W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Wywiad z Jamesem (07.2004)
dodane 29.03.2005 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 991

Frontman Metalliki - James Hetfield - miał wiele do powiedzenia na temat ostatnich zmagań zespołu i powalającym filmie Some Kind Of Monster, w którym w brutalny sposób zostało ukazane napięcie, które przepływało przez zespół podczas tworzenia ich ostatniego longplaya "St.Anger". Poniżej znajduje się zapis dyskusji, którą przeprowadził z Jamesem Mike SOS z Electricbasement 7 lipca zeszłego roku.

Nadesłała: Larsówka Monsterka (K-L-M)
Tłumaczył: Leto
Źródło: www.metallica.leto.prv.pl


Mike: Czy myślisz, że film był najlepszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłeś?

JH:
Teraz? Tak, bo nie mówisz: "Chcę być świetny" co mogłoby być złe.

Mike: Ktoś kiedyś powiedział, że była taka szansa między 1996 a 2001 i chciał porozmawiać z Larsem o możliwości sfilmowania materiałów, które mogłyby składać się na dokument, ale jednogłośnie powiedzieliście "Nie, nie ma szans". Co zmieniło się od tamtej pory po pierwszej sesji terapeutycznej?

JH:
Więc, nie miałem zastrzeżeń do terapii. Nawet byłem kiedyś na prywatnej terapii i wiesz, to był chyba pierwszy raz, kiedy o tym usłyszałem. Lars zajmuje się większością spraw biznesowych zespołu. On naprawdę to lubi, ja nie bardzo. Ja wolę, wiesz... "Cześć, jak leci?", a potem iść przywitać się z przyjaciółmi. Nie żyję dla spraw biznesowych, tylko dla spraw związanych z tworzeniem muzyki. On znajduje twórczość w sprawach biznesowych, to świetnie. Cieszę się, że jest w zespole ktoś od tej roboty.

Nakręciliśmy "A Year And A Half" podczas nagrywania Czarnego Albumu. Mieliśmy już kamery wokół siebie wcześniej, więc musiałem to tylko znieść, bo wiedziałem co się może stać. Wiesz, to odpowiedni moment na to, i ech...



<p align=justify>
Mike: Nawet kiedy byłeś w połowie terapii?

JH:
Tak, wtedy też [śmiech]. Nie wiem który, mam kiepską pamięć. Filmowanie zaczęło się kiedy Jason opuścił zespół i to był pierwszy... Nie wiem, to wszystko było dla mnie bardzo niewyraźne na samym początku, kiedy wszystko się rozkręciło nie mieliśmy pojęcia jak świetny materiał z tego wyjdzie. Nie wiedzieliśmy, przeżywaliśmy kryzys wieku średniego, dojrzewanie zespołu czy jakkolwiek to nazwiesz. Nie da się tego zaplanować. Wiesz, z tego miała być reklama [albumu St.Anger] - to świetne, że przekształciło się to w coś znacznie większego.

Mike: Dlaczego się na to zgodziłeś, albo dlaczego pozwoliłeś reżyserom, to znaczy, przecież głównie ty inwestowałeś w ten film. Przecież musiałeś z zespołem w którymś momencie podjąć decyzję, że zrobicie z tego coś innego niż reklamę. Jaka była ta decyzja?

JH:
Więc, poza tym że jesteśmy szaleni, myślę że dostrzegliśmy potencjał jaki to w sobie miało. Widzieliśmy jakie to miało dla nas znaczenie, i wiesz, każdego dnia zadawałem sobie to pytanie. Szczególnie po odwyku, czy to jest dobre dla mnie? Nie wiem czy to jest dobre dla mnie czy nie.

Mike: To bardzo ryzykowne.

JH:
Mogło to wykoleić moje leczenie, ale myślę że tylko je przyspieszyło. Mając wkoło siebie tyle kamer to coś jak wykrywacz kłamstw, jeśli chcesz to tak odbierać. Były też chwile, kiedy czułem się bardzo komfortowo przed kamerą i chciałem do niej grać, bo znałem tą drugą stronę, ale kiedy siedzisz w swoim gównie, nie chcesz mieć kamery przed oczyma. To wielkie elektroniczne oko gapi się na ciebie. Z czasem dopiero przyzwyczajaliśmy się do tego i czuliśmy się bardziej swobodnie.



<p align=justify>
W chwili w której wyszedłem i zacząłem się uczyć stanowczości wobec siebie, powtarzając: "Nie wiem czy to będzie dla mnie dobre!", a oni tylko mówili "Wiesz, w każdej chwili możesz po prostu powiedzieć przestańcie filmować". Och naprawdę? Mogę to powiedzieć i nie pozwolić się nikomu zbliżyć, lub nie być mięczakiem czy czymś takim? Wystarczyło że to wiedziałem, a już czułem się bardziej swobodnie i byłem w stanie ciągnąć to dalej.

Mike: Przed odwykiem, przynajmniej w filmie wygląda na to, że opierałeś się trochę terapii i tak naprawdę nie ufałeś Philowi na początku. Co się zmieniło w twojej głowie podczas tych pierwszych sesji i wracając do tego, czy myślisz ze odwyk jakby bardziej przygotował cię do filmowania?

JH:
Och tak, też tak myślę. Jest część mnie która chce powiedzieć że film nie reprezentuje mnie dobrze. Początek..[śmiech]. Wiesz, nie bałem się terapii, to znaczy, kiedy skierowali na mnie światła to jest, hmm... kiedy stawało się to bardziej o nas. Ok, z Jasonem to koniec, zaczynamy na siebie patrzeć. Czekaj, nie jestem pewien czy mi się to podoba. Co ten Phil tutaj robi? Zawsze miałem problemy z zaufaniem do ludzi otaczających mnie, z byciem kimś w świetle reflektorów i kimś manipulowanym przez innych. Radar włączony i zaczynam sprawdzać tego kolesia. Zajęło sporo czasu zanim nabrałem do niego zaufania, i wiesz, by ewentualnie czuć się wystarczająco swobodnie aby...

Mike: Jak swobodnie czujesz się przebywając przed publicznością, na którą nie masz wpływu i nie możesz powiedzieć tego co mówisz tutaj, o tym jak się czujesz? Jak się czujesz będąc tam przed publicznością? Czy to cię jakoś peszy?

JH:
Więc, jest część mnie która wciąż czuje się nieswobodnie i niepewnie, wiesz, to wielka niewiadoma, naprawdę burzy cały wizerunek który nosimy, ale to wciąż my. Wchodzimy na scenę i wciąż jesteśmy sobą [śmiech]. Muzyka pomaga nam robić te rzeczy, ale jest też w tym inne szaleństwo. Ludzie znają nas jako szalonych rockmanów - zagorzała, potężna Metallica. To przeciwieństwo ekstremalności. Wiesz, nie siadamy w kółku i nie analizujemy naszego codziennego śniadania. Jesteśmy gdzieś po środku tego, tam gdzie nas zaprowadzi życie. Jesteśmy entuzjastami i ekstremistami, musimy przejść tą odległość by znaleźć środek, rozumiesz. Ale czuję się coraz bardziej swobodnie. Im więcej ludzi wie jaki jestem, tym bardziej swobodnie i mniej obco czuję się w tym świecie.



<p align=justify>
Mike: Czy było coś w ciągu ostatnich dziesięciu lat, co chciałbyś teraz zrobić inaczej?

JH:
Nie mogę powiedzieć że tak, ponieważ wszystko co się wydarzyło przywiodło mnie do tego miejsca, i nie ja tym kierowałem. Wiesz, ja miałem swoją ścieżkę i inni mieli swoje i myślę, że był jakiś powód dla którego się one przeplatały, dlatego nie chciałbym niczego zmieniać. Dzięki temu wciąż jesteśmy tutaj, i ech... Sądzę że zmieniłbym tylko jedną rzecz w swojej przeszłości - swoje dawne zachowanie, poniżające zachowanie. Raniłem ludzi i to w pewien sposób oddziaływało na ich życie, mam tylko nadzieje że nie w takim stopniu by ich to zniszczyło.

Mike: Jesteś religijny?

JH:
Religia naprawdę mnie przeraża. Dorastałem w bardzo religijnym domu, więc byłem nią karmiony siłą, ale nie rozumiałem i nie lubiłem jej. Byłem jedynym dzieciakiem w szkole, którego ciężko było zagonić do kościoła. Nie mogłem zrozumieć dlaczego wszyscy się tym tak zachwycają i czułem się ułomny. Wszyscy inni to pojęli, ja nie, więc postanowiłem się tego wyprzeć. Potem mój ojciec odszedł, zmarła moja matka wierząc w tą niezawodną religię i naprawdę zacząłem przeklinać Boga, czy cokolwiek i po prostu się go wyparłem.

Teraz cieszę się że miałem do tego takie przygotowanie, ponieważ mogę odnieść się do tej wyższej mocy. Nie identyfikuję się z żadną z religii, daje mi to tylko połączenie z tą wyższą mocą i wtedy nie potrafię nad sobą zapanować. Nie muszę robić nic. To pochodzi z obsesyjnej chęci panowania, dlatego mogę to przeżywać bardziej dramatycznie niż inni, choć jestem w stanie w każdej chwili przestać i to jest wielkie.

Mike: Więc ten wytatuowany krzyż to bardziej symbol metalowy niż religijny?



<p align=justify>

JH:
Kocham symbolizm. Zaczęło się od tego cholernego logo, wiesz, ta gwiazda ninja [towarzysząca albumowi Load]. Zawsze kochałem w nich ich związek z różnymi rzeczami, a ten reprezentuje rodzinę. Wiesz, to zawsze o czymś mówi. Gdybym nie grał muzyki pewnie tworzyłbym grafikę lub coś podobnego. Mogę robić obie te rzeczy, i... symbolizm ma dla mnie duże znaczenie, ten krzyż reprezentuje równowagę i połączenie z tą wyższą mocą. Dla innych może to znaczyć wiele różnych rzeczy. Tatuaże mają dla mnie taką wartość dzięki Świętemu Michałowi. Możesz stawić czoło swoim demonom. Kocham niektóre z tych religijnych opowieści, nie ważne czy są prawdziwe czy nie, są świetną inspiracją.

Mike: Przeszliście przez te wszystkie skrajności - zarówno w życiu jak i być może w muzyce - i teraz szukacie złotego środka dla zespołu. Jak myślisz, jak to wpłynęło na muzykę? Czy jesteś tak samo dumny ze swojego najnowszego nagrania jak z... to znaczy wyłącznie artystycznie... na przykład Master Of Puppets czy Ride The Lightning?

JH:
One wszystkie są wielkimi kamieniami milowymi w naszym życiu i jeśli chodzi o St. Anger, to myślę że reprezentuje nas najbardziej. Najbardziej go zapamiętałem i najmocniej go odczułem. Faktem jest, że daliśmy krok w przód. Nasza trójka z Bobem Rockiem powalczyła i stworzyła coś świetnego, lub coś co mogło być kompletną porażką. To świetna historia o człowieku i jestem naprawdę z nas dumny. Zrobiliśmy te "pierścienie" dla naszej czwórki by pokazać pewien rodzaj braterstwa między nami, przetrwaliśmy to bez względu na to czy nagranie jest popularne czy nie, nie ważne. Przetrwaliśmy, a to wiele znaczy.

Mike: Czy zaprosisz znów filmowców do studia na swój następny...

JH:
Ach, nie sądzę byśmy musieli uzupełniać świat o każdy album. Musimy iść dalej przez życie, nie. Chciałbym nagrać kolejny album bez kamer.



<p align=justify>
Mike: Co jest najlepsze w byciu trzeźwym i co jest największym wyzwaniem?

JH:
Zapamiętywanie rzeczy, większości rzeczy. Rozbawianie publiczności. To znaczy, że wiem po co jestem tam na scenie, i to jest niesamowite. Teraz odczuwam to tak jak nigdy przedtem. Moje włosy same się poruszają, naprawdę, dosłownie stają, to znaczy kiedyś musiałem o tym myśleć. Chłopie, kontakt jest niesamowity. Widzę to w ich oczach i wiem po co tam jestem. Wszystkie inne gówna, rozrywki dla których przedtem wyruszałem w trasę, koncertowanie na sposób robienia imprez, nie wiem gdzie zrobiliśmy błąd, ale zajęło dużo czasu by dotrzeć do tego miejsca. Teraz to się zmieniło i wiem po co tu jestem - granie na scenie, żadnych wątpliwości.

Mike: To odpowiedź na pytanie, które właśnie chciałem zadać. Czy nie myślisz, że zapomniałeś o fanach poszukując tej bardziej delikatnej i świadomej strony samego siebie? Myślisz, że oni właśnie tego chcą?

JH:
Nie ważne, nie obchodzi mnie to. To ja, i to najlepsza wersja mnie, jaka tylko może być i wiesz, jeśli widzą w tym coś inspirującego, to dobrze. Jeśli widzą za tym zmęczenie, jeśli widzą kogoś, kto uśpił swoje demony i stał się bardziej ludzki, to też dobrze. Wiesz, zawsze chciałem żeby mój ojciec zrobił tak i to powiedział. Kiedy żyłem jak na wojnie, bałem się, jestem tylko człowiekiem. Myślę, że tak jest dobrze.

Mike: Kontaktujecie się jeszcze z Phil'em?

JH:
Uch, odkąd zespół przestał z nim współpracować, nie. Wiesz, przychodził przez kilka tygodni na początku trasy by nas do niej w pewien sposób przygotować i wprowadzić. Panowała wtedy inna atmosfera, nagle wszyscy schowaliśmy się w naszych "pomieszczeniach piekła". Ludzie pewnie przychodzą do niego indywidualnie by z nim pracować, wiesz, kiedy zmagają się z różnymi problemami w swoim życiu wtedy jest on potrzebny, ale jeśli nie, to nie jest on wtedy jak... ktoś niezbędny w każdej chwili by utrzymać nas razem.



<p align=justify>
Mike: W filmie, w części z Dave'm Mustaine'm Lars mówi że nie ma osoby, której by mu brakowało. Czy kiedykolwiek widziałeś tak osobistą stronę Dave'a? Problemy o których mówił. Chciałeś kiedykolwiek by wrócił?

JH:
Jeszcze nie i nie ma powodu by do tego doszło, ponieważ on i ja walczymy z tymi samymi rzeczami, przechodzimy przez wiele podobnych dróg, naprawdę podzielamy perfekcjonizm i jesteśmy dla siebie bardzo surowi. Wiesz, krytyka w naszych głowach jest bardzo nieznośna, więc bardzo wiele nas łączy i widzę w tej scenie przez co on wciąż przechodzi, oraz jak bardzo chciał wyrzucić wszystko Larsowi. Pragnąłbym być tam wtedy i bronić mojego małego braciszka, lecz z drugiej strony cieszę się, że mnie tam nie było. Dobrze że to przeszli. Mam na myśli, że to jest ekstremalnie odsłaniająca scena dla obu z nich. Lars nawet nie wiedział w końcu co zrobić. Nie kontrolował się, a kamera tam była. To świetne móc zobaczyć go w taki sposób, zobaczyć tą część jego człowieczeństwa i zarówno Dave'a. Po prostu wypuścić to a wtedy może i on będzie gotów na ten szok, jeśli jest w stanie to dostrzec. Mam nadzieję, że on to ogląda ponieważ gdy ja oglądam sceny z moim udziałem jest tak: 'Stary! Ja bym tego nie wypuścił. Nie byłbym z tobą w pokoju.'To świetne lustro.

Mike: Czy przewidziałeś reakcję publiczności, kiedy pierwszy raz obejrzałeś film?

JH:
Ach, wszyscy usiedliśmy i obejrzeliśmy film, ale trudno było na to patrzeć. Teraz już jest lepiej, choć wciąż ciężko, mimo iż widziałem to wiele razy. Wiesz, to w pewien sposób przywraca mnie do tamtego miejsca, ale dzięki temu wiele się nauczyłem. Teraz było już ok., kiedy ludzie śmiali się z moich najbardziej traumatycznych momentów filmu. Może w tamtej chwili sami czuli się niezręcznie.



<p align=justify>
Z jakichś powodów kocham ten strach niepewności w takich sytuacjach. To może być potężne jeśli dasz temu ujście, jeśli pozwolisz temu sobą rządzić. Tak dzieje się na scenie przez cały czas. Wiesz, patrzę na tych ludzi i wtedy mogę zapomnieć tekst, i zgadnij co robię - zapominam go.

Mike: Więc to pewnego rodzaju artystyczny równoważnik bycia na scenie?

JH:
Tak, tak, coś w tym stylu...

Mike: James, powiedz co sądzisz o demokracji panującej teraz w zespole, w procesie pisania utworów i podejmowania decyzji, które kiedyś należały do ciebie i Larsa?

JH:
Kocham to dopóki do mnie należy ostatnie słowo. W pewien sposób to prawda. Jeśli chodzi o teksty, lubię mieć ostatnie słowo, a oni ufają mi ponieważ ja to muszę zaśpiewać i ja muszę się z tym utożsamić. Ale jestem naprawdę otwarty na ich pomysły podczas pisania. Jeśli jesteś w zespole możesz pisać teksty. Jeśli jesteś terapeutą możesz nas poddawać terapii.

Mike: Co robi ktoś, kto nazywa się "performance enhancement"? Czy to nie jest druga nazwa terapeuty? Co tak dokładnie to znaczy?

JH:
Wiesz co? Nie wiem co to za nazwa... "Enhancement Coach"? "Performance Enhancement Coach", hmm, czyli terapeuta bez licencji. Cokolwiek to znaczy, nie ważne, on był darem. Wiele nas nauczył, był dla nas ojcem, szczególnie dla mnie. Nauczył mnie wielu rzeczy i nie obchodzi mnie czy miał na to papiery czy nie. Mógłbym się uczyć tego od włóczęgi z ulicy, wiesz, nie musisz być kwalifikowaną osobą by uczyć. To właśnie kim on jest.



<p align=justify>
Mike: To widać po was, że żyjecie w wręcz przeciwny sposób niż przed odwykiem i terapią. Widać, że jesteście całkowicie nowi, nowy zespół. Czy terapeuta był także nauczycielem od śpiewu? Wydaje się, że możesz wyciągać dźwięki dłużej i mocniej. Wpłynął na wokal bardziej niż abstynencja?

JH:
Zdrowie psychiczne ma wiele wspólnego ze zdrowiem fizycznym, wiem to. Kiedy byłem w złym nastroju moje ciało także czuło się źle. Kiedyś się obawiałem czy moje gardło wytrzyma dziesięć koncertów pod rząd, wiem że mogę to zrobić, ale nie robię tego ponieważ nie chcę nikogo rozczarować. Dwa koncerty pod rząd to maksimum i tak robimy. To kombinacja asertywności i odpowiedniego przygotowania by dać najlepsze przedstawienie, ale także po to, by po prostu wiedzieć że odwaliłeś dobrą robotę. Tak dobrą jak tylko możesz i aby się dobrze bawić w trasie, trzeba wiele rzeczy zrobić by być gotowym na koncert. Nawet jeśli moje gardło nie było w dobrym stanie mogłem tam wyjść, zrobić co trzeba i czuć się jako jednostka. Zawsze był o to spór między mną i Larsem, wiesz, "Czy możemy wyciąć te piosenki? Moje gardło jest w kiepskiej formie", a odpowiedź była "Nie, musimy to dać tym dzieciakom". Wiesz, zawsze był o to spór.

Mike: Gdzie i kiedy były nagrywane te sceny z więzienia?

JH:
To było w więzieniu San Quentin i nagrane one zostały między wydaniem albumu a rozpoczęciem trasy koncertowej. Robert dopiero co dołączył do zespołu. Granie koncertu było dla nas niesamowitym doświadczeniem. Byliśmy tam przez dwa dni i nagraliśmy video do St.Anger'a.



<p align=justify>
Chłopie, myślę że każdy mógłby mieć korzyść z takiej wizyty w więzieniu. Widziałem tam siebie samego. Miałem już kiedyś przeczucia, że trafię za kartki, ale musiałem grać, bo byłem chłopakiem ze sceny, co było niesamowite. Kontakt z tymi chłopakami był niesamowity, tymi walczącymi chłopakami, w jednym miejscu było tyle historii, których nie mógłbyś napisać.

Mike: Jest na pewno jeden słaby moment filmu, może ten, kiedy Lars i Kirk zastanawiają się czy jeszcze kiedykolwiek wrócisz, podczas gdy ty się leczyłeś. Czy kiedy tam byłeś był taki moment, w którym poczułeś że nie chcesz już wracać do zespołu, lub że to skończone?

JH:
Nie, ponieważ nie było powodu by nie wracać. Wychodzę się uleczyć i zaraz wracam. Kiedy wyszedłem i to wszystko zaczęło się dziać nie miałem żadnego pojęcia jak sprawy się potoczą. Nie byłem przygotowany. Byłem bardzo ciekawy jak mi się to uda bez planowania, kiedy tak chaotyczny człowiek Lars martwił się o plan i wiesz, musiałem się odizolować. Musiałem się odizolować od tego wszystkiego, od mojej rodziny, zespołu, wszystkiego by dowiedzieć się kim byłem, że trafiłem do Metalliki. Musiałem się dowiedzieć, czy kiedy Metallica się skończy, to umrę? Czy przetrwam to, czy będę mógł żyć bez tego wszystkiego.

Musiałem to zrobić by się uleczyć i móc wrócić. To jedna z tych ironicznych rzeczy, ponieważ musiałem odejść by móc to dostrzec i, na ich nieszczęście, moja droga zaczęła się wtedy a oni mogli nie być do tego przygotowani, więc namieszałem im i teraz widzę ich walkę. Wciąż nachodzi mnie to ile krzywd musieli znieść przez to że odszedłem, oraz jak indywidualnie to znieśli, ale rozumiem.



<p align=justify>
Mike: Czy mimo wszystko wciąż mogą być urażeni?

JH:
Byli przerażeni. Wiesz, moje zachowanie wpłynęło na nich i ich karierę, byli poddani mej bezlitosnej niepoczytalności. To było szalone i nie wiedzieli jak się z tym uporać, zajęło dużo czasu zanim zaczęli współpracować, by nawzajem sobie pomóc przejść przez to. Nawet długo zajęło by znów dopasować tam mój kawałek puzzla.

Mike: Jak bardzo chciałeś robiąc film pokazać, że możesz opanować swój nałóg, jak bardzo chciałeś by twoje dzieci to zobaczyły i poznały cię naprawdę?

JH:
Więc, początkowo decyzja by iść na rehabilitację, nie tylko na zwykłą wizytę u terapeuty jakie miały miejsce kiedyś, była zainicjowana przez moją żonę, gdy wyrzuciła mnie z domu, mówiąc: "Musisz iść do szpitala, czy gdzieś! Potrzebujesz pomocy!", więc zostawiłem swoją rodzinę i udałem się na odwyk. Poszedłem tam dla nich, nie dla siebie. Nie chciałem, by moje dzieci dorastały bez ojca. Nie chciałem by ten cykl się powtarzał i na pierwszym miejscu stały moje dzieci.



<p align=justify>
Dopiero powoli zacząłem to robić dla siebie i coraz bardziej bez pomocy rodziny... wiesz... nie mogłem po prostu prosić ich by mi pozwolili wrócić. Spróbować kontrolować się, zarządzić swoim życiem z dala od nich, im bardziej próbowałem tym mniej to działało. Pozwalając mi odejść i ufając mi, że proces się uda, dali mi świetną radę, ale ciężko było to przeżyć.

<p align=justify>


Nadesłała: Larsówka Monsterka (K-L-M)
Tłumaczył: Leto
Źródło: www.metallica.leto.prv.pl



ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet



Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak