W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Refleksje geeka po premierze S&M2
dodane 07.09.2020 13:03:35 przez: Marios
wyświetleń: 3546
Nie będzie to recenzja, nie ma być to w zamyśle także opinia, choć z pewnością kilka subiektywności się tu i ówdzie pojawi. Cel, który przyświeca mi w tym wpisie ma opierać się głównie o techniczne elementy przygotowania obu wydawnictw: S&M (1999) oraz S&M2 (2020).






Druga fala związana z promowaniem S&M2 w Polsce już za nami. Od oficjalnej premiery najnowszego koncertowego wydawnictwa Metalliki minął ponad tydzień. Kto nie mógł wytrzymać, nabył album 28 sierpnia w Empiku, a kto wykazał się wyjątkowo silną wolą, zaopatrzył się w najnowszą propozycję od Metalliki w sklepach 4 września, kompletując całość znacznie taniej. Teraz czekamy na wyniki OLiS z tygodnia 28 sierpnia – 3 września 2020 roku i zobaczymy, na którym miejscu wyląduje Metallica w premierowym tygodniu sprzedaży.

Od momentu premiery album (w wersji audio, jak i wideo) przesłuchałem szacunkowo jakieś 30-40 razy. Grała sobie w zapętleniu 3-4 razy dziennie, z każdym kolejnym przesłuchaniem dając w sobie odkrywać coraz większą ilość zapadających w pamięć szczegółów. Większą część tej liczby zajmuje ścieżka stereo z płyt kompaktowych, która wyciekła prawie dwa tygodnie przed premierą. Ale i z wersją wideo parokrotnie się także zapoznałem. Wnioski? Dwadzieścia lat różnicy pokazało wydawniczą przepaść, niemal kanion, jaki dzieli S&M ‘99 od S&M2. Owe dwie dekady jasno zaprezentowały, że sposób, elegancja oraz mnogość w wydaniu drugiej części, sytuuje S&M2 jakieś dwadzieścia okrążeni przed pierwszą przygodą Metalliki z orkiestrą symfoniczną.

Na dzień dobry parę informacji dla lubujących się w ciekawostkach i innych technikaliach. Po pierwsze w obu przygodach Metalliki z Orkiestrą z San Francisco liczba symfoników to dokładnie 80 osób. W 1999 roku było to 79 muzyków i dyrygent – Michael Kamen, natomiast w 2019 roku widzieliśmy 78 symfoników plus dwóch dyrygentów, którzy podzielili się obowiązkami w niezbyt równych proporcjach: Edwin Outwater pojawił się na podeście w piętnastu utworach, a Michael Tilson Thomas w pierwszych trzech drugiej części. Dodatkowo panowie polecieli na spółę w Enter Sandman. Scott Pingel i Lars Ulrich zinterpretowali solówkę Cliffa bez pomocy dyrygenta. Po drugie niebywale ciekawe jest to, że San Francisco Symphony A.D. 2019 miała w swoich szeregach aż 23 osoby, które wzięły udział w S&M dwadzieścia lat wcześniej. Jest to blisko 29 procent stanu orkiestry obecnego składu! Pingel nie miał okazji grać w Berkeley Community Theater, ale nie dlatego, że się nie załapał, tylko, że karierę w orkiestrze San Franciso rozpoczął w roku 2004. Jednak nie tylko charakterystyczny, wytatuowany harfista Douglas Rioth miał przyjemność celebrować i ubiegłoroczne święto w Chase Center, i występ sprzed dwóch dekad. Dołączyli do niego:

- na skrzypcach: Jeremy Constant, Melissa Kleinbart, Yukiko Kurakata, Victor Romasevich;
- na altówce: Yun Jie Liu, David Gaudry;
- na wiolonczeli: Jill Rachuy Brindel, Stephen Tramontozzi (który w 1999 grał na kontrabasie);
- na kontrabasie: Chris Gilbert;
- na flecie: Linda Lukas, Catherine Payne;
- na oboju: Pamela Smith - już wiem, jaki instrument pomagał Robertowi w intro do For Whom the Bell Tools (nie, nie był to klarnet);
- na fagocie: Stephen Paulson, Rob Weir, Steven Braunstein (identyczna sekcja grała na S&M ’99);
- perkusjonalia: Tom Hemphill;
- na rogu: Robert Ward, Jonathan Ring, Bruce Roberts;
- na puzonie: John Engelkes, Jeffrey Budin;
- na fortepianie: Marc Shapiro.



James Hetfield i Douglas Rioth A.D. 2019



Dygresja na temat oboju, którą podzielił się dawno temu Arkadiusz Krupa: Obój jest np. w porównaniu z piłką nożną – takim snajperem. Jest zawsze na wierzchu, zawsze jest z przodu i ma najciekawsze zadania, czyli można powiedzieć – grając solówki, czy grając koncerty – strzela bramki, grając najciekawsze fragmenty utworów.


- Booklet 1999: 32 strony / Booklet 2020: 36 stron,
- Mastering 1999: nieżyjący już George Marino (przyłożył rękę do sukcesu Czarnego Albumu) / Mastering 2020: Bob Ludwig (czego on dla Metalliki nie masterował),
- Oprawa graficzna 1999: Andie Airfix (zaprojektował wizualnie wszystkie krążki Metalliki w latach 1993-1999) / Oprawa graficzna 2020: David Turner (projektuje dla Metalliki wszystkie regularne albumy od 2008 roku),
- Zdjęcia w obu przypadkach to robota Antona Corbijna.

Jeśli brać pod uwagę edycję wideo całego przedsięwzięcia, to S&M nie ma podjazdu do tegorocznego albumu. I nie chodzi wyłącznie o format obrazu i brak ostrości, a przede wszystkim o warunki kręcenia. 20 lat temu upchnięto wszystkich po jednej stronie, a całość filmowano w niewiarygodnie ciemnych warunkach (nawet nie do końca poradzono sobie z obróbką zdjęć do książeczki. Niemal na każdej fotografii mamy do czynienia z jakimiś białymi kropkami na fakturze papieru. Ale czy jest to wina wyłącznie papieru? Trudno jednoznacznie określić, bo jest tam też kilka fotek bez tego dziwnego efektu). Ponadto w jedynce występują dłużyzny, z których zrezygnowano na CD (chociaż i tak drugi dysk i Nothing zaczyna się dla mnie przydługo). A przerwa między Enter Sandman a Battery jest na DVD absurdalnie długa. Właśnie te mankamenty sprawiły, że pierwszej części przez lata wolę słuchać, niż oglądać, a z S&M2 jest odwrotnie – tutaj głównym elementem nęcącym jest obraz w połączeniu z dźwiękiem. Warto też bliżej przysłuchać się miksowi S&M2. Na krążkach CD mamy do czynienia ze stereo. Takie klasyczne, w porządku nagranie. Natomiast dla mnie świetną robotę zrobiono w mix 5.1 przeznaczonym do obrazu. Tutaj wokal Hetfielda jest delikatnie w głębi, niezbyt głośno, troszkę schowany, dzięki czemu dosadniej, głośniej i w większej separacji słychać i orkiestrę i mocarne instrumentarium Metalliki.



1999: Upchnięto wszystkich po jednej stronie w niewiarygodnej ciemnicy



Po notkach zostawionych w obu książeczkach doskonale można się zorientować, kto wykonał lwią część roboty w poszczególnych okresach: w S&M ’99 na dwóch pierwszych stronach bookletu skrobnął kilka zdań tylko Michael Kamen. Reszta to zestaw zdjęć i informacje o utworach. W najnowszym wydawnictwie możemy przeczytać kilka refleksji i od Michaela Tilsona Thomasa, i od Edwina Outwatera oraz również od samego Larsa. Po wielokrotnym osłuchaniu się z S&M2 (a także dwudziestoletnim słuchaniu S&M) muszę napisać, że w nowej odsłonie zdecydowanie mniej rzuca się w uszy studyjna obróbka dźwięku (ze szczególnym uwzględnieniem wokalu).

W 1999 roku autotune aż do przegrzania został użyty choćby w Of Wolf And Man, Hero of the Day, czy na maksa w Enter Sandman i Nothing Else Matters. O pierwotnym wykonaniu No Leaf Clover nie ma nawet co pisać, bo żadna z wersji (ani ta z 21, ani z 22 kwietnia) nie znalazła się w całości na S&M. Hetfield musiał wejść do studia i poprawić to, co fałszował na żywo. A fałszował na tyle mocno, że autotune nie był w stanie w miarę niezauważalnie tego skorygować. Mamy co prawda w końcówce zmiksowanego utworu wspaniały falset w głosie Jamesa, tyle, że został on osiągnięty w studiu i wygładzony za pomocą autotune. Ale do dyskrecji też wówczas nie przykładano nie wiadomo jakiej wagi, czego przykładem NEM. Metallica nie kryła się z tym, że robota w studiu była rzeczą konieczną – James: Trzeba było poprawić trochę rzeczy tu i tam, niektóre partie smyczków były zupełnie nie w tonacji z prostej przyczyny, że było tak głośno, że ludzie się nawzajem nie słyszeli. Nie mieliśmy [dla orkiestry] wzmacniaczy na scenie, no ale z reguły w symfonii nie chodzi o to, aby mieć potężne pierdolnięcie z głośników a’la Big Mick! Lars: No bo patrzcie… Kirk dograł jeszcze raz kilka swoich fragmentów, które miały fałsze, James jeszcze raz zaśpiewał linijkę w jednym z nowych numerów…

W S&M2 oczywiście również dokonano pewnych sztuczek miksując materiał, również posiłkowano się autotune, ale wszystko robiono na żywym organizmie i bez szarżowania. Wykorzystano możliwości (szczególnie z wokalem Jamesa) jakie daje obróbka dźwięku, ale w ogóle nie słychać tam przedobrzonych zabiegów z autotune. Owszem, nadano wokalowi pewnej przestrzeni, głębi. Nie chcę napisać, że pogłosu, bo to nie jest pogłos. To coś podobnego, do tego, jak zmiksowano wokal Hetfielda z audycji u Howarda Sterna – w radio brzmiało to… niech będzie – „płasko”, a wersja udostępniona na Youtube, ma właśnie tę przestrzeń, tę głębię.

Było to już wielokrotnie podkreślane, jednak również warto ten fakt przypomnieć raz jeszcze: S&M2 jest prezentacją utworów z wszystkich autorskich albumów zespołu. W moim przypadku było tak, że o ile na Garage Inc. wpadłem bardzo wcześnie (dzięki Whiskey w radio), to Kill’Em All poznałem na szarym końcu wertowania ówczesnej dyskografii, a to oczywiście ze względu na brak w S&M jakiegokolwiek przedstawiciela debiutanckiego krążka. Teraz młody adept, który połknął bakcyla wraz z najnowszą wersją Metalliki i orkiestry, sięgając po S&M2 z łatwością odnajdzie pełną studyjną dyskografię i będzie mógł bez większych przeszkód poznawać nową muzykę swojego życia. I naprawdę osobiście mam nadzieję, że dzięki temu wydawnictwu pojawi się nowe pokolenie fanów Metalliki, którzy nie mieli możliwości poznawać tej twórczości na bieżąco dzięki rodzicom.

W zestawie S&M ’99 wyjątkiem potwierdzającym regułę jest dla mnie (mimo autotunowej hucpy) Nothing Else Matters. Niższy sposób śpiewania refrenu zawsze robił na mnie kolosalnie większe wrażenie, niż to, co aktualnie uskutecznia James. Świetnie mi się słucha tej ballady z akustycznych koncertów 2007 roku i wersji live, które Metallica miała w setlistach w roku 2008, choć w obu przypadkach końcówka utworu jechana była już na wyższych rejestrach. Druga jaskółka S&M (która wiosny nie czyni) to Master of Puppets. Ubiegłoroczna wersja nie jest dla mnie ani lepsza, ani gorsza, jednakowoż do Mastera ’99 pałam przeogromnym sentymentem, ponieważ dzięki czterdziestu paru sekundom kończącym utwór pod batutą Kamena, zapragnąłem mieć S&M w oryginale. Owa kompozycja na dobre zaczęła moją przygodę z Metallicą i dzięki niej krok po kroku zagłębiałem się coraz bardziej w ówczesną dyskografię zespołu. 21 lat później siedzę i piszę niusa dla geeków, którzy podobnie jak ja utonęli w tej twórczości. A dlaczego tak łatwo pozytywnie zatracić się w tych numerach? Wspomniał o coś o tym Edwin Outwater we własnej notce do bookletu S&M2: Dla mnie Metallica ma coś, czego nie jest się w stanie kupić – znakomity zmysł kompozytorski. Wracając do MOP – uwielbiam oba wykonania, jednak pierwszą wersję cenię wyżej, ponieważ utwór ten stał się Genesis mojego muzycznego świata.

Ciekawostka nr ileśtam: 20 lat temu w secie prym wiodły utwory z (najnowszej wówczas) sesji Load & Re-Load (aż sześć kompozycji). W przypadku S&M2 najwięcej utworów przypada na albumy Metallica (CD2) oraz najnowszy - Hardwired… To Self-Destruct (CD1) - po trzy numery.


Słów kilka o rozmieszczeniu materiału wideo w obu wydaniach:


Mamy tutaj dwa przeciwstawne sposoby prezentacji materiału wideo: w S&M wykorzystano dwa krążki DVD i koncert podzielono zgodnie z antraktem. Bardzo dobre podejście wg. mnie. Przerwa to przerwa – idź na fajkę, skocz po piwo, zrób kawę i puść drugi dysk. Dzięki dwóm krążkom znalazło się jeszcze sporo miejsca, by podokładać różne fajowe ciekawostki. Mamy w paru numerach kamery podążające tylko za wybranym członkiem zespołu, mamy osobną ścieżkę z tym, co gra Metallica i absolutną petardę S&M ’99 – osobne ścieżki orkiestry. W nowej odsłonie nie ma do wyboru odseparowanego audio. Wielki minus? Dla mnie oczywiście tak. Tylko czekałem, żeby w dniu premiery powyciągać audio z DVD… no i nie wyciągnąłem i pewnie już nie wyciągnę. Chociaż kto wie, co tam w głowie Larsa siedzi… Może wrzuci te ścieżki na YouTube, albo mp3 do pobrania dla 5th Members, co już parę razy miało miejsce. Zobaczymy.

W 2000 roku dostaliśmy jeszcze 40-minutowy film dokumentujący przygotowania, który rok wcześniej rozszarpano na trzy części i dodano do singli (Ach, te stare sposoby promowania albumu za pomocą regularnych płytek CD). A S&M2? Wideo zawężono do jednego dysku… i wiele więcej się już nie zmieściło. Ale to też jest bardzo fajny sposób – nie ma dłużyzn (jak przy jedynce), wszystko przedstawione dynamicznie, z reżyserską dokładnością. Druga część zaczyna się błyskawicznie. Lars wchodzi, 10 razy wszystkich wita, dostrzega naszą flagę i oddaje głos Tilsonowi Thomasowi – sprawnie, bez zbędnych udziwnień i jazda z meritum koncertu. Stylówka dyrektora artystycznego orkiestry nadal jest bardzo charakterystyczna. Niebieskimi oprawkami okularów wyróżnia się on co najmniej podobnie do naszego Lesława Możdżera z czarno-białymi okularami na nosie.

Umieszczenie koncertu w całości na jednym dysku to oczywiście o wiele mniej miejsca na dodatki. W S&M2 nie ma 40-minutowego filmu dokumentującego przygotowania. Jest to, co pierwotnie pokazano rok temu w kinach: Introdukcję z ujęciami z miasta, niespełna siedem minut wprowadzenia od Metalliki i dyrygentów oraz nakrętkę o fundacji All Within My Hands. Jednego nie rozumiem: dlaczego do owych miniatur dokumentalnych nie dodano napisów wszystkich krajów europejskich, w których pierwotnie wyświetlano film? Dlaczego nie dodano napisów przy wprowadzeniu do drugiej części koncertu? W kinie były, więc czemu nie ma ich na płycie? Cholera wie. Nowa edycja wideo niesamowicie przysłużyła się całości odbioru. O ile te pojedyncze kamery w S&M są jedynie ciekawostką: Dobra, fajnie, pooglądałem minutę i wracam do normalnego montażu, to pokazanie kilku utworów z kilku ujęć jednocześnie jest zabiegiem pożądanym (szczególnie w Memory, kiedy to w październiku ubiegłego roku po prezentacji zmontowanego fragmentu można było usłyszeć głosy, że „montaż jest chaotyczny, bo nie pokazuje Hammetta w istotnym momencie”), bo możemy zaobserwować właśnie choćby zgubionego wcześniej Kirka. Zabieg ten wykorzystano w czterech utworach (For Whom the Bell Tolls, The Memory Remains, The Iron Foundry, The Unforgiven III).

No i w wersji kinowej ulizanego Jamesa (z pierwszego wieczoru bez fanklubowiczów) było zdecydowanie więcej, niż teraz. Wydaje mi się (a obejrzałem DVD sporo razy), że przylizanego Jamesa (przynajmniej na zbliżeniach) nie ma wcale! Bo w kinie naprawdę było to widoczne, a teraz fryzura na głowie Hetfielda jest stała. Obraz na DVD i Blu-ray zdominowały więc nakrętki niedzielne (też bardziej preferuję drugi występ). Ile dźwięku z 6 września wmiksowano w obraz z 8 września? To wie tylko Greg Fidelman.


Moje momenty S&M2:


Najważniejszą dla mnie sprawą jest fakt, że dość mocno popracowano nad zmianą dynamiki koncertu. O ile na CD1 dostajemy klasyczny set Metalliki, taki, do jakiego zespół niejednokrotnie przyzwyczajał, to druga płyta jest fantastycznym momentem przełamania schematów, który to moment trwa naprawdę długo: wracamy jakby do początku i dostajemy tak samo jak przy Ecstasy of Gold, próbkę możliwości orkiestry. Następnie zaskoczenie nr 2 – kolejny instrumental, w którym Metallica niejako rozgrzewa się po ostygnięciu w czasie antraktu. Dalej petarda w postaci Hetfielda na głos i orkiestrę, prezentacja fenomenalnych umiejętności aranżerskich w akustycznym AWMH a na koniec trzęsienie ziemi w wykonaniu duetu Pingel-Ulrich. Czujecie to??? Ponad pół godziny tak bardzo niestandardowych, zaskakujących i po prostu pięknych kombinacji… To jest coś, czego Metallica nie stosuje na swoich koncertach. Unikalna, wspaniała rzecz i chwała im, że wydali to w formie albumu dostępnego na całym świecie (z Helping Hands tak mocno dali ciała, że aż żal).


The Ecstasy Of Gold – uwielbiam trąbkę w tym utworze. Zarówno Andrew McCandless w 1999, jak i Aaaron Schuman w 2019 brzmią wspaniale.

The Call Of Ktulu – pierwszy przykład tego, że Greg Fidelman miał aż za dużo czasu na zabawy z miksowaniem. Bas Roberta w momencie wejścia w utwór jest naprawdę słabo słyszalny, a to przecież niemal główny instrument początku tego utworu (posłuchajcie Ktulu z S&M ’99). W dalszych minutach gitarę Roba oczywiście słychać, jednak wydaje mi się, że brzmi to zbyt „sucho”. Brakuje tu tłuszczu. A co mam na myśli pisząc o tym, że bas jest tłusty? A chociażby całe nagranie The Day That Never Comes, lub zwrotki w All Within My Hands - to jest dla mnie “tłusty” bas. Przez cały koncert dzieje się coś takiego, że między orkiestrą a Metallicą nie ma równowagi, brakuje jakiegoś balansu… Raz to orkiestra jest głośno, raz Metallica mocno przykrywa symfonię (poczekam do dwustu, trzystu przesłuchań, może da się odkryć w tym sposobie jakiś celowy zamysł), dlatego świetnie mi się słucha całości w rozmieszczeniu sześciokanałowym – tam przynajmniej wokal jest zauważalnie schowany za muzykę, więc dla kogoś, kto chce się bardziej skupić na części instrumentalnej, jest to wymarzone rozwiązanie, biorąc pod uwagę fakt, że osobnego nagrania orkiestry nie ma.

For Whom the Bell Tolls – bardzo polubiłem to intro jechane na dwa baty przez bas i obój. Wykorzystanie przez Jamesa Lee Wyatta blachy i wielkiego młota do imitacji bijącego dzwonu jest świetnym rozwiązaniem, którego zabrakło w 1999 roku. Szoł jednak ukradli Jacob Nissly i Tom Hemphill na wibrafonach! Żłówik od Hetfielda zasłużony :)

The Day That Never Comes – pierwsza z dwóch aranżacyjnych petard. Kocham tę wersję!

The Memory Remains – i co, narzekacze?! Jest i pan Hammett tam, gdzie ma być.

Confusion – oto druga aranżacyjna petarda. Kocham tę wersję! Mamy przykład, jak można wzbogacić orkiestrowo numer Metalliki bez zapychaczy w stylu Fuel, Sad But True, czy Battery, które dostaliśmy w pierwszej części.

Moth Into Flame – największą robotę zrobiła tu armia skrzypiec oraz instrument imitujący „lot trzmeila”. Jeśli ktoś nadal nie słyszy orkiestry, która w miksie stereo brzmi wg mnie bardzo fajnie, to niech sobie to puści w 5.1. Dzięki przyciszonemu wokalowi wychodzi na wierzch całe spektrum piłowania orkiestry. No i jest też Lars „pozujący” do zdjęć w trakcie gry :)

The Outlaw Torn – genialne i wspaniałe przypomnienie, po co nagrywano pierwszą przygodę z towarzyszeniem orkiestry w 1999 roku. Jest miodnie. Tytułowe słowa refrenu to poezja dźwięków. No i w tym wszystkim słyszymy najbardziej udane chórki Roberta w całym koncercie (szkoda, że go wtedy nie widać).

No Leaf Clover – wspaniała interpretacja utworu przygotowanego jako nowość przed dwudziestu laty. Jest fajnie, ponieważ słychać, że James śpiewa na koncercie. Nie ma w tym wykonaniu rzeźnickich partii z autotune, które dość mocno zepsuły mi odbiór w S&M (o czym wyżej wspominałem). Jest za to ciekawa subtelna różnica w aranżacji wokalu: w oryginale przy tunnel James kończy dźwiękiem „na dole”. Teraz tylko pierwszy raz zaśpiewany jest po staremu. Reszta to "tunnel" kończony górnym dźwiękiem. Wyszło zacnie.

Halo on Fire – zdecydowanie najwięcej ujęć Jamesa przeplatanych sobotą i niedzielą. Audio (przynajmniej na początku) wzięte z drugiego wieczoru. Więcej nie rozszyfrowałem. A samo wykonanie? Słyszałem lepsze.

Scythian Suite – niespodzianka nr 1 - instrumentalne wprowadzenie do drugiej części koncertu to widoczne przełamanie dynamiki widowiska. Edward Stephen na kotłach nabił marszowy rytm i bardzo fajnie wszystko popłynęło. Wybór utworu bardzo dobry – niezbyt długi, energiczny, więc i miejsca na przynudzanie nie było. No i na podeście pojawił się wreszcie Tilson Thomas.

The Iron Foundry – jedno z największych zaskoczeń. Do tej pory czy to Michael Kamen, czy teraz Bruce Coulghlin mieli za zadanie powplatać orkiestrę w grad masywnych, ciężkich i głośnych riffów. Tutaj trzeba było zrobić coś zupełnie odwrotnego: w muzykę poważną należało wtopić ostre riffy… Prawie jak w fabryce odlewającej stal. Muzyczny futuryzm pełną gębą. Ekspresja Tilsona Thomasa też robi tu robotę, i ponownie w akcji piekielnie charakterystyczny Edward Stephen w otoczeniu swoich kotłów. Dostaliśmy coś a’la Marsz imperialny idealnie pasujący do Metalliki. Słyszysz w Gwiezdnych Wojnach tę melodię i już wiesz, że będziesz miał do czynienia z czarnym charakterem. Iron Foundry słucham od września 2019 i doskonale wiem, że oto wkracza Metallica. Świetnie mi się tego słucha w połączeniu z obrazem. Lars tańczący w stylu Sandu Ciorby powoduje banana na mordzie.

The Unforgiven III – jaki Hetfield jest spięty na samym początku! Nie mam pytań! Na dzień dobry jednak miałem: Gdzie jest autotune, gdy jest potrzebny? Przybrudzony, niedokładny śpiew Jamesa delikatnie mnie na początku drażnił. Po czterdziestym, pięćdziesiątym przesłuchaniu tego kawałka już wiem, że tak miało być. Hetfield odsłonił się przed światem do granic możliwości. A mając w pamięci to, co zrobił po zakończeniu tych koncertów idąc na terapię, każe mi mieć do Niego jeszcze większy szacunek. Tekst tego utworu mówi wszystko. Ja widzę w tym wykonaniu Jamesa Hetfielda, który słowami piosenki mówi nam: Wybaczcie mi to, co za chwilę zrobię. Solowe, niemal jazzowe partie trąbki i puzonu w tym utworze to aranżacyjny kompozytorski geniusz! Zaczyna Aaaron Schuman, później wkracza Nick Platoff, aż w końcu cała sekcja rozjebuje system!

All Within My Hands – orkiestrowy początek bardzo kojarzy mi się z muzyką napisaną przez Danny’ego Elfmana do filmu Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street. Jakie są filmy Tima Burotna, wszyscy wiemy: wprost przesiąknięte mrokiem. I taka jest owa aranżacja AWMH – mroczna. Mroczna jak muzyka Elfmana w musicalu Burtona. Aranż gitary Hammetta rozwala mi łeb za każdym razem, gdy słucham tego wykonania. Do chórków zaproszony został Avi Vinocur – wokalista i gitarzysta solowy, założyciel i członek zespołu Good Night, Texas, ale w świecie Metalliki przede wszystkim pracownik zatrudniony w HQ.

(Anesthesia) Pulling Teeth – najbardziej zaskakujący moment koncertu. Fenomenalny pomysł. Więcej na ten temat nie piszę, bo rzeczy genialne się kontempluje. Scott Pingel & Lars Ulrich we wspaniałej interpretacji kompozycji nieodżałowanego Ciliffa Burtona. Zostaje złożyć ręce do modlitwy i słuchać. Bardzo uważnie słuchać.

Wherever I May Roam – wracamy do klasycznego setu Metalliki, a wprowadza nas w niego delikatnymi dźwiękami szefowa sekcji skrzypcowej – Nadya Tichman. Niby prosta melodyjka, a jak bardzo urocza, stojąca w kontrapunkcie do mrocznego brzmienia sitaru, który za chwilę usłyszymy. Ciekawosta: Jeremy Constant, który był szefem ekipy skrzypków w 1999 roku jest mężem Nadii i również gra na skrzypcach przy okazji S&M2.

One – w intro dokazują wszyscy obsługujący perkusjonalia. Uwielbiam patrzeć na początkową zabawę Larsa z Jacobem Nissly – miły dodatek do aranżu z 1999 roku.

Master of Puppets – w nowej wersji fajne jest to, że James śpiewa całe zwrotki. Jak już wspominałem, Master z S&M ’99 to dla mnie muzyczne Genesis (i wcale nie to od Phila Collinsa).

Nothing Else Matters – też już wspomniałem, że o wiele bardziej preferuję wersję sprzed dwudziestu lat. W nowej wersji sztuczki z podciągnięciem śpiewu komputerowo najlepiej sprawdziły się w wysoko śpiewanym refrenie. Wg. mnie ten utwór to najbardziej słyszalna ingerencja w głos Jamesa na S&M2.

Enter Sandman – fajny myk z podziałem dyrygowania: najpierw Michael Tilson Thomas, a w gąszczu kontrabasów podmianka na Edwina Outwatera.



Na razie jestem wpatrzony w S&M2 identycznie, jak córka Macieja. Dzięki za podesłanie fotki.



Niezmiernie dwa ulubione moje fragmenty występu to The Day That Never Comes i Confusion. Montażysta Joe Hutshing spisał się na medal. S&M2 zdecydowanie bardziej wolę oglądać, niż tylko słuchać, co jest przeciwieństwem mojego podejścia do pierwszej części: materiału z 1999 roku o wiele, wiele bardziej lubię słuchać, niż oglądać. Lars, a’propos sierpniowego wydania albumu, w booklecie napisał: Pół roku przygotowań, planowania i przewidywania to już odległe wspomnienia. Kamery pochowane, monitory wyłączone i wreszcie to, kurwa idzie w świat! Zaproponowano nowe utwory, zaproponowano nowe aranżacje, czy wreszcie zwrócono więcej uwagi w stronę poszczególnych muzyków orkiestry. Dodaliśmy nawet trochę kawałków ze świata muzyki klasycznej, które zdawało się, że Metallica mogłaby upiększyć. To wszystko wydawało nam się satysfakcjonującymi nowymi możliwościami.

Po dwóch dekadach pierwsza przygoda z Orkiestrą Symfoniczną San Francisco wydawniczo prezentuje się jak ubogi krewny. S&M aktualnie pełni formę wyłącznie dokumentalną, przypominając zamierzchłą przeszłość zespołu. S&M2 to natomiast nowa siła, nowa moc, większy rozmach, i powiew nowoczesności - od teraz w domowym zaciszu. Umarł król. Niech żyje król!








Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 50
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
BME
11.09.2020 12:03:17
O  IP: 0.0.0.37
wiem, ze setlistz rotuja (mocno to sledzilem), i to najbardziej ze znanych mi wiekszych, thrashowych kapel.

bys mial np. Anthrax z Orkiestra, to by zagrali 10 koncertow, i kazdy taki sam...

Metallica wydaje plyty, jakie chce - po prostu.
kto wie, moze jeszcze doczekasz sie "The Best of...".

placzesz o tym samym od kilku tygodni/miesiecy, tylko nowe zdania tworzysz.
kazdy juz zna Twoj przekaz.
jeszcze sie Tobie nie znudzilo?

nawet nie chodzi o bronienie zespolu, bo nie jestem tym typem goscia - sam bywam mocno krytyczny.
nie przyszlo mi go glowy po prostu, zeby robic z tego jakies filozoficzne rozkminy, ktorymi i tak raczej nikogo nie przeciagniesz na swoja strone.
niech kazdy ma swoj rozum.
ja jestem posrodku.
po prostu GENIALNIE sie to oglada i niezle sie tego slucha (momentami swietnie).
tyle.
15bucks
11.09.2020 10:59:12
O  IP: 0.0.0.165
Aż sie zalogowałem, pierwszy raz od niepmiętnych czasów, zeby napisać komentarz, po przeczytaniu wpisów "A7xsz" - gościu, to jest strona fanów Metalliki; jak Ci sie SM2 nie podoba, nie oglądaj, nie słuchaj, nikt nie zmusza, i nikt nie potrzebuje 20 postów w których wyjaśniasz dlaczego nie będziesz tego kupował. Nie kupuj, i już. A ja kupilem, inni kupili. I chuj.
Marios
11.09.2020 10:57:00
O  IP: 0.0.0.77
No i widzisz, że argumenty dotyczące spraw lubię/nie lubię każdy ma swoje i możemy się tak przerzucać wedle gustu. Memory wg mnie nadaje się idealnie, a fani po zapowiedzi Jamesa dołożyli jeszcze pięknie do pieca! Do kina chodzę na filmy, do filharmonii nie, bo klasyką wolę delektować się w domu. No takie mam upodobania i już.
a7xsz
11.09.2020 10:44:51
O  IP: 0.0.0.89
BME

Nie. Setlisty się zmieniają w zależności od okoliczności. Po pierwsze, na trasach promujących nowe albumy, gdzie było dużo kawałków np. z Hardwired. Na SM 1 było sporo z Load i Reload, bo one właśnie wtedy, przed chwilą się ukazały. Po drugie, różne okazje. Np. The Bridge School Benefit. Przewidziałbyś Brothers In Arms? Albo kiedy pierwszy raz usłyszałeś AWMH akustycznie?
Więc jeśli jest specjalna okazja jak gra z orkiestrą symfoniczną, to nie oczekuję szlagierów rodem z kolejnego live, tylko czegoś specjalnego. W 1999 roku otrzymałem coś specjalnego. Tu, teraz, nie. Coś jest wyjątkowe, jak jest okazjonalne. AWMH miało swój moment w 2007.
To mam pytanie - po co Metallica wydaje nowe płyty tylko z nowymi utworami, co? Może niech wydaje płyty z jednym nowym kawałkiem, a pozostałe 10 niech będzie to One, Sad, MoP, Enter, NEM itd., skoro tego ludzie chcą?

Szkoda kasy? Nie mam ochoty nawet za darmo ściągać tego w formie mp3 na lapka, bo nie mam ochoty tego słuchać. Przesłuchałem kilka razy na youtubie parę rzeczy i na więcej nie mam ochoty.

Jakbym miał bilet i wiedział jaka będzie setlista, to bym oddał komuś gdzieś bilet i nie uczestniczył.

Marios
Fajnie, że kluczowe znaczenie w płycie z orkiestrą symfoniczną, ma żywiołowość fanów. Do kina idziesz na popcorn jak rozumiem, nie na film, a do filharmonii obczajać laski, bo przecież nie po to by słuchać orkiestry i delektować się muzyką.
Nie dość że kawałek się nie nadaje i jest powtórką, to jeszcze element najmniej ważny w tym całym przedsięwzięciu..

"poprawili to, co zostało zjebane w 1999"
:D :D :D ok ... ;)

Sprawę czipowania pozostawię już bez komentarza.
Marios
11.09.2020 10:03:46
O  IP: 0.0.0.77
Dla mnie żywiołowość fanów w Memory ma niesamowite znaczenie i nic z tym nie zrobię. No po prostu wolę. Iron Foudry jest dla mnie najciekawszy, ponieważ na przełamanie zrobiono fragment z całkowicie odwrotnym podejściem - zerknij wyżej do momentów. Wg mnie układ setlisty jest zabiegiem kapitalnym! Zajebiście, że zagrali niektóre rzeczy jeszcze raz, bo dzięki temu poprawili to, co zostało zjebane w 1999. Ty wolisz kolor niebieski, a ja pomarańczowy i nic z tym nie zrobimy. Gusta po prostu. Każdy ma inne i nie trzeba ich rozumieć. Jeśli Metallica wypuści czipy z możliwością niusowania dla fanów w czasie rzeczywistym, jestem pierwszy w kolejce. Futuryzm górą!
BME
11.09.2020 10:02:47
O  IP: 0.0.0.37
NIE, swiadomy fan Metalliki wie, ze pewien pakiet numerow BEDZIE na liscie, zeby skaly sraly, i nie powinno byc zadnego rozczarowania i zaskoczenia.
i mimo ze zna te utwory na wylot i czesto nimi rzyga juz, na zywo bedzie najbardziej wlasnie te przezywal, bo sa juz ponadczasowe, bedac wizytowka zespolu.

pomysl - ta zapelniona hala przez dwa wieczory, byla tam DLA ZESPOLU, atmosfery, wyjatkowosci tego eventu, a nie dla setlisty, ktora i tak dalo sie pewwnie w 70%/80% przewidziec.

majac bilet i bedac przed wejciem, bys odpuscil, znajac set i poszedl do domu, narzekajac po drodze z grupka innych Polakow, czy jednak wzial udzial w tym wydarzeniu?

dalej nawijasz o KASIE - "szkoda kasy".
nie brzmi to najlepiej, Panie...
a7xsz
11.09.2020 09:13:43
O  IP: 0.0.0.89
Dziękuję, że napisałeś dlaczego po stokroć wolisz setlistę z S&M2.
Natomiast wyszło z tego parę kwiatków. To co piszesz przyjmuję, ale nie rozumiem.

Na przykład:
- dlaczego w płycie z orkiestrą, na występie symfonicznym, ma znaczenie "pierdolnięcie ze strony fanów"?

- dlaczego najciekawsza część koncertu dla Ciebie to kawałki które nie są autorstwa Metalliki?

Spełniły się moje czarne przewidywania, bo od początku pisałem o setliście. I mamy - dwa razy z symfonią zagrali Outlaw i już porównania - ten gorszy, ten milion razy lepszy. Po co to? Można było uniknąć i dla mnie to totalnie bez sensu.

Nie wiem co za "mózg" układał setlistę. Ale brak mu piątej klepki. Dwa razy powtarzać te same kawałki, to wg mnie, czysty debilizm. To nie tak, że nagle złapie się jakiegoś Janusza na szlagiery. Ludzie mają internet w telefonach i widzą że już jedno SM było, po drugie widzą setlistę. Nawet przeciętny fan Mety porówna sobie i zada pytanie czy warto. Zna SM1 i słysząc SM2 ma nadzieję na usłyszenie innych niegranych tam kawałków, a dostaje co dostaje i jest rozczarowanie. I nie warto wydawać kasy.

Wolę być 20 lat w przeszłości. Skoro jesteś takim zwolennikiem nowoczesności, postępu, że 20 lat temu to średniowiecze, to rozumiem że będziesz pierwszy w kolejce by się np. zaczipować. Gratuluję.
Marios
11.09.2020 00:24:46
O  IP: 0.0.0.77
Chciałeś, to napisałem. W dupie mam opinie innych jeśli chodzi o odbiór wykonawczy S&M2. Poczytaj wywiady z Larsem, a dowiesz się, że chodziło o świętowanie rocznicy wydania, a że dodali nowości, to zatytułowali całość jako S&M2. Leaf i -Human były nowościami 20 lat temu i dziś nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. S&M2 jest dla mnie wydawnictwem absolutnie genialnym. Dlaczego mam mieć ochotę na Outlaw 99, skoro nowy jest milion razy lepszy? Zostałeś dwadzieścia lat w przeszłości, to se tam siedź.
a7xsz
10.09.2020 23:07:44
O  IP: 0.0.0.89
Marios
The Day - kocham ten utwór i tę aranżację!
Współczuję.
Memory - większe pierdolnięcie ze strony fanów - kocham!
eeee... zespół z orkiestrą symfoniczną, a dla Ciebie ma znaczenie darcie ryja fanów? A to chodzi w koncercie symfonicznym?
Outlaw - dla mnie zaśpiewane jest to milion razy lepiej, niż w jedynce.
I po co te porównania. Jakby nie było Outlaw tu, byłaby jedna wersja. A ile wersji live jest wszystkich innych kawałków Mety? Dla mnie jeśli chodzi o przygodę z orkiestrą, każdy kawałek powinien być jedyny i unikatowy.
1-4 Najciekawsza dla mnie część koncertu.
Ekstra! Najciekawsza część to kawałki, których autorami nie jest Metallica.
Unforgiven - dla mnie coś absolutnie genialnego!
Nie nadużywajmy słowa, bo stracą na znaczeniu. Genialny to jest Orion czy Stairway to Heaven.
AWMH - kapitalna mroczna wersja, wyjęta z filmów Burtona. Kocham!
Współczuję. I radzę odstawić używki. Zobrzydzili mi ten kawałek, który bardzo lubiłem w oryginalnej albumowej wersji. Akustyczna popierdółka do porzygu.
Pulling- czysty aranżacyjny geniusz!!! Kapitalny hołd!
Znów - bez przesady z tym geniuszem. Odegranie i tyle. Fajne, ale bez przesady.

genialne świętowanie dwudziestej rocznicy, uhonorowanie tego co było i krok naprzód w (mam nadzieję jeszcze nie skończonej) przygodzie z orkiestrą.

To wkońcu to była druga część (taka jest nazwa), czy uhonorowanie? Bo nie rozumiem? Dla mnie jednak druga część, bo tak głosi NAZWA! Uhonorowanie byłoby, gdyby brzmiało to "celebracja 20 rocznicy".
Nie wyszło ani jedno, ani drugie. 2 część by była, gdyby były kawałki nie grane na 1 - wtedy to UZUPEŁNIA tamtą 1 część.
Uhonorowanie byłoby, gdyby odegrali nuta w nutę całość z przed 20 lat.
A, no i świetnie że czekasz na 3 część. Jupi! Trzecia wersja z orkiestrą Ktulu, Leaf, NEM, Enter, One itd itp.

Dwudziestoletniego kotleta, który wizualnie nie wygląda najlepiej, nie mam ochoty jeść i wolę zamówić sobie świeżutkiego, prosto z grilla.
Fajne masz zdanie jako (niby) fan Metalliki, o tamtym wydawnictwie zespołu. Nowy autorski Leaf, Human, cudowne Ktulu, NEM, Outlaw. Nie masz ochoty. Ok.
BME
10.09.2020 22:01:46
O  IP: 0.0.0.37
jak zwyke sie zgadzam z ponizszym postem.
z tym ze, moim zdaniem Ktulu jest nietykalny jako "otwieracz".
kompozycja sama w sobie juz jest "symfoniczna".
chyba nie oddalbym za zaden instrumental...

szlagiery (stare kotlety) musialy byc - to chyba oczywiste - to sol koncertow Metalliki.

na dzien dzisiejszy hajlajtem show sa dla mnie: Ktulu, Outlaw, chyba Unf III, no i niech bedzie Anesthesia.

decyzja o setliscie na pewno byla mocno dyskutowana z Q Prime, wiec to tez pewnie nie jest tak, ze Ulrich/Hetfield napisali na kartce, rzucili w twarz Brodaczowi i zapowiedzieli, zeby sie z tym pogodzil, cokolwiek sobie innego mysli z Peterem.

pewnie,, dajcie mi 10 min. i ulepie setliste, jaka bym chcial, ale ta "nowa" jest dla mnie OK, po prostu

swirkh
10.09.2020 21:50:41
O  IP: 0.0.0.83
W temacie setlisty, im więcej oglądam S&M2 tym bardziej jestem do niej przekonany. Jest tak jak Marios napisał zauważalna dynamika i zamysł.

Mamy 9 nowych utworów w porównaniu z S&M. Nad wyborami nie będę się rozwodził, bo to kwestia subiektywna, detale aranżacji, produkcja i miks - to może na oddzielną dyskusję. Sam np. nie jestem fanem Confusion live, a uważam że wypadł on fajnie z orkiestrą.
Takie kawałki jak Bellz, One, Master, NEM, Sandman musiały być zagrane obowiązkowo, bo są właściwie grane na każdym koncercie, a nowa płyta musi przypaść do gustu szerokiemu spektrum odbiorców, również fanom sezonowym, czy szeroko pojętym masom. Nikt zdrowo myślący nie powinien mieć o to pretensji. Ecstasy musiało obowiązkowo otworzyć koncert, No Leaf Clover był stworzony pod orkiestrę, więc też obowiązkowo musiał się pojawić (i dobrze, bo Het miażdży w tym kawałku wokalnie od kiedy odkurzyli go w 2018).

To zostają nam 4 utwory, gdzie mogła wystąpić realnie jakaś rotacja:
- Ktulu - tu zgadzam się, mogli i powinni wybrać inny instrumental najlepiej Orion.
- Memory - osobiście uwielbiam ten utwór i końcówka wyszła zajebiście, wg mnie dobry wybór.
- The Outlaw Torn - chyba wszyscy są wdzięczni, że powtórka w tym wypadku nastąpiła.
- Roam - nie musieli grać, ale też nie narzekam, frygijski klimat kawałka intro na sitarze to zawsze jakaś ciekawostka, aranżację orkiestry uwielbiam.
Marios
10.09.2020 21:48:42
O  IP: 0.0.0.77
Już Ci piszę :)

Ktulu - Rob na basówie - uwielbiam patrzeć / powtórka a jakże świeża!
For Whom - mistrzostwo Jacoba Nissly i Toma Hemphilla - genialnie mi się ogląda całość
The Day - kocham ten utwór i tę aranżację!
Memory - większe pierdolnięcie ze strony fanów - kocham!
Confusion - wybór genialny ze względu na tekst plus aranż! Powtórzę z artykułu - oto druga aranżacyjna petarda. Kocham tę wersję! Mamy przykład, jak można wzbogacić orkiestrowo numer Metalliki bez zapychaczy w stylu Fuel, Sad But True, czy Battery, które dostaliśmy w pierwszej części.
Moth Into Flame - genialny miks na DVD i Blu-ray!
Outlaw - dla mnie zaśpiewane jest to milion razy lepiej, niż w jedynce.
No Leaf - wspaniały hołd! Wokal mniej obrobiony i zaśpiewany na koncercie, a nie w studio.
Halo - ujdzie

1-4 Najciekawsza dla mnie część koncertu. Zaaranżowany na metalowo Iron Foundry - to rzecz, na którą najbardziej czekałem w zajebistej jakości dźwięku.
Unforgiven - dla mnie coś absolutnie genialnego!
AWMH - kapitalna mroczna wersja, wyjęta z filmów Burtona. Kocham!
Pulling- czysty aranżacyjny geniusz!!! Kapitalny hołd!
8-12 - Fantastyczne, odnowione wykonania, bo nie do końca odegrane kropka w kropkę i uważni słuchacze docenią niuanse.

Dla mnie genialne świętowanie dwudziestej rocznicy, uhonorowanie tego co było i krok naprzód w (mam nadzieję jeszcze nie skończonej) przygodzie z orkiestrą. Dwudziestoletniego kotleta, który wizualnie nie wygląda najlepiej, nie mam ochoty jeść i wolę zamówić sobie świeżutkiego, prosto z grilla. Dla mnie nieświeżym kotletem z mikrofali jest dwudziestoletnie wideo, które dziś nadaje się do lamusa. Ale to tylko opinie, więc każdy ma swoje.
a7xsz
10.09.2020 21:29:45
O  IP: 0.0.0.89
Powiem, że szczerze zazdroszczę Ci entuzjazmu.
By cieszyć się tyloma rzeczami. Ja jestem dość wybredny.
Podoba mi się coś nowego. Hardwired - rewelacja. DM - dno. Pierwszy świeży, na luzie, drugi posklejany i sztucznie stylizowany.
Chciałbym zrozumieć, dlaczego po stokroć wolisz setlistę z S&M2? Proszę, powiedz. Bo dla mnie, szczegółowo to jest tak:

2. The Call of Ktulu // powtórka
3. For Whom the Bell Tolls // powtórka
4. The Day That Never Comes // nie lubię utworu
5. The Memory Remains // powtórka
6. Confusion // zły wybór
7. Moth Into Flame // kiepski miks
8. The Outlaw Torn // powtórka
9. No Leaf Clover // powtórka
10. Halo on Fire // ujdzie

CD 2
1-4. // nie interesuje mnie
5. The Unforgiven III // niech będzie że ujdzie
6. All Within My Hands // znienawidziłem ten kawałek przez akustyczną wersję graną do porzygu jakby to było jakieś drugie NEM
7. (Anesthesia) - Pulling Teeth // ok, ujdzie
8-12. // powtórka, kotlety z mikrofali

Dla mnie jest to pójście na łatwiznę. Wrzucić powtórkę szlagierów, a z nowości dać Anesthesię (to ludzie się będą podniecać) i kawałki z nowych płyt, na które akurat Het się uwziął, bo dobrze wiemy że to jego decyzja (Confusion, Halo, U3, AWMH).
Stąd, kończąc moje wypowiedzi w tym temacie, nieważne jaki format, nieważne jaka jakość, nieświeży kotlet z mikrofali wciąż będzie nieświeżym kotletem z mikrofali.
Marios
10.09.2020 21:03:32
O  IP: 0.0.0.77
a7xsz

Nie zgadzam się. Można wydawniczo porównywać również Mastera z St. Anger, jak to uczyniłeś, tyle, że wnioski nietrafione, bo wydawniczo Master gniecie St. Anger, które w sklepach ostało się ledwie na CD. Treść jest sprawą czysto subiektywną, i w artykule podniosłem ten aspekt w jakichś dwóch procentach, bo gust jest jak dupa. Jeśli już podejmujemy aspekt wykonawczy, czy zawartości, to dla mnie po wydaniu S&M2, pierwszej części nadal nie mam ochoty oglądać i wolę audio. Nie ma w jedynce dla mnie wizualnie nic ciekawego, bo zestarzało się to wg mnie okropnie i dziękuję Metallice, że wydali dwójkę. Subiektywizm nr 2: po stokroć wolę setlistę z S&M2, ale opiniami to możemy się przerzucać w nieskończoność, a nie to jest tematem artykułu.
a7xsz
10.09.2020 20:25:26
O  IP: 0.0.0.89
Ucieka Ci to, że oprócz komfortu (jakości itd.) liczy się to co oglądamy (treść).
SM1 miał więcej do zaoferowania. SM2 nie mam ochoty oglądać, niezależnie od tego w jakiej jakości i formacie będzie. Bo nie ma tam nic ciekawego dla mnie.
To co Ty twierdzisz to, ok, można porównywać ze sobą np. MoP i nowe wydanie MoP zremasterowane. MoP na starej kasecie i MoP na nowym winylu. Itd. itp.
Ale tu mamy dwie różne rzeczy. Więc to nie tylko forma i jakość ma znaczenie.
Żeby było jasne, powiem, największą sprawą dla mnie była i jest setlista.
Marios
10.09.2020 18:38:04
O  IP: 0.0.0.77
Bartałek, i mimo, że tekst ocieka tą oczywistą oczywistością, to nadal są osoby, które owemu truizmowi w tekście będą przeciwne i z uporem twierdzić będą, że głośne XIX-wieczne pociągi są bardziej komfortowe od boeningów.
Bartałek
10.09.2020 17:42:03
O  IP: 0.0.0.80
Doceniam tekst w tych fragmentach, które mówią o ciekawostkach, a także (serio!) o aspekcie muzycznym i towarzyszących odczuciach ;)

Jednakże, z całości aż kipi retoryka truizmu w stylu "Teraz podróżujemy po świecie boeningami, a 200 lat temu troglodyci wpierdalali się do głośnych i archaicznych pociągów", a na poparcie używane są przymiotniki wysoce nieadekwatne do głównej tematyki tekstu. Nikt nie widzi, że prawdopodobnie ktoś chce coś pod tym płaszczykiem przemycić ;)

I żeby była jasność, jest to MOJA OPINIA :)
BME
10.09.2020 13:53:15
O  IP: 0.0.0.37
ogolnie, dla mnie deprecjonowanie troche 1ki, bo nie jest 2ka nie jest do konca w porzadku, ale tez staram sie troche ogarnac ten sposob rozumowania.

'99 - wiadomo, jakis tam sentyment, ale na pewno do '19 bede teraz zdecydowanie czesciej wracal, i to glownie z racji wlasnie kwestii wydawniczych, czego nie oferuje mi "jedynka".
taka nwoa zabawka, ktora trzeba sie troche nacieszyc na poczatku.
pozniej tez pewnie ochlone, bo dalej nie jestem wielkim fanem tego projektu ;)
Marios
10.09.2020 13:14:25
O  IP: 0.0.0.77
A widziałeś boxy od Zeppelinów i Sabbathów? Tam sobie poradzono znakomicie z upływem czasu. Z S&M tego nie zrobiono. I dopóki nie będzie wznowienia, dopóty wydawniczo to S&M2 będzie WIĘKSZE, MOCNIEJSZE i WAŻNIEJSZE.
a7xsz
10.09.2020 13:06:43
O  IP: 0.0.0.89
clou artykułu jest to, że się podniecasz czymś, co jest czymś oczywistym (co pisał the_Rock: "technicznych aspektów wydawnictw które dzieli 20 lat różnicy. " " i próbujesz dyskredytować SM1 pod tym kątem.
No a jaka to wina SM 1 że 20 lat temu nie było takich możliwości, które są teraz? I jaki to powód by używać takich bezsensownych górnolotnych słów, wyrażeń jak : " Umarł król. Niech żyje król! " " WIĘKSZE, MOCNIEJSZE i WAŻNIEJSZE "
Co jak co, ale akurat aspekt wydawniczy nie ma wpływu na to czy jest ważniejsze czy nie. Wiele przełomowych, ważnych rzeczy działo się w przeszłości. Led Zeppelin, Black Sabbath, Iron Maiden - umarł król? Bo nowe zespoły nagrywają kilkadziesiąt lat później w innych warunkach i są te zespoły większe, mocniejsze i ważniejsze?
To takie śmieszne .. :)
Marios
10.09.2020 12:50:58
O  IP: 0.0.0.77
Można wygrać wykonaniem - co zaprezentowałeś na swojej liście. Tyle, że temat wykonawczy nie jest clou mojego wpisu (czy wznioślej pisząc) artykułu.
a7xsz
10.09.2020 12:50:01
O  IP: 0.0.0.89
*oczywiście jeśli dla kogoś ma to znaczenie, bo dla mnie np. nie ma
a7xsz
10.09.2020 12:46:42
O  IP: 0.0.0.89
Cóż, no tak, skoro aspektem wykonawczym nie można wygrać, to trzeba posiłkować się kwestią wydania. Tylko to S&M2 i Mariosowi pozostaje.
Marios
10.09.2020 12:41:19
O  IP: 0.0.0.77
Chłopcy, ale Wy porównujecie nagrania i aspekty wykonawcze i na tym polu dyskusji nie ma, bo opinie na temat gustu muzycznego każdy ma swoje. Możecie se w tym temacie przybić piątkę. Przemyciłem 2 procent subiektywności, a 98 procent tego co napisałem opiera się o sposób wydania. Ja o niebie, Wy o chlebie. No nie dogadamy się, jeśli będziemy sypać argumentami na dwa kompletnie różne tematy.

Dla mnie sposób wydania ma kolosalne znaczenie. Przez ubogość obrazu nie za fajnie ogląda mi się dziś Cunning Stunts, Cliff 'Em All, Seattle, etc, etc. Ja właśnie stawiam na jakość wydań, a jakość obrazu jeśli chodzi o koncerty to dla mnie podstawa. Właśnie dlatego starych wydawnictw koncertowych o wiele, wiele, wiele bardziej lubię słuchać, niż oglądać coś w bidnej jakości. Oba wideo Live Shit to dziś tylko dokument zamierzchłych czasów. A można to przecież wydać nawet w cyfrowym pliku 4K, nie trzeba od razu na krążkach. Taśmy filmowe nagrywały do rozdzielczości bodaj 8K i jeśli ma się odpowiednie narzędzia, to stare filmy (choćby nasz Pamiętnik znaleziony w Saragossie) można wydawać na blu-ray i wygląda to zajebiście i odpowiednio do epoki.

Sentyment do Live Shit i S&M również mam wielki, ale w 90 procentach słucham tych rzeczy, bo obraz dziś okropnie trąci myszką. S&M2 - to dzieło wydawniczo jest WIĘKSZE, MOCNIEJSZE i WAŻNIEJSZE niż S&M1 ;)
a7xsz
10.09.2020 12:36:24
O  IP: 0.0.0.89
Podstawowe kwestie, w których SM1 miażdży słabiutkie SM2:
1) dwa premierowe kawałki stworzone specjalnie na tą okazję (1-0)
2) świetna setlista, w SM2 jest beznadziejna i zmarnowaniem szansy (2-0)
3) świetny basista z backing vocal vs. Robert (3-0)
4) świeżość, nowość vs. zmarnowana szansa odgrzewaniem kotletów (4-0)
5) forma muzyczna zespołu (5-0)
6) ubiór, np. strój Kirka, czapka Larsa (6-0)
7) montaż. Fajnie jak np. olali Roba kiedy wylewał z siebie siódme poty na basie ;) (7-0)
8) usytuowanie orkiestry (8-0)
9) kolor-wygląd perkusji Larsa (9-0)
10) booklet - mniej stron, białe kropki na zdjęciach (10-0)

10-0 wystarczy?
a7xsz
10.09.2020 11:59:15
O  IP: 0.0.0.89
1 Sprawa.

Nie rozumiem, jak (niby) fan Metalliki może oraz skąd się to bierze - serwować negatywnie nacechowane wrzutki w stronę kultowego albumu zespołu z przed 20 lat. Przykłady? :

"Dwadzieścia lat różnicy pokazało wydawniczą przepaść, niemal kanion, jaki dzieli S&M ‘99 od S&M2. Owe dwie dekady jasno zaprezentowały, że sposób, elegancja oraz mnogość w wydaniu drugiej części, sytuuje S&M2 jakieś dwadzieścia okrążeni przed pierwszą przygodą Metalliki z orkiestrą symfoniczną."

"Jeśli brać pod uwagę edycję wideo całego przedsięwzięcia, to S&M nie ma podjazdu do tegorocznego albumu."

"Niemal na każdej fotografii mamy do czynienia z jakimiś białymi kropkami na fakturze papieru. "

"Booklet 1999: 32 strony / Booklet 2020: 36 stron,"

Tzn. nie rozumiem, czemu autor chce usilnie ukazać SM 1 w złym, gorszym świetle, na tle SM 2. Jeśli SM 2 jest takie genialne, to nie potrzebuje reklamy, ani pompowania na tle SM 1.

2 Sprawa.

"Booklet 1999: 32 strony / Booklet 2020: 36 stron,"

"wydawniczej jakości i bogactwa S&M2 względem pierwszej części (aktualnie 7-3)"

Jakie znaczenie mają tego typu rzeczy? Serio? Na przykład ilość stron. Czy ta ilość formatów? Ile formatów, rodzajów wydawnictw potrzebuje do szczęścia ot przeciętny człowiek? Ja, i chyba większość, CD i DVD. CD puszczasz na laptopie, na wieży i w aucie. DVD oglądasz na telewizorze.
Ostatnio oglądałem na swoim dużym TV SM 1 i nie miałem żadnych negatywnych odczuć co do jakości, formatu, ponadto produkcji, montażu, edeycji itd itp.

My się chyba różnimy. Ja jako fan muzyki rockowej, metalowej i punkowej, no i fan zespołu Metallica, stawiam na jakość. Nie ilość, nie blichtr, szpan, "świecidełka". Liczy się muzyka. Nie ma znaczenia otoczka, a meritum.
SM 1 to geniusz, klasyka, legenda i coś przewspaniałego.

Dla mnie wielki sentyment, wartość ma np. koncert Seattle 89. Dla Ciebie pewnie to jakieś gówno, zamierzchła przeszłość. Przecież to tragedia, dno, tym bardziej na tle NOWOCZESNYCH wydań w 7 konfiguracjach.
the_Rock
10.09.2020 11:57:55
O  IP: 0.0.0.165
Sprawiłes mi jednak przyjemnośc DWUKROTNIE nawiązując do mojego komentarza sprzed roku gdzie śmiałem się z edycji VIDEO gdzie James krzyczy MR HAMMET a kamera go nie pokazuje. Przyznaj że było to głupim przeoczeniem ze strony wydawcy, i nowy edit jest lepszy. Nie każda krytyka jest zła Mariuszu. Nie gorączkuj się jak ktoś skrytykuje Twój ulubiony zespół. jesteśmy na to za duzi.
the_Rock
10.09.2020 11:55:14
O  IP: 0.0.0.165
Nigdzie nie poddałem dyskusji tych faktów Mariuszu.
"Odleciałeś" już przy pomyśle tworzenia tak długiego artykułu na temat różnic w wydaniach, co można było zmieścić ...w tabelce. Odleciałeś biorąc się za porównaie OCZYWISTYCH technicznych aspektów wydawnictw które dzieli 20 lat różnicy. Zasadniczo wszystko o formatach, ilosci dysków i bonusach szybciej znajdziemy na stronce sklepu niż powyższym artykule. Odleciałeś krzycąc "umarł król". Oleciałeś nazywając rok 99 zamierzchłymi czasami. Cunnin Stunts to pewnie starożytność a Cliffem all jest starsze niż dinozaury. Odleciałeś pisząc, że SM2 to nowa MOC i WIĘKSZY ROZMACH podczas gdy liczniejsze opcje wydawnicze są zwykłym chwytem marketingowym w tych trudnych covidopwych realiach. I dobrze wiesz że przemyciłes mase swoich subiektywnych opinii o artystycznej przewadze sm2 nad sm1. Dla mnie ze względu na nową muzyke i wokale jasona na SM1, to dzieło bedzie WIĘKSZE, MOCNIEJSZE i WAŻNIEJSZE niz SM2 choćby nawet wypuścili je w 40 wariantach w tym na laserowo zapisywanym szkle czy wstrzykiwanym bespośrednio do ludzkiego DNA.
Marios
10.09.2020 11:27:05
O  IP: 0.0.0.77
Jeśli na temat wydawniczej jakości i bogactwa S&M2 względem pierwszej części (aktualnie 7-3) masz odmienną opinię niż wykazuje matematyczna teoria dodawania, oznacza to tylko tyle, że zwyczajnie trollujesz, bo dodawać umiesz przecież, nie? Chyba, że moje "odloty" łączysz ze swoimi opiniami w kompletnie innym kontekście. Skoro uważasz że siedem możliwości wydawniczych S&M2 to mniej, niż 3 dziś dostępne wydania S&M (i tylko w tym kontekście użyłem sformułowań, które nazwałeś "odlotami") to wiedz, że ja zawsze będę uświadamiał wszystkich mających odmienną opinię na temat tego, że 7 to jakoby mniej niż 3. Taka krytyka jest nie do przyjęcia i nie jest krytyką, a pospolitym gnomowym trollowaniem.
the_Rock
10.09.2020 10:40:33
O  IP: 0.0.0.165
Ale z Ciebie nieraz wychodzi gremlin Mariuszu. Już nie będe Ci tłumaczył czemu uważam że "odleciałeś", bo ewidentnie mnie nie zrozumiałeś i teraz atakujesz ad-personam. Paradoksalnie tłumaczysz "jak to jest w pisaniu", a sam nie masz za grosz pokory i nie umiesz zaakceptować odmiennych opinii na temat twoich teorii i robi się przedszkole.

Jak nie akceptujesz krytyki to może zapisuj swoje złote myśli w pamiętniku, a nie na publicznej stronce w internecie.


Stay heavy frrrrjend.
Marios
09.09.2020 10:41:11
O  IP: 0.0.0.77
the_Rock, poszatkowałeś se akapit na wyrwane z kontekstu zdania :) W pisaniu jest tak, że każde następne zdanie wynika i łączy się z poprzednim. A Ty co robisz? Chuj tam, zacytuję dwa ostatnie i pośmieszkuję. Czytelnicy w większości dają radę łapać konteksty i sensy (o ile przeczytają całość) - patrz: NIKT - od razu wspomniał z rozrzewnieniem o taśmach. A teraz do meritum: tak, S&M pełni dziś wydawniczo rolę wyłącznie dokumentalną i jest wybitnie przedstawicielem czasów zamierzchłych. Nie chcę już wspominać o obrazie 4:3, bo to "wina" postępu technologicznego, który sprawia, że pewne formaty odchodzą do lamusa (chociaż z Some Kind of Monster sobie fajnie poradzono, puszczając go po latach na Blu-ray). O sposobach wydania już jednak wspomnę. Uwaga, sposób pisania będzie teraz przekazywał truizmy, którymi w normalnych warunkach rozmawiam z dziesięciolatkiem. Teraz zrobię to po to, abyś bez przeszkód zrozumiał sens ;)

Wchodząc na stronę internetową sklepu muzycznego, we wrześniu 2020 roku wydanie S&M można dorwać w trzech formatach: CD, DVD, winyl. Więcej nie ma. Ale! S&M wydano (w zamierzchłej przeszłości) również na kasetach magnetofonowych oraz kasetach VHS. Ale! Kasety VHS i MC z albumem S&M są dziś przedmiotami nieprodukowanymi. Nie można dzisiaj wejść do Empiku i... dobra, zły przykład. Nie można dziś na stronie internetowej sklepu muzycznego zamówić sobie S&M na VHS. Na music cassette zresztą też nie. Chcąc sobie kupić S&M do magnetofonu, wychodzimy dziś z rynku muzycznego i wchodzimy w rynek handlu antykami przekopując aukcje, allegra, ebay, itd, itd. Bogactwo wydawnicze S&M2 kładzie na łopatki część pierwszą. Mamy możliwość (nie w Empiku) wyboru aż siedmiu możliwości wydania! Umarł król. Niech żyje król!

Filmik Andrzeja jest bardzo fajnym materiałem porównawczym, ale odnosił się do niego nie będę, ponieważ chciałem jak najbardziej się da uniknąć porównywania poszczególnych utworów z obu Simek. Jak napisałem we wstępie (powtórzę, co byś nie miał znów kłopotów ze złapaniem sensu) skupiłem się na technikaliach wydawniczych, gdzieś tylko muskając quasi-porównawczo fragmenty poszczególnych utworów (NEM, MOP).

the_Rock
09.09.2020 08:24:32
O  IP: 0.0.0.165
Swoją drogą Mariuszu, czy planujesz odnieść się do filmiku Andriy Vasylenko (czasem publikujesz jego filmy, więc na pewno jesteś na bieżąco), w którym to punktuje obie S&M-ki i podobnie jak ja, widzi wady i zalety obu wersji ale ostatecznie z punktacji wyszło mu, że S&M1 wypadło lepiej?
the_Rock
09.09.2020 08:20:56
O  IP: 0.0.0.165
Mariusz, a w którym to miejscu dałem Ci do zrozumienia, że nie przeczytałem słowa WYDAWNICZO? Napisałem, że "odleciałeś" ze względu na głupotki typu:

"S&M aktualnie pełni formę wyłącznie dokumentalną",
"zamierzchłą przeszłość", "Umarł król. Niech żyje król".

PS. Może to nie Twoi czytelnicy mają problem z czytaniem ze zrozumieniem, tylko Ty masz problem z pisaniem z sensem? ;)
BME
08.09.2020 20:35:06
O  IP: 0.0.0.37
o kurwa.. :)
pozniej obczaje.
wole TR niz koncerty ;)
koynrad
08.09.2020 20:24:05
O  IP: 0.0.0.31
łooo pany metallica wrzuciła wideo z tunig roomu do SIM2

https://www.youtube.com/watch?v=heUZzYbTlBk

Pokaż podgląd
BME
08.09.2020 17:39:06
O  IP: 0.0.0.37
a0xsz, czy mozesz jednak pozwolic na jedzenie tego odgrzanego w nowej panierce kotleta, a nie bekac przy stole?
kazdy juz zna Twoje zdanie na temat "Dwojki".

co wiecej - nie twierdze, ze nie masz racji po czesci.

pewnie - chcialbym spore zmiany w setliscie, ale ich nie dostalem i nie dostane, wiec po co kolejny raz meczyl bule?

a dzis znow sie uwale przed duzym TV, odpale BR i bede sie delektowal wizualiami i calkiem udanym koncertem...

jak juz kurz troche opadnie, to moze mnie wezmie na glebsze przemyslenia i porownanie tych dwoch projektow.

Marios
08.09.2020 17:38:23
O  IP: 0.0.0.77
Blu-ray dotarł! Oj, i widzę, że dwóch panów z ostatniego akapitu niusa wyjebało za okno słowo wydawniczo i jadą tak bardzo nie w temacie XD (tak, tak panie the_Rock i panie a7xsz, to o was) Nie kapuję, co jest nie tak w stwierdzeniu faktu, że wydawniczo S&M nie ma podjazdu do S&M2.
a7xsz
08.09.2020 17:06:34
O  IP: 0.0.0.89
Jasna sprawa, że każdy ma prawo do swojej oceny :)
Tylko nie rozumiem idei i nie widzę sensu w takim porównywaniu tych wydawnictw.

Tak naprawdę, gdyby działo się po mojemu, to nie byłoby w ogóle okazji i pomysłu by to porównywać ze sobą. Po mojemu - znaczy, że w SM 2 powinny były być tylko takie kawałki, których nie było w SM 1. Proste? Takie proste :) Wtedy nikt by nie porównywał, a wracać można by niezależnie i do jednego i do drugiego.
No a przez to że dwa razy zostały grane te same kawałki, no to dzieje się tak jak się dzieje.

A, no i zazdroszczę takiego entuzjazmu (jeśli jest on faktycznie szczery).
the_Rock
08.09.2020 09:56:48
O  IP: 0.0.0.165
Mariusz odleciał pod koniec tego artykułu :-D No ale to specyficzny fan, z bardzo specyficznym gustem :) No, i każdy ma prawo do swojej oceny.

Dla mnie SM1 wygrywa starcie z sm2 ze względu na 3 rzeczy:

1) 2 niesamowite premierowe utwory
2) świeżość całego projektu
3) wokale Jasona.

S&M2 też ma mocne strony, na przykład to, że zespół tym razem nie odegrał swoich parti w 100% jak na zwykłych koncertach, bo niektóre partie przejęła orkiestra (np gitara Kirka w TDTNC czy w basowe intro do FWTBT).

Niestety od Scythian do Anastazji koncert strasznie zwalnia, i wikszość casual'owych fanów powie, że przynudza.
Brakowało też większego pomieszania w starych utworach. Czy na prawdę wszysyc chcieli usłyszeć po raz miliardowy Enter Sandman i One?

Zamiaerzam katować Sm2 przez najbliższe pare miesięcy, ale potem spodziewam się, że cześciej będę wracał do SM1.
swirkh
07.09.2020 22:22:01
O  IP: 0.0.0.62
UNIII, All Within My Hands, Anesthesia - jak dla mnie na razie te trzy kawałki, w kolejności jeden po drugim definiują cały projekt pt. S&M2.
To czego brakowało mi w samym wydawnictwie, to kilkudziesięciominutowy "making of" tak jak w pierwszym S&M. Może warto było jednak podzielić film na 2 krążki ? Scott Pingel mówił w MUYP o tym, jak przechodził "audycję" przed zespołem i Fidelmanem w HQ, prezentując im po raz pierwszy swoją aranżację solówki basowej, ponoć cały czas wszystko nagrywały kamery (jak to Metallica ma w zwyczaju robić). Na pewno ciekawego materiału mają dużo, fajnie jakby coś z tego jeszcze ujrzało światło dzienne.
a7xsz
07.09.2020 20:59:48
O  IP: 0.0.0.89
Rozumiem, że analogicznie można by porównać Master of Puppets i St.Anger.
Jakaś tam zamierzchła przeszłość, dokument. STA to siła! rozmach! i powiew nowoczesności!! Umarł król, niech żyje król.
Ludzie, ogarnijcie się, bo są granice przyzwoitości i dobrego smaku.
a7xsz
07.09.2020 20:40:55
O  IP: 0.0.0.89
Ostatni akapit to bluźniercze farmazony. Inaczej tego nie można nazwać.
Ubogi krewny? Forma wyłącznie dokumentalna? Zamierzchła przeszłość? WTF?
Czy autor tych słów był pod wpływem jakichś bardzo silnych środków?
NIKT
07.09.2020 20:09:08
O  IP: 0.0.0.79
"Łokmen" (tak się to powinno czytać:D) to było dopiero coś w odpowiednich latach:D I te słuchawki gąbkowe na drucie:D 1000 punktów do zajebistości:D:D
XXI wiek jest cudowny jeśli chodzi o technologię i jakoś nie szczególnie tęsknię za tamtymi czasami, choć czasem wesoło powspominać. Cieszę się, że pamiętam tamte czasy, bo potrafię lepiej docenić to co jest dziś. No ale jednak kiedyś byłem mniej wybredny, mniej leniwy, bardziej cieszyłem się z nowej muzyki zamiast zastanawiać się czy nie mogła by być lepsza,.. Jest troszkę przesyt wszystkiego zapewne, ale staram się za dużo nie grymasić. Mam jakieś 10-15 minut z buta do Media Markt a jeszcze nie mam swojego S&M2:O Muszę żonę wysłać w końcu:D
Corsar
07.09.2020 19:54:49
O  IP: 0.0.0.188
Bardzo fajnie napisane "streszczenie" koncertu. Też się jaram tym wydawnictwem i mam swoje mocne i słabsze strony. Porównując do jedynki, to tutaj mamy świeże aranżacje symfoniczne i wreszcie utwory z całej dyskografii.
Kurde, sam zaczynałem przygodę z Metalliką od S&M właśnie w 1999 roku. I to drugie wydawnictwo było dla mnie idealnym podsumowaniem i świętowaniem 20-lecia z tą kapelą.
Taak, Master i Clover z '99 to są te moje ukochane kawałki. Na nowym wydawnictwie już ten Master mi inaczej podchodzi. Za to Bellz, Day, Confusion, czy Roam są genialnie zagrane. Unforgiven III....stanęła mi łezka w oku na seansie w kinie. Mam tą możliwość słuchać na kinie domowym i cały koncert wywarł na mnie jeszcze lepsze wrażenie, niż to miało miejsce w 2019 roku. Lepsze ujęcia, lepsze ścieżki, jest moc.
BME
07.09.2020 19:52:30
O  IP: 0.0.0.37
moje kasety udalo mi sie zachowac w dobrym stanie i nie opuszczaja pudla (nie tylko Metalliki);)
oczywiscie kilka zostalo wciagnietych, inne zgubione, jeszcze inne pozyczone i nigdy nie wrocily...

za jakis czas pewnie napisze swoje przemyslenia o S&M2, ale nie bedzie to nic odkrywczego.
BME
07.09.2020 19:50:22
O  IP: 0.0.0.37
Andriy V zrobil rowniez bardzo fajne porownanie i analize tych dwoch wydawnictw.
zgadzam sie w zasadzie z wiekszoscia tekstow dwoch Panow bioracych udzial w dyskusji.
Marios
07.09.2020 19:39:05
O  IP: 0.0.0.77
Jak sobie przypomnę "przewijanie" kaset ołówkiem.. :D

Uskuteczniałem tylko w walkmenie, coby baterie oszczędzać :D
NIKT
07.09.2020 19:33:02
O  IP: 0.0.0.79
Średnio na 350 kaset to jakieś 500 mi wciągnęło:D:D Oj jaki to był ból w sercu i panika:D Potem jak przy operacji na otwartym sercu próba wyciągnięcia taśmy i nie uszkodzenia jej przy okazji:D Tak było;)
Nie mam serca wywalić swoich kaset i leżą w pudle w piwnicy. To kolekcja sięgająca jeszcze mojego dzieciństwa, czyli lata '80.. Sentyment jest, mimo że większość to piraty z bazaru. Jest to coś o co dbałem jak pojebany i wręcz pielęgnowałem:D Teraz z płytami już tak nie mam. W zasadzie wszystkie nowe płyty trafiają do pokoju dzieciaka, więc niech on się męczy:D:D To znaczy mam płyty, które być muszą u mnie na półce (nie będę wspominał o dyskografii Metalliki;)) ale i tak mam wszystko zrzucone na dysk, bo tak jednak wygodniej. Koncerty no to wiadomo, że z płyt się ogląda, ale teraz jest XXI wiek, wszystko co elektroniczne podpięte jest pod amplituner i duże głośniki, więc nawet nie chce mi się wstawać by płyty zmieniać;) Jak sobie przypomnę "przewijanie" kaset ołówkiem.. :D
Marios
07.09.2020 18:21:02
O  IP: 0.0.0.77
A idź z tymi kasetowcami! kaseta nr1 S&M została wciągnięta niezliczoną ilość razy, dodatkowo wieża zerwała mi ją w dwóch miejscach... Load zerwana raz, Czarny album - harmonijka na pół taśmy... Dramat jednym słowem. I to na oryginalnych kasetach. W całości ostały się tylko KEA i Bay Area Thrashers od MetalMind. Empetrójki przyjąłem z pocałowaniem ręki, a zajechanych taśm się pozbyłem. Aż nastał 2003 rok i był czas się szarpnąć na oryginał St. Anger. Dalej już poszło. Średniowieczne metody zostawiam w lamusie historii.
NIKT
07.09.2020 18:11:29
O  IP: 0.0.0.79
"S&M aktualnie pełni formę wyłącznie dokumentalną, przypominając zamierzchłą przeszłość zespołu."

Kurka wodna.. Te 20 lat to mi strzeliło w oka mgnieniu i jakoś nie czuję tej "zamierzchłej przeszłości":D No, ale Dla mnie zamierzchłe czasy, to jak się Metalliki słuchało w mono na Kasprzaku i pewnego dnia doświadczyło przeskoku technologicznego o "lata świetlne", gdy się pierwszy raz posłuchało w stereo na jakimś tam "dwu-kasetowcu":D:D
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak