy oczekuje kiedy składasz swoje pomysły do kupy, ale to było wspaniałe doświadczenie.




MH: Wszystko się zmieniło, kiedy dołączyłeś do Metalliki w 2003, w szczytowym okresie ich własnych problemów.
RT: Tak, wydawało się, że James balansuje na krawędzi, stąpa po cienkim lodzie. Wydawał się bardzo skupiony i miał wiele różnych zdarzeń zachodzących w jego życiu osobistym. Wszystko było związane z jego planem dnia. Teraz widać, że wszystko się ułożyło i powrócił, jak efekt jojo. Jest oczywiście trzeźwy, ale znowu ma te swoje hetfieldowe poglądy, które są przemyślane, nie do zbicia i kreatywne. Jest także zainspirowany tym, co ja tworzę.


MH: Musiałeś być nieźle skołowany tym, że nie uczestniczyłeś w komponowaniu St. Anger.
RT: Tak. Nie myślałem nad nowymi riffami, miałem katalog. Było w nim to jak mam grać Phantom Lorda, praktycznie nie uczestniczyłem w procesie tworzenia do trzeciego, czwartego roku po dołączeniu, kiedy zaczęliśmy nagrywać Death Magnetic. Chciałem zobaczyć jak ci goście pracują razem, czułem się tak jakbym miał iść do szkoły Metalliki mając za zadanie nauczyć się ich świata. Każdy dzień, w którym byłem razem z nimi, oni po prostu się na to godzili, a ja byłem czymś w rodzaju negocjatora. Rzeczy, które im pokazałem są na albumie. Chciałem zobaczyć jak pracuje machina kryjąca się pod nazwą Metallica. Było mi lżej, kiedy przechodziłem przez tą część podróży razem z nimi.


MH: Jak reagowali na twój wkład?
RT: Z tymi gośćmi jest tak, że kiedy się o coś kłócą, to lepiej jest pozostawić im tą kwestię do rozwiązania między sobą, ale z tego właśnie pochodzi magia tego zespołu. Spontaniczność jest dla nich charakterystyczna. Hetfield podłącza się do wzmacniacza, stroi się i po pięciu sekundach gra jakiś riff, dlatego Lars zawsze jest w nastroju w stylu 'Musimy uchwycić wszystko co tylko się da'.



MH: Najbardziej lubiany basista Metalliki - Cliff Burton - rzuca bardzo długi cień na cały zespół. Pewnie masz z tym dużo problemów.
RT: Mam do Cliffa i Jasona ogromny szacunek. To co kocham w Cliffie to to, że był basistą metalowym mimo tego jakie miał korzenie, miał prawdziwy głos i rozmawiał ze swoim instrumentem. Był bardzo melodyjny, a do tego jego wspaniały wizerunek sceniczny... był bardzo unikalnym indywiduum z wielkim talentem. Jason oferował więcej kartoflano-mięsnego rodzaju wibracji [meat and potatoes kind of vibe] w zespole. Jason jest liderem na swój własny sposób i uważam, że widać to na żywo, ale myślę także, że jeżeli chodzi o wkład w muzykę to jest on krytycznie mały. Nie wiem, nie było mnie tam. Nie wiem jak im się grało razem, ale każdy z nas jest inny i żaden z nas, ani ja ani Jason, nie staraliśmy się naśladować Cliffa. Ja nie próbuję być też Jasonem. Podążamy własnymi ścieżkami, po prostu próbuję dać z siebie wszystko.


MH: Czy Metallica zmieniła się od twojego dojścia w 2003?
RT: Kiedy Metallica zbierze się i podłączy sto taje się tymi dużymi nastolatkami. To nadaje muzyce wyrazu. To dlatego uważam, że w dalszym okresie naszej współpracy może być tylko lepiej; to takie uczucie jakby działo się z nami coś zupełnie nowego. Zawsze musimy burzyć ściany i bariery, bo czasem pewne rzeczy się dzieją w świecie Metalliki, w czasach St. Anger, to się po prostu stało. Teraz, kiedy jestem w zespole czuję się tak jakby było wiele zrozumienia i dzielimy się wieloma podobnymi sprawami. Mogę się ich zapytać jak zmienić pieluchę, są przewodnikami, wiesz, dają mi nocnikowe szkolenia...




Tłumaczenie: Morgoth


ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak