W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Dave Mustain, James Hetfield & Grzesiek Heavy Genc o SKOM
dodane 01.01.2004 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2216
Frontman Megadeth - Dave Mustaine - wypowiedział się na temat dokumentu "Metallica: Some Kind Of Monster" dla Joela McIvera z magazynu Record Collector . Numer znajdzie się w sprzedaży 5 sierpnia.
Poniższa wypowiedź zdaje się ostatecznie zamykać wszelkie drzwi do porozumienia.

Record Collector: "Chodzą plotki, iż nie jesteś zadowolony ze sposobu w jaki zostałeś ukazany w dokumencie "Metallica: Some Kind Of Monster".

Dave Mustaine: "Nie, nie byłem. Wycięli znacznie więcej niż tam było i niż to, co przysłali mi do zaakceptowania. Mówiłem, że nie chce, aby tego użyli. Miało to miejsce 11 września, przed moimi czterdziestymi urodzinami. Byłbym Prawdopodobnie w domu gdzie odbierałbym prezent od mojej rodziny - Mercedesa AMG CL55, musiałem jednym w tym czasie przebywać z człowiekiem którego nienawidzę najbardziej w całym moim życiu, w całej mojej egzystencji na tej planecie nagrywając video w San Francisco zamiast polecieć zobaczyć się z rodziną w Pheonix. Później wysłali mi taśmę i powiedziałem "Nie, nie chcę abyście to wykorzystali", ale oni olali i użyli to na swój sposób. Czuję się jakby wysyłanie tego do mnie nie miało dla nich żadnego znaczenia skoro i tak, gdy powiedziałem nie to użyli to."
Record Collector: "Twoja zgoda nie była prawnie wymagana?"
Dave Mustaine: "Dobrze, widzisz, wiedzieli że podpisałem zgodę więc wyszli z założenia "Pieprzyć go, podpisał" . Zapewne pamiętasz, co działo się w 13 września, Nowym Jorku w ogniu, non-stop oglądaliśmy CNN. Gdziekolwiek się nie ruszyłeś ludzie obawiali się o biały proszek, zagrożenie bombowe było wszędzie, miałeś cały sprzęt na wypadek radykalnych manewrów wojskowych i cholera... to była wojna.

Nie mam zamiaru się nad tym rozwodzić zbyt długo, ale to co chce powiedzieć to, że miałem aspirację zostać przyjacielem Jamesa i Larsa i zrobic coś znów w mojej karierze, ale te drzwi są już zamknięte. To była ostateczna zdrada. Jeśli kiedykolwiek zobaczę Larsa nie będzie to zbyt szybko. Nie dbam o to. Powiedział mi, że to ma być o uleczeniu. Ale to było nabicie sobie kariery na mój koszt. Skończyłem z Larsem. Nie słyszałem "St. Angera" , skończyłem z tym."






Myślę jednak, że film broni się sam. Poniżej recenzja dokumentu napisana przez Grześka Heavy Genc </a>, który miał okazję obejrzeć dokument w Szwajcarii.

Podczas mojego pobytu w Szwajcarii udało mi się obejrzeć dwa ważne
wydarzenia związane z Metallicą: koncert w Zuerichu 18 czerwca i premierę
"Some Kind Of Monster" 24 czerwca. Zacznę może od relacji z premiery
"S.K.O.M.", która odbyła się w niewielkim kinie w Zurichu pod nazwą
"Academy" na Niederdorf Str.

"Some Kind Of Monster" jest świetny! Teraz rozumiem płytę "St.Anger"!
Teraz
rozumiem dlaczego nie ma solówek Kirka! Teraz z całą stanowczością polecem
ten film wszystkim fanom!

Powiem szczerze poszedłem na ten film mając w pamięci "Year And A Half In
The Life Of Metallica", dokument pokazujący kulisy tworzenia "Black
Album".
Mam go na kasecie Vhs - oglądałem wielokrotnie, i bardzo mi się podobał.
Fascynowało mnie to jak powstaje muzyka. Jak wyglądają poszczególne etapy
tworzenia dzieła, począwszy od pierwszego riffu, poprzez komponowanie
całości, aż po ostateczny szlif. Tu widzimy, że przy nagrywaniu "Black
Album"
również były niesnaski pomiędzy muzykami, konflikty, anse i fochy
(zwłaszcza
Larsa), ale to nie było głównym tematem filmu, najważniejsza była muzyka.

W "S.K.O.M." jest odwrotnie, to psychoterapia zespołu jest osią filmu,
muzyka jest tłem. Po obejrzeniu dokumentu, wiem, że nie mają racji ci,
którzy mówili: - Psychoterapia, to takie "świrowanie", aby był show, aby
sprzedać film. Nieprawda, film dowodzi, że gdyby nie ów Phil -
psychoterapeuta, Metallica by się rozpadła!


Nie chcę zbyt wiele przytaczać sytuacji, które widzimy w filmie, aby nie
odebrać fanom przyjemności oglądania, ale trzeba powiedzieć, że cały film
jest niesamowicie interesujący. Są momenty śmieszne, ciekawe, wiele
wyjaśniające, jeżeli chodzi o psychikę muzyków, są także chwile chwytające
za gardło (np. świetna scena z Mustainem, czy np. z ojcem Larsa). Scena,
która opisywana jest w gazetach, jak Lars upija się w galerii, w czasie
aukcji jego obrazów. Niejedni twierdzą, że to dowodzi o prawdziwym obliczu
Larsa, który jest pazerny na pieniądze. A jednak widzimy w filmie, że
sprawa
jest dość szersza - obrazy te, to odbicie jego stanu emocjonalnego, jego
spojrzenia na świat. Gdy Lars się zmienia, dochodzi do wniosku, że te
obrazy
to 10 ubiegłych lat jego życia, i z tą postawą chce zerwać.
Pod względem muzycznym też obraz pokazuje dużo ciekawostek, np. jak
"wyłania
się" utwór "Some Kind Of Monster" (super!), oraz scena wizyty fanów w
studio
(Elena!). Ale też pozostaje po projekcji pewien niedosyt, dlatego z dużym
zaciekawieniem czekam na opublikowanie materiału z prób studyjnych, z
utworów odrzuconych z albumu, oraz na wydanie DVD "Some Kind Of Monster",
które jak należy się domyślać będzie zawierało więcej materiału filmowego,
scen wcześniej nie publikowanych.
Zastanawiałem się co może myśleć taki oglądający film, który Metallici nie
zna, który nie zna Larsa, Jamesa, Kirka i Boba . Dla takiego ten film jest
nudny. Widzi jak jeden niski blondyn "podskakuje" do innych, jaki jest
agresywny, jak drugi wyższy blondyn z problemami alkoholowymi, chce się z
nim dogadać, ale też nie ma "wspólnego języka", i jak taki brunet w
kręconych włosach chce swoich kumpli pojednać. Ale taki niezorientowany
oglądający widzi także, jak niebagatelne znaczenie dla tych ludzi ma
rodzina, widzi jak ich dzieci kręcą się pod nogami i to co robią robią nie
tylko dla siebie, robią to dla rodziny, robią to dla fanów. Fanów
Metallici - takich jak my!

Grzesiek Heavy Genc

PS. Dla niedowiarków, w załączeniu przesyłam skan biletu do kina.

Pozdrawiam. Cześć




W najnowszym wydaniu magazynu Teraz Rock znajduje się relacja z koncertu Metalliki w Chorzowie oraz wywiad z Jamesem (Rozmawiał Bartek Koziczyński) dotyczący SKOM. Poniżej najciekawsze fragmenty.


Niedługo oficjalna premiera filmu Some Kind Of Monster. Dlaczego zdecydowaliście się zainwestować w tą produkcję?

Poczuliśmy że sprawy posunęły się tak daleko, że nie można tego wysiłku po prostu tak sprzedać. Pójść na kompromis, zrobić coś mniejszego niż wskazywał potencjał" Poszło o względy finansowe: film stał się kosztowny, szalenie kosztowny. Wytwórnia przestraszyła się, wiedziała, że kontynuacja zdjęć nie leży w jej interesie. Narzekali, sugerowali rozwiązania mające zwrócić pieniądze. Powiedzieliśmy: Nie, odkupimy to od was i dociągniemy do końca. Chcieliśmy pokazać jeszcze trasę, nasze wspólne w niej funkcjonowanie, niczym rodzina" Taki musiał być koniec historii. A w sensie dokończenia projektu chodziło o wprowadzenie obrazu do kin. Nie chcieliśmy żeby to puszczano w telewizji, albo wykorzystywano jako reklamówkę. Naszym celem były pokazy na festiwalach, a później dystrybucja kinowa. Choćby miała trwać tylko tydzień albo dwa. Chodziło o sam fakt wyświetlenia w ambitnych kinach.

Szczególnie poruszający jest moment pojednania z Davem Mustainem. Podobno nie był szczęśliwy z powodu tego, co zobaczył. Co się stało?

Nie mam pojęcia. Nie wiem, co może go irytować. Myślę że naprawdę dobrze mu zrobiła ta sesja z Larsem" Nie byłem przy tym, byłem wtedy na odwyku. Trzeba więc chyba zapytać Mustaina. Mam nadzieje że będzie w stanie osiągnąć szczęście nie tylko w filmie, ale i w życiu (śmiech).

Czy jest szansa na pojednanie z Jasonem Newstedem? Na ekranie określa waszą pracę z terapeutą jako "oznakę słabości i cieniactwa""

Szansa jest. Zaprosiłem go na kolacje, by powiedzieć jak bardzo mi przykro z powodu wszystkich problemów, jakich doświadczył z mojej winy. A co do "oznaki słabości"" Myślę, że on wie o słabości znacznie więcej niż my. Poddanie się, opuszczenie zespołu to według mnie większe cieniactwo niż walka o wspólną przyszłość.

Ciekawa jest też ewolucja roli terapeuty. Jak doszło do tego, że w pewnym momencie zaczął się niemal czuć członkiem zespołu?

Każdy ma problemy, z którymi musi się zmierzyć. Praca terapeuty, polega na słuchaniu najintymniejszych wyznań innych ludzi, jest niesamowicie trudna. Trudne jest zachowanie dystansu: zamknięcie notatnika i do widzenia. Philowi Towle ta separacja niezbyt wychodziła. Rzeczywiście, były momenty, gdy bardzo się do nas zbliżył, poczuł się członkiem rodziny. Zaczęło to stanowić problem.


Kamera towarzyszy ci w bardzo intymnych chwilach. Miałeś momenty zwątpienia? Chciałeś powiedzieć filmowcom: precz?

Codziennie. Nie podobało mi się całe to filmowanie. Zwłaszcza, że przechodziłem wtedy przez trudny okres w życiu. Kamera była jak insekt, mucha, której nie można przegonić. Jej ciągła obecność bardzo wkurzała, choć były też dni, gdy o niej zupełnie zapomniałem" Całe to doświadczenie było częścią szukania własnej tożsamości. Niezbyt dobrze się że sobą czułem - tym trudniej było zaakceptować fakt, że ktoś ten stan dokumentuje. Generalnie cieszy mnie, że powstał ten film. Dziś jest on dla nas niczym lustro, z którego możemy się uczyć.

Po wszystkim twórcy zaoferowali wam kasety z gotowym dziełem. Mieliście je wziąć do domu i dokonać swego rodzaju autoryzacji. Podobno nawet się nie pofatygowałeś"

Nie chciałem zmieniać nic z tego, co zarejestrowali. To ich dzieło ich dokument. Nie wydaje mi się, by należało manipulować filmem dokumentalnym! Dokonali świetnego montażu - wynajęliśmy ich dlatego, że są dobrzy w tym co robią. Ja nie jestem filmowcem, wolę się trzymać muzyki.

Wstrząsająca jest scena, gdy kłócicie się z Larsem o brzmienie bębnów i wychodzisz trzaskając drzwiami"

Zawsze między nami iskrzyło. Wiesz, walka o władzę. Nadmierna kontrola. Protekcjonizm. Tarcze i miecze, które wyciągamy w studiu" Walczyliśmy od pierwszego dnia do teraz - doskonale to widać na ekranie. Tamta chwila to dramatyczny punkt filmu. Nie chodziło o to, że chce opuścić zespół. Musiałem wyjść z pomieszczenia, żeby nie skrzywdzić Larsa.

Skrzywdzić fizycznie?

O tak. Wielokrotnie zdarzyło mi się go walnąć. Koleżka czasami aż przyciąga ciosy (śmiech). Zwłaszcza kiedyś" Dziś nauczyliśmy się rozwiązywać konflikty. I ja jestem innym człowiekiem. Umiem wyzwalać agresję w odmienny sposób. Trzaśnięcie drzwiami było lepszym wyjściem, niż dawne metody. Teraz zrobiliśmy jeszcze inaczej: usiedlibyśmy i zaczęlibyśmy rozmawiać. Naprawdę, wiele się o sobie nauczyliśmy.

Nie myślałeś o całkowitym odejściu nawet przez chwile?

Przez moment musiałem się po prostu odłączyć od Metalliki. Zrozumieć, kim jestem, by wyzdrowieć. Po prostu nie mogłem wrócić. Reszcie zespołu trudno to było zrozumieć.






W związku z miesiącem premiery SKOM w USA oficjalny sklep zespołu - Met Store - obniża wszystkie ceny o 30%.

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak