Paul Brannigan we własnej osobie, na portalu
Kerrang zrecenzował najnowszy album Metalliki. Trzeba przyznać, że Paul nabrał pokory od czasów 2014 roku i oddał należny hołd Najwspanialszemu Zespołowi na Świecie.
Popołudniową porą 23 września 1969 roku
Deep Purple dołączyli do
Royal Philharmonic Orchestra w londyńskiej Royal Albert Hall na próbę koncertu, który zatytułowano
Jon Lord’s Concerto For Group And Orchestra. Całość miała zadebiutować jako światowa premiera następnego wieczoru. W połowie nieco niepewnie wykonywanej drugiej części utworu dyrygent
Malcolm Arnold uderzył batutą i zwrócił się w kierunku sali twarzą czerwoną ze złości:
Panie i Panowie, muzycy Królewskiej Filharmonii, jesteśmy tutaj po to, by posłuchać muzyki – zagrzmiał.
Ci młodzi dżentelmeni są świetnymi muzykami i musicie okazać im trochę szacunku. Z drugiej strony Wy, którzy uważani jesteście za dobrych muzyków, gracie jak banda pizd.
Jako wieloletni fan
Deep Purple, perkusista Metalliki Lars Ulrich niewątpliwie miał w głowie tę klasyczną anegdotę przed własnymi występami z orkiestrą San Francisco Symphony, gdy robił to po raz pierwszy w kwietniu 1999 roku. Chociaż pomysł na współpracę największego metalowego zespołu na świecie z orkiestrą zrodził się u boku
Michaela Kamena, Lars, założyciel Metalliki i osoba najbardziej świadoma miejsca swojej kapeli w historii, był aż nazbyt świadom tego, że stawiając ten zuchwały krok, orkiestra z San Francisco zostanie wyniesiona w tę rozrzedzoną przestrzeń, zajmowaną tylko przez garstkę prawdziwych legend rocka. Bezsprzeczny jest fakt, że Metallica wówczas opuściła swoją strefę komfortu i wkroczyła na niezbadane terytorium. Ryzyko się opłaciło: co można było usłyszeć na
S&M – podwójnym albumie dokumentującym występy z 21 i 22 kwietnia 1999 roku w Berkeley Community Theatre. Metallica nigdy dotąd nie brzmiała mocniej, z większym polotem i bardziej żywo.
Starając się odnowić swój twórczy sojusz z Orkiestrą Symfoniczną San Francisco we wrześniu 2019 roku, by uczcić 20 rocznicę wydania cenionego
S&M, Metallica postawiła kolejny ryzykowny krok, ale jak stwierdza Lars w notatce do najnowszego zestawu CD/DVD/BluRay, Metallica podchodziła do występów w Chase Center z zupełnie innym nastawieniem: podczas gdy wcześniej byli wystraszeni i onieśmieleni obecnością wyszkolonych muzyków grających klasykę, tym razem metalowy kwartet poczuł się „bardziej godnie”, by dzielić scenę z „bardziej szanowanymi” rówieśnikami.
S&M2 dokumentuje najodważniejszy i najbardziej twórczo niespokojny metalowy zespół wszech czasów, doświadczający czegoś, co może być najlepszym występem w życiu.
Podobnie jak w
S&M,
S&M2 rozpoczyna się od – no bo od czego mógłby się rozpocząć? – mistrzowskiej kompozycji autorstwa Ennio Morricone –
The Ecstasy of Gold, które zmierza w kierunku
The Call of Ktulu – fantastycznego instrumentalnego utworu z
Ride the Lightning, który już wcześniej sygnalizował, że Metallica nie powinna być ograniczana gatunkiem. Obie kompozycje przepełnione są patosem: pierwszy z powodu śmierci maestro Morricone, który wylogował się z tego świata 6 lipca; drugi to oczywiste przywołanie pamięci o Cliffie Burtonie – wielbiącego twórczość Jana Sebastiana Bacha basisty, który tak bardzo wpłynął na kompozytorski sznyt Jamesa i Larsa.
Ale jeśli macie na początku jakieś deja vu, to od tego momentu zostaje ono rozerwane na strzępy. Pojawiły się nowe aranżacje – w szczególności
Master of Puppets, w którym wykorzystano bardziej dopełniająco instrumenty smyczkowe w porównaniu do raczej zagraconej i przytłaczającej wersji z
S&M. Całkowicie przemieszano setlistę, nie ma w niej miejsca na zapchajdziury typu
Battery czy
Sad But True. Po raz pierwszy na świecie spojrzano za to na awangardę:
The Iron Foundry – autorstwa radzieckiego futurystycznego kompozytora
Aleksandra Mosołowa. To naprawdę jest Metallica, jakiej nigdy wcześniej nie słyszeliście. Mamy też hipnotyzujące i absolutnie fascynujące
Moth Into Flame oraz
Halo On Fire, które to utwory zyskują nowy dramatyzm i dynamizm.
No Leaf Clover (będący premierą przy
S&M) odradza się, a znane klasyki typu
For Whom The Bell Tolls i
The Memory Remains są po prostu niedoścignione.
Materiał filmowy jest tak spektakularny, pokazany z tak bardzo intymnej strony, bez specjalnego ingerowania… Pokazuje czystą radość, która wypisana jest na każdej twarzy w Chase Center – zespołu, orkiestry i zachwyconej publiczności, która mocno wszystkim przypomina, jakie to wyjątkowego kalibru wydarzenie. Ulrich używa słowa „intensywny” i nie myli się: trudno wyobrazić sobie jakikolwiek metalowy band na tej planecie, który dostarczyłby bardziej efektowny, mistrzowsko zrealizowany projekt, pokazujący moc zespołu.
S&M2 to nie jest zwyczajna podróż nastawiona na nostalgię. To jest hołd zarówno dla rosnącej pewności siebie Metalliki w wymiarze muzycznym oraz kompozytorskim, jak i absolutne potwierdzenie słuszności decyzji o ponownym wkroczeniu na ścieżkę prowadzącą do najbardziej inspirujących i twórczych doznań.
W naszym świecie Metallica pozostaje całkowicie nieustraszona i bezsprzecznie niezrównana.
Werdykt: 5/5
Marios
Overkill.pl