Jakiś czas temu przedstawialiśmy historię jednego z fanów Metalliki - weterana Korpusu Piechoty Morskiej - o tym, jaki wpływ na jego życie miała muzyka zespołu, jak pomagała mu w trudnych chwilach (
tutaj). Wielu z nas odnalazło w materiale swoją historię o pozytywnym wpływie utworów Metalliki na nasze życie. Okazuje się jednak, że są wyjątki. Tym razem przedstawiamy historię fana, któremu jeden z teledysków zespołu „zrujnował” życie. Artykuł zamieścił na swoich stronach Metal Hammer. Materiał wyszperał i przetłumaczył
Paddy - bardzo dziękuję i pozdrawiam!
Historia o tym, jak teledysk na zawsze pokrył bliznami jednego z fanów Metalliki:
„Jestem zaskoczona, że nie boisz się tego”, powiedziała moja matka, kiedy siedziałem z oczyma utkwionymi w telewizor.
Gdy miałem 12 lat, sumiennie nagrywałem The Power Hour, cotygodniowy show w ITV, który był transmitowany w czasie godzin nocnych. Wówczas Metallica nie miała właściwych teledysków. Pamiętam tylko ziarnisty film zespołu wykonującego „For Whom The Bell Tolls” w Oakland w 1985 roku. Ale to było to.
Ale pewien poranek w styczniu 1989 roku wszystko zmienił, moje życie też. Prezenter programu Nikki Groocock zapowiedział, że będą grać nowy teledysk Metalliki - promujący ich singiel „One”. Czułem, jakby to było coś wielkiego, i pamiętam jak zatrzymywałem video, dokładając sobie trochę płatków zbożowych i robiąc kolejny kubek kawy. Piłem dużo kawy, kiedy miałem 12 lat.
Pamiętam, że czułem się trochę niespokojny, kiedy kilka miesięcy wcześniej po raz pierwszy słuchałem tego utworu. Kupiłem i słuchałem …And Justice For All po raz pierwszy na Bonfire Night w 1988 roku. Pamiętam to wyraźnie, ponieważ pokaz fajerwerków na zewnątrz wydawał się wtapiać w rozpoczynające utwór efekty dźwiękowe pola bitwy i te niesamowite początkowe nuty. A mój niemetalowy najlepszy przyjaciel powiedział, że byłem smutny stojąc tam i słuchając muzyki.
Ujęcie w czerni i bieli przekładane zimnym niebieskim odcieniem, video rozpoczynające się zbliżeniami różnych części ciała [członków] zespołu: tył głowy Jasona Newsteda, tułów Jamesa Hetfielda, jego twarz zasłaniana momentami przez cień wentylatora w suficie. Rola zespołu w teledysku była prosta: przedrzeć się przez utwór w pustej przestrzeni magazynowej w Long Beach, w Kalifornii. Grymas i headbanging. To było to. Ubrani byli na czarno, z wyjątkiem Larsa Ulricha, który wolał założyć jedną z białych koszulek koncertowych zespołu - jedyną z jego własną twarzą, właśnie po to, aby podkreślić kim jest i w jakim gra zespole.
Teraz, w tym momencie, chciałem przejść przez teledysk i rozbić go minuta po minucie. Ale prawda jest taka, że widziałem teledysk w całości trzy razy, za każdym razem w zimowe poranki. To film, którego fragmentów użyli, odpowiedzialny jest za powracający co miesiąc koszmar. I nigdy więcej go już nie oglądałem.
„Johnny Got His Gun” [polski tytuł „Johnny poszedł na wojnę”] to antywojenna powieść napisana przez Daltona Trumbo w 1938 roku i opublikowana rok później.
Fabuła koncentruje się wokół młodego Amerykanina zwanego Joe Bonham, który walczył w I wojnie światowej i trafiony został pociskiem artyleryjskim. Kiedy historia się rozwija uświadamia sobie, że obudził się na szpitalnym łóżku bez rąk, nóg i twarzy. W książce jest bardzo obrazowy rozdział, gdzie uświadamia sobie, że stracił oczy, nos i usta, badając otwartą ranę swoim językiem. Jest także głuchy i może komunikować się z pielęgniarkami i żołnierzami tylko za pomocą alfabetu Morse’a, co robi uderzając głową o poduszkę.
Film - wyreżyserowany przez samego Trumbo - ukazał się w 1971 roku z Timothym Bottomsem w roli głównej i z udziałem aktorów takich jak Jason Robards, David Soul czy Donald Sutherland, który kreuje Jezusa Chrystusa w scenie snu. Film jest czarno-biały, a kolor pojawia się, kiedy widzimy Bottomsa samego w jaskrawej sali szpitalnej z maską zasłaniającą to, co zostało po jego twarzy.
Nawet pisząc to teraz, czuję się lekko chory, a moje ramiona czują się znacznie ciężkie. Kto by pomyślał, że rockowy teledysk miał moc zrujnować czyjeś życie?
Po obejrzeniu tego teledysku kilka razy zacząłem za dużo rozmyślać o tym, co właśnie widziałem. Moje płatki zbożowe zostały niezjedzone, a moja kawa wystygła na parapecie. Pamiętam, że spałem tej nocy przy włączonym świetle. Właściwie, to nie pamiętam abym po tym spał sam w ciemności.
To doświadczenie odcisnęło się na moim życiu na różne możliwe sposoby. W następnym roku dostałem ogromnego ataku paniki podczas szkolnej wycieczki do Imperial War Museum. Ich atrakcja turystyczna, przeżycie w okopie, odtwarza dźwięki i zapachy z pierwszej linii frontu. Oczywiście moja ciekawość szybko przerodziła się w ślepą panikę, kiedy przepchnąłem się przez moich kolegów i wybiegłem na zewnątrz, zatrzymując się żeby wymiotować sucho do kosza.
Miałem koszmar tej nocy.
28 października 1992 miałem zobaczyć Metallikę w Whitley Bay Ice Rink. Było to podczas ich kolosalnej trasy z Czarnym Albumem, kiedy mieli scenę ze Snake Pitem i grali 20-minutowy film w miejsce supportu. Twarz Larsa promieniała na ekranie, mówił do fanów z ich garderoby przed swego rodzaju dokumentem, aby zabić czas przed ich występem. Pokazany został skrócony klip z „One” i spędziłem cały koncert zastanawiając się, czy będę mógł spać, kiedy wrócę do domu.
Miałem koszmar tej nocy.
Kiedy zespół wydał swój ekstrawagancki box set Live Shit: Binge & Purge, próbowałem przejrzeć na szybko film Metalliki z ich występu w San Diego Sports Arena. Zdołałem obejrzeć clip „One”, następnie zatrzymałem kasetę i nigdy nie oglądałem reszty.
Miałem koszmar tej nocy.
To było również w tym czasie, kiedy spędzałem wiele czasu w domu mojego przyjaciela Stephena słuchając płyt i brzdękając linie basowe wolniejszych utworów rockowych. Dwa osiedla, gdzie mieszkaliśmy, dzieli mała wydma i to przypomniało mi scenę z filmu, w której nieszczęsny Joe Bonham zbiegał po skarpie przed atakiem moździerzowym. W niektóre wieczory biegłem sprintem na przełaj z sercem w gardle; w niektóre wieczory szedłem do domu dłuższą drogą. I wstyd się przyznać, Stephen odprowadził mnie przez most kilka razy, zrywając boki ze śmiechu, kiedy dotarłem bezpiecznie do domu.
Miałem koszmar każdej nocy.
Kiedy przeprowadziłem się do Londynu w 1994 roku, regularnie chodziłem do [sklepu muzycznego] Tower Records przy Piccadilly Circus. Pewnego dnia, namierzyłem na półce „Johnny Got His Gun” w miękkiej oprawie i natychmiast to wrzuciłem. Jeszcze nie doświadczyłem takiego przypływu strachu, odkąd to zobaczyłem.
Musiałem koniecznie przeczytać połowę książki w czasie, który zajmował mi dostanie się ze stacji metra na Piccadilly Circus do Oakwood. Była bardzo łatwa do przeczytania; jej tempo przyspieszał brak interpunkcji podczas gorączkowej tyrady Joe. Upiłem się, aby zasnąć tej nocy, kilkoma dużymi piwami na pusty żołądek.
Przez lata, moi tak zwani przyjaciele, nucili pierwsze takty utworu po prostu po to, aby zobaczyć jak mój dobry nastrój zmienia się w jednej chwili. Nie lubię fajerwerków. Nie mogę umyć włosów z zamkniętymi oczyma. Często spałem ze stopami i rękami wystającymi spod kołdry. Nie lubię ludzi z zakrytymi twarzami i wyrobiłem sobie dryg do wyłączania telewizora w sekundę, kiedy wyczuwam, że teledysk się rozpocznie. To dość imponujące, naprawdę.
Dlaczego jestem tak przerażony tym teledyskiem? Zawsze odczuwałem niechęć do I wojny światowej. Może dlatego. Również myśl o zespole zamknięcia przeraża mnie. Ale to z pewnością maska z tkaniny zasłaniająca jego zniekształcone oblicze i jego poczucie zupełnej bezsilności przyprawiają mnie o mdłości. A zmęczony głos lektora Timothy Bottomsa sprawia, że chcę wybiec z domu. Ludzie, których zanudzałem na śmierć mówiąc o tym zgadzają się, że to ponura przesłanka, ale są w stanie pójść do toalety, nie włączając wszystkich świateł w ich domu.
Tak więc dwa lata temu, po spożyciu kilku kieliszków wódki, próbowałem obejrzeć film w całości. Nie zrobiłem tego sam - oszalałeś? Oglądałem go z moją dziewczyną, którą kiedyś poprosiłem, aby umieściła ręce na kołdrze żebym dokładnie sprawdził, czy nie ma obu amputowanych. Na pewno nie miała. „Obejrzyjmy to, zakończmy to i idźmy do przodu”. Z napiętymi zwieraczami, udało mi się przez 10 minut, zanim zatrzasnąłem mojego laptopa. Przyznałem się do porażki, zanim się zorientowałem, że zanurzyłem się w sypialni w całkowitej ciemności. Prawdopodobnie sobie na to zasłużyłem, sprawiedliwie.
Przyszło mi to do głowy, kiedy prowadziłem wywiad telefoniczny z Larsem. Odszedłem od tematu - wywiad miał być o Through The Never - i zapytałem go czy teledysk wpłynął na niego aż do tego stopnia. Przyznał, że nie, ale w końcu przepraszał mnie za spowodowanie u mnie koszmarów.
Nie miałem koszmaru tej nocy. Miałem dwa, zawierające żywe sceny, w których byłem zamknięty w pokoju z filmem włączonym na okrągło. Więc dziękuję ci Metalliko, dziękuję kurwa bardzo.