W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Hammett of the Gods
dodane 01.01.2004 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1187
Hammett of the Gods


"Niezbyt głośny" członek Metalliki opowiada o piciu, ściąganiu plików z Internetu oraz swojej pracy w Burger King'u.
METALLICA
Tue, Mar 23
Rexall Place
źródło: SEEMAGAZINE.COM


Czasami, gdy jesteś naprawdę wkurzony na kogoś, najlepszym wyjściem jest z taką osobą POROZMAWIAĆ. Jako zagorzały i stary fan Metalliki, począwszy od 1983 i albumu Kill 'Em All, aż po 1997 (Reload), poczułem się zdradzony, a nawet pałałem chęcią zemsty z powodu hamującego rozwój, a zwiększającego tylko dochody procesowania się, szczególnie z użytkownikami sieci p2p. Z tego powodu Metallica wydała me się wielkim, krzyczącym, niewypłacalnym cielskiem - czymś co mógłby stworzyć ongiś ich ulubiony artysta - makabryczny Pushead. Szczerze powiedziawszy, publiczne groźby zespołu, że pozwą do sądu swoich fanów - w momencie, gdy zespół zaczął się fizycznie sypać - były oburzające. Pomimo tego, wciąż zależało mi na muzyce zespołu, więc posłuchałem ich płyty z 2003 St. Anger i spodobała mi się! Może nie jest doskonała, ale z pewnością emanuje najsurowszą energią od lat 80-tych, jak gdyby odrodził się stary zespół punkowy. James Hetfield brzmi znów ciekawie w pełnym desperacji głosie (a thrashowe granie jest na nowo pełne agresji). Tak więc, po rozmowie z gitarzystą Kirkiem Hammettem, zdałem sobie sprawę, że Metallica to faceci, którzy popełnili kilka błędów i pewnie jeszcze im się to przydarzy, tak jak każdemu z nas. Z tą różnicą, że jak my to robimy, to nikt na szczęście nas bacznie nie obserwuje.



FISH: Musze przyznać, że to szczególny zaszczyt móc rozmawiać z "mniej głośnym" członkiem Metalliki.
KIRK HAMMETT: [śmiech] Tak, to ja.
FISH: Czy jesteś zazdrosny o to, że James i Lars tak często pojawiali się publicznie przy okazji nieudanego procesu z Napsterem?
KIRK: Wiesz, nie chodzi tu wcale o bycie zazdrosnym o to, że ktoś występował częściej. Dla mnie liczy się tylko muzyka, a resztę mam w dupie. Ja osobiście udzielam wywiadów tylko po to, aby przekazać to, o co chodzi zespołowi, a nie aby zaspokoić własne ego, czy coś w tym stylu.
FISH: Generalnie podoba mi się spora część St. Anger. Myślę, że udało Wam się uchwycić swoistą surowość i punk rockową energię, którą zespół zatracił na jakiś czas.
KIRK: Zgadzam się absolutnie. Dla mnie, to jak słuchanie prawdziwego nieobrobionego demo. Uwielbiam to brzmienie, chociaż wiem, że może ono być trudne w odbiorze dla tych, którzy są przyzwyczajeni do dużo bardziej wygładzonych produkcji. Z kolei patrząc z tej perspektywy na inne zespoły, ile jest albumów debiutanckich czy demo które brzmią podobnie? Myślę, że wiele osób nie odbiera w pełni tych utworów ponieważ nie rozumieją oni brzmienia tego albumu.
FISH: Co spowodowało to ożywienie brzmienia?
KIRK: Po prostu, spodobało nam się w pewnym momencie to, co robiliśmy w studio. Poczuliśmy, że znów dajemy kopa i nabieramy mocy, nie myśleliśmy przy tym o singlach, ani niczym takim. Poza tym, musieliśmy doprowadzić do oczyszczenia zespołu ze złych uczuć. Album ten był dobrym sposobem na to i na wyzwolenie się z frustracji i trosk, których doświadczaliśmy w ostatnich kilku latach. Była to dla nas prawdziwa terapia oczyszczająca.
FISH: Zespół przechodził ogólną rehabilitację. Z jakimi demonami z swojej przeszłości musiałeś się zmierzyć?
KIRK: Cóż, my wszyscy właściwie uczestniczyliśmy w tych seansach wspólnie - po dwóch lub trzech pierwszych tygodniach zdecydowałem, że muszę uporządkować swoje życie. Przestałem brać narkotyki i właściwie przestałem pić alkohol, tylko okazjonalnie pijam koktajle. I nie miało to nic wspólnego z terapią odwykową Jamesa. Właściwie to było tak, że on powiedział, że idzie do ośrodka jakieś dwa tygodnie, po tym jak ja podjąłem już decyzję w swojej sprawie. Tak więc, i tak zmierzaliśmy w tym samym kierunku. Wraz z wiekiem, dochodzisz do takiego momentu w życiu, kiedy musisz na nowo ustalić sobie priorytety. Rzeczy, które funkcjonowały w twoim dotychczasowym życiu, nie muszą się dalej sprawdzać. Można powiedzieć, że przekonywaliśmy się o tym na własnej skórze.
FISH: Tak, wiem coś o tym, sam właśnie zrezygnowałem z picia alkoholu. On naprawdę rozwalał moje życie, więc myślę że dobrze zrobiłeś, życzę ci abyś wytrwał.
KIRK: Nawzajem. Przeżywałem depresje... i napotykałem różnego rodzaju nieprzewidziane problemy spowodowane narkotykami i alkoholem. Nie sadziłem, że będą one się tak razem przeplatać i uzupełniać...



FISH: To dziwne, ale najpierw czujesz się podle, a gdy się upijesz nagle zaczynasz czuć się świetnie, ale to lipa. Nie powinieneś tak robić, bo sam się oszukujesz...
KIRK: Popadasz w skrajności
FISH: Z pewnością.
KIRK: Teraz, gdy to wszystko rzuciłem, moje więzi z żoną i zespołem stały się o wiele silniejsze.
FISH: Jak nowy skład zespołu wpływa na ciebie jako muzyka? Robert [Trujillo, bas] jest dość masywny. Wygląda jak goryl.
KIRK: On nas ciągnie do przodu, nawet bardzo. Przebywanie z nim jest inspirujące, granie z nim jest inspirujące. Jesteśmy obecnie lepszym zespołem. To niesamowite, że dzieje się tak po 21 lata grania... członkowie zespołów grający razem 20, 21 lat zwykle zaczynają grać gorzej, a mi wydaje się, że z Robem gramy lepiej " znowu. To jest naprawdę zadziwiające. Zaledwie kilka dni temu graliśmy zestaw utworów na koncercie, który był tak intensywny i ambitny. Pod koniec wiedzieliśmy, że wszystko wyszło jak należy, a każdy był niesamowicie zadowolony. Następnego dnia Lars sprawdził listy dyskusyjne w Internecie i zastał opinie, że setlista którą zagraliśmy była kompletnym zaskoczeniem. A to naprawdę miłe uczucie. Spowodowane to jest tym, że z Robem w zespole czujemy, że możemy wybrać bardziej ambitne utwory na setlistę. Przyszłość zapowiada się naprawdę obiecująco. Nie mogę doczekać się wejścia do studia z nim w zespole.



FISH: Przeprowadziłem wywiad z Jasonem Newstedem [byłym basistą] krótko po tym, jak opuścił Metallikę. Powiedział, że jedną z rzeczy która go niepokoiła było to, że wy dotarliście do punktu, w którym spędzacie więcej czasu rozmawiając o utworach zamiast je grać. Czy zgadzasz się, że to stanowiło problem i czy udało się wam z nim uporać?
KIRK: On powiedział, że część jego zarzutów to było to, że rozmawialiśmy o utworach więcej niż je graliśmy? To naprawdę ciekawe. Cóż, może i tak było wtedy, ale jeśli o to chodzi, to teraz zdecydowanie zabraliśmy się za granie. Kilka wieczorów temu zagraliśmy "Dyer's Eve", po raz pierwszy na żywo w naszej karierze. Zagraliśmy to w Los Angeles i w San Francisco, i były to naprawdę niezłe wykonania.
FISH: Jestem już fanem długo i jestem pod wrażeniem tego, że ty jako jedyny zawsze miałeś długie włosy. Czy dla ciebie jest to powód do dumy?
KIRK: Dzięki. To niesamowite wciąż mi ich trochę zostało.
FISH: Metallica jest również znana z tego, że bierze do sądu tych którzy z nimi zadzierają. Wy wystąpiliście do sądu, aby poprawić swój kontrakt płytowy. Czy uważasz, że wytwórnie mają zbyt dużą władzę nad nowymi zespołami?
KIRK: To co robią wytwórnie nie jest wymierzone w opiekę nad artystami, czy nad stroną twórczą ich pracy. Tu chodzi tylko i wyłącznie o zyski. Co oczywiście jest niedobre, bo jeśli jesteś młodym zespołem, wydajesz album i nie sprzedasz danej ilości singli hitów, wtedy porzucą cię jak byle gówno. A tak nie powinno być. Nie jednak zawsze tak było. Trend taki pojawił się około 12, 15 lat temu, a teraz wielkie korporacje w większości patrzą na zespoły jak na towar do sprzedania, raczej niż artystów. Ale obecnie, gdy dominuje Internet, pojawiło się zdolne do samodzielnego życia źródło wymiany twojej muzyki w sieci. Myślę, że firmy płytowe dostają bzika na tym punkcie.
FISH: Cóż, wy też dość wyraźnie zbzikowaliście. A oni z pewnością też ponoszą straty, chociaż...
KIRK: Jestem przeciwny piractwu w sieci i nigdy nie zmienię zdania. Niemniej jednak, sądzę że jest wiele pozytywów płynących z publikowania muzyki online.



FISH: Możliwość ściągania z sieci zmusza artystów do występów na żywo. Nie można przecież ściągnąć z Internetu przeżyć, które daje koncert, a na tym mogą tylko zyskać fani. W związku z tym coś się zmienia na rynku.
KIRK: Sytuacja wygląda tak, że wiele zespołów nie zarabia zbyt dużo pieniędzy na sprzedaży płyt. To jest sposób w jaki funkcjonują zespoły - najpierw jadą w trasę, aby potem wejść do studia i nagrywać kolejne albumy. Gdy się to skończy, znajdziemy się w sytuacji takiej, jaka była 100 lat temu, gdzie trzeba było zostać trubadurem lub bardem i ruszać w trasę, aby zarabiać pieniądze.
FISH: Ale czy to nie jest słuszne? Fani będą mieli lepszy kontakt, a zespół sprzeda więcej T-shirtów...
KIRK: Tak, to racja, ale na to potrzeba pieniędzy. Wiążą się z tym rozmaite koszty i wydatki, których zespoły nie są w stanie pokryć. To tylko powoduje dodatkowe problemy. Na zewnątrz wszystko może wyglądać świetnie - muzyka dociera do odbiorców, ale pod spodem sytuacja wpływa naprawdę negatywnie na artystę lub zespół.
FISH: Szczególnie jeśli ma się bardzo dobrą umowę z wytwórnią, co?
KIRK: Ostatecznie, to zespoły ...
FISH: Na tym cierpią? Czas pokaże jak jest naprawdę. Nie wiem czy pamiętasz, ale był zespół tutaj w Edmonton, który nazwał się Metallica. Wasi prawnicy zadziałali sprawnie; chyba nie za bardzo wam się to podobało.
KIRK: Pomyślałem, że to jest śmieszne. Ale to był cholernie dobry pomysł [śmiech] - doskonały sposób aby zwrócić na siebie uwagę. Równie dobrze mogli nazwać swój zespół Adolf Hitler, ale prawdopodobnie nie poświęcono by im tyle uwagi. Ale pomysł zmiany nazwy na Metallica z całą pewnością chwycił w mediach.
FISH: Przez chwilę stali się bardzo popularnym zespołem. Skoro to było zabawne, dlaczego podjęliście kroki prawne? Czy chciałbyś temu zespołowi coś teraz przekazać od siebie?
KIRK: Uważam, że pomysł był świetny, chylę czoła. Ale chłopaki, na świecie jest miejsce tylko dla jednej Metalliki.
FISH: Czy pamiętasz dużo z czasów gdy pracowałeś w Burger King'u?
KIRK: O tak, jedzenie tłustych frytek przez cały dzień, wracanie do domu z twarzą pokrytą krostami i olejem na wszystkim. Nie wspominając już o tym, że musiałem nosić czepek na głowie, bo wtedy nosiłem długie tłuste włosy. Przez moment pracowałem nawet na kasie, ale w konfrontacji z klientem zaczynałem się jąkać, więc zdjęli mnie stamtąd i postawili z powrotem na stanowisku do smażenia. Pracowałem tam tak długo, aż udało mi się uzbierać na wzmacniacz, a potem rzuciłem to.
FISH: Jakie nowe niespodzianki przygotowaliście na wasze występy? Ostatnim razem gdy was oglądałem, jedna z wież konstrukcyjnych się przewróciła, a facet zaczął się palić. Była też jakaś goła panienka udająca się na spotkanie z zespołem mająca tylko backstage pass na cyckach.
KIRK: [śmiech] Gramy tym razem na okrągłej scenie umieszczonej po środku obiektu. Jest to olbrzymia platforma obrotowa, obracająca się tylko trochę. Mamy obecnie ekipę techniczną, nieco mniej wystrzałową niż ta, którą mieliśmy gdy sypała się scena, a gość się palił, choć ostatecznie to był dobry występ. Poza tym, co wieczór zmieniamy zestaw utworów na koncert, no i podczas grania zachowujemy się teraz dużo dynamiczniej na scenie. Ona w pewien sposób powoduje, że biegamy po niej więcej. Przez to koncert jest świetny, a wszystko jak dla mnie funkcjonuje naprawdę dobrze. Nie zrezygnowaliśmy też z naszych efektów pirotechnicznych.







Gorące podziękowania dla JIMIEGO !!! za cały trud wykonanej pracy w przetłumaczeniu i znalezieniu wywiadu !!!


ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak