W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
W obronie ich dobrego imienia: Metalliki i Lou Reeda niezrozumiana LULU
dodane 13.03.2014 21:20:49 przez: DanielZywy
wyświetleń: 2153
Dawno już nie było nic o uwielbianym przez wszystkich wspólnym albumie Metalliki i Lou Reeda "Lulu" ;) Na stronie metalinsider.net pojawiają się artykuły pod wspólnym tytułem "In Defense Of Their Good Name" ("W obronie ich dobrego imienia"), które dotyczą często krytykowanych zespołów i albumów na scenie metalowej. Poniżej esej autorstwa Setha Diamonda, który przetłumaczył Marios - thanx!


W obronie ich dobrego imienia: Metalliki i Lou Reeda niezrozumiana „Lulu”


„W obronie ich dobrego imienia” jest rubryką, w której bierzemy w obronę zespoły i albumy, które są bardzo często krytykowane w metalowym światku (lub „świadku” – James’ Girl – pozdrowienia od tłumacza :).

Metallica istnieje w nieco zmienionej, zniekształconej rzeczywistości. Tę rzeczywistość zniekształciła sama Metallica. Istnieją w niej tak silnie, jak ludzie „stworzeni” przez Steavea Jobsa (Faktem jest, że czy to Jobs, czy Gates zniekształcili, zmienili bardzo mocno rzeczywistość. Obaj stworzyli rzeczy, które praktycznie z dnia na dzień każdy chciał mieć w swoim domu – przyp tłum.). To w ramach tej zmienionej rzeczywistości Metallica przekonała się, że dźwięk werbla na „St. Anger” był całkowicie do przyjęcia, że mastering „Death Magnetic” jest idealny, ale też niestety w tej rzeczywistości została stworzona cała masa nacisków na „Lulu”. „Lulu” nie jest zasadniczo albumem Metalliki. „Lulu” to głównie album Lou Reeda. Obowiązki produkcyjne zostały podzielone między Reeda, a jego długoletniego współpracownika, Hala Wilnera. Warstwa muzyczna nie pochodzi tylko od Metalliki. Jest Reed. Są członkowie jego solowego zespołu. Jest wreszcie sekcja smyczkowa. Metallica miała ciężką rękę w tworzeniu „Lulu”, ale nadal była częścią większej całości. Mimo wszystko to głównie Metallica została dostrzeżona w tym projekcie. Metallica została wykreowana na twarz współpracy. Przez to powstało wiele fałszywych oczekiwań co do płyty. Zanim ktokolwiek usłyszał choćby jedną nutkę, „Lulu” była skazana na niepowodzenie. Projekt oparty na sztuce Wedekinda, zaadoptowany przez Reeda z losowo wybranych lirycznych fraz, stał się łatwym celem kpin. Reed nie został zrozumiany. W komentarzach słuchaczy można się było natknąć na wypowiedzi ludzi, którzy byli przekonani, że Reed robi sobie jaja i celowo przekształcił dzieło Wedekinda w parodię.

„Lulu” to fantastyczny album Lou Reeda, w którym Metallica wykorzystywana jest z różnym powodzeniem. W najgorszym - absurdalny charakter muzyki wzmacnia przekonanie, że połączenie Reeda z Metallicą jest niemożliwe; w najlepszym – muskularny charakter metallikowych riffów dodaje eskalacji do wysublimowanych dźwięków, stworzonych przez narrację Reeda.

Zanim przejdę do kontynuacji, chcę uwypuklić jedną, niewybaczalną słabość albumu. Chórki Jamesa Hetfielda. Hetfield stara się być hiper męski, ale w kontrze do zaniżonego wokalu Reeda, chórki Jamesa zabijają nastrój albumu. Nienawidzę kolendry i staram się jej unikać w każdym daniu. Bezpański smak kolendry nie zrujnuje co prawda całego mojego obiadu, ale zniszczy smak tego kawałka, który akurat jem. Wokale Hetfielda są kolendrą, która została posypana na wierzch „Lulu”.

Największe sukcesy na tej płycie są wtedy, gdy Metallica aktywnie działa przy uzupełnianiu utworów Lou. Doskonałym przykładem są sabbathowy doom riff, grany na tle smyczków w „The View”; druga połowa „Dragon”, gdzie mamy misz-masz awangardy rocka z klasycznymi metallikowymi riffami. Wzniosłe jedenaście minut „Cheat on Me” może przywoływać na myśl fikcyjną współpracę między Stereolab a The Cult. Mocne bębnienie tworzy gładkiego goth rocka doskonale uzupełnionego przez imitację syntezatorowych dźwięków. Te wszystkie muzyczne zabiegi celowo umieszczone są poza wokalizami Reeda, aby tworzyć momenty piękna. Mówiąc o pięknie nie sposób pominąć dwudziestu minut „Junior Dad”. Ten utwór przekracza cały projekt, przerasta go. Dźwięki „Junior Dad” są tak ekscytujące jak wszystko, co Velvet Underground grali na White Light/White Heat.

Nie wszystko jednak działa na tej płycie. „Mistress Dread” to absolutny bałagan. Riff jest świetny i wokal Reeda jest świetny. Jednak to połączenie do siebie nie pasuje. Utwór, który jest dla metalowców najbardziej adekwatnym punktem wejścia w ten projekt, to najgorszy wstęp do albumu. Podobnie jest z „Pumping Blood” i „Frustration”. To empetrójki, które słuchacz muzyki metalowej przewija, by znaleźć najciekawsze riffy. Utwory te okazują się być straszne.

Podsumowując: mamy wielką solową płytę Lou Reeda nagraną z towarzyszeniem jednego z największych na świecie zespołów metalowych. Dostajesz najlepsze dźwięki perkusji, jakie wyszły od Larsa Ulricha od czasów Czarnego Albumu. Ponad połowa płyty jest bardzo udana. To wyższy wskaźnik, niż wiele albumów Lou Reeda z jego późniejszej działalności. „Lulu” zawiera w sobie wiele wspaniałej muzyki. Jeśli zamiast posiłkować się wszelakimi mediami, komentarzami czy blogami i czytać na temat tej czy innej muzyki, zaczniesz jej po prostu słuchać, to usłyszysz to, co jest rzeczywiście nagrane, a nie to, co ktoś nieprawdziwie gdzieś napisał. Opowiadać o muzyce, to tak jak tańczyć o architekturze.




Marios


Waszym zdaniem
komentarzy: 10
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Zorro
16.03.2014 13:50:20
O  IP: 178.167.233.39
Dobry album, nie dla wszystkich jednak.
Baczer
15.03.2014 09:07:23
O  IP: 84.39.170.126
Frustration i Pumping Blood to moje ulubione z tej płyty ;D
the_Rock
14.03.2014 08:09:49
O  IP: 157.25.5.66
To jest bardzo zły album, z niezłym brzmieniem i najlepszą perkusją Larsa od czasów BA. Kirk po raz drugi nagrywa album bez solówek (no chyba, że przyjmiemy, że te dziwne dźwieki w TheView były solówką.. ) - i zastanawia mnie czy taki był zamysł, czy gość nie potrafi stworzyć solówek w 2 tygodnie. Gra na gitarze powinna zawierac umiejętności improwizacji i feelingu. Wiele legendarnych rockowych solówek powstało w parę godzin. Więc OCB?

Cybe
14.03.2014 05:53:17
O  IP: 89.68.207.247
W brew pozorom nie jest to zły album.
Oczywiscie wsłychac w nim domieszke metallicowego stylu =]
lol
14.03.2014 00:48:57
O  IP: 89.74.254.75
Nie no kaman, niepotrzebnie dorabiacie jakas otoczke filozoficzna do czegos co jest po prostu fatalnym muzycznym potworkiem.
Marios
13.03.2014 23:13:21
O  IP: 89.151.18.192
Dzięki ToMek za podesłanie. Przyjemnie się tłumaczyło, bo i okazja była do tego. Oryginalny tekst został zamieszczony 6. marca - 4 dni po urodzinach Reeda. Gdyby Lou żył, miałby 72 lata.
Egon
13.03.2014 22:06:24
O  IP: 31.61.140.170
Jak gniot to znaczy ze ludzie nie zrozumieli ehhh
NIKT
13.03.2014 21:45:11
O  IP: 81.190.113.215
"Opowiadać o muzyce, to tak jak tańczyć o architekturze." Ja bym jeszcze dodał: "koń jaki jest każdy widzi" :)
orzel
13.03.2014 21:30:21
O  IP: 178.6.237.222
Doskonala plyta!
DanielZywy
13.03.2014 21:23:58
O  IP: 83.6.68.89
Może na nowym albumie pójdą w tym kierunku ;)
Dzięki, Marios, za tłumaczenie.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak