W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Z Metalliką na Backstage'u, cz. 2
dodane 15.12.2010 12:20:45 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1319
Na ostatniej części trasy po Australii, przed pierwszym koncertem w Melbourne, Lars udzielił wywiadu dla Faster Louder. Z piętnasto minutowej rozmowy wykrojono wówczas sześć minut, a wywiad ten tłumaczyliśmy tutaj. Wywiad przeprowadzała elmokeep i kilka dni temu zamieściła ona na stronach Faster Louder relację zza sceny tego koncertu. Poniżej tłumaczenie drugiej części, które nadesłał nam Mi_rai - pozdrawiam! Część pierwszą znajdziecie tutaj.




Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy jakie poznaje się o Larsie, oprócz jego szczerej uprzejmości, jest to, jak bardzo lubi U2, a lubi bardzo mocno, właściwie [Lars] mówi że jest U2 groupie i marzy o tym aby Metallica dzieliła scenę z U2. "Jestem największym fanem U2" kręcę głową i mówię, że to ja jestem, Lars się śmieje, "Tak jesteś!" . Mam tatuaż U2, ale nie ma innego miejsca, w którym wyglądałby bardziej komicznie, więc nikomu go nie pokażę. "Może po prostu spytasz o to [koncert Metallica/U2 na jednej scenie] Bono i sprawisz, że to będzie miało miejsce ?" mówię do Larsa. Wyobraźcie to sobie, to byłoby jak ta wspaniała trasa Metallica/Guns N' Roses z roku 1992, no może nie aż tak zajebista. Mogliby nazwać to "Death on the Horizon", albo coś w tym stylu. Oba zespoły, zadziwiająco, mają piosenki zatytułowane "One" [wyobrażacie sobie gdyby na takim koncercie oba zespoły zagrały swoje "One" nawzajem ?, przyp. MI_rai] a to napewno dobry omen, mój umysł od razu wypełnia się możliwościami, Bono zgódź się na to!

Zachowanie Larsa Urlicha wskazuje na to że jest bardzo wdzięczny i zadowolony z tego co posiada [a kto by nie był na jego miejscu ? :P, przyp. MI_rai]. Opowiada o tym jak Metallica nauczyła się być zespołem, ale jednocześnie nie szaleć, jak robili w przeszłości. Ich trasa ostatnimi czasy, jak mówi, nie zawiera nawet jednej butelki Jacka Danielsa. Gdyby Metallica stała się przeszłością, mówi że prawdopodobnie zająłby się robieniem filmów, ponieważ, jak mówi, ma dużo przyjaciół w tym fachu i czuje się w nim jak w domu, nawet po doświadczeniach związanych z "Some Kind of Monster" które były w pewnym sensie straszne. "To jest takie surrelistyczne" mówi spoglądając w przeszłość na tamte czasy, "To było kawał czasu temu, dziesięć lat ten film był kręcony, a to dłużej niż Beatlesi byli razem, a jestem z niego dumny. Jeżeli jednak otwierasz innym drzwi, to zostaw je kurwa szeroko otwarte". Lecz zabawa nie skończy się dla Metalliki prędko.

Nasz czas ucieka bardzo szybko i zespół musi przygotować się do koncertu, więc Lars żegna się i zwijamy sprzęt. M przychodzi, aby nas odebrać oraz mówi że może nas zabrać na występ, więc idziemy za nią i zostajemy pod sceną, przybijam jej piąteczkę a Nick jest nabuzowany przez możliwość oglądania znowu zespołu. Nigdy nie widziałam Metalliki grającej na żywo, więc też nie mogę się doczekać. Lamb of God zwinęli swój występ, a miejsce rozrywa energia. Koncert jest wyprzedany, 5 nocy tu i 5 w Melbourne pokazuje jak Metallica jest kochana przez fanów. Fani [tutaj] występują w różnych wariacjach, od kolesi starych jak sam zespół, którzy podążają za nim od samego początku, aż po nastolatków przyciśniętych do barierek. My dziewczyny też tu jesteśmy, niektóre ramie w ramie z facetami, a inne w swoich grupach - wszyscy zamierzają wymiatać (rock).


Gdy światła gasną, to ma miejsce wspólnie dzielony ułamek sekundy oczekiwani, po którym pojawia się nieboski warkot, trzeszczący w moich uszach i przez chwilę nie słyszę nic. Metallica wychodzi na scenę przy dźwiękach z filmu "Dobry, Zły i Brzydki", który rozpoczyna ich koncerty od dłuższego czasu i jest to wybór albo arogancki albo perfekcyjny, nie jestem pewna co wybrać, a energia w tym miejscu jest niemal hipnotyczna. Metallica atakuje z pierwszą piosenką That Was Just Your Life z Death Magnetic zsynchronizowaną z pokazem laserów, który wysyła promienie po całej hali - to porównywalne do odczuwania pełnym ciałem, totalny zamach na zmysły, który sprawia że czuje się jak zawieszona w przestrzeni kosmicznej. Jest takie słowo, którego dzieciaki używają, intensywne. Katharsis jest dookoła.

James Hetfield jest jednym z tych ludzi z rock'n'rolla, którzy zamiast umrzeć na skutek alkoholizmu, wyglądają wspaniale. On jest w jakiś sposób zakonserwowany przez to od środka, jak jakiś dobry okaz. Wciąż ma to lekko groźne obłąkane kaznodziejstwo w swoim przekazie, nigdy byś też nie pomyślał, że oni dobijają już do pięćdziesiątki. Dobrze wykorzystują okrągłą scenę, biegając po niej i zwracając uwagę na fanów we wszystkich sekcjach, a równocześnie naparzają do nieprzytomności na swoich instrumentach, szczególnie Lars Ulrich, który uderza w swoją perkusję tak, jakby chciał ją rozwalić albo coś. [ah ta technika ^ ^, przyp. MI_rai]

Najbardziej lubię oglądać fanów. Zawsze jest miło być na koncercie z kimś, kto praktycznie umiera od środka, tak bardzo uwielbiają oni zespół. I nawet pomimo że nie rozpoznaję połowy piosenek z czasów Kill 'Em All, to dreszczyk rozpoznania ich przewijający się przez tłum przy prawie każdej piosence jest zaraźliwy, powoduje, że chce czerpać z tej energii i zabrać ją do domu.

Później, gdy wracamy do domy, a w uszach dźwięczy ci tak, że każdy kto do ciebie mówi brzmi jak na helu, a ja jeszcze cała buzuję od tych doświadczeń, Nick stwierdzam, że fajnie jest zobaczyć ludzi koło pięćdziesiątki, którzy nadal chcą przyjść oglądać zespół, który kochali będąc o wiele młodsi. Zastanawiamy się nad tym, czy muzyka znaczy mniej dla ludzi starszych, czy chodzi tu o intensywność z jaką coś kochasz, gdy jesteś młodszy czy o to, że blednie to w porównaniu do tego co czujesz, gdy jesteś starszy, albo czy to w ogóle ma znaczenie że będąc tam na koncercie łączysz się z częścią siebie, która zawsze pozostanie piętnastolatkiem, gdy Metallica lub U2 albo obojętnie kto, był najlepszym zespołem świata. Nic innego nie ma znaczenia "Nothing Else Matters"

Mi_rai


Meet N Greet, Tuning, Huddle, Ktulu, and Seek.








Waszym zdaniem
komentarzy: 12
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak