Nie tak dawno, bo w ostatni poniedziałek (10 lutego) obchodziliśmy rocznicę urodzin Cliffa Burtona, który zginął tragicznie w wypadku autobusu podczas trasy zespołu. Na stronie metalremains.com pojawił się fragment rozmowy Chrisa Jericho (Fozzy) ze Scottem Ianem (Anthrax) na temat śmierci Cliffa.





Ian mówi, że zespół dowiedział się w niedzielę rano o tym, co się wydarzyło. Mieli udać się do następnego miasta na trasie. "Pamiętam, że wyszedłem z autobusu i szedłem w stronę holu, kiedy zobaczyłem naszego kierownika trasy. Powiedział mi: "Wczoraj Metallica miała wypadek, rozbił się ich autobus. Cliff Burton nie żyje, a Lars został ranny. Są w drodze tutaj, ale Cliff zginął"."

Scott był wstrząśnięty tą informacją i minęło trochę czasu zanim do niego dotarła. "To wydawało się niemożliwe, że Cliff zginął. Był przecież moim przyjacielem i to wszystko było takie nierealne... Zbyt wiele, by coś takiego zaakceptować. W wieku 22 lat żyjesz marzeniami i myślisz, że jesteś Supermanem. Naprawdę czujesz się niezwyciężony, a potem ktoś mówi Ci coś takiego, co wydaje się nieprawdopodobne."

Kirk i James zostali zabrani do hotelu. Hetfield był przygnębiony. "To był dla niego bardzo trudne. Był zdenerwowany i wydawało się, że za chwilę zacznie wszystko niszczyć. Frankie i Charlie zabrali go z pokoju i wyszli na ulicę, by rozjaśnić mu w głowie i zaczerpnąć świeżego powietrza. To były sceny i słowa tak smutne, że nie potrafię ich opisać."

Ian po przylocie do Nowego Jorku i dotarciu do domu, wziął prysznic i spakował się na lot do San Francisco, by tam dołączyć do swoich przyjaciół z Metalliki w czasie pogrzebu. "Nawet będąc w środku tych wydarzeń, oni nigdy nie rozważali rzucenia muzyki. To nigdy nie było brane pod uwagę."

"Ostatnią rzeczą, jakiej chciałby Cliff, byłoby zaprzestanie grania przez zespół. Muzyka była jego życiem, więc nie zgodziłby się, by zakończyli działalność."

DanielZywy

overkill.pl