W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
SmakPiwa.pl - oficjalny polski dystrybutor pilsa Enter Night
dodane 06.08.2019 15:03:41 przez: Marios
wyświetleń: 2013
SmakPiwa.pl to oficjalny polski dystrybutor pilsa Enter Night. Piwo Metalliki za moment niemal zaleje Warszawę. Czym dla Metalliki jest Enter Night? Jak doszło do współpracy na linii Metallica – Greg Koch? Jak wyglądały pierwsze piwne przygody członków Metalliki? O tych wszystkich ważnych i mniej ważnych sprawach Steffan Chirazi porozmawiał z Gregiem Kochem, Larsem Ulrichem i Robertem Trujillo.






W związku z dwunastym koncertem Naszego Ukochanego Zespołu na polskiej ziemi, w najbliższym czasie pojawią się informacje na temat warszawskich lokali, gdzie przed, w trakcie i po koncercie będzie można zakupić produkty browaru STONE.


tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios



Lars Ulrich podskakując, zacięcie wymachuje paletką do tenisa stołowego, w sposób, który można określić słowem „zdeterminowany”. Po drugiej stronie stołu widzimy Roberta Trujillo. Wkrótce jeden z nich jako zwycięzca pojedynku zagra z Gregiem Kochem.

Pogadajmy o Enter Night. To dobry moment, bo będziemy mieli degustację z Gregiem! – zachęcił mnie Lars kilka dni wcześniej, gdy próbowałem ułożyć kalendarz na kolejne dni. Powinienem był przewidzieć jak to wszystko się skończy, ale zrobiłem coś, co można określić jako błąd na samym początku planowania. Jak ostatni dzban - pojechałem na to spotkanie (a to oznaczało tyle, że hamulec picia zaciągnąłem już przy wsiadaniu do samochodu), a przecież jestem do niczego, jeśli chodzi o grę w ping-ponga. Wiem jak się gra, ale moje umiejętności są minimalne. W każdym razie przewińmy tę historię o kilka godzin do miejsca, gdy paletki zostały schowane, a my siedzieliśmy przy stole i próbowaliśmy odkryć coś więcej z warki, którą przygotował dla nas Greg Koch.

Na początek najważniejsza informacja: Lars ma prawdziwą obsesję na punkcie pilsnera Enter Night. Ma tę obsesję nie tylko dlatego, że jest to piwo rzemieślnicze sygnowane przez Metallicę, ale przede wszystkim dlatego, że jest to piekielnie dobre piwo, a Greg Koch z niemalże ewangelicznym podejściem podchodzi do obsesji związanej z piwem. Jego przydomek (Piwny Jezus) pasuje do niego w każdym calu. Myślę, że Lars uwielbia sposób, w jaki Greg stał się nieoficjalnym królem świata piwa kraftowego. Greg wykreował się sam z siebie. To myśliciel, który uwielbia to swoje uczucie pontyfikatu. Jest bardzo, bardzo inteligentny, ale też – nie zapominajmy o tym – uwielbia piwo.





Jeśli połączycie tę inteligencję z zamiłowaniem do piwa, to zobaczycie piwnego twórcę o niezwykłej rzemieślniczej wyjątkowości, który mimo wszystko przewodniczy olbrzymiemu przedsiębiorstwu piwowarskiemu, które nie działa jak typowe olbrzymie przedsiębiorstwo piwowarskie. Jednak pierwsze spotkania ze złotym trunkiem nie były nasycone nawet mililitrem wiedzy na temat piwa.

Pierwszy raz do czynienia z piwem miałem w latach 70, a moja wiedza na jego temat praktycznie nie istniała – śmieje się Greg, wspominając swój pierwszy kontakt z piwem. Tam gdzie mieszkałem, nie było browaru, a moi rodzice, podobnie jak rodzice Jamesa Hetfielda, praktykowali religię odłamu christian science. Siłą rzeczy dorastałem więc w rodzinie zupełnie nie pijącej alkoholu. Alkohol był czymś, co widziałem w telewizji i w filmach od czasu do czasu. Tak naprawdę nie rozumiałem, czym jest alkohol i nie miałem z nim żadnego bezpośredniego doświadczenia. Jako dzieciak, z kumplem postanowiłem odwiedzić King Tut (muzeum faraona Tutenhamona) w Chicago. Wyruszyliśmy ze środkowego Ohio, gdzie czekała nas cztero-pięciogodzinna podróż. Udało mi się na tę okazję zachachmęcić piwo. Wsiadając do samochodu, byłem zdenerwowany. Schowałem je pod koszulą. To było coś na kształt przemytu. Miałem dwanaście, może trzynaście lat i bałem się tego upokorzenia przy złapaniu.

Zastanawiałem się, czy Greg pamiętał nazwę tego piwa. To było coś kompletnie przypadkowego – odpowiada. Ktoś przez nieuwagę zostawił jedno w sześciopaku, więc je przemyciłem, schowałem do plecaka. Przez kilka tygodni byłem zbyt przerażony, żeby zrobić z tym piwem cokolwiek. Pewnego dnia wiedziałem, że moja matka długo nie wróci do domu, więc z kumplem otworzyliśmy to piwo. To była najokropniejsza rzecz, jaką mogłem sobie wyobrazić!

Chciałem wydobyć od Larsa i Roberta historyjki o ich pierwszym zetknięciu z piwem. Pierwsze, co kojarzy mi się z piwem, to zapach. Gdy dorastałem w Kopenhadze, około trzystu metrów od domu odbywała się główna produkcja browaru Tuborg – wspomina Lars. Od drugiej klasy podstawówki o 7.45 jeździłem rowerem do szkoły. Na wysokości stacji kolejowej (kilkaset metrów od domu) uderzał mnie zapach słodu. Zawsze działo się to na tym konkretnym odcinku. I dorastając w Hellerup, gdzie miał siedzibę browar Tuborg (przypuszczam, że w latach 60. i 70.), ten zapach unosił się nad całą okolicą. Gdy dorosłem, na początku żadne piwo poza Tuborg nie miało u mnie startu.

Tymczasem Rob opowiedział o Coronie we wczesnej młodości, ale też o swoim pierwszym piwnym doświadczeniu, którym niekoniecznie była Corona. Moje pierwsze piwo było w rzeczywistości bezalkoholowe. Stało na półce obok piwa – śmieje się. Wracałem ze szkoły do domu i pomyślałem, że jestem naprawdę spoko. Nie miało alkoholu i wracałem sam. Miałem 12 lat i mogłem je kupić, chociaż zalegalizowany wiek na kupowanie piwa wynosił 18 lat. Nie mogłem kupić zwykłego piwa, ale bezalkoholowe już tak. To naprawdę dziwne.





Greg Koch będąc typem dociekliwego poszukiwacza, nie tolerował piwa z supermarketu zbyt długo. Gdy odkrył, że piwo jest tematem naprawdę głębokim, wywołało to u niego gniew. Przeniosłem się do Los Angeles w 1983 roku, a to wydarzyło się w ’87. Mały punkowy pub o nazwie Al’s Bar w centrum Los Angeles. Tam po raz pierwszy trafiłem na browar Anchor Steam – mówi Greg. Pamiętam dwie skrajne reakcje na to piwo. Po pierwsze: spodobało mi się. To niebywałe, że piwo może smakować w ten sposób! A z drugiej strony byłem wściekły, ponieważ w tamtym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że wszystkie moje piwne doświadczenia lat poprzednich zostały mi zabrane. Zostały zabrane przez kłamstwa ludzi, którzy wmawiali mi, że to co piłem dotychczas, było piwem.

Oczy Grega Kocha w tym momencie nabierają stalowego połysku: Właściwie to byłem wściekły jak jasna cholera! To piwo może tak smakować i nikt mi o tym nie powiedział? Dlaczego nic o tym nie wiedziałem? Gdzieś w tych czasowych okolicach (1987) Gregory Koch spotkał na swojej drodze Steve’a Wagnera, współzałożyciela Stone Brewing. Trzy lata po pierwszym wspólnym spotkaniu, byliśmy już na podobnym beergeekowym etapie – dodaje Greg. Zasadniczo był to podobny poziom piwnych maniaków. Wiesz, zawodowe podniebienia, gdzie tu wyczuwasz goryczkę, tam trochę słodyczy. Wszystko zdemaskowaliśmy. Ale czucie smaku jest kwestią techniczną, o którą nie musimy się martwić. Chodzi o to, że uczymy się o tych wszystkich aromatach i przeróżnych technicznych aspektach piwa. Steve był wtedy piwowarem domowym, więc siłą rzeczy zaczęliśmy gadać o piwie. Po pewnym czasie Steve zgodził się przenieść z Portland w Stanie Oregon, gdzie mieszkał, do mnie do San Diego. Tak założyliśmy wspólnie browar w 1995 roku. Miałem 32 lata, gdy uwarzyliśmy i sprzedaliśmy naszą pierwszą beczkę 26 lipca 1996 roku.

Jedną z umiejętności Grega jest to, że w jego ustach brzmi to jak rzecz naprawdę łatwa do wykonania. Być może dla niego tak było, bo miał wielką motywację, by osiągnąć założone cele. A dla mnie? Zastanawiałem się, skąd on wytrzasnął ten cały sprzęt potrzebny do uwarzenia porządnej warki…

Nasz sprzęt warzelniczy? – dopytuje Koch. Cóż, były to po prostu duże garnki i płyta kuchenna. To był sposób Steve’a Wagnera. W czasie, gdy zaczęliśmy budować browar, przeprowadziliśmy wiele badań – głównie on, bo to Steve specjalizował się w technicznych aspektach tematu. Po czasie w browarze pojawił się profesjonalny sprzęt do warzenia. Chodziliśmy raz w roku na targi, gdzie spotykaliśmy producentów sprzętu. Wybraliśmy jedną firmę i Steve zaczął projektować cały system warzelniczy. Zaczęliśmy od systemu 30-beczkowego, który był dość spory. To był śmiały ruch, jak na tamten czas. Na szczęście udało mi się przekonać mojego ojca, żeby pożyczył nam pieniądze.





Zawodowa współpraca Grega i Steve’a to doskonały przykład koncepcji "yin i yang", gdy dwie różne osobowości spotykają się na gruncie wspólnych pasji. To przykład, jak mówi Lars, podobny do twórczej relacji między nim a Jamesem, która trwa od dziesięcioleci, a więc jest to kolejne podobieństwo, które do wspólnej listy dokłada Ulrich. Steve nie jest wściekłym facetem. Jest bardziej skupiony – wyjaśnia Greg. Uwielbiał sztukę warzenia piwa. Kochał to robić na tyle, na ile było to możliwe. Ja też to kochałem, ale byłem typem tego wściekłego, młodego gościa. Chciałem wszystkim powiedzieć prawdę. Chciałem zerwać tę otoczkę i powiedzieć: „To, co sprzedajesz, to jakieś bzdury, a nie piwo. Pozwól, że pokażę ci miejsca, w których robi się to dobrze”. Tylko kto by chciał tego słuchać? Moment, skoro nie są skorzy do słuchania, to pomyślałem, że muszę mówić głośniej. Powinienem wziąć megafon i krzyczeć gdzieś na rogu ulicy. Co Greg też często robił, dosłownie chwytając za megafon i z samochodów, stołów i tego typu podestów głosił o wartości i znaczeniu piwa kraftowego.





Naprawdę w to wierzę – mówi z przekonaniem Greg. I tak prawdę mówiąc, to mieliśmy rację. Robiliśmy niesamowite kraftowe piwo i historia to doceniła, bo przestaliśmy być 850. browarem rzemieślniczym w Stanach,a byliśmy nim, gdy zaczynaliśmy. Aktualnie liczba browarów warzących kraft w USA, zbliża się do 7000! No i style piwne, które Stone Brewing wypromował na przestrzeni lat, typu: IPA, Double IPA, America Strong Ale, stały się dominującymi stylami piwa kraftowego na całym świecie. Steve i ja jesteśmy kompletnie różni, ale zamknęliśmy się w jednym temacie, który kochamy: nasze uczucie względem piwa jest wielkie. Po prostu był to naturalny wspólny krok, i w to uwierzyliśmy. Ale wiesz, nie miałem pojęcia, że kiedyś nasze piwo będzie dostępne poza południową Kalifornią. Nie miałem pojęcia, że staniemy się browarem o regionalnej, krajowej i w końcu międzynarodowej reputacji.

Poprosiłem Grega o wykazanie fundamentalnej różnicy między tym co nazywamy koncerniakiem, a tym, co jest definicją kraftu: Koncerniak trafia do konsumenta i pyta: „Co jeszcze mogę zrobić, żebyś mnie kupił i dzięki temu mógłbym zarobić na tobie, drogi konsumencie, jeszcze więcej?” To jest najmniej inwazyjny wspólny mianownik. Dzięki temu większość konsumentów akceptuje taki stan, jednocześnie mniej osób czuje się takim postępowaniem urażonych. Kraft oświadcza: „Chcę się skupić na tworzeniu czegoś, co uważam za wspaniałe. Mam nadzieję, że to polubisz. Jeśli tak, to świetnie, jeśli nie, to nie zmienię się specjalnie dla ciebie, bo według mnie byłby to błąd”.

W rzemieślniczym katalogu browaru Stone Brewing znajduje się cała paleta piw o bardzo różnych smakowych osobowościach. Chyba najbardziej znanym piwem z etykietą Stone jest piwo Arrogant Bastard.

Przez lata Arrogant Bastard Ale naprawdę się rozwijał, bo chcieliśmy, by to piwo zachowało swój własny rewolucyjny charakter – zachwyca się Greg. To jest agresywne piwo. To, że wam ono nie zasmakuje jest dość wątpliwe, oczywiście jeśli jesteście na tyle obeznani z kraftem, by móc docenić jakość i głębię smaku. Jeśli nie, sugeruję, abyście zostali na swoim, bardzo dobrze znanym piwnym terytorium, na którym kampanie reklamowe o wartości wielu milionów dolarów są was w stanie przekonać, że piwo zostało uwarzone w małym browarze, lub że przegazowany złocisty trunek bez smaku doda wam więcej seksapilu. Możesz oczywiście uważać, że wielomilionowe kampanie reklamowe sprawiają, że piwo smakuje lepiej. Nasz komentarz do takiej sytuacji? Jeśli nie lubisz naszego piwa, zachowaj to dla siebie. Nie chcemy słuchać opinii kogoś, dla kogo wyznacznikiem jest żółty przegazowany napój nazwany piwem. Nasze piwo nie jest dla ciebie.

W Stone Brewing i w naszych Bistro Gardens jesteśmy bardzo otwarci. Nie preferujemy na co dzień nastawienia w stylu Arrogant Bastard Ale. Doszło do sytuacji, gdzie klienci byli nieco zdezorientowani. Przychodzili do browaru, do naszych restauracji, w których widać kreatywność przy układaniu menu, rodzinną atmosferę i tego typu rzeczy, a klienci przychodzili i myśleli, że powinni zachowywać się arogancko! Mówiłem klientom: „Cześć!” i miałem na myśli tylko zwyczajne „cześć”, a potem słyszałem jak szepczą do siebie: „Widziałeś? Mówiłem ci, że gość jest arogancki”. Ta więc te dwie składowe: piwo Arrogant Bastard Ale i atmosfera w firmie zaczęły się wzajemnie wykluczać. Pozwólmy, by butność była cechą piwa, bo Stone Brewing jest bardzo przyjazną firmą.

Stworzyliśmy tak naprawdę dwie różne rodziny. To jak Jekyll i Hyde. Ta sama firma o dwóch zupełnie różnych osobowościach. Z jednej strony mamy beczki z Arrogant Bastard Ale, ale równolegle znaleźliśmy przestrzeń dla Enter Night. Piwo Metalliki jest bardziej pokęcone, bardziej agresywne, bardziej stylowe.






Widać po logo, że Enter Night należy do rodziny Arrogant. Gargulce nas chronią! – oznajmił stanowczo Greg Koch. Chronią nasze piwo przed współczesnymi złymi duchami warzenia, którymi są konserwanty i tanie składniki w postaci ekstraktów. A później to sprzedawane jest jako piwo. Jeśli jeszcze nie załapaliście tego, że Greg Koch jest nie tylko prawdziwym piwnym geniuszem, ale też fanatykiem szalonego piwa, potrzebujecie o wiele więcej puszek Enter Night, niż myślałem. Tak przy okazji – Enter Night jest pilznerem. Dla mnie oznacza to tyle, że jest to lager, a nie jakieś zwykłe piwo. Dzielę się moim spostrzeżeniem z Gregiem, a on stara się nie śmiać zbyt głośno z tego, że tak bardzo uprościłem to piwo.

Cóż, mamy całą wielką rodzinę piw – wyjaśnia Greg. Zaczyna się od lagera. Potem mamy całą gamę piwnych stylów. Istnieje cała masa lagerowych stylów. Enter Night to pilzner, więc od czapy można je nazwać lagerem, ale takie podejście jest za ogólne. To podobnie, jak z winem. Pijesz wino, ale ważne jest, jakie to wino.



Do każdego zakupu dziewięciu piw ENTER NIGHT dziesiąte jest gratis na hasło overkill.pl umieszczone w komentarzu do zamówienia.



Steffan: Dlaczego z Enter Night zrobiliście pilznera?

Greg: Wielu ludzi oczekiwało czegoś na kształt Arrogant Bastard Ale, jednak trochę trudno jest utrzymać je na poziomie 7,2 procenta alkoholu. Chcieliśmy uwarzyć coś podobnego, ale nie przyniosło to absolutnie żadnego pożądanego skutku. Arrogant Bastard Ale jest jedyny w swoim rodzaju. Powiedzieliśmy sobie: „Spójrzmy na pilznery!”. Chcieliśmy uwarzyć z Metallicą coś na kształt pokręconych dźwięków, które słychać na parkingach.

Lars: To świetne piwo na koncerty, na parkingi, na to przygotowywanie się do szaleństwa, gdy czekasz na swój ulubiony zespół. To wspólna sprawa w której towarzyszą ci kumple, znajomi i ci wszyscy towarzysze broni czekający na koncert.

Lars bierze kolejną szklankę z Enter Night i wznosi słynny już toast: Enter Night… Do jasnej cholery! Poprosiłem Grega, aby zaproponował jakiś scenariusz oraz warunki do tego, by Enter Night można było kosztować też poza imprezami parkingowymi: Na grillu z kumplami w twojej chacie, co nie? Wyciągasz je z lodówki, ale nie chcesz podawać gościom zmrożonej butelki. To nie styl tego piwa. Wyciągasz zimną puszkę i serwujesz Enter Night w szkle o temperaturze pokojowej. Ale wiecie co? Jeśli wasze gusta picia piwa są nieco inne, to będziecie pić po swojemu. Nie będę każdemu stał nad głową. Nie zobaczysz u siebie Grega, który wyskakuje z krzaków i woła: „Chwileczkę! Nie tak!”.





Stone Brewing to bentley wśród browarów. Grega nie interesują twoje przewidywania co do sukcesu i skuteczności Stone Brewing na rynku (bo Stone Brewing na swoją reputację zapracował dawno temu). Chyba, że osobiście stwierdzisz, że piwa Stone Brewing są języczkiem u wagi, który sprawi, że całe koncernowe piwo, które miało się w twoim domu całkiem nieźle, wyląduje w zlewie. Zanim wrócimy do ping-ponga, zostawiłem ostatnie pytanie Larsowi, które może być dla ciebie istotne, drogi czytelniku.

Lars: Masowa sprzedaż Enter Night rozpoczęła się w styczniu 2019 roku. Gdzie w takim razie dostępne jest to piwo? Jak ludzie mogą je zdobyć?

Greg: Będziemy dystrybucję rozszerzać o rynki, w których będzie grać Metallica. Docelowo chcemy rozmieścić je wszędzie. Spodziewam się, że najpóźniej w styczniu, lutym, marcu skosztujesz Enter Night. Muszę w tym miejscu zdementować niektóre informacje prasowe mówiące o tym, jakoby Enter Night było jakimś specjalnym, limitowanym wypustem. To nieprawda! Enter Night będzie dostępne cały czas. Jest to nowe piwo, które będzie dostępne w sposób ciągły, dla wszystkich… Dla mnie, dla ciebie, Lars i dla was.

Lars: Pół roku temu w Kopenhadze zajadałem się marynowanymi śledziami, a wiecie co wchodzi teraz do San Francisco? Enter Night, do jasnej cholery!





W czasie tej rozmowy skosztowaliśmy wielu doskonałych piw, które warzy Stone Brewing. Zorganizowaliśmy także „ślepy test” koncerniaków, które w konfrontacji z piwami Stone Brewing smakują naprawdę okropnie, wywołują ból głowy, są przeładowane chemią, kompletnie puste, bez smaku. Jest to oczywiście wskazówka do tego, by zatrzymać się na dłużej przy piwach browaru Stone Brewing.





Oficjalne Warm-Up Party przed koncertem Metalliki w towarzystwie Alkoholiki i Overkill.pl - już we wtorek 20 sierpnia w klubie Proxima od godz. 18.30 / bilety: 40 zł.





Również we wtorek 20 sierpnia od południa zapraszamy na przedkoncertowe party w towarzystwie Grega Kocha w pubie Mikkeller Warsaw przy ul. Chmielnej 79. Wstęp bezpłatny.









Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 4
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
siara
08.08.2019 21:08:03
O  IP: 62.63.57.228
Czy oni tą ceną za jedno piwo naprawdę chcą odnieść sukces na rynku? Piłem je i powiem, że jest nawet ok ale cena to raczej za puszkę,a nie za beer.
siara
08.08.2019 20:59:43
O  IP: 62.63.57.228
widzieliście oprawę Legii? warto wrzucić tą fotkę na stronę.
koynrad
08.08.2019 16:14:15
O  IP: 31.179.67.50
kupiłem! jade! nie wierze hehe
koynrad
08.08.2019 16:11:22
O  IP: 31.179.67.50
ludzie na ticketmaster livenation bilety można za normalną cene kupic na płyte tj 400 zł !
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak