W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Wywiad z Jamesem (06.2003)
dodane 17.03.2005 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1463
Firma Donruss wprowadziła na rynek nową serię kart - 'Fans of the Game'. W jej skład wchodzi czterdziestu znanych ludzi showbiznesu, którzy dali się poznać jako kibice znanych drużyn basebollowych czy piłkarskich. Na jednej z kart widnieje James Hetfield - podpis mówi o jego kibicowaniu drużynie Raidersów, przypomina również koncert, uwieczniony na dodatkach do DVD SKOM, jaki Metallica zagrała przed półfinałowym meczem Super Bowl w roku 2003. Kliknij , aby zobaczyć pozostałe karty.



Poniżej przypominam wywiad, jakiego James udzielił Piotrowi Kaczkowskiemu z Wirtulnej Polski w czerwcu 2003 roku, kiedy to wspólnie z Kirkiem promowali St. Anger. Wywiad ten znalazł się w wydanej książce dziennikarza radiowej "Trójki" pt. '42 rozmowy'.
Wywiad wyszperała Klaudia - pozdrawiam !!


O nowej płycie wszyscy mówią jako o powrocie do "korzeni". Czy naprawdę i jak daleko musieliście się cofnąć, by nagrać taki album?

Cofnąć się do przyszłości. Odkryliśmy - po rozbiciu muru, jaki powstał między nami - jak wiele znaczymy dla siebie, dlaczego tworzymy muzykę i co w jej tworzeniu daje nam szczęście. Oto powód, dla którego 'St. Anger' brzmi tak młodo i żywiołowo. Do tego dodać trzeba dwadzieścia dwa lata wspólnego doświadczenia. Powstała mocna i dumna mieszanka.


Dwadzieścia dwa lata temu dałeś ogłoszenie w gazecie "Recycler": "Muzyk poszukuje pracy". Czy aż tyle trzeba się było cofnąć do przyszłości?


Nie wiem, czy chcieliśmy i czy aż tyle. I czy jako zespół aż tak daleko musielibyśmy zawrócić. Myślę, że ja, w swoim prywatnym odniesieniu do samego siebie, cofnąłem się znacznie głębiej. Jako zespół jesteśmy na znacznie lepszej pozycji niż w czasach albumu 'Kill 'Em All'. Kiedy zaczynasz, wszystko ma posmak ekscytacji niewinności. To uczucie trudne do odwzorowania. Może z wyjątkiem elementu wyzwania. Myślę, że poszukiwania wewnątrz nas samych były takim wyzwaniem przed płytą 'St. Anger'.

A jakie były inne?


Wyzwania? Przy tej płycie? Przede wszystkim tworzenie jej od początku, z niczego. Przez drzwi studia przeszliśmy z pustymi rękami. Nawet nasze ego zostało na zewnątrz. Ani jednego pomysłu muzycznego, ani linijki tekstu, ani nawet tytułu jednego utworu. W pustym pokoju patrzyliśmy na siebie, wiedząc, że możemy ufać tylko naszemu talentowi.

Lars [Ulrich] opowiadał mi kiedyś o męczącej dwuletniej trasie koncertowej, Kirk o tym, jak po powrocie nie poznały go nawet własne koty. Wszyscy wiedzieli, że należy się wam prawdziwa przerwa. Wygląda na to, że się udała.


Metallica znana była z pracoholizmu, tak jak w tej maksymie: dopóki idziesz - żyjesz, jeśli się zatrzymasz - umrzesz. Ale czas przerwy okazał się bardzo potrzebny. Dla mnie oznaczał odbudowanie rodziny. Na szczęście, gdy pojawiły się problemy z Napsterem, zajął się tym Lars, gdyż ja chyba nie byłbym w stanie. Bo w Metallice zawsze coś się dzieje. Więc nawet tą przerwą nie mogliśmy się nacieszyć. Pozwalamy na to, bo Metallica jest dla nas bardzo ważna. Ona rządzi naszym życiem i życiem naszych rodzin. To dyktat. Teraz zaczyna do nas docierać, że każdy z nas jest najważniejszą indywidualnością. Każdy z nas prywatnie jest ważniejszy niż szyld Metallica, ale to właśnie razem tworzymy. Wiemy już jednak, że poza muzyką, twórczością jest jeszcze coś innego, równie ważnego. Nauczyłem się tego w czasie tej przerwy, w czasie mojego ośmiomiesięcznego odwyku.

Gdy przesłuchiwałem tę płytę pierwszy raz, dostałem ankietę do wypełnienia i w rubryce "streść płytę" napisałem trzy słowa: "Nie biorą jeńców".


[śmieje się] Podoba mi się. To płyta, która wymaga uwagi. Jak oświadczenie: oto jesteśmy, żywi, silni i w dobrej formie. Metallica kocha życie i jest z nim w symbiozie. A że nie zdejmuje nogi z pedału gazu... cóż, gdy dotarł do nas wspólny mianownik rejestrowanych utworów, okazało się, że nie ma potrzeby umieszczania na płycie naszej delikatniejszej strony. Ani przebojowej, ani instrumentalnej. Nie ma wyróżniających się solówek gitarowych. Czterech facetów po prostu gra. I już.

Tam chyba nie ma ani jednej solówki. Też zastanowił mnie ich brak, nawet upewniałem się, czy na pewno słucham płyty już skończonej.


[śmieje się] Próbowaliśmy. W dwóch miejscach chyba znaleźliśmy przestrzeń na gitarową solówkę. Ale doszliśmy do takiego wniosku: skoro jest miejsce na solówkę, to dlaczego Kirk jej nie zagrał. Widocznie w naturalny sposób nie pasowało mu. Tak kiedyś pracowaliśmy: znaleźć miejsce i coś w nie wtłoczyć. Lecz w nowym modelu nie było to potrzebne, brzmiałoby jak dubbingowanie samego siebie, jak dodatkowa warstwa.

Ta płyta tak strasznie pędzi, a jeśli spojrzysz przez to okno, świat aż tak się nie spieszy. [Obejrzał się, za półkolistym oknem przez Krakowskie Przedmieście niespiesznie przetaczał się autobus, ludzie w rozpiętych koszulach wsiadali do taksówki, jakaś para obejmowała się na przystanku].


Ja w to wierzę, może dlatego, że jestem z Ameryki, że znam takie miasta jak Nowy Jork, gdzie ludzie pędzą z klapkami na oczach do pracy albo z pracy, i nie mają czasu zatrzymać się, rozejrzeć, poszerzyć pole widzenia, dopuścić obecność innych, okazać rodzinie uczucie albo chociaż zwolnić na chwilę i cieszyć się podróżą, a nie skupiać się na celu. To jedna z rzeczy, jakie odkryłem, szczęście to nie cel, ale właśnie podróż do niego. Dwa lata temu jeszcze o tym nie wiedziałem. I nawet teraz, siedząc tu z tobą, odkrywam, że nie myślę: dobrze, zaraz skończymy tę rozmowę i pójdę coś zjeść. Odkrywam w sobie coś w rodzaju misji życia.

Ale to nie jest podróż bez celu...


[śmieje się] Dokąd zmierzamy. Myślałem, że nad tym właśnie muszę mieć kontrolę. Dokąd zmierzam, jak się tam dostanę, kto jest ze mną. A na końcu nie ma nagrody. Bo nie wiesz, o co się ścigasz. No, może w przyszłym życiu. Bo przecież jest gdzieś kierowca. Ja nie muszę prowadzić tego autobusu. Mam już dość zderzeń, poruszania się niewłaściwymi ulicami i stwierdzania, że wszystko jest w porządku. Przepłynąć rzekę i nie dać się znieść w wodospad. To, że nie jesteś odpowiedzialny, daje pewne poczucie komfortu. Nauczyło mnie tego ojcostwo, fakt, że mogę chronić dzieci, dopóki nie nauczą się podróżować własną drogą.

Co na to twoja żona?


[śmieje się] Niezwykłe już było, jak się z moją żoną poznaliśmy. Na pewno byliśmy sobie przeznaczeni. Pochodzi z muzycznej rodziny. Jej brat jest muzykiem, potrafił ćwiczyć na puzonie nawet od drugiej nad ranem. To, że przypadł jej w udziale mąż muzyk, świadczy o ironii losu. Staram się pokazać jej piękno tej dziedziny sztuki, tak jak ona uczy mnie rzeczy, których nie udało mi się do tej pory zrozumieć. Na przykład roli porządku w życiu. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, odczuwałem dziwne emocje, nawet łzy cisnęły mi się do oczu. Bez powodu, myślałem, ale przecież powód był, spotkałem swoją połowę. Wracając do albumu, myślę, że ona zna utwory, potrafi je odróżnić, chociaż może nie podziela do końca moich pasji.

W utworze 'Dirty Window' śpiewasz: "Jestem sędzią, jestem ławą przysięgłych, jestem także katem." Co ona by o tym przesłaniu powiedziała?


Myślę, że mogłaby się częściowo identyfikować z bohaterem utworu, osobą obserwującą i osądzającą świat. Jest w tym dobra. Myślę, że to część jej mechanizmu obronnego. Ja na przykład świetnie potrafiłem rozpoznać ludzi z nałogami. Nieprzypadkowo, bo byłem przecież jednym z nich. Myślę, że Dirty Window jest takim lustrem, w którym oglądamy siebie oczami innych. Zwykle bywa tak, że jeśli kogoś nie lubisz, wtedy nie podoba ci się w nim to, co sam chciałbyś w sobie zmienić. Tak [śmieje się], myślę, że moja żona może identyfikować się z przesłaniem utworu.

Czy masz jakąś radę dla ludzi borykających się z problemem alkoholizmu, przestrogę, jak go uniknąć?


Nie wiem, czy uniknąć jest właściwym rozwiązaniem. Raczej zrozumieć. Zorientować się, skąd się wziął. Patrzeć na rodziców jak na swego rodzaju bohaterów. I od nich się uczyć. Gdy dorastałem, nie byli dla mnie przykładem, zawsze wzorów szukałem gdzie indziej. Utwór 'Hero Of The Day' adresowany jest do młodych ludzi i sugeruje im poszukiwanie wzorców w rodzinnym domu. Większość ma przecież rodziców, a nawet jeśli nie - powinni znaleźć kogoś starszego, godnego szacunku. Świat, zwłaszcza amerykański, o tym zapomniał. Słuchając opowieści starszych, uczysz się. Ja zamierzam tak kształcić swoje dzieci. Powiedzieć im, przez co ja przeszedłem, zamiast zwykłego: nie rób tego. Dowiesz się wtedy, że oni też mieli problemy, i zrozumiesz, że nie jesteś osamotniony. W muzyce podobnie: bądź uczciwy, kieruj się sercem, nie zbłądzisz. Każda próba manipulacji spali na panewce. Metallica już wcześniej zrozumiała, że sympatykami naszej grupy nie da się sterować. Myślą, co chcą, robią, co chcą. My oferujemy im nowe utwory, a oni szukają w nich czegoś dla siebie. Jeśli są uczciwe, jeśli płyną z serca, to poruszą coś w odbiorcy. Przecież każdy ma serce, odczuwa, boi się, ma pytania. Ta identyfikacja wpływa na polepszenie samopoczucia.

W ankiecie, którą musiałem wypełnić przy pierwszym słuchaniu płyty 'St. Anger', było pytanie: "Czy twoim zdaniem album przysporzy zespołowi nowych wielbicieli czy raczej zadowoli starszych?" Zapytam więc u źródła: dla kogo nagraliście ten album?


[śmieje się] Po pierwsze dla siebie. I ta odpowiedź może odnosić się do prawie każdej naszej płyty. Gdy skończyliśmy nagranie, ogarnęło nas poczucie dumy, że tak pięknie się udało. Mimo że trzeba było przejść przez burzę ognia. Potem wszystko jest dodatkowym prezentem. A najważniejszy z nich: że odbiorcy mają do tej płyty osobisty stosunek.

Album kończy 'All Within My Hand' - wszystko w moim ręku. Przed chwilą zobaczyłem po raz pierwszy okładkę, ściśniętą pięść, i pomyślałem: wszystko w mojej pięści.


[śmieje się] Otóż to. Sporo życia przeżyłem z zaciśniętą pięścią - zamiast z otwartymi ramionami czy uściskiem czyjejś dłoni. W utworze wiele jest o zachowaniu kontroli. To ma związek z odejściem Jasona [Newsted, basista, wydalony za alkoholizm [błąd, rzecz ludzka (przy.red)], w zespole grał od 1986, dokooptowany po śmierci Cliffa Burtona w wypadku autobusu w Szwecji], z moimi problemami rodzinnymi, z potrzebą uratowania rodziny nawet przez zastraszenie lub siłę - zamiast, co wiem teraz, miłością i porozumieniem. Ludzie muszą poszukiwać i trzeba na to pozwalać, ale przychodzi czas powrotu do domu. Nie rozumiałem tego. Myślałem, że czyjeś odejście będzie moim, naszym, okazaniem słabości.

Czy to znaczy, że dążysz teraz do bardziej "otwartej ręki"?


O, myślę, że już jestem dość otwarty. A ten proces wciąż trwa. Dopiero teraz zrozumiałem, że zawsze czegoś brakowało w moim życiu i usiłowałem ten brak czymś wypełnić, jakimś medykamentem, panaceum. Znaleźć lek na życie nie jest łatwo. Dopiero teraz widzę, jak przerażony byłem przed każdą rozmową z ludźmi, jak bałem się okazać własne słabości. A przecież okazanie własnych słabości umacnia cię. Nigdy nie mogłem tego zrozumieć. Aż do teraz. Wkładałem odstraszającą maskę nieprzystępności, na tyle dla wszystkich odpychającą, by się do mnie nie zbliżali i bym nie musiał z nikim rozmawiać. A jednocześnie użalałem się nad sobą, że nie mam przyjaciół, że nie potrafię tak jak inni nawiązać głębszego kontaktu. Zazdrościłem wszystkim, a przecież zależało to tylko ode mnie. Tak, życie jest teraz bardzo piękne.

Co byłoby przeciwnością słów "święty gniew"?


Hm, przeciwnością, mhm, nie wiem. Czy w ogóle jest taka? Już "święty" i "gniew" są wystarczająco przeciwstawne. Przynajmniej tak to odbieramy. Zawsze sądziłem, że przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Ale to nieprawda. Przeciwieństwem słowa "miłość" jest słowo "strach". Z niego może powstać nienawiść, z niego może powstać gniew. Ja staram się pokazać te lepsze strony gniewu. Bo to uczucie samo w sobie ani złe, ani dobre. Dopiero to, co z nim zrobisz, nadaje mu kierunek. No i jest zawsze łączone z przemocą. Jeśli bowiem nie dajesz sobie z nim rady, to ostatnie jego stadium. Uczucie gniewu było obecne w całym moim życiu. Teraz pokazuję, jak sobie dawać z nim radę, jak być asertywnym, jak określać granice, jak zapewnić bezpieczeństwo. To ważne sprawy.


Rozmawiał: Piotr Kaczkowski
Warszawa, 4 czerwca 2003

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet




Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak