W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Rozmowy w czasie kwarantanny: W domowym kinie z Larsem Ulrichem So What! [kwiecień 2020]
dodane 20.05.2020 17:07:10 przez: Marios
wyświetleń: 2404
Przestrzegając rygorów kwarantanny Lars spędza czas w domu i wspólnie z rodziną ogląda filmy. Jednak w przeciwieństwie do nas – oglądaczy, Lars również studiuje tę twórczą gałąź. Redaktor naczelny sekcji So What!Steffan Chirazi – stwierdził, że nadszedł na to czas i postanowił dowiedzieć się, jak przebiegają owe wieczory filmowe i z jakich tytułów się składają.






Temat jest w gruncie rzeczy poszerzeniem spektrum poruszonego przez perkusistę na stronie portalu Rolling Stone.


tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios


Robiliśmy sobie przerwy, żeby oglądać Jimmiego Kimmela i jego Formal Friday – mówi Lars. Info dla wszystkich tych którzy nie wiedzą: W domu Ulrichów obowiązuje specjalny strój przy organizowaniu tych wieczorów. To nic ekstrawaganckiego – przerywa Ulrich – Po prostu wskakujemy w odpowiednie ubrania i wychodzimy z kwarantanny. Dużo żartujemy. Lars wpada w swój chichot, ja kiwam głową i wspólnie dochodzimy do wniosku, że w podobny sposób spędza czas duża część globalnej populacji (na pewno wielu fanów Metalliki!). I temat zbacza na ilość piżam, które musisz mieć w zanadrzu, by uniknąć codziennego prania. Ale dziś nie o tym.

A rozmawiamy dlatego, ponieważ chcę dokładnie wiedzieć, jak Lars z Jessicą i dwoma starszymi synami Mylesem i Layne’em spędzają czas na oglądaniu filmów. Ustalenia są takie, że nie jest to rodzina, która lekceważy tego typu sprawy i doszedłem do wniosku, że czytelnicy otrzymają fajne wskazówki i pomysły, które będą uzupełnieniem waszych nawyków oglądania. Okazuje się, że plan na seanse wygląda tak, że każdego wieczoru jedna osoba wybiera film (nikt inny nie może zablokować wyboru), a po wszystkim następuje dyskusja, opinie i przeżycia, które pojawiają się po seansie. Muszę napisać, że plan brzmi zabawnie, więc przejdźmy do pogadanki.





A więc jaki był twój pierwszy wybór?

Jako pierwszy odpaliłem Midnight Express.

Miły, rozweselający moment.

Tak. Fajny, wesoły film. Był to pierwszy film, na punkcie którego miałem obsesję, gdy miałem 15-16 lat. Widziałem go prawdopodobnie jakieś trzy lub cztery razy w czasie kinowej premiery przez pierwsze dwa tygodnie. Kupiłem ścieżkę dźwiękową na winylu, kupiłem książkę, na której oparto tę historię. Oglądałem filmy z mamą, oglądałem je z przyjaciółmi, ale ten tytuł był czymś więcej niż rozrywką i formą ucieczki. On wywarł na mnie wpływ. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego – nie tylko w samej historii, ale też takiego realizmu, który przedstawiono w tym obrazie. To było naprawdę imponujące. Wracałem, by oglądać ten film w kółko i po prostu wydawało mi się, że warto pokazać go synom.

Jak zareagowali? Myślę, że są tam dwie sceny, o których myślisz w tym przypadku: zaciągnięcie na lotnisko, ponieważ wiadomo, że nie skończy się to dobrze, a po drugie ten straszny, gruby więzień! Czy to były kluczowe sceny, które wywołały ich rekcję?

Nieszczególnie. Chodzi po prostu o realizm, a przemoc, karanie biciem, czy wszelkie tego rodzaju sprawy mają różny wpływ emocjonalny w zależności od tego, jak bardzo łączysz się z postaciami. Wszyscy zgodziliśmy się w jednym: chodzi o realizm. To nie jest coś w stylu filmów Roberta Rodrigueza, w których sceny przemocy są bardzo przerysowane, wręcz prawie karykaturalne, gdzie jest więcej śmiechu i odbierasz całość w humorystyczny sposób, ponieważ jest to tak przesadzone. A tutaj mamy coś wręcz przeciwnego. Jest realistyczny, a ponieważ widz łączy się z bohaterami, boli go, gdy postacie zostają pobite. Widz też jest pobity. Oglądający przeżywa to, co bohaterowie.

Dla mnie, czy będzie to muzyka, czy film, czy malarstwo, czy cokolwiek innego związanego ze sztuką, jest wiele radości z faktu ponownego połączenia się z czymś, co miało na mnie wpływ. Jest to przyjemne uczucie. Ale zawsze jest gdzieś jakieś 10 procent strachu o to, że kiedy wrócisz do czegoś, cokolwiek to będzie: utwór muzyczny, film, obraz, że może nie zestarzał się zbyt dobrze, albo może ty przeniosłeś się na inny poziom percepcji i może będziesz miał mniej uznania dla tego konkretnego dzieła. Uważam, że kiedy wrócisz do tych doświadczeń, które okazały się być bardzo wpływowe dla twojej drogi życia, jest to dodatkowa część przeżywania, która jest bardzo fajna.

Nie wydaje mi się, tak na szybko teraz, żeby oprócz tego, kiedy była późna noc, a ja o 3.00 w nocy skakałem po kablówce i zdarzało mi się zasypiać, że oglądałem tern film mając dwadzieścia, czy trzydzieści lat. Wiesz, mam na myśli to, że z premedytacją wybrałem moment, by go sobie włączyć. A kiedy siadasz i oglądasz go w towarzystwie, nastrój panujący w pokoju jest oczywiście częścią tego doświadczenia. Krótka odpowiedź na to pytanie jest taka, że film z pewnością daje radę.


[Steffan: Podczas każdego pokazu siedzieliśmy potem i gadaliśmy o filmie. Poznawaliśmy ciekawostki, sprawdzaliśmy ścieżkę dźwiękową. Przy "Midnight Express" zasłuchiwaliśmy się w muzyce Giorgio Morodera przez kolejne trzy, czy cztery dni. Giorgio Moroder był znanym pisarzem, kompozytorem i producentem muzyki elektronicznej. Napisał muzykę do Człowieka z blizną. Skomponował też kilka wielkich przebojów dla Donny Summer.]


A ścieżka dźwiękowa z Ludzi-kotów?

Dobra wiadomość jest taka, że starzeje się bardzo, bardzo dobrze.

Czy wszyscy podzielili twoje odczucia?

Cóż. Nie widzieli tego wcześniej, więc nie mają wspomnień związanych z tym filmem…

Jasne, ale czy zgodzili się z faktem, że nie był to imponujący film?

Uważali, że film był bardzo, bardzo mocny, bardzo efektowny i bardzo surowy.

Jest to w gruncie rzeczy ponadczasowy film, ponieważ jeśli zobaczyli go pierwszy raz i podzielają te same uczucia, to właśnie taki jest wyznacznik ponadczasowości filmu. Data nie jest tu ważna w żaden sposób.

Tak, ale chodzi przede wszystkim o to, że moi synowie byli starsi ode mnie, gdy zobaczyli ten film i oczywiście kultura jest dziś w innym miejscu. Trzydzieści, czy czterdzieści lat temu, gdy oglądałeś ten film, nie byłeś nim tak bombardowany jak teraz, jakie robi teraz. Wtedy jedynym punktem, który mnie łączył z Ludźmi-kotami, było kino. Musiałem się poczuć częścią tego doświadczenia, więc poszedłem do muzycznego i kupiłem płytę. Potem poszedłem do amerykańskiej księgarni w Kopenhadze i nie wiem, czy mieli tę książkę, ale ją zamówili. To nie tak jak dzisiaj, kiedy wchodzisz na filmweb i sprawdzasz, co porabiają ci wszyscy aktorzy. Była to bardziej relacja na odległość, którą nawiązywałeś, kiedy jakieś rzeczy naprawdę cię podniecały.





Pogadajmy o tym, co wybrała Jessica.

Jessica pokazała nam I twoją matkę też.

A tak. No dobra, lecimy!

Którego to filmu oczywiście też nie widziałem jakoś od premiery, ale nadal ogląda się go niesamowicie dobrze. Po prostu natychmiast łączysz się z tymi oboma dorastającymi postaciami… Ich energia i urok… Sprawdźmy: mamy trzech meksykańskich filmowców - Inarritu, Guillermo del Toro i Cuaron, którzy w trzech kręcili te wspaniałe filmy, ale że w tym nie siedzę, to przez cały czas zastanawiałem się: Który z nich to nakręcił? Kiedy tak siedziałem i oglądałem, w pewnym momencie zauważyłem: Łał, ta sekwencja jest bardzo podobna do tej z „Romy”. I wtedy ogarnąłem, że to ten sam facet, który dwadzieścia lat później zrobi Romę. Ale nie wychwyciłem tego połączenia, bo po prostu pamiętałem I twoją matkę też, jako niesamowicie energiczny film o młodości i dojrzewaniu sprzed dwudziestu lat, czy o czymkolwiek to było. To było po prostu świetne. Bardzo, bardzo obrazowe. W niektórych fragmentach jest niemal pornograficzny, ale nie w ten brudny sposób. To po prostu część narracji.

Biorąc pod uwagę motywacyjny charakter twojego domu i motywację jako taką, mam zamiar ponownie obejrzeć Amores Perros, który pamiętam, że uwielbiałem.

Jest na naszej liście na następne kilka tygodni. Absolutnie!

W porządku. Przejdźmy do pałkera. Co zaproponował Myles?

Myles podrzucił Do utraty tchu w reżyserii Godarda. Bardzo wpływowy film. Powstał w 1960 roku, więc myślę, że kiedy wpadniesz na coś w rodzaju Do utraty tchu, to musisz spróbować wyobrazić sobie, jak wyglądał świat w 1960 roku i jakie filmy proponowało Hollywood, a były to wielkie westerny, dramaty i filmy gangsterskie. Widząc kino w rodzaju Godarda, który był niemal podglądaczem, widz sam wciela się tę rolę. W Paryżu ten obraz miał oczywiście zupełnie inną energię niż duże, dopracowane filmy amerykańskie. Takie trochę „zrób to sam”. Wydawało mi się, że film był trochę… Odpychający – nie wiem czy to właściwe określenie, ale czułem, że było to coś w rodzaju anty-hollywoodzkiego.





Bardzo fajnie. A Layne? Co wybrał?

Layne zaproponował Blizny przeszłości. Film starzeje się naprawdę dobrze. Uważam, że to niesamowity film! Samo to, że Billy Bob Thorton napisał scenariusz, wyreżyserował go i zagrał główną rolę! To znaczy, pierwsze co zrobiliśmy, to sprawdziliśmy wyniki ówczesnych Oscarów, bo ten obraz był niesamowity. Cóż to za wspaniały film, pełen napięcia. Nieduża produkcja z Dwightem Yoakamem, J.T. Walshem. Niespodziewanie pojawia się też Jim Jarmusch, Robert Duvall. I to piękna, pełna serca historia. Ta relacja między postacią graną przez Thorntona a dzieciakiem jest tak czysta i niesamowita. To w gruncie rzeczy prosta opowieść, ale sposób jej przedstawienia sprawia, że po prostu się z nią łączysz. Nie sądzę, bym oglądał ten film od czasu, kiedy miał premierę i nie pamiętałem większości scen, ale był taki jeden moment, kiedy pytałem siebie: Nie wiem, co się stanie? A później to co przewidywałem, jednak się nie wydarzyło i bardzo mnie to cieszyło, bo oznaczało to unikalne podejście do sceny.

Ciekawy wydaje się również fakt, że wespół z filmem Rain Man i Forrest Gump, Blizny przeszłości to był film ze współczesnej epoki, który naprawdę stworzył materiał filmowy w temacie niepełnosprawności…

Szczerze odpowiem, że kiedy oglądaliśmy Blizny przeszłości, nigdy nie łączyliśmy go z Rain Man, ani Forrestem Gumpem. Nigdy nie szukaliśmy takiego połączenia. To znaczy, uważam, że można argumentować wspólny temat tej trójki, ale Blizny przeszłości to naprawdę bardzo intymny film. A kiedy oglądasz Forresta Gumpa, nie przychodzi ci wówczas na myśli słowo „intymny”. Chodzi mi oto, że Forrest Gump obejmuje fabułą ile? Jakieś trzydzieści lat historii świata? Dla mnie błyskotliwość Gumpa polega na tym, w jaki sposób owe wydarzenia na przestrzeni dwudziestu, czy trzydziestu lat są tam prezentowane. A cała fabuła płynie i nie wydaje się być nigdy wymuszona, wymyślona, czy coś takiego. Ale pod względem fabularnym Forrest Gump przypomina mi bardziej film Lawrence z Arabii, niż Blizny przeszłości.

Tak jest. Zamknijmy całość czymś jeszcze od ciebie.

No to jeden z filmów Thomasa Vinterberga pt. Submarino, który jest jednym z najmroczniejszych filmów, jakie kiedykolwiek zobaczysz. Jak wiadomo, obywatele Danii są najszczęśliwszym narodem na świecie, wiele dobrego się tam zdarzyło, i tak dalej, i tak dalej. Oczywiście, każdy kraj ma jakąś swoją ciemną stronę, a ten film w pełni oddaje ciemną stronę Danii. To jeden z tych filmów – nienapisany od podstaw, a zaadoptowany z opowiadania – jest bardzo, bardzo ponury. Jest tam kilka scen, których nie zaleca oglądać się, gdy jest się przygnębionym. Chodzi o dzieci i heroinę. To całkiem szalony temat, który dotyka opiekuńczego państwa duńskiego i pokazuje drugą stronę tej jasnej Danii, którą tak celebrujemy. To jeden z najmroczniejszych filmów, jakie kiedykolwiek w życiu widziałem, a kiedy mówię o ciemności, chodzi mi zwykle o horror. Chodzi o ten bardzo intensywny temat. Nie chcę za dużo zdradzać i zachęcam wszystkich do obejrzenia.

Super. Spróbujmy zakończyć czymś weselszym. Chodzi mi o jakąś komedię. Wybrałeś coś takiego?

Cóż, synowie nie widzieli Szkoły melanżu, więc pokazaliśmy im Szkołę melanżu, co jak sądzę łączy się z tradycją takich Beztroskich lat…, czy któregokolwiek z filmów Johna Hughesa, czy filmów dla pełnoletnich w stylu Supersamca. Jest to naprawdę dobrze nakręcony film, bardzo, bardzo sprytnie napisany, a Olivia Wilde wykonała niesamowitą robotę, reżyserując go. Proszę bardzo, jest komedia.


Jest jeszcze kilka filmowych klejnotów, w których można się zanurzyć i zapewniam, że będę zachęcał Larsa do kolejnych recenzji, kiedy nadejdzie jaśniejszy czas.











Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak