W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Wywiad dla MTV
dodane 01.01.2004 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1801
Poniżej znajduje się wywiad, jaki członkowie Metalliki udzielili stacji muzycznej MTV:




Metallica była najtwardszą z najtwardszych. Byli gniewni, grali najostrzejszą muzykę w okolicy. Pili niesamowitą ilość alkoholu. I z pewnością nie rozmawiali o swoich uczuciach.



Ale potem, w 2001 roku, odszedł basista Jason Newsted a zdruzgotany zespół zaczął się zastanawiać, co poszło nie tak. Przyszedł człowiek o imieniu Phil Towle pod pretekstem pomocy zespołowi w trudnej sytuacji po odejściu członka zespołu. To co się jednak naprawdę wydarzyło, to to, że zespół zaczął ze sobą rozmawiać, a tego nie robili od początku swojego istnienia - całych 20 lat. W międzyczasie frontman Metalliki James Hetfield postanawia iść na odwyk, zaś Metallika prawie się rozpadła.


Ten dramat udokumentowali Joe Berlimger i Bruce Sinofsky. Efekt ich pracy to "Metallica: Some Kind of Monster." Hetfield, perkusista Lars Ulrich, gitarzysta Kirk Hammett, basista Robert Trujillo a także Berlinger i Sinofsky, zdecydowali się porozmawiać z Johnem Norrisem z MTV NEWS o radościach i troskach z filmem związanych.







JAMES HETFIELD









John Morris: Przynajmniej początkowo, wydajesz się najbardziej sceptycznie nastawiony zarówno do pomysłu, aby Phil Towle był kolejnym pasażerem waszego okrętu, jak i rejestrującej wszystko ekipy filmowej. Czy to prawda i co się zmieniło z biegiem czasu?





James Hetfield: To prawda. Byłem już kiedyś na terapii, więc kiedy management zadzwonił i powiedział: "hej, mamy faceta, który może rozbroi bombę pozostawioną przez Jasona, zajmijmy się tym", byłem na to otwarty. Jednakże nie byłem otwarty na zajmowanie się mną.


Norris: Czy nie powiedziałbyś, że to Phil i cała ta terapia skłoniły cię do tego całego urlopu i odwyku?



Hetfield: Phil się pojawił niczym anioł, święcie w to wierzę. Pojawił się w naszym życiu w bardzo odpowiednim momencie. Zaczął nas otwierać a kiedy to się zaczęło, nie można już było tego powstrzymać. Stało się to bardzo osobiste. Sięgaliśmy tygodni wstecz, lat dzieciństwa. Wiedziałem, że były tam demony, rzeczy, które musiałem wyrzucić z siebie.




Norris: Kiedy wyruszyłeś na tę walkę, myślałeś choć trochę o zespole, jego przyszłości, twoim powrocie?


Hetfield: Kiedy wyjechałem, nie miałem pojęcia co się wydarzy. Jasne, że myślałem "Wrócę, nie ma powodów, aby nie wracać." Na odwyku nauczyłem się, że musiałem się totalnie oddzielić od mojej muzycznej rodziny, sięgnąć w głąb duszy i ją odbudować. To było trochę osobiste, samolubne; nie mogłem się wtedy martwić o tym, co inni myślą. Musiałem wyzdrowieć by wrócić do tamtych miejsc. Musiałem się skontaktować ze mną, bo tego nie robiłem od lat. Ten zespół nauczył nas trzymać gębę na kłódkę. W ten sposób przetrwaliśmy. Nie zamierzaliśmy być Guns N' Ross. Oni wszystko wyciągają dla wszystkich. Więc zamierzaliśmy się zamknąć. Ale trzeba było w końcu się otworzyć.



Norris: A kiedy wróciłeś, miałeś ścisłe ramy co do czasu i energii przeznaczonego dla zespołu. Czy wciąż stosujesz te granice i czy zespół to akceptuje?



Hetfield: "Wolność przez ład", tego się nauczyłem. Nigdy nie myślałem, że to możliwe. Moja osobowość potrzebuje ładu, pomimo iż go nie znoszę. Ponieważ czułem się zmanipulowany. Czułem się jakby wszyscy się nade mną litowali" co jeśli mamy pomysł o 3:00? No cóż, wtedy mamy pomysł o 3:00. Nie trzeba być w studio by go wyłapać. Było więcej rzeczy niż tylko zespół w moim życiu, a ja mam ustaloną hierarchię.

Było ciężko wrócić do zespołu. Ta kariera ma potencjał by mnie zabić. Jak mam to przetrwać? Czy potrafię? Zacząłem od raczkowania. "Pogadajmy przez parę godzin, musicie poznać nowe ja". Teraz jestem z innej gliny, inaczej się łączę z resztą. Ta asertywność złożyła moje życie do kupy. Rozumiem punkt widzenia Larsa: "Ej, to rock and roll. Żadnych granic. Bądźmy szaleni." Ale właśnie w ten sposób wpędziłem się w tarapaty.





Norris: Trudno było być wciąż trzeźwym? Wszyscy ci na około pijący"?



Hetfield: Tia. Są chwile, w których sobie doskonale z tym radzę. Ale są i takie kiedy to myślę "stary, musze się stąd zmywać". I to jest w porządku, zmywam się. Nie chcę ograniczać innych.

Norris: Jak reagujesz na tych ludzi, co może mówią: "terapia? Odwyk? To nie Metallika. Co z nimi? Wymiękli."



Hetfield: Wiesz co? To właśnie my. Jesteśmy Metalliką, i musimy pozwolić wydarzeniom potoczyć się tak jak powinny. Nie zmienimy kursu dla innych.





Norris: Mówisz w jednej scenie w filmie, że musiałeś wrócić do zespołu gotów na jego opuszczenie. </i>

Hetfield: To jedna z tych rzeczy, z których musisz sobie zdać sprawę, że możesz je opuścić. W ten sposób je zrozumiesz. Musisz wyjść z domu by go zobaczyć. Kiedy odszedłem musiałem się nauczyć, że jeśli Metallika już nie jest dla mnie, nie zginę, To może nie będzie miłe; byłoby trudno bez moich braci. Ale myślę, że oni z tym wszystkim już się pogodzili na własnym sposób, co, jak myślę, umocniło nas.


Norris: Czy myślisz, że komuś, kto nie jest waszym fanem, może się ten film spodobać?



Hetfield: Ktokolwiek to ogarnie, niech na tym skorzysta. To o relacjach międzyludzkich, nie tylko o kapeli. I rozpiernicza mit o doskonałej gwieździe rocka. Bo czegoś takiego nie ma.







LARS ULRICH





Norris: Jak poważna była sytuacja w zespole, gdy ekipa filmowa pojawiła się u was po raz pierwszy? Czy możesz teraz uczciwie powiedzieć, że wszystko mogło się potoczyć w nieprzewidziany sposób, że zespól mógł się rozpaść?

Lars Ulrich: Nie, nie wtedy. To nastąpiło jakiś rok później. Jason właśnie poinformował nas trzech, ze odchodzi z zespołu. W efekcie ściągnęliśmy Phila Towle, aby łagodniej przejść przez tę zmianę. A gdy postawiliśmy sobie pytania typu "Dlaczego Jason opuszcza nasz zespół? To jakieś szaleństwo", wtedy zaczęliśmy zauważać, dlaczego nie poświęcaliśmy mu należytej uwagi i przyjmować do siebie możliwości otwarcia się nieco bardziej oraz odnowienia wspólnych relacji, rozwiązania niektórych spraw z przeszłości. Moment, o którym mówisz, kiedy to, przynajmniej moim zdaniem, doszło nieomalże do rozpadu zespołu, nadszedł, gdy James poszedł na odwyk i spędził prawie rok poza Metalliką. Wyglądało to tak, że pewnego dnia James wyszedł ze studia i powiedział "Idę na odwyk, wrócę za pięć tygodni". Ale wrócił dopiero prawie po roku. Przez poprzednie pół roku ja i Kirk przy braku informacji od Jamesa siedzieliśmy godzinami zastanawiając się czy wciąż Metallika istnieje. My czuliśmy, że tak było, ale czy Metallika wciąż była w głowie Jamesa?

Norris: Na początku filmu wydaje się, że ty byłeś bardziej otwarty na obecność Phila, natomiast James był nieco bardziej niechętny. Później, wygląda na to, że ty bardziej go akceptujesz mówiąc "Co, może teraz zagrasz z nami na perkusji? Czy to będzie kolejna rzecz, Phil?" Czy sądzisz, że dokonała się pewna zmiana w waszym nastawieniu do niego?


Ulrich: Sądzę, że początkowo zdecydowanie ja byłem najbardziej zainteresowany jego obecnością, ponieważ nie patrzyłem na to jak na "terapię". Patrzyłem na to bardziej jak na relacje grupy osób, która zbierała się i rozmawiała o wzajemnych stosunkach i poznawała się bardziej. Myślę, że ponowne poznawanie tych facetów było naprawdę stymulującym doświadczeniem. James czuł się z tym trochę niewygodnie na początku. Ale gdy już się do tego przekonał, zdał sobie sprawę, że musi kontynuować z powodu głęboko zakorzenionych problemów, które go trapiły, a których ja szczęśliwie prawdopodobnie nie miałem. Wraz z rozwojem filmu i całego procesu, James zaczął zdecydowanie akceptować to wszystko.

Norris: Czy podobał ci się pomysł obecności ekipy filmowej podczas całego procesu?

Ulrich: Przed filmowaniem nas byłem tym, który znał Berlingera i Sinofsky'ego - byłem wielkim fanem ich prac. Wielokrotnie z nimi rozmawiałem i spędziłem sporo czasu rozprawiając o filmach "West Memphis Three" oraz "Paradise Lost". Gdy się pojawili, byłem bardzo szczęśliwy, że ci kreatywni ludzie są zaangażowani w naszą sprawę. Tak więc sądzę, że w pewien sposób ich broniłem.


Norris: Pewien fragment filmu szczególnie porusza, a myślę, że zaskakuje szczególnie starszych fanów, mianowicie twoje spotkanie z Davem Mustainem. Czy to było trudne doświadczenie dla ciebie?

Ulrich: Z pewnością było pełne emocji. Wiesz, ja zawsze lubiłem Dava i cieszył się u mnie szczególnymi względami. Sądziłem, że był dość wrażliwy, a do tego był niezwykle uzdolnionym muzykiem. Było to dla mnie naprawdę trudne, aby siedzieć tam z nim i słuchać jak opowiada o tym, że gdy patrzy wstecz na swoje życie i karierę to główną rzeczą, jaka się pojawia to to, co zamyka się w zdaniu "Wszystko czego dotknie się Metallika zamienia się w złoto, a to co ja robię zamienia się w gó_ _ o." Całe to rozpamiętywanie jego życia wyglądało jakby jedna tragedia następowała po drugiej. Przecież ten facet [wraz z Megadeth] nagrał kilka najlepszych, klasycznych heavy metalowych albumów w ostatnich 20 latach, więc byłem naprawdę osłupiały. Chociaż było to trudne doświadczenie, podobało mi się i cieszę się z tych kilku godzin szczerości, które spędziłem z nim tamtej nocy.

Norris: Co, masz nadzieję, fani Metalliki i pozostałe osoby wyniosą z tego filmu?

Ulrich: Mam nadzieję, że zobaczą iż możliwe jest aby każda osoba w zespole rozwiązała swoje problemy z resztą teamu oraz że zrozumieją, że nigdy nie jest za późno aby dostać szansę na ponowne nawiązanie porozumienia z innymi ludźmi. Znam Jamesa od 20 lat, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy go nie znałem.









KIRK HAMMETT





Norris: Sądzę, że wielu ludzi odniosło wrażenie, że pełnisz rolę mediatora w zespole. Czy ty również uważasz się za niego?



Kirk Hammett: Pełnię taką rolę od samego początku. Odkąd powstał zespół byłem kimś w rodzaju arbitra, lub pomostem łączącym Larsa i Jamesa. W filmie po raz pierwszy towarzyszą temu kamery.






Norris: Jeśli chodzi o kamery, sądzę, że większość ludzi wolałaby nie mieć obiektywu wycelowanego non- stop w twarz przechodząc terapię. Czy kiedykolwiek mieliście skrupuły dotyczące ciągłej obecności ekipy filmowej??





Hammett: Bardzo często zapomina się o ich obecności, zwłaszcza gdy sprawy przyjmują intensywny obrót. Ze mną było tak, że powiedziałem sobie, że kamery są najmniejszym problemem, zaś najistotniejsze jest to żeby poradzić sobie z tym, co przed nami, żeby znaleźć rozwiązanie naszego problemu. Tylko wtedy, kiedy wszystko było w porządku, kiedy nic się nie działo, zaczynało się zauważać obecność kamer.



Norris: Moim zdaniem taka otwartość i wrażliwość są nietypowe dla Metalliki.





Hammett: Cóż, były sprawy, w których bardzo się otwarliśmy. Były też takie, w których tego nie zrobiliśmy, zwłaszcza wobec siebie nawzajem. Sprawy, które odsuwaliśmy na bok przez lata, skumulowały się w nas do tego stopnia, że mieliśmy do wyboru albo stawić im czoła i natychmiast się z nimi uporać, albo stanąć twarzą w twarz z nieuniknionym. Wybraliśmy to pierwsze i pracowaliśmy naprawdę ciężko, bo sądzę, że wszyscy chcieliśmy nadal tworzyć zespół. Sądzę, że zaskoczeniem będzie fakt, że poddaliśmy się terapii, że się otworzyliśmy. Dla nas nie było innego wyboru - albo terapia i otwarcie się, albo pozostanie zamkniętym i w konsekwencji pożegnanie z zespołem.





Norris: W filmie nikt nie przechodzi większej przemiany niż James. Kiedy wrócił z odwyku, ustalił nowe zasady, zapowiedział że nie będzie spędzał z zespołem 24 godzin na dobę , bo ma ważniejsze sprawy w życiu. Czy on ciągle ma takie nastawienie?? Czy jest to powodem tarcia między wami, czy też zaakceptowaliście tą sytuację??





Hammett: Film pokazuje, że nie udało mu się w pełni to, co zamierzał, nie był w stanie spędzać tyle czasu z rodziną, ile pierwotnie planował. Zdał sobie sprawę, że to niemożliwe do wykonania. Na swój sposób dał nam do zrozumienia, że jego rodzina jest ważniejsza od planów zespołu. Przyznaliśmy mu racje i teraz gdy np. planujemy trasę, w pewien sposób przedkładamy sprawy rodzinne nad rozkład jazdy zespołu.





Norris: Film może być w pewien sposób postrzegany jako koniec jednego rozdziału w historii zespołu i początek nowego. Czy podzielasz tę opinię??





Hammett: O tak!! Sądzę, że po przejściu przez ten cały proces staliśmy się zupełnie innymi ludźmi. Nabraliśmy ponownie szacunku do siebie nawzajem, wzmocniliśmy łączące nas więzy. Owszem, wciąż zdarza nam się pokłócić, ale teraz wiemy, jak rozstrzygać spory bez skakania sobie do gardeł. To wszystko jest dla mnie dobrym znakiem, że jesteśmy silniejsi i mamy nadzieję na wspaniałą przyszłość.







ROBERT TRUJILLO





Norris: Wraz z całym tym zamieszaniem wokół twojego przyjścia do zespołu i ogromnym zainteresowaniem mediów, nie czułeś się trochę nieswojo?





Robert Trujillo: Hm, to było tak jakbym miał klapki na oczach. Wiedziałem, że najważniejsze dla mnie żeby nie zwariować było trzymać się wyznaczonego celu. Kiedy zostałem poproszony o dołączenie do zespołu, ludzie pytali mnie: "Uczciłeś to w jakiś specjalny sposób?" Ale tak naprawdę pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem było poukładanie sobie tego, co miałem zrobić. Musiałem się nauczyć tych 11 kawałków z St.Anger, co jest niesamowitym wyzwaniem. No i musiałem też nauczyć się całej reszty piosenek Metalliki.





Norris: Czy James wyglądał na odmienionego, kiedy się pojawiłeś w zespole?





Trujillo: Bardzo. Moja pierwsza próba trwała dwa dni. Cały czas myślałem o tym, jacy oni tak naprawdę są? Oczywiście myśl o jamowaniu z nimi mnie naprawdę podniecała, zresztą kto by się tak nie czuł? Ale pierwszy dzień wyglądał tak, że przez pierwszych parę godzin siedzieliśmy przy stole, a potem próbowaliśmy się jakoś poznać w studio. Wcześniej byłem już na trasie z Metallicą w 1993 i 1994 kiedy grałem w Suicidal Tendencies. Wtedy James był bardzo "onieśmielającym" człowiekiem, właściwie dalej taki jest, ale w trochę inny sposób. Mam do niego naprawdę dużo szacunku. Patrząc na to jaki jest teraz, widzę, że jest szalenie sympatyczny, i że bardzo zależy mu na właściwym porozumieniu się. To niesamowite.





Norris: Jest taki moment w filmie, kiedy Lars mówi o tym, jak bardzo im [zespołowi] zależy na tym, żebyś stał się jedną czwartą Metalliki, jej żywą częścią a nie "najemnym pracownikiem". Czy ma to dla ciebie znaczenie?





Trujillo: TAAK! To był pierwszy raz, kiedy poczułem się jak część drużyny - nie zrozum mnie źle, miałem dużo takich sytuacji, kiedy byłem częścią rodziny i zespołu, ale w tym przypadku było trochę inaczej. Oni tak po prostu z miejsca wpuścili mnie do siebie, zaangażowali w podejmowanie decyzji i pozwolili mi śledzić wszystkie sprawy finansowe ... to dość przytłaczające dla osoby takiej jak ja, która była "najemnym pracownikiem" przez mniej więcej osiem ostatnich lat.





Norris: Jak myślisz, jak długo Metallika jeszcze pociągnie? Zakończenie filmu jest właściwie sprawą otwartą.





Trujillo: Samo występowanie z Metallicą jest prostszą sprawą. Na scenie pracuje nam się bardzo dobrze, dogadujemy się świetnie. Nawet poza sceną idzie nam to nieźle, przed każdym koncertem zbieramy się w naszym "jam roomie" gdzie przygotowujemy nowe riffy i spontanicznie wymyślamy nowy materiał. Mamy już ponad 50 godzin muzyki. Tak więc pod względem muzycznym jesteśmy silni, zwarci i gotowi. Jeśli chodzi o poczucie koleżeństwa, ducha zespołu, to co o sobie myślimy, to jest to coś niezwykłego. I to jest chyba jeden z najważniejszych czynników. Gdyby to się miało źle skończyć to oni do tego nie doprowadzą. Ale póki co wszystko idzie świetnie.









JOE BERLINGER & BRUCE SINOFSKY





Norris: Jak odebraliście decyzję zespołu zezwalającą na nakręcenie dokumentu?



Joe Berlinger: Aby być z Tobą uczciwym, piękno tego filmu jest wynikiem przypadku. Nikomu się nie śniło trzy lata temu, że powstanie coś tak potężnego, że poruszy cały rockowy światek - dokumentalny styl na czele. Zaprosili nas, ponieważ zaprzyjaźniliśmy się podczas nagrywania naszego filmu "Paradise Lost", kiedy to udostępnili nam muzykę do filmu. Zaprosili nas, aby po prostu nakręcić parę ujęć podczas nagrywania albumu. Myśleliśmy, że będziemy w San Francisco parę miesięcy nagrywając parę ujęć zza kulis dla wytwórni płytowej. Ale w momencie, kiedy przybyliśmy kapela zaczęła się rozpadać. Jason ogłosił odejście, coraz bardziej zauważalne stało się pogorszenie relacji pomiędzy Hetfieldem i Ulrichem. Oni tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą przez 20 lat, kapela dosłownie rozkruszała się przed naszymi kamerami. Mieli jednak oni i menadżerowie odwagę, aby pozwolić nam filmować i stworzyć z tego coś wielkiego.



Bruce Sinofsky: Wyobraź sobie pierwszy dzień zdjęć. Uczestniczysz w sesji terapeutycznej największej heavy metalowej kapeli wszechczasów. Jeśli miałbyś listę stu kapel i zastanawiał się, która z nich może udać się na terapie Metallika byłaby ostatnią, jaką byś wybrał. Ostatnią rzeczą o jakiej myślisz to zdobyć pozwolenie na kręcenie tego wszystkiego. Pomimo , że byliśmy ich przyjaciółmi już wcześniej, to na poziomie osobistym byliśmy obcymi. Widzisz tych facetów rozebranych emocjonalnie przed kamerą, przed nami i nikt nie mówi "Ty, lepiej wyłącz kamerę, to zbyt osobiste" [to było niewiarygodne]



Berlinger: Kiedy w końcu zobaczyli finalną wersję i zobaczyli ten tak bardzo obnażający i surowy film byli zszokowani, ale nie kazali nam niczego zmieniać.








Norris: Czy był moment, kiedy obawiałeś się, że wtyczka zostanie wyciągnięta?





Sinofsky: Kiedy James wrócił z odwyku, nie był to najlepszy moment na kontynuowanie projektu. Usiedliśmy z nim i wyjaśniliśmy, że nie mamy zamiaru ingerować w muzykę. Jeśli w jakikolwiek sposób zakłócimy proces tworzenia to odejdziemy, ponieważ nie na tym ma polegać nasza praca. Joe powiedział im, że jeśli nie możemy mieć dostępu i zażyłości jakiej mieliśmy wcześniej to nie będziemy kontynuować projektu, ponieważ nie będzie to już ten rodzaj filmu, który chcieliśmy nakręcić. Pokazaliśmy im 10 minut scen, James zobaczył je i w jego głowie zapaliła się żaróweczka i powiedział: "To może mi w pewnym sensie pomóc się odnaleźć" oraz "rozumiem, do czego dążycie, wejdźcie głębiej, bądźcie bardziej prawdomówni, wejdźcie tak głęboko jak tylko się da". To był swego rodzaju dekret.






Berlinger: Był także bardzo dramatyczny moment, kiedy to wielkie filmowe przedsięwzięcie niemal umarło. Robiliśmy oficjalny filmik promocyjny, a wytwórnia płytowa r4obiła się coraz bardziej nerwowa wobec faktu, że zespół nie nagrywa albumu, jest non-stop filmowany oraz że budżet się wyczerpuje. Chcieli przekształcić to w reality show na wzór "The Osbournes", okropny show. Ale uważaliśmy, ze jest to coś całkiem innego. Metallica zadecydowała, że nie chce pojechać drogą Ozziego i nakazali wytwórni nie przekształcać tego w reality show. Dosłownie wypisali im czek na 2 miliony dolarów i powiedzieli: "pozwólcie nam przekształcić to w film jaki wyobrażają Joe i Bruce."







Norris: Czy ktoś mógłby się spodziewać, że fani Metalliki dojrzeją i zrozumieją, że nie było niczego złego w terapii i pogodzeniu się z przyjaciółmi?




Berlinger: Myślę, że film zmusza do przemyśleń, nawet jeśli uważasz, że nienawidzisz tych kolesi, czujesz niesmak dla metalowej muzyki, jest tu uniwersalny motyw - czymś w porządku jest poprosić o pomoc gdy jej potrzebujesz. Widzisz tutaj ikony postawy agresywnej, macho, facetów, o których uważa się, że są najbardziej zamknięci i nigdy nie otwierają swoich uczuć na zewnątrz. Myślę, że ludzie uznają to za coś odświeżającego. Ludzie widzą tych facetów w końcu jako zwykłe ludzkie istoty, a nie ikony na piedestale.



Przeprowadzałem wywiad z Jamesem ostatnio na potrzeby książki "Metallica: This Monster Lives.", ale nie ważne, chciałem wiedzieć co fani zespołu powiedzą o dokumencie. Jeden koleś, wyglądający jak James podniósł rękę i powiedział: "Gdy byłem siedemnasto-, osiemnastolatkiem machałem głową razem z Metalliką, poprze te dwadzieścia lat piłem pod stołem z Metalliką, teraz jestem trzydziestolatkiem, ożenionym, mam młode dzieci w domu i chce być dobrym dla mojej rodziny. Widząc Jamesa Hetfielda przechodzącego przez i wysyłającego to przesłanie dla ludzi takich jak ja kocham tego faceta jeszcze bardziej i identyfikuje się z jego muzyką jeszcze mocniej. Wspomniałem o tej historii Jamesowi i powiedział: "Po tym wszystkim przez co przeszedłem, jeśli ten film może dotrzeć do ludzi w ten sposób to jest to zadziwiające. Moimi starymi przesłaniami było zabij, zabij, nienawidź, niszcz. A teraz mówię o tym co zrobić ze swoim gniewem albo ten gniew będzie samodestrukcyjny. Przesłanie tej wiadomości dla ludzi, myślę ze to niezwykle odważne z jego strony.





Gorące podziękowania dla

Katji (Kirk) ,

Leentje (Robert) ,

Amat3ura (James)

oraz Jimiego (Lars) za pomoc w tłumaczeniu wypowiedzi.












EP-ka "Some Kind Of Monster", która właśnie ujrzała światło dzienne, jest prawdopodobnie ostatnią pozycją z dyskografii Metalliki wydaną pod egidą Elektry.

W Londynie powstało nowy klub aerobiku - nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż ćwiczy się tam wyłącznie do muzyki takich zespołów jak AC/DC, Black Sabbath czy Metallika. Air Guitar Aerobics znajduje się w High Holborn a zajęcia odbywają się w każdą czwartkową noc.



Laila Hardman, instruktorka: "To bardzo ciekawa i przyjemna praca. Pomaga doskonale na muskuły, szczególnie nóg i klatki piersiowej. Duże tempo muzyki prowadzi także do poprawnego krążenia.










ToMek 'Cause We're Metallica

AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak