W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
James Hetfield o czasach ...And Justice For All (cz. II) [So What! - lipiec 2019]
dodane 13.08.2019 16:06:33 przez: Marios
wyświetleń: 1413
Druga część rozmowy z Jamesem Hetfieldem, która odbyła się 7 maja 2018 roku. Udostępniono ją 14 miesięcy później.









tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios




Steffan Chirazi: Mówiłeś o bojaźliwości, o niepewności i tego typu sprawach… W którym momencie zdałeś sobie sprawę z tego, że wszystko podąża tak, jak chciałeś?

James: Nie wiem. Uważam, że zawsze była obecna pewność przy pisaniu tekstów. Koncerty, ta dynamika zespołu. I to właśnie miałem na myśli mówiąc o bojaźliwości, ale wiesz, kiedy graliśmy na Monsters Of Rock Tour, dostaliśmy świetne przyjęcie od tłumów, od innych zespołów, od wszystkich. Było fajnie i świetnie się bawiliśmy. Wszyscy na tej trasie wpadali w stan zainteresowania. To było trochę jak: Co to za zespół ta Metallica?!”

Mamy One. Ten utwór był prawdopodobnie najbardziej niespodziewanym rodzajem hitu, jakiego można się spodziewać po albumie, na którym nie ma nawet pierwiastka singlowości. Wiem, że nigdy nie chciałeś zrobić teledysku, a potem go zrobiliście i tak dalej. Czy oglądanie klipu w MTV było ekscytujące, pomimo tego, że zawsze byliście kapelą anty-teledyskową? Wiesz: Kurwa, cieszę się, że przypieczętowałem Metallicę takim klipem, cieszę się z nominacji do Grammy, to jest naprawdę cholernie fajne…

Byłem podekscytowany. I nie nazwałbym nas zespołem antyteledyskowym. Byliśmy przeciwko kapelom, które robiły teledyski. A ponieważ nas tam nie było, nienawidziliśmy tego. Musieliśmy oglądać dwudziesty raz przeklętą Asię, albo cholerną Cyndi Lauper! A One nie był pierwszym singlem. Myślę, że Harvester był pierwszy. Było coś innego?

Dan: Eye of the Beholder

Eye of the Beholder. Następny był chyba Harvester?

Tak.





One był tym utworem, który popchnął was w kierunku mainstreamu, prawda? Chciałem zapytać, czy managment w którymkolwiek momencie zasugerował, gdy składaliście album, że byłoby naprawdę wspaniale, gdybyście mogli zaproponować jakiś numer 5,5 – 6-cio minutowy?

Nie. Nigdy. Nigdy czegoś takiego nie mówili. To ja zasugerowałem: Skróćmy te pieprzone numery. Kiedy pojechaliśmy w trasę promować Justice, wtedy okazało się, że te utwory są naprawdę kurewsko długie. Gramy prawie dwie godziny, i te kawałki wydłużały seta. Długie numery, dużo śpiewania. Koncert się wydłużał, a my wcale nie graliśmy więcej utworów. Wolę grać więcej krótszych numerów. I wtedy pomyślałem: Chwila, czy te numer musi trwać tak długo? Każdy z tych numerów można skrócić o połowę. Te partie są po prostu długaśne i niektórzy z nas mieli za dużo grania. Więc…

Jeśli chodzi o wideo do One, to robienie tego teledysku było świetną zabawą. Pamiętam, że miałem na gitarze napis EET Fuk lub coś w ten deseń. Coś nabazgrałem na gitarze. I producent wtedy mi powiedział: Musisz się pozbyć tego napisu. Pierwszy raz wtedy poczułem, że poszedłem na kompromis. Pomyślałem: Co do kurwy? Nie ma mowy! Nie ma pierdolonej mowy! Ale managment zaproponował: Stary, po prostu to zrób. I to było w porządku. Pomyśl: EET Fuk, czy cokolwiek to było… Nie warto z tym walczyć. Pokazanie tego wideo ludziom będzie o wiele korzystniejsze, bez względu na to, czy mam jakiś napis na gitarze, czy nie. Kiedy wróciliśmy do Bay Area, poszedłem do The Stone zobaczyć jakiś metalowy zespół. Pamiętam wielkiego gościa, który do mnie podszedł i powiedział: Pierdol się! I splunął w moim kierunku! Sprzedałeś się stary. Zrobiłeś teledysk. W tym momencie zrozumiałem, że są na świecie pieprzeni idioci i będziemy musieli sobie z takimi radzić. Stracimy niektórych fanów, bo nie rozumieją. Nie są w stanie zrozumieć tego, co robimy. Nie rozumieją, że próbujemy wznieść wszystko na wyższy poziom. Chcieliśmy pokazać Metallicę masom, ale im się to nie spodobało.

Wygląda na to, że był to czas, w którym zdałeś sobie sprawę z tego, że nie możesz już chodzić do The Stone, czy The Omini. To było O.K.? Czy pomyślałeś wtedy: Dobra, nie jesteśmy już thrasherami, musimy być trochę bardziej… Musimy zmienić otoczenie.

To był smutny moment. Ale zawsze staraliśmy się być ulicznikami, którzy lubią pohałasować w garażu. Zawsze tacy byliśmy i staramy się takimi pozostać. A jak cię postrzegają ludzie? Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że ludzie oczekują, żebyś był kimś dla ich oczekiwań. Reprezentujesz ich podejście, i jeśli coś się zmienia, oni stają się niestabilni. Zmiany ich przerażają, więc całą winę zwalają na artystę.

Denerwowałeś takim podejściem ludzi?

Jasne.

Czy to zdenerwowanie jeszcze bardziej nakręcało twój gniew?

Absolutnie tak.

Było więcej gniewu? Wiesz, Pierdol się. Teraz ci pokażemy. Coś w ten deseń?

To był powód, dzięki któremu nakręciliśmy jeszcze więcej teledysków. Przy Hardwired… To Self-Destruct stwierdziliśmy, że zrobimy wideo do każdego numeru, żeby jeszcze bardziej podkurwić tego chuja z The Stone.





Jednak wciąż dużo czasu spędzałeś z Jimem Martinem, z Rickiem „Chopperem”. Utrzymywałeś regularny krąg znajomych. Nie zamierzałeś tego zmieniać, prawda?

Miałem przyjaciół. Gość z The Stone z pewnością przyjacielem nie był. Był kimś, kto próbował wyładować swoją złość w niewłaściwym miejscu. Ale wiesz, jestem pewien, że „Chopper” potem z nim sobie pogadał. I to kilka razy. Tak, przyjaciele mnie wspierali.

Masz jakieś wspomnienia z początków nagrywania Justice, gdy zaczynaliście z Mikiem Clinkiem? Jak przebiegał ten proces?

Pamiętam zakupy do studia, gdy zdecydowaliśmy się na One On One. Uwielbiałem centrum dowodzenia. Ładny, duży pokój. To było w Burbank. W dodatku byliśmy przyzwyczajeni do Sweet Silence. Flemming był niedostępny, coś się wydarzyło, czas się skończył, a my chcieliśmy zacząć nagrywać. Kocham muzykę, dużo jej słucham, ale nie za bardzo znam się na biznesowej sprawie tego wszystkiego. Wiesz, kulisy, kto ma produkować, kto ma projektować, kto, co zrobi. Od tego jest Lars. Badał ten rynek i zauroczył się brzmieniem pierwszej płyty Gunsów. Brzmieniem gitar, brzmieniem perkusji… Wszystkiego. Brzmiało to bardzo żywo. Przypominało mi trochę początki Van Halen. To się po prostu dzieje, jest żywe brzmienie. Lars chciał takiego brzmienia, co jest nieco ironiczne, bo powiedziałbym, że …And Justice For All jest najbardziej sterylną płytą wszech czasów.

Zadzwoniono po Mike’a Clinka i przywieziono go na miejsce. I próbowaliśmy. Próbowaliśmy. Nie pamiętam, kto rzucił hasło „namiot zagłady”, gdy próbowaliśmy wytłumaczyć mu uzyskanie brzmienia gitary. To nie jest łatwa sprawa. Na przykład: Musimy stworzyć ten namiot, stary. Pokój jest za duży, a chcemy szczelnego brzmienia. Ma być ogromne, rozległe brzmienie perkusji, ale gitary muszą być ciasno. Nie mogą być szerokie jak ten pokój, ale też nie możesz go zamknąć, bo to wszystko ma oddychać. Musimy mieć ten namiot. I wiesz, pokazywaliśmy mu zdjęcia: To musi być coś, jak plandeka U-haula, stary. Trzeba to posklejać taśmą i pospinać. No i próbowaliśmy, próbowaliśmy, ale „namiotu zagłady” nigdy nie udało się odtworzyć zbyt dobrze z Mikiem Clinkiem.

Mike Clink nie był kimś, kto mógłby przekonać się do tego kempingu, prawda?

Ani trochę. [Gdybyś obozował z Mikiem Clinkiem] byłbyś przemarznięty i przemoczony. Ale Flemming Rasmussen potrafi coś jeszcze. Potrafi zbudować ten wredny „namiot zagłady”.

Jak to było wrócić do wygodnej sytuacji u boku Flemminga? Mike z całą pewnością odczuł ulgę, że nie będzie musiał już budować namiotu?

Powiedziałbym, że Mike Clink nie był typem faceta, który mógłby przetrwać robienie albumu Metalliki. Ma w sobie kompletnie inną aurę. Jest delikatny i naprawdę cichy. Więc nie zdecydował się na tę podróż. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że to nie on był powodem, dzięki któremu album Gunsów tak zabrzmiał. Może tak jest, może nie. Takie było nasze odczucie. To nie był producent w stylu: Dobra, robimy to tak i tak, gitara będzie tutaj i takie tam bla bla bla. Nie było czegoś takiego. Nie było o co walczyć. Nie było wielkiej energii. To był pierwszy raz, gdy spróbowaliśmy z innym producentem i to nie zadziałało w niczyim przypadku. Niech tak zostanie.





Masz jakieś swoje ulubione kawałki z tej płyty?

Uważam, że Dyers Eve różnie się od innych szybszych numerów, które skomponowaliśmy. Wiesz, Damage Inc. – szybki numer na początku i szybki na końcu. Jest Fight Fire, mamy też Blackened. Dyers Eve ma inny układ, inny charakter. Jest naprawdę szybka i refren jest o wiele bardziej melodyjny, niż w jakimkolwiek wcześniejszym szybkim utworze. Lubię ten numer. Jest to zdecydowanie trudna rzecz do grania. Powiedziałbym, że Harvester to też świetna rzecz. To rodzaj takiego For Whom the Bell Tools na tym krążku. Taki gruby, zgrzytliwy riff i sprężysta perkusja.

Nie dotknęliśmy dwóch rzeczy. Rola Kirka podczas nagrywania. Wydaje mi się, że Kirk zawsze był świetny w odczytywaniu tego, co jest potrzebne wdanej sytuacji. I kiedy składaliście Justice w całość, wiesz, komponowaliście, nagrywaliście, on doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej roli w tym procesie, żebyście mogli pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Czy tak to się wykrystalizowało?

Tak właśnie było. Kirk jest naprawdę dobry, jeśli chodzi o ogląd sytuacji i o to, co akurat jest potrzebne. Przez większość kariery Metalliki, Kirk był sędzią między mną a Larsem. A teraz, gdy się to trochę zmieniło, jest w stanie puścić lejce i być częścią czegoś większego. Ale uważam, że w czasie Justice zdał sobie sprawę z tego, że W porządku. Ci goście wiedzą co robią. Będę tam i będę się dobrze bawił. Przy One, gdy byliśmy już przy miksie, Kirk usłyszał solówkę i stwierdził: Nie podoba mi się, muszę ją zmienić. Wiesz, nigdy wcześniej czegoś takiego od Kirka nie usłyszeliśmy. Co? Przecież brzmi dobrze! A on: Nie, muszę ją zmienić. No i przyleciał któregoś razu, rozstawił się w dziesięć minut, zagrał i już. Był szczęśliwy. Kirk był szczęśliwy. I to jest w porządku. Ale pamiętam, że nie byłem dla niego specjalnie miły. Co jest do cholery? Żartujesz sobie ze mnie? A może mi nie podoba się jedno słowo i zaśpiewam to jeszcze raz. Takie sprawy. To była część solówki. I wciąż o tym rozmyślałem, bo ta kirkowa powtórka kosztowała 10 000 dolarów i ciągle o nich myślałem: 10 000 baksów, 10 000 basków… Co jakiś czas śpiewałem mu to. Byliśmy kutasami.

To było drugie solo w One!

Tak, O.K. Niech będzie.

Lars przyniósł mi taśmy i znalazłem tę wersję w rough mix.

Czyli gdzieś jest oryginał?





James wygląda na zaintrygowanego i przez chwilę uderza wszystkich to, że Dan słyszał więcej nagranych wersji z kolekcjonerskiego boxu, szorstkich miksów i innych drobnych fragmentów, niż sam Hetfield. I gdy mamy zaczynać kolejną półgodzinną pogawędkę na temat wspomianych miksów, James zostaje wyrwany z naszej rozmowy, by dotrzeć na Meet & Greet organizowane przez CID Enterteinment.







Koniec





Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 4
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Sue
17.08.2019 22:35:06
O  IP: 176.221.121.196
,,Przez większość kariery Metalliki, Kirk był sędzią między mną a Larsem." A to ciekawe. W sumie tak mi się zawsze wydawało, że Kirk ma najbardziej poukładany umysł.
,,10 000 baksów… Co jakiś czas śpiewałem mu to. Byliśmy kutasami." Haha xd Ale w sumie nie dziwię się, że byli dla niego wredni. Kto, by nie był.
BME
15.08.2019 07:56:34
O  IP: 77.111.247.67
zgadza sie.
ale wyszlo zacnie, szczegolnie perkusja.
dave123
14.08.2019 22:37:01
O  IP: 89.64.7.230
Skoro produkcja Black Albumu pochnęła 1 mkn baksów ledwie 3 lata później, to czemu by nie?
koynrad
14.08.2019 17:00:32
O  IP: 31.179.67.50
10 000 tys USD na tamte czasy za dogranie sola które trwa ledwie kilkanascie sekund?! Jakoś mi się w to wierzyć nie chce
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak