W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Europejskie koncerty 2019 okiem Steffana Chirazi [So What!]
dodane 04.09.2019 19:58:19 przez: Marios
wyświetleń: 1483
Metallica zamknęła serię europejskich koncertów występem u naszych zachodnich sąsiadów.
25 sierpnia panowie wystąpili w Mannheim.





Steffan Chirazi wspomina o masowym wybuchu dobrych wibracji, gdy ludzie w centrali zastanawiają się, czy dostał udaru, czy może wypił niewłaściwą herbatę.





WorldWired Tour ’19 to 25 europejskich wyprzedanych stadionów, na których pobito rekordy, sproszkowano słuch, a emocje wyniesiono do poziomu stratosfery. Czas rzucić kilka faktów. Gotowi?

Metallica sprzedała 1 400 000 biletów na 25 europejskich koncertów. Ponad 75000 osób w Pradze sprawiło, że był to największy koncert tego lata. Zaraz obok plasuje się zamek w Slane i 71000 irlandzkich fanów. Rekordy frekwencji zostały pobite w Mediolanie, Trondheim, Haameenlinnie, Tartu, Moskwie i Bukareszcie. Ciekawostka: 1% fińskiej populacji oglądało Metallicę w Haameenlinnie! Natomiast występ Metalliki w Tartu był największym rockowym koncertem w Estonii. Wzięło w nim udział 59099 osób. Pobity został rekord ustanowiony wcześniej przez… Metallicę w Tallinie w roku 2006!

Wreszcie (i myślę, że ta liczba jest szczególnie ważna) darowizny na lokalne cele charytatywne: 25 koncertów zaowocowało sumą 1,5 miliona euro. I to, moi drodzy, jest cholernie fajną sprawą, bez względu na to, czy o tym wspomnę, czy nie, jest to fakt.





Aha! Lars wypił 932 kubki herbaty Earl Grey oraz 847 puszek wody mineralnej Perriera. Zżuł też 412 wykałaczek. Koncerty (jak pokazują statystyki) stają się większe, ale ich klimat sprawia, że wydają się mniejsze i bardziej intymne. Sam zespół wydaje się mocniejszy i ostrzejszy i wygląda na to, że Metallica ma z tego więcej zabawy. Pamiętam wcześniejsze niepokoje letnimi trasami stadionowymi, kiedy przejście z ciasnej, krytej hali na ogromne stadiony ze snakepitem odbije się fizycznie na Metallice. Otóż nie za bardzo. Wydaje się, że zespół miał więcej energii na dużych scenach, niż w roku 2017. Wyglądało na to, jakby szczyt snakepitu był jakąś ładowarką, która transportuje energię tłumu z powrotem do Metalliki.

Myślę, że bardziej niż kiedykolwiek, Lars, James, Kirk i Rob czują się wyjątkowo swobodnie zarówno z tym, czym dzielą się ze sobą, jak i z tym, co mają tylko dla siebie. Z biegiem lat (co było w przeszłości omawiane) być może pojawiał się lekki niepokój i nerwowość na temat tego, czym zajmują się osobno członkowie Metalliki, lub tego, co myślą o konkretnej sytuacji. Ale teraz istnieje całkowita akceptacja siebie jako jednostek i kolektywu. Dzięki temu koncerty są jeszcze bardziej spójne i energiczne. Produkcja koncertów przeszła w Europie subtelne zmiany, a ekipa produkcyjna WorldWired dokonała korekt, aby sprawić, żeby występy były najlepsze.





W Europie zmieniono oświetlenie za kulisami, aby zachować ładniejszy wygląd i stworzyć scenę bardziej dramatyczną. Dodano nagłośnienie dla osób siedzących blisko po bokach, aby zwiększyć i poprawić wrażenia dźwiękowe, a gigantyczne litery M i A są teraz lepiej podświetlone, aby bardziej rzucać się w oczy. Dwie kamery typu „pająk” zostały usytuowane tuż nad Larsem i na zewnątrz snake-pitu, zapewniając widok z lotu ptaka i takie kąty zbliżenia, jakich z reguły nie obserwuje się na stadionach. Nie będę kłamał na temat tego, czy da się je wzrokowo zignorować, bo czułem, że za bardzo ingerują w moją linię wzroku. Po trzech utworach zagranych w Portugalii zapomniałem, że one tam były, ponieważ większość ludzi z produkcji cierpliwie tłumaczyła mi, ze fani zwykle patrzą na zespół, a nie na sprzęt nagrywający.

Wydawało się też, że obraz na gigantycznych ekranach był o wiele bardziej wyraźny i ostrzejszy, że dzięki dodatkowym kątom nagrywania lepiej wykorzystano jakość nagrywania kamer niż w poprzednich częściach WorldWired Tour. Z pewnością (moim zdaniem) było to najlepszej jak dotąd pożenienie grafiki i materiału wideo w czasie koncertu, gdy zespół wtapaiał się w niektóre sceny z animacji, aby stworzyć coś, co wyglądało jak pokaz 3D – szczególnie w czasie kawałków Harvester of Sorrow i God That Failed.





Ponieważ za chwilę odbędą się koncerty z cyklu S&M2, oczywiście po drodze nie mogło zabraknąć pewnych przygotowań do tego wydarzenia (głównie w tuning room), aby zmniejszyć napięcie i wprawić machinę w ruch. Zaowocowało to kilkoma smakołykami w secie na tym ostatnim europejskim etapie. Monachium dostało Ktulu po raz pierwszy od Kopenhagi w 2017. I może te perełki brzmiały nieco brudno, ale w Mannheim trafili w dziesiątkę! Od czasu Fillmore 2011 Metallica nie grała Outlaw Torn, więc tak, to osiem długich koncertowych lat bez tego numeru. W końcu zabrzmiał w Mannheim. Dla niedoświadczonych muzycznych uszu Outlaw zabrzmiał praktycznie bezbłędnie. Jeśli pojawił się tu i ówdzie jakiś błąd, to został on zagłuszony przez fakt, że Metallica grała Outlaw w ten potężny, majestatyczny, sabbathowy sposób. Może zależy to od komfortu i łatwości z jaką James, Lars, Kirk i Rob obecnie współpracują. Gdy wybrzmiała środkowa partia utworu, stało się oczywiste, że The Outlaw Torn był nie tylko klejnotem w koronie, ale stał się idealnym centralnym punktem koncertu. Możecie strzelać, gdzie będzie można usłyszeć Outlaw Torn po raz kolejny. Muszę się zastanowić nad tym, czy czasem nie stanie się ten numer standardem w secie. Widziałem, jak szczęki opadały na podłogę i założę się, że wasze też opadną, gdy obejrzycie wideo z tego wykonania.





Jeśli przesiedzieliście z Larsem pod prysznicem, gdy perkusista dzielił się spostrzeżeniami na temat zakończonej europejskiej trasy, gdy wspominał o tym, że był to „następny poziom” dla Metalliki, to wiedzcie, że nie była to kurtuazja. Ów poziom spowodował to, że niektóre utwory nabrały nowego życia, a to głównie ze względu na to, że ich autorzy znaleźli nowy smar do trybów swojej maszyny. Revenge stała się tą ulubioną, gdy Hetfield dziko się wił i wykręcał w czasie refrenów. The Memory Remains ugruntowała swoją pozycję zarówno na scenie, jak i poza nią.

Improwizacje duetu Trujillo / Hammett są szybkie, z tym, że nie są to już improwizacje. Ten punkt koncertów ewoluował i został starannie wymyślony, zaplanowany i opracowany. Ten hołd złożony w każdym zakątku koncertowej mapy wiązał się z ogromem pracy w samochodach, pokojach hotelowych, a nawet na Hawajach. Utwory są wybierane z miłością i szacunkiem i praktycznie na każdym przystanku publiczność wskakiwała na pokład z entuzjazmem. W Warszawie nie było gardła, które by nie śpiewało, nie było nieużywanych rąk, gdy panowie zapodali Sen o Warszawie Czesława Niemena. Albo I Wanna Be Adored w deszczowym Manchesterze, czy też Engel Rammsteina w Berlinie. To nie tylko uznanie dla narodu, ale też pokazanie dużo głębszej, eklektycznej strony Roberta i Kirka.





Świetnie było patrzeć na Larsa, jak zmienia perkusję i zaczyna punkować na mini scenie u szczytu snakepitu. To puszenie się, ta zdrowa dawka pozytywnego nastawienia i spory kawałek zabawy łączył się z potężną mocą i prędkością, którą Lars zarażał wszystkich na stadionach. Nie widziałem go tak dobrze grającego przez ostatnich dziesięć lat. Moje obserwacje sprowadzam do zwiększonego poziomu radości, zaangażowania oraz pewności siebie, które pozwalają mu grać ze spokojem, a to rzadko przychodzi z łatwością.

No i jest jeszcze Hetfield. Opowiadał, że znalazł pokłady świeżości i komfortu, co pozwoliło na przyjemność grania. W ciągu minionych czterech miesięcy James wrócił do stylu znanego z Czarnego Albumu. Pod względem wydajności wygląda na to, że Het dobrze się bawi. Pamiętam tę jego konsekwencję od czasów Death Magnetic. Facet się uśmiecha i naprawdę lubi grać. Docenia nie tylko te momenty, jak, powiedzmy, w Mannheim, gdzie pojawiło się 64 000 osób, żeby zobaczyć Metallicę. James nie uważa tego za coś oczywistego (zresztą żaden z nich tego nie robi), a kiedy wspomina o Rodzinie Metalliki, to nie jest sceniczna gadka-szmatka. On naprawdę tak czuje…





…to chyba największa sprawa całego czteromiesięcznego europejskiego tourne pod nazwą WorldWired: rodzinne, niemal plemienne spotkania. A miejsce, które wspólnie z Metallicą tworzą fani w każdym mieście, przypomina gigantyczną kryjówkę przed morzem bzdur i chaosu, który wydaje się pogrążać naszą planetę. Nie chodzi tylko o ucieczkę i rozrywkę, ale też o dbanie o podstawę ludzkości, o bycie miłym dla siebie nawzajem.

Doskonale wiem, że ludzie nie chodzą na koncerty Metalliki, by być uprzejmym i pośpiewać sobie Kumbaya. Chodzi o temperaturę społeczną na koncertach cyklu WorldWired. A tego lata było cudownie i całkowicie pozytywnie. Rodzina Black Ticket jest w dużej mierze częścią tego. Zespół spotkał się z Pawłem Kaczyńskim i i Erynnem Holvorsonem, którzy byli obecni na każdym z dwudziestu pięciu europejskich koncertów. Paweł rzucił pracę i zrobił sobie dwa lata wolnego, żeby tego dokonać. W Polsce natknąłem się na Aleksandra Zaikina, który przybył z Rosji. Z dumą powiedział, że jest w tej chwili 666 kilometrów od Moskwy. Aleksander spędził ostatnią dekadę na dwóch etatach bez urlopu. Żył, jak sam to określił – w czarnej dupie. Sprzedał samochód i ruszył w swoją letnią trasę. To był jego pierwszy raz poza Rosją. Jest (jak wyjaśnił) wdzięczny Metallice za umożliwienie mu zobaczenia tylu nowych miast i przeżycia wielu nowych doświadczeń. Aleksander powiedział mi, że bardzo polubił poznawanie fanów i patrząc na letnie koncerty, łatwo było zrozumieć to, dlaczego jego pierwsze europejskie podróże były tak pozytywne.



Paweł i Erynn odwiedzili Metallicę na każdym europejskim koncercie w 2019 roku.



Na WorldWired Tour ludzie się uśmiechają. Nieznajomi rozmawiają ze sobą. Nie widziałem żadnych walk ani bijatyk. Nie wyczułem nic, poza masowym zaangażowaniem w zabawę oraz przyzwoitość wobec siebie nawzajem, i to niezależenie od tego, czy chodzi o tych czterech gości na scenie, czy dziesiątki tysięcy Was, którzy tłoczyliście się na stadionach (o czym wspomniał pod prysznicem Lars).

Nastrój tego wszystkiego został przeniesiony na następny poziom. To właśnie z tego powodu James Hetfield powiedział ze sceny w Mannheim, że finał letniej trasy WorldWired jest słodko-gorzki. Nikt nie jest niezadowolony z tego powodu, że wraca do domu, ale wszyscy będą naprawdę tęsknić za tą wyjątkowością, która została stworzona pomiędzy fanami a Metallicą. Kontynuacja nastąpi w Australii po tych małych wieczorach szykowanych na wrzesień.










Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak