W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Kirk Hammett: Na nowy album celowo zaimprowizowałem dwadzieścia, trzydzieści solówek
dodane 11.05.2023 00:12:24 przez: Marios
wyświetleń: 3372
Swego czasu przedstawiliśmy wypowiedzi duetu Hammett/Trujillo o wszystkich utworach, jakie znalazły się na albumie 72 Seasons, których muzycy udzielili magazynowi Total Guitar. Teraz portal guitarworld.com prezentuje artykuł Jenny Scaramangi przygotowany dla tegoż magazynu.






Tekst: Jenna Scaramanga
Tłumaczenie: Marios


Gitarzysta Metalliki dogłębnie wyjaśnił swoje podejście do nagrywania najnowszego krążka Mewtalliki. Wspomniał o gitarowych inspiracjach twórczością Angusa Younga i Ritchie’ego Blackmore’a. Odniósł się też do krytyki, jaka spadła na jego improwizacyjne podejście do grania solówek. Kirk Hammett musiał to w końcu przyznać - prowadzący gitarzysta Metalliki powiedział, że energia nagrywania albumu 72 Seasons pochodzi ze spontanicznego podejścia zarówno do pisania, jak i nagrywania materiału. Przede wszystkim jestem muzykiem improwizującym – mówi. Zadałem sobie sprawę z tego, że wszystko co robi muzyk, to w zasadzie improwizacja; każde komponowanie utworów to improwizacja; układanie melodii to też improwizacja; gra na gitarze jest improwizacją…

Rozmyślając na ten temat, Kirk przyznaje się do długotrwałej fiksacji na punkcie jednego z czołowych gitarzystów w świecie hard-rocka – Angusa Younga z AC/DC. Jedną z rzeczy, które uwielbiam w Angusie jest ta, że on nigdy nie gra dwa razy tej samej solówki – mówi Kirk, po czym ściszonym tonem dodaje: I muszę przyznać, że nowy album w końcu wyrwał mnie z etapu fiksacji Angusem. Przez większość życia miałem obsesję na punkcie AC/DC – to brzmienie gitar Angusa i Malcolma; w zasadzie całe ich podejście. Nie mówię o tym za dużo, bo jest to sprawa bardzo powszechna. Wszyscy są zachwyceni AC/DC. Zawsze podziwiałem styl gry Angusa, bo jest on idealnym połączeniem bluesa, hard rocka i boogie. Jest zawadiacki w swoim graniu, a mimo wszystko jest ona tak intensywna. Nie można tego, kurwa, przezwyciężyć! Styl Angusa jest po prostu tak bardzo organiczny… Wiesz, on nie zastanawia się nad tym, co napiszą o nim wszystkie gitarowe magazyny. On po prostu idzie i robi, kurwa, swoje. I to jest to, co w nim uwielbiam.

Podobne podejście leży u podstaw albumu 72 Seasons, w którym Metallica robi dokładnie to, co robiła w latach 80. Nie zawsze brzmią jak w latach 80., ale pełni determinacji, pozostają sobą, nie oglądając się na to, co myślą inni. Historyczna spuścizna zespołu może okazać się naprawdę sporym ciężarem: ich kluczowe wydawnictwa – Master of Puppets i Czarny album – to kamienie milowe muzyki metalowej, z którymi nieodzownie łączy się 30 lat wspomnień i narosłych mitów. Inne zespoły często onieśmiela tego rodzaju presja, ale 72 Seasons pokazuje, że Metallica działa na pełnych obrotach, czerpiąc z pełnej palety: od ich thrashowych korzeni po ciężkie rytmy klasycznych utworów z początku lat 90. tj: Enter Sandman i Sad But True. Niektóre kompozycje na najnowszej płycie przypomną słuchaczom starą Metallicę, bo to po prostu jest Metallica, ale brzmi to bardziej ożywczo.

Pomijając Lulu, czyli jednorazową współpracę u boku Lou Reeda, 72 Seasons jest trzecim studyjnym krążkiem Metalliki, od kiedy szeregi zespołu zasilił Robert Trujillo. I to właśnie Rob w towarzystwie Kirka pogadali z Total Guitar na temat zawartości najnowszego dzieła. Hammettaowi, lata pomiędzy Hardwired to Self-Destruct a najnowszym albumem, pozwoliły na nowo odkryć swoje najwcześniejsze inspiracje. Zacząłem zagłębiać się we wszystkich tych gitarzystów, którzy mieli na mnie wpływ, kiedy byłem dzieciakiem – mówi. Hardwired opierał się na podejściu takim, że dużo słuchałem Michaela Schenkera i gitarzystów właśnie z tego pokolenia. Na najnowszym albumie cofnąłem się jeszcze dalej. Przypomniałem sobie o pokoleniu brytyjskich gitarzystów, których uwielbiam. Lubię nawet tych najmniej oczywistych, jak Kim Simmonds z Savoy Brown. Znów zacząłem uczyć się tych wszystkich zagrywek i ów brytyjski styl odcisnął na mnie piętno, kiedy zaczynaliśmy składać nowy album.

To niewiarygodne, że „nowy” basista Metalliki jest w kapeli dłużej niż Cliff i Jason razem wzięci. W czasie gdy Kirk wracał do brytyjskiego blues rocka, Trujillo wzorował się na swoich poprzednikach: Cliff i Jason różnili się zarówno sposobem grania, jak i podejściem do instrumentu – wyjaśnia Rob. Dla mnie to całkiem ekscytujące, bo rozumiem, co wychodziło im najlepiej. Mam cały zestaw własnych patentów, które mogę wykorzystać w utworze, ale mogę też czerpać z zestawu możliwości Cliffa lub Jasona. Uwielbiam melodyjne podejście Cliffa. Weź takie For Whom the Bell Tolls – jest to numer melodyjny, a jednocześnie ostry, taki kanciasty z cechami do zbiorowego śpiewania. Cliff był w tym świetny – zmieniał brzmienie instrumentu i go aranżował. Nie są to powszechne pomysły w muzyce metalowej. Jason to przede wszystkim solidność: Czarny album to bardzo dobrze zrealizowane partie basu.





Ze względów tonalnych wybór brzmienia i w przypadku Kirka, i w przypadku Roberta zależy od masywnego brzmienia rytmicznej gitary Jamesa Hetfielda. Jedną z ważnych spraw w byciu basistą Metalliki jest znalezienie brzmienia, które będzie odpowiednio pasować do gitar Jamesa i Kirka – mówi Rob. Na szczęście nasz producent - Greg Fidelman – ma tego świadomość. Na płycie słychać każdą nutę basu. Sposób, w jaki te elementy są ze sobą połączone, połączone tak, że wszystko działa jest wysiłkiem całego zespołu. W numerach jest dużo energii, więc ważne jest brzmienie, ten atak każdego dźwięku.

Brytyjskie blues rockowe inspiracje Kirka wpłynęły również na dobór sprzętu. Głównym wiosłem jest tutaj Greeny – Les Paul z 1959 roku, która to gitara należała najpierw do Petera Greena z Fleetwood Mac, a następnie do Gary’ego Moore’a. Hammett nabył gitarę w 2014 roku za nieujawnioną dotąd kwotę, ale było to podobno „mniej niż dwa miliony dolarów”. Wybór wzmacniaczy również odzwierciedla brzmienie tamtej epoki. Kiedy Total Guitar sugeruje, że brzmi to tak, jakby Metallica użyła Marshalli, Kirk odpowiada: Zawsze używamy Marshalli. Mimo tego, że wzmacniacze Marshalla prawie zawsze były elementem brzmienia Metalliki, rzadko kiedy były aż tak słyszalne. O wiele bardziej byłem zainteresowany brzmieniem Greeny i tym klasycznym brytyjskim patentem podłączania Gibsona Les Paula do 50-watoego Marshalla – wyjaśnia Kirk. Naprawdę zakochałem się w tym brzmieniu. Mam specjalnego Marshalla, którego używam w studiu, takiego z lat 80. On nigdy nie opuszcza studia, a za każdym razem, gdy nagrywamy, trafia do mojego zestawu.

Sekretem takiego brzmienia jest Solodallas Schaffer Replica EX Tower z bezprzewodowego systemu Schaffer Vega Diversity – właśnie takiego zestawu używa AC/DC. Jest to rodzaj modułów kompresora z przedwzmacniaczem – wyjaśnia Hammett. Goście tacy jak Angus Young, David Gilmour, czy Eddie Van Halen byli tym w stanie zwiększyć moc na wyjściu. Stąd to niesamowite brzmienie gitary Angusa. To trochę taka tajna broń – nie mogę uwierzyć, że ci to mówię! W dużej mierze dzięki temu uzyskałem ten super dynamiczny dźwięk swojej prowadzącej gitary. To naprawdę pełne brzmienie: jest dużo środka, ale nie brzmi to chrapliwie, za bardzo odważnie, czy zbyt masywnie. Te zniekształcenia harmoniczne są niesamowite. Trafił mi się Greeny i dosłownie nigdy z niego nie zrezygnuję. Brzmienie 72 Seasons oparte jest na tym, jak brzmię na koncertach, tzn. procesor Fractal Axe-Fx wzorowany na mieszance wzmacniacza Fortin Meathead i mojego Dual Rectifier. Bazowaliśmy na takim brzmieniu, poprawiliśmy trochę wyjście EQ, dodaliśmy Tower i byliśmy gotowi do pracy. Jest tam też Tube Screamer, bo po prostu kocham ten dźwięk.

W przypadku systemu tremolo Kirk wykorzystał swoje stare ulubione narzędzie. Jeśli chodzi o gitary, to kursowałem między Greeny a Mummy. Po co zawracać sobie głowę czymś innym? Mumia to mój najlepiej brzmiący ESP. A Greent… każdy wie, jak brzmi Greeny! Taki naprawdę krystalicznie czysty dźwięk nie był potrzebny. Na tym albumie nie ma nawet ballady. Brak ballad odzwierciedla niesamowitą energię, jaką emanowała Metallica, kiedy po raz pierwszy spotkali się po covidowych blokadach. Rob mówi, że zamiast łagodnych numerów, był jeden kluczowy składnik utworu: mocne riffy. Zawsze do tego wracasz. To bezpieczna przystań. Świetny riff znacznie ułatwia komponowanie utworu. Kiedy go masz, możesz bawić się nim na wiele różnych sposobów – ściszanie, akcentowanie i tego typu rzeczy.





Jeden z takich świetnych riffów jest częścią Screaming Suicide, gdzie Kirk składa hołd innemu gitarowemu bohaterowi z wczesnych lat – Ritchiemu Blacmore’owi. Hammett: To absolutny hołd dla Blackmore’a. Melodia bardzo przypomina to, co Ritchie zagrał w „Black Night”. Ogromną część podstaw mojego stylu gry wziąłem od niego. Miał przeczucie i pisał świetne numery. Po prostu jestem mu wdzięczny za jego muzykę i jej nastrój. W singlu nr 1 - Lux Æterna – szybka solówka Kirka spotkała się z krytyką, z której gitarzysta dobrze zdaje sobie sprawę. Ta solówka sprawiła, że ludzie gadali w necie do tego stopnia, że siadali i nagrywali własną jej wersję. Cały czas po prostu się śmiałem. Jasne, każdy może zrobić lepsze technicznie solo niż ktokolwiek inny w jakimkolwiek utworze, ale jaki to ma sens? Moi kumple z ulicy pewnie zagraliby lepszą solówkę niż ta w „Lux Æterna”. Ale ta solówka częścią doświadczeń, jakie odczuwałem w tamtym momencie. Dla mnie w ogóle granie utworu jest graniem w danej chwili.

Kirk znów porusza temat ważności spontaniczności: Cały czas pracuję nad improwizacją. Ciągle znajduję więcej sposobów, by jakoś osiągnąć rytm. Groove jest wszystkim; jeśli go złapiesz, to naprawdę nie ma znaczenia, co grasz. Możesz grać nawet atonalnie, ale jeśli jest w nich groove, to jesteś w dobrym miejscu. Nie trafiłeś z dźwiękiem? Zagraj następny i będzie dobrze. Doszedłem do takiego wniosku po czterdziestu latach grania. Żałuję, że nie wiedziałem tego w latach 70. i 80. – ale nie to było mi pisane. Ten powrót entuzjazmu do improwizacji wynika z kolejnych muzycznych odkryć Kirka: Obecnie bardzo lubię prog i jazz fusion. Wiele z tych zespołów robi to, o czym właśnie wspomniałem. Ominął mnie prog w momencie, kiedy był na fali, bo wtedy interesowali mnie Tygers Of Pan Tang i Angel Witch. Dzięki temu odkryłem cały świat muzyki, którą kocham.

Jego pragnienie spontanicznego podejścia do pisania rozciąga się na cały etap komponowania: Jeśli dochodzimy do punktu, w którym się czymś zadręczmy, oznacza to tyle, że musimy zająć się czymś nowym, świeżym. Ostatnią rzeczą jakiej chcę, to utknięcie w jakiejkolwiek muzyce. To tak, jakbym nie miał więcej pomysłów i był zbyt zamknięty w takim przekonaniu. Nigdy się niczym nie zadręczamy, a jeśli coś jest zbyt skomplikowane do zagrania, to prawdopodobnie nie powinno znaleźć się na płycie.

Spontaniczne, czy nie - wszystkie numery z 72 Seasons są skrupulatnie zaaranżowane, a intra do nich są tutaj szczególnym punktem, co podkreśla Trujillo: Prawie każdy utwór coś buduje; nie zaczyna się tak, jak ostatecznie się skończy. Z podobną starannością wybierano utwory na płytę: To tak, jakbyś oglądał na wystawie dzieła sztuki: każdy utwór ma tam swoje miejsce. Bierzesz taki „You Must Burn!”, czy „Chasing Light”, a potem sięgasz po „Room of Mirrors”, żeby uzupełnić ogólny obraz całości. Tymczasem Kirk koncentruje się na melodii i rytmicznych fragmentach utworu. W wielu z nich w niezapomniany sposób podwaja riffy Hetfielda: Czasami zagranie oktawy jest równie skuteczne, co zagranie harmonii. Próbowaliśmy zharmonizować sporo fragmentów, ale czasem harmonie sprawiają, że coś zaczyna brzmieć za ładnie, niż nasza pierwotna intencja. Jeśli grasz oktawę, to w pewnym sensie jest ona potwierdzeniem twojego planu. Jeśli miałbym podsumować moje granie na tym albumie, to powiedziałbym, że moje solówki są w większości rytmiczne. Właśnie tak miałem ochotę grać w tamtych dniach. Naprawdę chciałem osadzić się w rytmie, wczuć się w niego i grać dla utworu.

„Granie dla utworu” oznacza dla Kirka więcej melodii i mniej postrzępionych, poszatkowanych zagrywek: Nie próbuję wychodzić poza granice utworu – mówi. Nie sądzę, by było to właściwe podejście. Mógłbym złożyć sześć czy siedem trzyoktawowych pasaży, siedzieć tam codziennie, ćwiczyć i się popisywać: „Patrzcie, co potrafię!”. Ale gdzie ja to wcisnę? Arpeggio mam grać, jak robi to wielu ludzi? A potem cztery, czy pięć akordów z innym arpeggio nad każdym? Daj spokój, to brzmi jak ćwiczenie. Nie chcę słuchać ćwiczeń i rozgrzewek. Jedynymi gośćmi, którzy używają arpeggio jako środka wyrazu są Joe Satriani, Yngwie Malmsteen i Paul Gilbert. Ciągnąc temat, Kirk argumentuje, że melodyjne granie jest zarówno bardziej znaczące, jak i wbrew pozorom trudniejsze niż takie szatkowanie: Mógłbym te numery wypełnić kilkoma naprawdę szybkimi modalnymi zagrywkami. Znam modalne, znam skale węgierskie, symetryczne, znam te wszystkie zagrywki. Jak je nazwać? Stosowne? A skala zmniejszona? Należyta? Może za naszych czasów, jak zaczynaliśmy było to należyte, ale nie teraz. Bardziej odpowiada mi wymyślanie melodii, które przypominają melodie wokalne. I wiesz co? Najlepszą skalą do naśladowania melodii wokalnych jest pentatonika. Oto powód tego, dlaczego blues jest tak wyrazisty. Wszystko z powodu pentatoniki. Wolę pentatonikę bo jest właśnie bardziej wyrazista. Właściwie trudniej opowiedzieć coś pentatoniką, bo nie ma w niej tak wielu dźwięków. Łatwiej jest grać modalnie, bo tam nut jest mnóstwo. Dobra, niektóre [dźwięki w pentatonice] powtarzają się w oktawach, ale rzucam wyzwanie: co jest trudniejsze? Jedna, dwie, czy pięć nut? Odpowiedzcie mi na to.

Podsumowując, Kirk mówi, że jego pasja do improwizowania zostanie przeniesiona na koncerty Metalliki: Na koncertach mam zamiar każdą solówkę z tej płyty zagrać inaczej. Jeśli spojrzysz na stare teledyski Ritchiego Blackmore’a, Jeffa Becka, a nawet Michaela Schenkera – oni nie grają solówek jak na albumach – grają to, co im się, kurwa, podoba. Uwielbiam takie podejście, bo jest to chwila prawdziwej szczerości. Na nowy album celowo zaimprowizowałem dwadzieścia, trzydzieści solówek. Dałem wszystkie Gregowi i Larsowi i rzuciłem: „Edytujcie je sobie!”. Wiem, że na żywo zagram coś zupełnie innego, więc za każdym razem, gdy zobaczycie Metallicę, mogę zaoferować na żywo coś innego. Kiedy kupisz bilet na koncert Metalliki, nie usłyszysz studyjnej kopii albumu. W czasach, kiedy oglądanie teledysków twojego ulubionego zespołu jest tak łatwo dostępne, ludzie muszą mieć jakiś impuls, żeby się ruszyć i zobaczyć taki koncert na żywo, a takie koncerty są w rzeczywistości nieco spontaniczne – śmieje się Hammett. W tej chwili to moja sprawa – jeśli ludziom się to nie podoba, trudno!











Marios
Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 9
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
outlaw
18.05.2023 00:05:17
O  IP: 185.235.206.150
Zgadzam się w pełni z BME. Kirk żyje iluzjami o sobie. Jest oderwany od rzeczywistości jak typowy lewak. Hahaha
Damian
13.05.2023 23:01:51
O  IP: 46.149.211.68
Czołem, wysypał mi się nocleg w Hamburgu:(
Szukam kogoś, kto wybiera się i miałby w pokoju kawałek wolnej podłogi, głównie z soboty na niedzielę...
Za dopłatą oczywiście.
Ktoś coś? :)
BME
12.05.2023 08:22:27
O  IP: 89.229.189.198
Dziwi mnie, że Jamesa to zadowala i puszcza te partie. Może Kirkowi znów potrzebny jest coaching Boba Rocka, po ponad 30 latach :)
Blaack
12.05.2023 07:45:31
O  IP: 46.134.116.117
Nie bronie tutaj Larsa ale uważam że gdyby Kirk zagrał zajebistą solówkę to nikt by jej nir edytował i nie mówił mu jak i co zagrać. Lars i Greg po prostu słyszą że jest chujnia i robią co mogą żeby to jakoś pokleić.
BME
12.05.2023 00:10:58
O  IP: 89.229.189.198
Jestem na bieżąco z jego wypowiedziami odnośnie grania, szczególnie te dość kontrowersje, które niedawno wypuścił. Nie podpiera swoich słów czynami, że tak powiem.. :)
Wierzę, ze nadal kocha grać, rozumiem ten pomysł na impro, wolność, niepowtarzalność, ale egzekucja tych pomysłów ssie.
Marios
12.05.2023 00:00:27
O  IP: 213.238.99.172
A ja prawdę napisawszy to się Kirkowi nawet nie dziwię, że wybrał taki sposób "naszkicowania miejsc, w których powinny być solówki" - jak się wyraził w rozmowie z Chirazim, a resztę zostawił duetowi producenckiemu Fidelman/Ulrich. Bo jeśli chłop w HQ miał taki klimat, jak w przypadku nagrywania HTSD, to na niewiele by się przydały jego "dopracowane" solówki.

Nawet jak siedział w studiu cały dzień i tylko w nim komponował jedną solówkę dziennie, gdzie, załóżmy, na koniec dnia miał zajebiste solo np. do "Atlas, Rise!", to następnego dnia przychodził Ulrich i z kartką i długopisem w ręce kontrolował każdą sekundę edycji utworu, patrząc Fidelmanowi przez ramię na kompa. I tam, gdzie zagrywka Hammetta (załóżmy, że nawet dopracowana) Larsowi nie pasowała, ten instruował go dźwięk po dźwięku, czego dokładnie potrzeba. Trochę przykro mi się ogląda ten fragment making of do "Atlas"... I teraz Kirk miałby jakoś spędzić nie wiadomo ile czasu nad komponowaniem "dopracowanych" solówek, kiedy Lars i tak w nieskończoność klei numery? No się pan gitarzysta nie miał ochoty przemęczać, nagrał ileś tam popisów, a Lars niech se to edytuje, jak mu się podoba...
Blaack
11.05.2023 22:44:36
O  IP: 91.224.142.90
Pierdolamento leniwego gitarzysty. Tu nie chodzi o chęć improwizacji i jakieś impulsy dla ludzi tylko gościowi się po prostu nie chce. Nagrał cokolwiek żeby było a na żywo ma podejście że jakoś to będzie. Najwyżej powie że takie solo czuł w tym momencie. Kocham Metallike ale nie mam już siły bronić tego gościa. Kiedyś tworzył piękne solówki które się pamiętało. Teraz to jest pitolenie po gryfie i nawet mu się tego uczyć nie chce tylko pieprzy o chęci improwizacji. Smutne to ale cóż zrobić. Bardzo mi się podoba nowy album ale solówki są tam słabe.
BME
11.05.2023 12:54:08
O  IP: 89.229.189.198
Zgodzę się. Rozumiem jego chęć improwizacji, ale wykonanie tego jest po prostu nijakie i na odwal, bez polotu, non-stop te same zrecyklingowane motywy, mehhhh.
the_Rock
11.05.2023 12:28:50
O  IP: 165.225.206.188
Hamettowi można pozazdrościć tego poziomu wyjebania w to co kto o nim myśli :)

A pozatym trochę chrzani głupoty. W Bluesie rzadko słyszymy czystą pentatonikę. Jest coś takiego jak skala Bluesowa oraz nieustannie wykorzytuje się dźwięki przejsciowe spoza skali.

A dlaczego "trudno jest coś opowiedziec pentatoniką"? W szybkim graniu Pentatonika trudno jest zbudować coś ciekawego bez powtarzania tych samych motywów. Dlatego na 72s wszystkie solówki są podobne do siebie i NUDNE. I trudno jest zbudować KILMAT. Bo klimat budują właśnie te dodatkowe dźwięki, których nie ma w pentatonice.

Kirk dużo mówi o tych melodiach u innych legend rocka, a nie potrafi przyjąć, że u niego właśnie tych melodi jest jak na lekarstwo, za to woli szybkie przejścia po gryfie, wajchowanie i bardzo podobne do siebie podciągnięcia dźwięków.

Mówi dużo o improwizowaniu, ale na żywo on te solówki gra bardzo podobnie, tylko nie musi pamiętac czy teraz miało być zejście w dół czy kilka podciągnięć. Więcej w tym lenistwa niż improwizacji.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak