W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
So What! Dobrzy, wściekli i brzydcy gorąca oferta tylko u nas
dodane 11.10.2005 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 3841
<p><center>
Oficjalna ilustrowana kronika zespołu Metallica




So What! Dobrzy, wściekli i brzydcy



Pod redakcją Steffana Chirazi
</center>
</p>




<p>Od samego początku w latach 80. jako młodzi, fascynujący, nieokrzesani,
głośni i nikomu nieznani, aż do ostatniego, sprzedającego się w milionach
kopii albumu St.Anger (zawierającego utwór tytułowy, zwycięzcę nagrody Grammy
2004), Metallica zyskała reputację jednej z najbardziej uznanych i mocno
grających kapel wszechczasów. Bazując na materiałach stworzonych z myślą
o ich oficjalnym magazynie fan-klubowym o tym samym tytule, "So What!:
Dobrzy, wściekli i brzydcy"
to wyjątkowy album pamiątkowy Metalliki.
Zawiera zapisy niepublikowanych dyskusji przy okrągłym stole, fragmenty z
dzienników i osobiste komentarze nabazgrane tu i ówdzie przez człkaonków
zespołu - jak również raporty z festiwali, odpowiedzi zespołu na pytania
fanów, i około tysiąca rzadkich zdjęć - "So What!" odkrywa wiele kamieni milowych i wspomnień najdłużej istniejącego i najbardziej znanego zespołu
metalowego świata.
</p>
<p>
Książka ta pokazuje też szczerze ciemniejsze dni
Metalliki: poszukiwania nowego basisty, szczegóły kuracji odwykowej
wokalisty/gitarzysty Jamesa Hetfielda, i notatki spisane podczas ich
przeciągającej się przerwy w działalności od 1999 do 2002. Jako jedyna
kompletna i w pełni autoryzowana książka w swoim rodzaju, So What! oferuje
rzeszom fanów Metalliki uniwersalną przepustkę do zespołu, na scenę, za
kulisy a nawet więcej.</p>



<p>Założona w 1981 na przedmieściach Los Angeles przez Jamesa Hetfielda i
perkusistę Larsa Ulricha, dziś METALLICA składa się z Hetfielda, Ulricha,
gitarzysty Kirka Hammetta i basisty Roberta Trujillo.</p>

<p>STEFFAN CHIRAZI po raz pierwszy spotkał Metallikę w 1984 jako
siedemnastoletni dziennikarz rockowy. Obecnie, po dwudziestu latach, jest
on redaktorem naczelnym magazynu So What!. Metallica i Chirazi mieszkają w
San Francisco.</p>



<p>Jesienią 1993, Metallica właśnie skończyła trasę, na którą składały się
302 koncerty, i sprzedała 15 milionów egzemplarzy "Czarnego" albumu na
całym świecie. Nadszedł wtedy czas, tak zdecydowała Metallica, żeby
przemówić bezpośrednio do fanów poprzez swoje własne publikacje poświęcone
całkowicie nieocenzurowanemu wglądowi w zespół. Z początkiem 1994 zaczęli
wydawać magazyn So What! przeznaczony wyłącznie dla członków ich fan
klubu. Dziesięć lat później, magazyn ten pozostaje jedynym drukowanym
medium, gdzie można spotkać i blisko poznać Metallikę.</p>

<p>"So What!: Dobrzy, wściekli i brzydcy", pierwsza oficjalna ilustrowana
kronika Metalliki korzystając z ogromnych zasobów archiwalnych magazynu
staje się niemalże encyklopedią dla wszystkich fanów Metalliki.</p>




<p>Jak doskonale wiecie tłumaczenia książki podjął się nasz Fan Klub - Overkill.pl . Dziękujemy tu Katji, Leentje, Marcie, Soulflypl'owi, Creepowi oraz ToMkowi za wszystko co zrobili. O tym, że nie było to łatwe zadanie przekonacie się już niedługo, czytając wydawnictwo. To, że warto było wiemy już teraz. Na 284-ech stronach kredowego papieru, obok ponad 1000 kolorowych zdjęć znajduje się polskie wydanie jedynej do tej pory oficjalnej pozycji książkowej dotyczącej Metalliki, całość opakowana jest w sztywną oprawę. Oficjalna premiera książki będzie miała miejsce 28 października, jednak już teraz możecie zamawiać książkę za naszym pośrednictwem wypełniając poniższy formularz. Polskim wydawcą jest wydawnictwo KAGRA (również to wydawnictwo wydało rok temu na nasz rynek pozycję "Sprawiedliwość dla wszytskich - cała prawda o zespole Metallica")
</p><p>
Cena książki zarówno u wydawcy jak i w dobrych sklepach muzycznych oraz księgarniach to 89,90 zł. Zamawiając za naszym pośrednictwem płacicie jedynie 79,90 zł. Lista z osobami zapisanymi przekazywana jest wydawcy, on natomiast wysyła książki na wskazany adres - płatność następuje przy odbiorze. W cenie uwzględnione są koszta wysyłki (12 zł.). Nie pozostaje nic innego jak zachęcić do zamawiania - książka warta jest swojej ceny. Przy okazji zaznaczam, iż jedna pozycja będzie w ramach świątecznego konkursu bożonarodzeniowego rozlosowana wśród członków FK Overkill.pl. Tej pozycji nie może zabraknąć w Waszych rękach. Uwaga - wypełnienie formularza jest równoznaczne z chęcią dokonania zakupu - prosimy i dokładne sprawdzenie wszystkich pól !! Brak jednej z pozycji będzie równoznaczne z usunięciem wpisu.
</p>

ZAPISY NA KSIĄŻKĘ


<p>
Dla osób wciąż nie zdecydowanych publikujemy krótkie fragmenty wydawnictwa:
</p>



JAMES HETFIELD wywiad dla So What!
Luty 2003

DROGA DO ODWYKU
"Wiedziałem, że żyję dwoma życiami. Nie wiem, czy to nie staje się z czasem jakąś formą schizofrenii - rozkładania życia na czynniki pierwsze. Picie się do tego w dużej mierze przyczyniło - wydobywałem to z mojej głowy, leczyłem się gorzałką. Chyba z siedem lat temu wytrzeźwiałem na jakieś półtora roku, ale wtedy nie byłem na to gotowy. Nie sięgnąłem wtedy jeszcze dna. Potem powoli nałóg wkradł się z powrotem pod postacią wina do obiadu, czy kilku piw. Absolutnie nic mocniejszego. Tej linii nie przekroczę. Przekroczyłem tę jedną, ale następnej już nie. Kieliszek wina zaprowadził do butelki, a potem było polowanie na niedźwiedzie na Syberii i szala się przechyliła. Co robić, gdy ustrzeliło się już niedźwiedzia i siedzi się w szopie, a śnieg jest głęboki na trzy stopy? Bezczynność. Skończyło się to łykiem wódki na rozgrzewkę co dzień o 5 rano, przed podróżą saniami. A to było za dużo. Wtedy, razem z wódą, pojawiło się paskudne zachowanie. To nie byłem prawdziwy ja. Wróciłem do domu i sięgnąłem dna w życiu rodzinnym - to, zsumowane z innymi rzeczami, było zbyt wiele. Do tego doszła depresja".
(...)


REAKCJA ZESPOŁU
"Powiedziałem im, że wyjeżdżam, i że mogę nie dawać znaku życia przez jakiś miesiąc. Nie wiedziałem, że wyjdzie z tego 11 tygodni. Spotykaliśmy się w międzyczasie, ale chciałem się od nich odciąć, poudawać, że nie jestem w Metallice i zająć się sobą. To ich wystraszyło. Ale wiedziałem, co musiałem zrobić. To, że byłem świadomy, co o tym sądzą, nie mogło mnie powstrzymać. Choć może mogłem im to lepiej wyjaśnić i pomóc zrozumieć, że to nie oznacza końca Metalliki. A nawet jeśli Metallica przestanie istnieć, to muszę przejść nad tym do porządku dziennego. Musiałem ustalić priorytety.
(...)

O ODNALEZIENIU ROBA
"Było siedmiu facetów. Pierwsza lista z czterema nazwiskami, to byli sami poważni ludzie, których znaliśmy i wiedzieliśmy, co potrafią. Oni byli obiecującymi kandydatami. Kiedy wszedł Rob, nie myślałem nawet, że będzie na liście. Pomyślałem tylko, że to facet, który nie może sobie znaleźć miejsca w jednym zespole, musi skakać z kwiatka na kwiatek. To, co wydarzyło się z Jasonem i obawy, że ktoś może nie być lojalny, czy szczęśliwy w danym położeniu sprawiło, że zaczęło mi się wydawać, że z nim może się nie udać, bo ma tyle innych zobowiązań. Ale dokładnie pamiętałem go z Suicidal. Sposób, w jaki grał wzbudzał ogromny szacunek. I grę na basie traktował bardzo poważnie. Kiedy wszedł, podpiął się i zaczął grać palcami - był pierwszym kandydatem - brzmiało to świetnie, ale nie mogłem doczekać się innych. Przesłuchaliśmy resztę - Twiggy'ego, Peppera i Scotta Reedera. Każdy na swój sposób jest niesamowitym basistą. To wyjątkowi ludzie. Wszyscy mają wspaniałe zalety, które mogłyby w Metallice rozkwitnąć. Zwłaszcza Pepper... Było mi ciężko, bo jesteśmy dobrymi kumplami i przeszedł ze mną tę trudną drogę przez odwyk. Fajnie byłoby z nim w trasie, bo wiedziałby, o co chodzi. Ale nie grał tak dobrze, jak Rob. Po prostu. Rob wyniósł nas na zadziwiający, nowy pułap.


(...)

W 2002 roku Met Club wraz z magazynem SO WHAT! postanowili przeprowadzić konkurs dla członków fan klubu.


22 listopada 2002 roku, 13:00
Jeszcze pięć minut temu nie zbliżałem się nigdy do Metalliki na odległość mniejszą niż pierwszy rząd widowni na koncercie. Teraz zaś stoję w kuchni kwatery głównej w San Francisco, właśnie wymieniłem z zespołem powitania i uściski dłoni (nie wspominając już o hawajskich koszulach), a Lars Ulrich zaprasza mnie do wysłuchania materiału z pierwszej autorskiej sesji nagraniowej od prawie sześciu lat. Nigdy przedtem pięć minut nie wydawało się tak odległą epoką.

Skwapliwie przystałem na propozycję perkusisty i poszedłem za nim do pokoju produkcyjnego. Poruszamy się tak szybko, że tylko kątem oka dostrzegłem zabazgraną białą tablicę i zdążyłem uśmiechnąć się do Kirka, który brzdąkał na gitarze w akompaniamencie do piosenki rozbrzmiewającej w pomieszczeniu. Tam spędzę większość dnia, ale na razie Lars prowadzi mnie przez pokój produkcyjny do muzycznego centrum kwatery głównej: pokoju A, w którym zespół jamuje i tworzy większość muzyki trafiającej na album. Zestawy perkusyjne, wzmacniacze, gitary, mikrofony, kable, wielka konsola, a nawet pianino wypełniają to sporych rozmiarów pomieszczenie w całości. Oszołomiony obfitością, jaka ukazała się moim oczom, jak również owładnięty namacalną energią unoszącą się w powietrzu, niezwłocznie zdaję sobie sprawę z tego, że tutaj gra się niezwykłą muzykę.

TAK NAPRAWDĘ WCIĄŻ DO MNIE NIE DOCIERA, ŻE SIĘ TU ZNALAZŁEM. Bob Rock daje mi znać, że James będzie nagrywał dziś wokale. Wizja Jamesa śpiewającego w odległości pół metra ode mnie nie daje mi spokoju. Próbuję przyzwyczaić się do sytuacji i zachować spokój, przy czym okazuje się, że patrzenie na niesławną białą tablicę pomaga w osiągnięciu powyższego celu. Lars powiedział mi już wcześniej, że po lewej stronie zespół zaczął wypisywać poważne propozycje nazwy albumu, ale z biegiem czasu i tablicy wymknęło się to spod kontroli. Po lewej widzę kilka świetnych tytułów: "Fame is Not A Medica-tion" i "St. Anger". Jednak są one w zdecydowanej mniejszości w stosunku do tych mniej poważnych, takich jak "Light-Speed Math-Metal," "Air & Feces," i mój osobisty faworyt (pewnie pomysł Larsa) "I Mean, Fuck!"


(...)



JM: A opinia innych ludzi?
KH: Mam gdzieś opinię innych ludzi.


JM: O to właśnie pytam.
KH: Liczę się ze zdaniem dosłownie garstki znajomych, ale poza nimi - a większość z nich tak czy owak przechodzi przez ten budynek - tak więc poza nimi, gramy dla własnej przyjemności i satysfakcji. Jeśli ludziom się podoba, to fajnie, jeśli nie, to też fajnie. W tej kwestii sytuacja się nie zmieniła od 1983 roku.
JH: To jest naprawdę dobre pytanie, ponieważ swego czasu reprezentowałem dwie skrajnie różne postawy. Chciałbym powiedzieć: "pierdolić wszystkich, to nie ma znaczenia," ale mam dość mówienia "pierdolić wszystkich". Chcę być częścią tego świata. Chodzi mi o to, że dzięki pewności, jaką mamy w sobie, potrzebujemy coraz mniej wyrazów uznania i akceptacji od innych ludzi. Ale także coraz więcej radości sprawia mi granie dla innych, reakcja ludzi, świadomość, że coraz bardziej interesuje mnie to, jak oni reagują, oraz świadomość tego, że nie będę się tymi reakcjami przejmował ani nadmiernie ich przeżywał.


JM: Czy boicie się ruszyć w trasę po tak długiej przerwie?
JH: Oczywiście, że tak. Boimy się, że pałeczki okażą się być zrobione z gumy, albo powietrze będzie tak gęste, że nie da się uderzyć w perkusję, albo mój kabel od gitary okaże się za krótki, wiesz, takie koszmary przed wyruszeniem w trasę. Kabel od gitary zbyt krótki, żeby podejść do mikrofonu, główka zrobiona z gumy - lęki i niepokoje dotyczące grania, nie zaś wyjścia na scenę przed gigantycznym tłumem. Trzeba będzie trochę czasu, żeby się znowu do tego przyzwyczaić. Bo przecież to nie jest coś, co nas spotyka na co dzień. Dawniej trasa miała na mnie destrukcyjny wpływ, a teraz, po przejściu odwyku i nauczeniu się, jak być sobą i jak czuć się ze sobą dobrze, odczuwam wszystko tak, jakby się działo po raz pierwszy. Jeśli chodzi o lęk, to zastanawiam się, jak sobie z tym poradzę? Czy znajdę się pod wozem, czy może będę chciał wrócić do czegoś, co jest wygodne, ale niekoniecznie dla mnie dobre? Tego typu strach czai się gdzieś w głębi mojej duszy. Ale wszyscy tutaj wiedzą, że trochę się boję i jestem niemal pewien, że są w stanie zrozumieć moje obawy. Chcę ruszyć w trasę i to jak najszybciej, tak będzie dla mnie najlepiej. Wszyscy są mi bardzo pomocni i miło jest mieć tego świadomość, bo wcześniej tak nie bywało.








Redakcja Fan Klubu Overkill.pl
Redakcja


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak