W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Robert dla So What!, cz. 2
dodane 09.10.2010 01:06:42 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2235
Przed koncertem w Belfaście Steffan Chirazi przeprowadził obszerny wywiad z Robertem Trujillo (a właściwie, jak napisał na stronach MetClubu, z Mr. Roberto El Hombre Loco Warlord Surfbro Trujillo). Pytania zadawane pochodziły od MetClubbersów. Wywiad ten znalazł się w najnowszym magazynie So What! - numer 17.2. Pierwszą część zamieściliśmy tutaj, poniżej część druga, której tłumaczenie przygotował dla nas
Marek - fan nie fanatyk , za co z tego miejsca serdecznie dziękuję!!!








"Nie jesteś zbyt zmęczony?", zapytałem, "Jesteś pewny, że nie chcesz poczekać i zrobić to jutro?"

"Nie ma mowy", odpowiedział wojownik basu, "Jedźmy z koksem od razu, ZRÓBMY TO!"













Steffan Chirazi: Christe Smith pyta, czy interesowało Cię kiedyś karate, albo jakaś inna sztuka walki. Czy uprawiałeś kiedykolwiek jakieś sztuki walki? Co i ja uważam za dobre pytanie, bo wyglądasz na kogoś, kto mógłby uprawiać.

Rob: Właściwie kilka lat temu uczyłem się Taekwondo i naprawdę sprawiało mi to przyjemność. To było świetne i bardzo dobrze się przy tym bawiłem, a powodem odejścia od tego, wierz mi lub nie, było granie koncertów. Trudno było mi pozostać zdyscyplinowanym i przestrzegać reżimu treningów będąc w trasie. Teraz jest inaczej, a to dlatego że ćwiczę jogę, a robię to tylko, możesz nie wierzyć, w czasie tras. Kiedy jestem w domu biorę się za inne rzeczy, trenuję na boisku do piłki nożnej lub footballu, lubię być na zewnątrz i czuć jak łomocze mi serce. To chyba najlepsza rzecz jaką można zrobić przy graniu z Metalliką. Ale wiesz, jeśli chodzi o sztuki walki, rozważałem powrót do nich. Myślę, że to jak pracuję ciałem, część tego, pochodzi z wczesnych lat, z Taekwondo.

SC: Kiedy tak naprawdę trenowałeś? Mówisz o kilku latach wstecz.

Rob: To było w czasach kiedy byłem w Suicidal Tendencies, studiowałem wtedy na uniwersytecie Loyola Marymount, było naprawdę spoko. Podobało mi się, zwłaszcza że teraz mój syn trenuje judo. Ma dopiero pięć lat i już mógłby mnie pokonać, więc sam widzisz



SC: Marius Birris pyta: gdyby Metallica wydała kolejny album z przeróbkami, jaki był by twój wybór? Jaką piosenkę chciałbyś coverować ?

Rob: To dobre pytanie. Jest ich tak dużo, tak wiele...Ale muszę powiedzieć że wybrał bym...

SC: Możesz wybrać dwie.

Rob: OK, jedna z nich to z pewnością utwór "Fight the Power" Isley Brothers albo "Climbing Up The Ladder". Mówię to z tego powodu, że są tam mocne, potężne wokale, które w pewnym sensie przypominają mi o Jamesie. W tym wokalu jest dużo determinacji i siły no i sam riff jest ciężki, ma taki funkowy groove. Metallica mogłaby "zmetalizować" ten utwór i zrobić z nim coś naprawdę mocnego.

SC: Wspomniałeś już Isley Brothers i fakt, że jest jakiś wspólny mianownik. Fajna sprawa.

Rob: Wiesz, to był pierwszy koncert na jakim byłem i myślę, że Metallica mogłaby zrobić coś naprawdę niesamowitego z tym riffem.















SC: Torsten Kirschten pyta czy są jakieś plany dotyczące wypuszczenia gitary basowej sygnowanej twoim nazwiskiem, z wybranym przez Ciebie kształtem i przez Ciebie zaprojektowanej? A następnie: Ile basów posiadasz i ile zabierasz na koncert?

Rob: OK. Odpowiadam na pierwsze pytanie - tak. Firma Warwick i ja, pracujemy nad instrumentem oddającym feeling i brzmienie, które stanowi o mnie jako basiście Metalliki. Właśnie nad tym pracujemy, sygnowany model jest w drodze, wersja pięcio- i czterostrunowa , z przystawkami EMG a więc bardzo głośny instrument, za to łatwiejszy do grania. Nie lubię gryfów które są za duże i zwaliste, skłaniał bym się bardziej w stronę klasycznych gryfów Fender Precision Bass albo Jazz Bass. To moje ulubione instrumenty, przynajmniej jeśli chodzi o gitary basowe. Tak więc z firmą Warwick jestem w stanie mieć twórczy wpływ na wszystko, jesteśmy dobrze dobraną parą jeśli wiesz co mam na myśli. Naprawdę o wszystko dbają i staramy się wszystko rozpracować. A jeśli chodzi o liczbę gitar? O boże, trudne pytanie, ponieważ przez ostatni rok kupiłem tak wiele nowych instrumentów, a moja kolekcja stała się...


SC: Olbrzymia.

Rob: Taaa, jest całkiem spora. Ale i tak nie ma mnie co porównywać np. do Larsa. Lars ze swoimi zestawami perkusyjnymi... razem z Kirkiem i Jamesem. Wierz mi oni są ponad wszystkim ze swoimi kolekcjami. Więc sam już nie wiem ile mam. Może setkę?





SC: Rozumiem. A kiedy grasz na żywo, ile w czasie koncertu czeka w rezerwie?

Rob: Na żywo, wierz lub nie, około dziesięciu instrumentów. A powodem tego jest fakt, że do grania pewnych piosenek, zwłaszcza ze starego materiału lubię używać Fenderów, klasycznych czterostrunowych.

SC: Chodzi o brzmienie czy odczucia w czasie grania?

Rob: O obydwie sprawy. Spora część starego materiału bywa szybka, myślę że chodzi o ucinanie pewnych średnich częstotliwości, o ten pomruk który gdzieś tam się wtedy pojawia. Dlatego lubię ich używać na scenie, to bardzo wygodne. Lubię ich wibrację. Przy materiale z Death Magnetic lubię używać swoich Warwicków, mam też przepiękny bas Aztec Tobias [na zdjęciu obok] który wykorzystuje przy różnych piosenkach, od "Shortest Straw" do "Blackened" czy "My Apocalypse". Gram na nim bardzo często w "The Day That Never Comes", więc to zależy naprawdę od utworu.

SC: Czy ma znaczenie drewno z jakiego są zbudowane?

Rob: O tak! Bardzo często chodzi właśnie o gatunek drewna. Od zawsze bardzo dużo przyjemności sprawiało mi granie na gitarach z klonowym korpusem i palisandrowym gryfem. To trochę szalone bo z instrumentem jest jak z wygodną parą butów czy wygodną koszulą, po prostu dobrze się w czymś czujesz i coś na ciebie pasuje. Tak to już jest z twoimi instrumentami, każdy ma własną osobowość. Dlatego starasz się być konsekwentny współpracując z taka firmą jak Warwick. Piętnaście lat temu Fernandez także zrobił dla mnie kilka pięknych gitar, a także siedem lat temu kiedy dołączyłem do zespołu. Posiadam więc również kilka takich właśnie instrumentów, jak widać nie jestem wierny jednej konkretnej marce. Odnajduje osobowość w bardzo różnych instrumentach.




SC: Jeśli jest w nich osobowość, odnajdziesz ją. Następne pytanie dotyczy twojego wirowania na scenie. Skąd to się wzięło? Co sprawiło, że to robisz? Co napędza Cię do tego? Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się upaść? Wiesz, to niezły wyczyn.

Rob: Początkowo, wierzcie lub nie - zwariowana sprawa, dużo jeździłem na snowboardzie, jakieś dziesięć lat temu. Potem, może nieoficjalnie, ale przestałem jeździć ponieważ dużo pracuję zimą z Metalliką, spędzam czas z żoną i dziećmi, więc nie ma najmniejszej szansy żeby pojeździć. Poza tym cały czas obawiam się tego żeby nic sobie nie złamać. Ale kiedy jeździłem zawsze starałem się robić obroty, zjeżdżać na fakey (tylną nogą do przodu), wirować, robić trochę tego, trochę tamtego. I w czasie kiedy zacząłem pracować z Ozzym, znalazłem moment w utworze "Bark at the Moon" gdzie mogłem zacząć robić to "wirujące" coś.

Dużo w tym przypadku. Po prostu spróbowałem w czasie jednego z wieczorów. Wszystko trzyma się na zapięciach pasa mojego basu i niskiej strunie B - jeśli gram na pięciostrunowym. Doszedłem więc do wniosku, że jeśli zerwę strunę, zapięcia paska uratują moją gitarę lub osobę stojącą obok mnie. A jeśli nie wytrzymają zapięcia, z pomocą przyjdzie struna B. To bezpieczne i trzyma się kupy. Zazwyczaj nic złego się nie dzieje, nie miałem zbyt wielu wypadków, na szczęście. Jeśli chodzi o upadki, to upadłem może z raz, może jeden raz strąciłem parę mikrofonów. Ostatnio udało mi się trafić mikrofon w zeszłym roku, w Anaheim. Odpukać w niemalowane drewno, zbyt wiele wypadków nie było, a moje konto jest w miarę czyste. Ostatnio próbuję schodzić trochę niżej, to trudne, bo zaczynasz wirować w pozycji wojownika sumo.



SC: OK, teraz głupie pytanie, ale i tak je zadam bo od tego tu jestem. Czy kręci Ci się przy tym w głowie? Bo z pewnością musisz mieć zawroty głowy, być zdezorientowany.

Rob: Jestem zdezorientowany tylko przez kilka sekund i ludzie nie wytrzymują, mówią wtedy: "Jak to nie masz zawrotów głowy? I nie chce Ci się rzygać!?". Najśmieszniejsze jest to, że gdybyś wsadził mnie w Disney Landzie na karuzelę, tą z wirującymi filiżankami, nie dał bym rady.

SC: Daj spokój. Naprawdę?

Rob: Taa, naprawdę. Więc, mogę wirować z gitarą, ale spróbuj wsadzić mnie na karuzelę....

SC: Więc nici ze specjalnej metallikowej karuzeli z wirującymi filiżankami.

Rob: Jeszcze nie teraz.



SC: No dobra. Alan Daly, wielki fan Sucidal Tendencies, mówi że zauważył podobieństwo pomiędzy riffem w "The End Of The Line" a "Hearing Voices" z albumu "How Will I Laugh Tomorrow" Suicidal. Czy zdawałeś sobie z tego sprawę przy tworzeniu Death Magnetic?

Rob: Zupełnie nie.

SC: Więc to dla Ciebie coś nowego?

Rob: Taa, muszę to sprawdzić. "Hearing Voices" to oczywiście utwór, którego nie napisałem ponieważ album How Will I Laugh powstał zanim dołączyłem do zespołu. Musiałbym więc wrócić do tej piosenki. Dobre pytanie. Nie wiem nawet czy James zna utwór "Hearing Voices".








SC: OK. Czy zabierasz swoją gitarę flamenco na trasy? Pytanie od Laury Larsen.

Rob: Odpowiedź na to pytanie brzmi - nie, ponieważ mam wystarczająco dużo roboty z moimi basami. Zabieram kilka w trasy, do pokoi hotelowych. Wiesz, bardziej koncentruje się na gitarach basowych, czuję się nimi związany i cały czas staram się grać lepiej. Gitara flamenco to niesamowity instrument ale zazwyczaj gram na niej kiedy mam wolne, kiedy nie jestem właśnie w środku trasy. Raz chyba zdarzyło mi się wyciągnąć ją w czasie trasy ale to z powodu lekcji gry kiedy byliśmy w drodze. Jest jeden wspaniały nauczyciel w Londynie, z którym raz do roku staram się widzieć, spotykamy się i nagrywam całą lekcję na video, zabieram ją ze sobą i przez następny rok próbuje pracować nad tym co mi zaproponował.







Tłumaczenie: Marek - fan nie fanatyk





Waszym zdaniem
komentarzy: 15
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak