W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Teraz Historia: Kirk Hammett - Symfonia grozy
dodane 28.01.2019 18:33:43 przez: Marios
wyświetleń: 2296
W styczniowym numerze miesięcznika Teraz Rock znalazł się artykuł autorstwa Macieja Koprowicza, traktujący o pasji Kirka Hammetta, którą oczywiście są filmy grozy.





Kirk Hammett, gitarzysta Metalliki, w świecie fanów horroru słynie ze swojej imponującej kolekcji gadżetów związanych z kinem grozy. Wampirami, potworami i wszelkiej maści straszydłami zafascynował się znacznie wcześniej niż muzyką, a kultowy film Nosferatu obejrzał podobno 800 razy.





Estetyka horroru jest bliska metalowcom co najmniej od czasów Black Sabbath którzy nawet swoją nazwę zaczerpnęli od włoskiego klasycznego filmu grozy z Borisem Karloffem w roli głównej. Od tamtej pory diabły, wilkołaki, żywe trupy i czarownice nieustannie przewijają się przez teksty utworów i okładki płyt. Trudno się dziwić, że dziś wielu muzyków z metalowego kręgu deklaruje swoją miłość do „strasznych filmów”, a do największych ekspertów tej dziedzinie należy Kirk Hammett. – Przez całe życie musiałem się tłumaczyć ze swojej fascynacji horrorami – przyznaje gitarzysta – Ale ich oglądanie odpręża mnie, tak jak innych odpręża widok zachodzącego słońca. W moim przypadku byłaby to pełnia księżyca!

Kirk Hammett, rocznik 1962, doskonale pamięta moment, w którym zafascynował się kinem grozy. Była to dosłownie miłość od pierwszego wejrzenia. Obejrzałem mój pierwszy horror, kiedy miałem pięć lat. To był Dzień Tryffidów („The Day of the Triffids” z 1962 roku). Od tego momentu wsiąknąłem w horrory. Rok później przeżyłem kolejne objawienie za sprawą innego legendarnego dzieła – Frankensteina w reż. Jamesa Whale’a z 1931 roku. Hammettowi filmy jednak nie wystarczały. W rozmowie dla pisma Revolver, opowiadał: Horror jako gatunek to była moja pierwsza miłość. Muzyka przyszła o wiele później. Stworzyłem dla siebie kompletny świat: czytałem wszystkie te komiksy i magazyny o potworach, a w sobotnie wieczory oglądałem horrory.



Nawiedzony (1963) – moim zdaniem jedna z najlepszych opowieści o duchach. Film o dwóch drapieżnych duchach, które prześladują rodzinę - przyznaje Kirk.


Dla sześciolatka kolekcjonerska pasja wiązała się z nie lada wyzwaniami: Oszczędzałem pieniądze, które dostawałem na mleko i pączki. Głodowałem przez cały dzień w szkole tyko po to, by móc kupować komiksy i pisemka. Inna sprawa, że w odróżnieniu od dorosłych zbieraczy, Kirk nie zadowalał się samym gromadzeniem gadżetów. Starał się z nich wyciągnąć jak najwięcej frajdy. Wspominał: Brałem z łazienki spirytus do nacierania, oblewałem nim figurki i podpalałem. Wkładałem im w ręce petardy, zapalałem i uciekałem. Zrzucałem je z dachu z zapalonymi petardami. Wystrzeliwałem je w powietrze z katapulty. To było przezabawne. Jestem pewien, że nie tylko ja tak robiłem.

Horrory stanowiły największą pasję Kirka przez kilka lat. Kiedy wkroczył w okres dojrzewania, monstra zaczęła wypierać z jego serca muzyka. Moje życie się zmieniło. Skończyłem z kolekcjonowaniem. Zacząłem sprzedawać magazyny z potworami, by móc kupować płyty. Nie znaczy to jednak, że zupełnie zerwał z dziecięcymi fascynacjami: Od czternastego roku życia żyłem i oddychałem muzyką. Ćwiczyłem grę na gitarze, chodziłem na próby, grałem koncerty, podróżowałem i tak w kółko. To stało się priorytetem w moim życiu. Ale w wolnym czasie wciąż oglądałem horrory, kupowałem komiksy i magazyny.



Dzieci nie powinny igrać z martwymi rzeczami (1973) – jest to świetny tytuł, ale nie jest to świetny film.



Kiedy Metallica zaczęła odnosić pierwsze sukcesy, jej muzycy nie musieli już sobie żałować ani na pączki, ani na pasje. Wtedy właśnie gitarzysta powrócił do swojej pierwszej miłości. W momencie, w którym zacząłem zarabiać, mniej więcej w okolicach „Ride the Lightning”, wróciłem do komiksów – opowiadał w rozmowie z „Vice”. Kupowałem mnóstwo figurek potworów, na które nie było mnie stać w dzieciństwie. Potem zacząłem zbierać maski, grafiki i obrazy, co mnie całkowicie wciągnęło. Ostatnią rzeczą, jaką się zainteresowałem, były plakaty filmowe.

Okazało się, że życie w trasie z Metallicą sprzyja zbieractwu. W wolnych chwilach Kirk buszował po lokalnych sklepach dla maniaków oraz nawiązywał kontakty ze sprzedawcami i kolekcjonerami z całego świata. W rezultacie udało mu się zebrać imponującą kolekcję rozmaitych przedmiotów związanych z kinem grozy. Do najciekawszych należą oryginalne kostiumy filmowe, które oczywiście gitarzysta uwielbia zakładać – na przykład strój Borisa Karloffa z filmu Czarny Kot z 1934 roku. Kiedy w końcu go kupiłem, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było jego włożenie – przyznał. Przez jakąś godzinę chodziłem w nim po domu, po prostu udając, że jestem Czarnym Kotem.



Wampiryczni kochankowie (1970) – film oparty na gotyckiej powieści pt. „Camilla” autorstwa Josepha Sheridana Le Fanu. Opowiadanie o wampirach-lesbijkach wyprzedza „Draculę” Brama Stokera o 26 lat.



Najcenniejszą część kolekcji Hammetta stanowią jednak plakaty kinowe, które zdobią ściany jego domu. Ma ich już przeszło 130. Rzecz jasna, nie są to współczesne plakaty, które można dostać w byle kinie od znajomego kasjera, ale eksponaty o wartości muzealnej. Na poważnie Kirk zaczął je gromadzić jakoś w 1987 roku, a jednym z pierwszych łupów był oryginalny plakat do Narzeczonej Frankensteina (The Bride of Frankenstein z roku 1935). Kiedy pojawił się w moim domu, był to moment, który otworzył mi oczy – wspominał muzyk. Uświadomiłem sobie, jak bardzo jest to cool – grafika, zapach, patyna czasu. Plakaty filmowe ze złotej ery horroru, z czasów przełomu kina niemego i dźwiękowego, to konik Hammetta. Szczególnie uwielbiam te z lat 20. i 30. Są doskonałe, jeśli chodzi o projekt i grafikę. Jeśli się im przyjrzysz, jest w nich pewien romantyzm, którego już się nie spotyka. Są przepych i elegancja, które wydają się właściwie trochę nie na miejscu – w końcu reklamują straszne filmy.

Wśród najbardziej wartościowych zdobyczy gitarzysty Metalliki są między innymi jedyny zachowany plakat promujący Frankensteina z Borisem Karloffem z roku 1931, a także bardzo rzadki plakat do Nosferatu – symfonii grozy (Nosferatu, eine Symphonie des Grauens z 1922 roku) – wdowa po twórcy powieściowej postaci Draculi, którym to twórcą jest Bram Stoker, zażądała zniszczenia wszystkich wydrukowanych egzemplarzy ksążki, ale jeden przetrwał w Hiszpanii. Nosferatu, stanowiący absolutną klasykę kina to jeden z ukochanych filmów Kirka – muzyk twierdzi, że widział go 800 razy.



Londyn po północy (1927) – jest to najlepszy z plakatów, które reklamowały ten zaginiony niemy film. Film został oparty o opowiadanie pt. "The Hypnotist" autorstwa Toda Browninga, który wyreżyserował ten film. Uważa się, że ostatnia kopia filmu uległa zniszczeniu w czasie pożaru w firmie MGM w 1967 roku.



W 2012 roku owocem kolekcjonerskiej pasji Hammetta stała się napisana przez niego książka pt. Too Much Horror Business, w której umożliwił fanom wgląd w swoje imponujące zbiory. Rok później cześć z nich zaprezentował przy okazji organizowanego przez Metallicę w Deitroit festiwalu Orion Music + More. Panel ten wyewoluował w samodzielny konwent o wdzięcznej nazwie Kirk Von Hammett’s Fear FestEvil. Od 2014 roku odbywa się on corocznie w San Francisco, a można na nim nie tylko spotkać ważne postaci związane z kinem grozy, od aktorów po charakteryzatorów, ale także posłuchać bliskich Hammettowi kapel metalowych. Trudno o lepszy sposób na połączenie dwóch największych pasji gitarzysty. Czy w takim razie miłość artysty do kina grozy ma wpływ na muzykę Metalliki?

Na życie patrzę przez pryzmat horrorów – przyznaje Kirk. Jestem tak zanurzony w tej wrażliwości, że to w naturalny sposób wpływa na mnie i na moją twórczość. Stale słucham mrocznych rzeczy. Nie potrafię usiąść i grać wesołych piosenek, nawet kiedy gram sam czy z dziećmi. Mówię im wtedy: „Hej, czy to nie brzmi jak nawiedzony dom?” Albo: „Tak brzmi Godzilla demolująca Tokio”. Żyję w tonacji minorowej, bo w takiej utrzymywane są horrory.





Hammett podkreśla mimo wszystko, że to jednak muzyka jest dla niego zawsze na pierwszym miejscu. Zapytany o to, które zbiory sprzedałby w pierwszej kolejności, gdyby był do tego zmuszony – gitar czy plakatów – odparł: To jak zapytać mnie o to, które ramię wolałbym sobie odrąbać – lewe czy prawe. Trudny wybór. Oszalałbym, gdybym stracił choć jedną z tych kolekcji. Ale serce mi podpowiada, że chyba prędzej sprzedałbym plakaty niż gitary.





Maciej Koprowicz
Teraz Rock - styczeń 2019





Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak